Russów oczami Marii Dąbrowskiej. Jak naprawdę wyglądał słynny dworek?
Dworek w Russowie to jedno z tych miejsc, którego nikomu z okolic Kalisza nie trzeba przedstawiać. Nie wszyscy jednak wiedzą, że stanowił on inspirację do stworzenia słynnego Serbinowa w „Nocach i Dniach” Marii Dąbrowskiej. Ile prawdy zawarto w literackim obrazie? Jakie jeszcze miejsca znalazły odzwierciedlenie w powieści?
W 1932 roku w Warszawie ukazuje się pierwszy tom powieści Marii Dąbrowskiej „Noce i Dnie” pod tytułem „Bogumił i Barbara”. W kolejnych latach, do 1934 roku, wydane zostają też następne części: „Wieczne zmartwienie”, „Miłość” oraz „Wiatr w oczy”. Na kartach książek czytelnicy poznawali losy rodziny Niechciców – począwszy od pierwszego spotkania dwójki bohaterów aż do ukazania wielu lat ich wspólnego pożycia i dorastania ich dzieci. Wraz ze starzeniem się postaci przedstawione zostały również różnego rodzaju zmiany dotykające przestrzeni i sytuacji wokół nich. Było to dzieło, które od początku wywoływało wiele emocji w społeczeństwie – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Pisarka zdobywała rzesze wielbicieli, ale i krytyków. Dla czytelników, którzy nie zapoznawali się wnikliwie z tekstem lub nie znali biografii autorki, była to zwykła historia o Niechcicach, ich kłopotach, radościach i o stawiających przed nimi wyzwaniach. Dla tych uważniejszych miłośników literatury zaś szybko stało się jasne, że poza literacką fikcją, bez problemu można doszukać się w tej historii odniesień do rzeczywistych osób, miejsc i zdarzeń.
Sama Dąbrowska nigdy nie ukrywała tego, że największą inspiracją do pisania dla niej było po prostu życie – to, co widziała, czuła, czy słyszała, a rodzinne strony, jak sama podkreślała, dawały szczególny rodzaj weny:
Jestem dzieckiem ziemi kaliskiej. Z jej okolic i z samego Kalisza czerpałam natchnienie do moich książek: „Uśmiech dzieciństwa”, „Ludzie stamtąd” oraz „Noce i Dnie”. Ta ziemia kształtowała moje poczucie artystyczne, styl i język mojej całej twórczości[1].
Ponadto, jej bliscy zaznaczali fakt, jak istotną rolę w jej pisarskiej pracy stanowiły właśnie wspomnienia i przeżycia. Danuta Hepke-Kelch, jej siostrzenica, tak wspomina swoją ciocię:
Miała sposobność obserwacji życia bogatych i biedniejszych gospodarzy, a także służby folwarcznej. Miała okazję prowadzenia z nimi rozmów, co w jej twórczości bardzo się przydała[2].
Dąbrowska przy pisaniu sięgała pamięcią do lat swojego dzieciństwa, edukacji szkolnej i uniwersyteckiej. Co więcej, także jej już dorosłe uniesienia miłosne i wspomnienia dotyczące rodziny znalazły swoje odzwierciedlenie w powieści. Nie było to jednak wystarczające, by móc stworzyć sagę rodzinną. Jak wiadomo, „Noce i Dnie” rozpoczynają się od losów Barbary i Bogumiła, a także ich wspomnień dotyczących własnych młodości. Niezbędna więc okazałaby się w tej kwestii pomoc rodziców. Jak można przypuszczać, tak też się stało.
Ślady tych działań odnajdujemy w notatkach pisarki zatytułowanych „Dane o sobie i młodości mojego ojca”. W poszukiwaniu autentycznego materiału do sagi rodzinnej uprosiła matkę, by ta opisała szczegółowo losy najbliższych osób i podała realia obyczajowe swoich czasów (ubiory, piosenki, zabawy, życie towarzyskie).
W ten sposób powstał „Pamiętniczek matki”, przetransportowany w poważnej części do powieści[3].
O ojcu i jego rodzinie dowiedziała się dużo zaś od jego młodszego brata Franciszka1. Dzięki takiemu działaniu autorka uzyskała niezwykle wartościowy materiał. Nie tylko, jak należy przypuszczać, zdobyła szeroką wiedzę o swoich rodzicach, ale i o ówczesnym stylu życia. Nie była to jednak jedyna osoba z rodziny, która została zaangażowana w prace nad powieścią.
Jak podaje Edward Polanowski, cenne informacje dostarczył autorce także brat jej rodzicielki, Włodzimierz Gałczyński, dzięki tekstowi „Genealogia mojej rodziny”. Zawarte były tam liczne wiadomości na temat całego rodu, które potem zostały wykorzystane przy budowaniu historii powieściowych Ostrzeńskich. Na tym jednak nie koniec, gdyż Dąbrowska przygotowywała się do pisania, zbierając też informacje o Kaliszu, kraju i świecie z tamtych lat – wydarzeniach, społeczności, sytuacji politycznej czy gospodarczej. W tym celu przeczytała kilkadziesiąt roczników „Gazety Kaliskiej”. Co więcej, wykorzystywała również rodzinną i prywatną epistolografię[5].
Sumienne przygotowanie pozwoliło jej na zbudowanie tła dla swoich postaci, które dobrze oddawało zarówno rzeczywisty styl życia ludzi z różnych warstw i grup społecznych, jak i problematykę związaną z sytuacją polityczną. Fikcyjni bohaterowie przeżywają bowiem wiele szczęśliwych momentów, ale i kłopotów, z jakimi naprawdę zmagały się ich realne pierwowzory. Ponadto, samym postaciom nie brakuje cech osobowości, wyglądu czy zachowania, które korespondowały z tymi należącymi do osób, będących inspiracją pisarki. Trzeba też dodać, że większość opisanych miejsc w utworze łatwo można było odnaleźć na mapie. Taka zgodność dotyczy nie tylko miejscowości, ale i zapisu ulic czy rozmieszczenia konkretnych punktów w postaci domów, sklepów, fabryk czy mostów. Nawet w pozornie błahych kwestiach takich jak sposób mówienia, czytana literatura czy wykonywane piosenki została zachowana zgodność z wykorzystywanymi pierwowzorami czy ówczesną rzeczywistością.
Miejsca w „Nocach i Dniach”
Osoby ze środowiska Dąbrowskiej zwykle bez trudu mogły odnaleźć siebie w „Nocach i Dniach”. Jednak dla autorki nie tylko ludzie stanowili dużą inspirację, ale także i przestrzeń. W znacznej mierze wykorzystywała ona znajome sobie tereny, dlatego też odwołuje się do okolic, w których ona lub jej bliscy spędzili dzieciństwo, młodość, a niekiedy i większość swojego życia. Czasem nawiązywała ona do poszczególnych miejsc, a czasem do całych miast. Z samą topografią miejscowości bywa różnie. W wielu przypadkach pisarka odzwierciedlała faktyczny ówczesny zapis mapy ulic, sklepów czy odległości z jednego punktu do drugiego, ale zdarzały się pewne uproszczenia bądź zostawały wprowadzane zmiany. Tak samo kwestia ta wygląda w nazewnictwie określonych miejsc.
Część nazw geograficznych, które pojawiają się na kartach powieści, są autentyczne i przytoczone w rzeczywistej formie. Jednocześnie wiele z nich zostało przekształconych w mniejszym lub większym stopniu. Jak zaznacza Edward Polanowski, rzadko pojawiają się pojęcia całkowicie wymyślone, zazwyczaj są to nieznaczne przekształcenia morfologiczne z zachowaniem podstawy słowotwórczej, znajdujące ponadto odpowiednik w nazwie miejscowości rzeczywiście istniejącej w bliższym lub dalszym regionie[6].
Duża część akcji powieści rozgrywa się we wsi Serbinów. Jej pierwowzorem był Russów, gdzie urodziła się Maria Dąbrowska, mieszczący się w dzisiejszym województwie wielkopolskim. Jak wynika z badań Polanowskiego:
nazwa Serbinów jest przekształceniem Sabinowa, miejscowości leżącej wówczas pod Częstochową, gdzie mieszkała cioteczna siostra Dąbrowskiej, Maja z Leszczyńskich Jełowicka[7].
Można więc przyjąć, że „Serbinów” powstał poprzez kontaminację „Sabinowa” oraz „Russowa”. Z kolei pod określeniem Kaliniec skrywa się Kalisz – w rzeczywistości położony około 10 kilometrów od Russowa, także w dzisiejszej Wielkopolsce. Miast i wsi jest w tekście wymienionych znacznie więcej.
Najwięcej nie zmienionych nazw miejscowości regionu kaliskiego pojawia się w „Ludziach stamtąd”, choć nie brak ich także w „Nocach i dniach”. Z reguły dotyczą one miejscowości położonych blisko Russowa i Kalisza, jak np. Anielin, Borków, Brudzew, Helenówek, Kurza, Tykadłów, Zborów, Piątek, Stawiszyn, Kokanin, Wajsówka, Czajków, Niedźwiady, Rychnów, Pamięcin. Z miejscowości położnych dalej znajdujemy Iwanowice i Siąszyce pod Koninem. Niektóre nazwy zostały nieznacznie przekształcone: Jastrzębniki na Jastrzębice, Bogucice na Pokucice, Poklęków na Pamiętów. Inne miejscowości można dość łatwo zidentyfikować na podstawie danych topograficznych i opisów podróży bohaterów: Czarnówka to pobliski Kokanin, Nieznanów to Stawiszyn, Pogórze widoczne przed wjazdem do Kalisza, to Chełmce, a pod nazwą Czałbów kryje się, położone na wschód od Kalisza, miasteczko Koźminek. Najbliższa stacja kolejowa mieści się w Witoszycach, czyli Skalmierzycach[8].
Analiza Polanowskiego pozwala więc zauważyć, jak dużą precyzją w tworzeniu przestrzeni topograficznej powieści wykazywała się autorka. Niektóre miejscowości padają jedynie z nazwy, np. jako punkty orientacyjnie podczas podróży. Inne odgrywają za to istotne role w codziennym życiu mieszkańców – w Stawiszynie urzędował lekarz, w Tykadłowie mieściła się parafia, w której organizowano m.in. chrzty i pogrzeby, w Kaliszu zaś załatwiano sprawy urzędowe, dzieci pobierały nauki czy jeżdżono tam na zakupy. Można też wspomnieć o Brudzewie, gdzie odbywał się coroczny odpust. To tam podczas żniw udali się Marynka i Słupecki, ignorując swoje obowiązki w dworku. Przy okazji dalszych losów bohaterów pojawiają się też zagraniczne miasta takie jak Lozanna, Bruksela czy Londyn.
Co więcej, poza miejscowościami Dąbrowska nie zapomniała także o rzece przepływającej przez Kalisz. Prosna w „Nocach i dniach” funkcjonuje jako Rośna. Nazwa została więc niewiele zmieniona.
Serbinów a Russów
Współczesny Russów to niewielka wieś położona w województwie wielkopolskim, w powiecie kaliskim, w gminie Żelazków. To tam w 1889 roku na świat przyszła Maria Dąbrowska. Do końca życia miejsce to było dla niej szczególnie ważne. Świadczą o tym nie tylko liczne nawiązania do rodzinnej wsi w jej twórczości, ale też zapiski w „Dziennikach”. Ostatni wpis z 20 kwietnia 1965 roku, już z pobytu w szpitalu, dotyczy snu właśnie o Russowie:
Russów tamtych czasów jakby przez fantastę powtórnie wymalowany, pojawiło się nieistniejące już miejsce, część domku, brałam miarę na okiennicę w pokoju babci, gdzie miała zamieszkać nasza gosposia Teonia. […] i wszystkie drzewa dzieciństwa stanęły na swoim miejscu – wszystkie jaskółki, a nadto wielka obfitość gęsi, bydła, owiec, świniaków różowych, czochrających się, czystych i pachnących nie chlewikiem a smażonym boczkiem[9].
Znamienne jest to, że nawet tuż przed śmiercią jej myśli wędrowały z powrotem do lat dziecinnych i okolic kojarzonych z rodzinnym domem. Ponadto, tak jak zostało to podkreślone wcześniej, Russów był dla niej istotny przez całe życie i znajdował swoje odzwierciedlenie w książkach – „Uśmiechu dzieciństwa”, „Ludziach stamtąd” jako Rusocin, i, oczywiście, „Nocach i dniach” jako Serbinów.
Nie ma wątpliwości, że współczesny Russów jest zupełnie inny od tego za czasów życia pisarki. Jak więc wyglądał? Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, wydany w języku polskim w 1889 roku opisuje, że w tamtych czasach składał się on ze wsi, kolonii i folwarku. Należał do gminy Zborów i parafii Tykadłów. Wieś z kolonią liczyła 24 domy i 234 mieszkańców, a folwark 12 domów i 79 mieszkańców. W 1884 należało do tych terenów też 737 mórg gruntów ornych, 19 mórg łąk i 44 mórg nieużytków oraz po dziewięć budynków murowanych i drewnianych[10].
Literacki obraz Russowa nie jest aż tak precyzyjny, skupia się przede wszystkim na dworku Niechciców, czworakach i w mniejszym stopniu na pozostałej części wsi. Poza budynkami mieszkalnymi i gospodarczymi w tekście pojawiają się także stojący przy drodze do Poklękowa wiatrak oraz ceglana kapliczka. Ponadto, dużo uwagi autorka poświęca licznym opisom przyrody.
Pierwsza wzmianka o Serbinowie w „Nocach i dniach” pochodzi od Teresy Kociełłowej. Odpowiedziała ona na list Bogumiła, który prosił ją wcześniej o poradę w kwestii przeprowadzki w pobliżu rodzinnych stron Barbary. Po dłuższym czasie doniosła ona Niechcicom o nadarzającej się okazji:
Milę od Kalińca jest do wzięcia w samodzielną administrację duży, trzydziestowłókowy majątek, własność pani Letycji Mioduskiej, zamieszkałej w Paryżu. Sprawą tą zajmuje się jej plenipotent, niejaki Daleniecki, mieszkający również w Paryżu, ale chwilowo przebywający w Kalińcu. […] Ziemia też tu jest w lepszej kulturze, więc i o dochód łatwiej, można prędzej do czegoś dojść niż pod Borkiem. […] Majątek nazywa się Serbinów [11].
Ewentualna przeprowadzka wzbudza mieszane uczucia u małżeństwa. Bogumił nie chce porzucać dotychczasowego domu, ale rozumie, że dla jego żony zmiana środowiska mogłaby być korzystna. Ta z kolei nie chce zostawać w Krępie, jednocześnie uważając, że okolice pod Kalińcem są bardzo niemalownicze. Bogumił także po pierwszej wizycie w majątku określa go jako „obraz nędzy i rozpaczy”[12], wskazuje na zupełne zdewastowanie i pustki panujące w stodołach i spichrzu. Ostatecznie dochodzi do wyjazdu. Sama podróż zostaje przedstawiona jako wyjątkowo długa i żmudna, przebiega m.in. przez Warszawę, Czałbów, Nieznanów i Kaliniec. Poruszają się pociągiem i powozem z końmi. Gdy dojeżdżają do Serbinowa, pierwsze co zauważają to topole i błoto. Według opisu tuż za czworakami znajdował się już ich dworek.
Tak więc Niechcicowie zamieszkali teraz śród gładkich jak powierzchnia wody równin i czystych pól, w których największą gęstwiną był stary ogród przy dworze. Lasy wytrzebiono tu od dawna i na wiele mil wkoło. Rowy zarośnięte jeżynami, tarniną i głogiem były to jedyne dzikie miejsca w tych stronach. Wzrok, przywykły w Krępie napotykać wszędzie ścianę głuszy albo malownicze wzniesienia gruntu, w Serbinowie biegł bez przeszkód aż po kraj horyzontu, którego nieskazitelną prostą linię garbiły tylko nieznacznie tu i ówdzie kępki płowej zieleni osłaniającej wsie[13].
Barbara od początku nie była przychylna tamtejszemu krajobrazowi, choć większość jej uwag dotyczyły przede wszystkim terenów posesji, znajdujących się najbliżej domu. Skarżyła się m.in. na panujący mrok, cień, chłód i wilgoć. Wszystko za sprawą licznych stawów mieszczących się na terytorium posiadłości. Z sześciu podobał się jej tylko jeden – najbardziej okazały położony za domem. Prowadziła do niego ścieżka pomiędzy drzewami i krzewami, a na jego środku widniała wyspa, na której kiedyś pani Miodulska przyjmowała w altanie gości.
Lecz inne stawy wcale pięknymi nie były. Jeden z nich leżał między chlewami a oborą ordynariuszy i cuchnął szlamem. Drugi rozciągał się pośrodku podwórza, na kształt ogromnej płaskiej kałuży, nad którą nic nie rosło prócz paru wybiegających znad wody i ginących w szarym zdeptanym gruncie smug trawy. Trzeci mały jak dziura w ziemi o okrągłych brzegach wyłożonych murawą, cały okryty rzęsą, zieleniał przy starej, walącej się stodole, służącej za szopę na narzędzia. Czwarty leżał u wylotu drogi zwanej i wiodącej z ogrodu na podwórze. Jedną stroną przytykał do łąki, drugą do okólnika dla źrebaków, które miały tam zejście ku wodzie. Rosły nad nim wierzby o pniach wskutek przycinania rozdętych u szczytu w koślawe narośle, z których gałęzie wybiegały wszystkie prostymi pędami ku niebu. Może najwięcej wyglądał jeszcze piąty, znajdujący się na samej łące, obrośnięty tarniną, krategusem i dziką różą [14].
Literacki opis dworku w dużej mierze pokrywał się z rzeczywistością. Wokół budynku mieszkalnego rzeczywiście znajdowały się stawy. Teren, jak i sam dworek były mocno zaniedbane i ubogie. Wyjątkowa pracowitość małżeństwa nadała temu miejscu dopiero odpowiedni wyraz. Jak pisał Daleniecki do Bogumiła:
Pan tymczasem po trzech latach wykazał dochody, a obecnie doprowadził pan Serbinów do stanu, w jakim nie znajduje się, o ile mi wiadomo, żaden majątek w promieniu wielu mil dokoła[15].
Co więcej, znaczna część pól leżała odłogiem, dopiero po intensywnym zaangażowaniu we wszelkie zadania z gruntów tych zaczęto pozyskiwać znaczne plony. Losy russowskiej gospodarki przebiegały w bardzo podobny sposób co serbinowskiej. Szumski także większość swojego czasu wykorzystywał na różnego rodzaju prace, utrzymujące ziemie w jak najlepszym stanie. Niektórych działań i pomysłów ojca Marii podejmuje się też Niechcic:
[…] wciąż modernizował Russów, budując np. nowoczesne murowane czworaki, w których zamieszkali pracownicy folwarczni. Nosił się także z zamiarem przeprowadzenia melioracji, ale ten kosztowny pomysł nie znalazł uznania w oczach właścicieli majątku i pozostał jedynie w sferze projektu[16].
Jak więc można zauważyć, identyczna historia wydarzyła się również na kartach powieści. Tak samo jak Barbara, wzorem Ludomiry, zajmowała się warzywnikiem i hodowlą drobiu. Dąbrowska, wykorzystując swój zmysł obserwacji, wiele miejsca poświęciła na opisach różnego rodzaju zajęć gospodarskich. Wśród nich m.in. są to żniwa, sadzenie i zbiory plonów czy prace przy zwierzętach. Tego typu zapiski nie odnoszą się jedynie do gospodarstwa Niechciów, ale codziennego życia całej okolicy:
Na dworze zaczynało już szarzeć. Od podwórza słychać było opieszałe kotłowanie się ludzi, którzy przyszli z roboty. Brzęczały łańcuchy, skrzypiał niemrawo żuraw. Jedni wołali, żeby dzwonić do doju, drudzy rozmawiali ze sobą kłótliwie, mówili, że drabinę od góry z sianem ktoś zabrał i że źrebaki idą, żeby nie stać i nie gadać tam o drabinie, tylko otworzyć drzwi do stajni[17].
Oprócz tego, co na zewnątrz, nie zabrakło i opisów samego domostwa. Dąbrowska nie decyduje się na dokładny i samodzielny opis całego budynku. Jednak w trakcie akcji powieści można się zorientować w ułożeniu pomieszczeń. Dworek był piętrowy i miał wydzieloną część dla służby domowej, zwaną przybudówką. Każdy z domowników, tzn. rodzice i dzieci, mieli swoje własne sypialnie. Ponadto, nie zabrakło też salonu i swego rodzaju gabinetu głowy rodziny, w którym trzymano księgi rachunkowe. Niedługo po przeprowadzce do Serbinowa zamieszkała z nimi babcia, której oddano jeden z pokojów niedaleko kuchni i spiżarni.
Obiekt zarówno ten ukazany w „Nocach i dniach”, jak i rzeczywista jego wersja, wbrew pozorom, nie są szczególnie okazałe i nie robią zbyt dużego wrażenia. Biorąc jednak pod uwagę, że autorka nieszczególnie skupiała się na topografii dworku, a bardziej na tym, co się w nim dzieje, losach rodziny i budowaniu ich relacji, a także na jej biografię i przywiązanie do bliskich, można wysnuć hipotezę, że znacznie ważniejszy był dla niej dom w znaczeniu metaforycznym. Taki, który wiązał się z poczuciem bezpieczeństwa, ciepłem i miłością.
Należy wspomnieć, że Dąbrowska, pisząc o Serbinowie, nie koncentrowała się jedynie na życiu dworku. Kilkukrotnie rozszerzała historię także na losy innych mieszkańców wsi, np. przytoczone zostają losy jednej z kobiet:
Witkową można było i późno w noc zobaczyć to kopiącą przy księżycu kartofle u córki, to wracającą z roboty ze wsi, a i rano ją też pierwszą słychać było na długo przed dniem, jak ciągnęła wodę ze studni, rąbała drewka lub oprzątała świnie. Po żniwach zbierała prócz tego kłoski, chodziła za tym aż do drugich majątków, jednej godziny nie spędziła na wypoczynku. I nawet bardzo nie narzekała, zawsze jeszcze znajdowała dość takich, nad którymi się litowała, że gorzej są nieszczęśliwi[18].
W tekście nie brakuje wzmianek o organizowanych weselach, pogrzebach czy uroczystościach świątecznych. Jedną z takich lokalnych uroczystości był choćby ślub Felicji z Janem Mikołajczykiem w przedostatnią niedzielę października. Zgodnie z tradycją przed właściwą częścią w kościele przyszli oni najpierw do dworu, by złożyć pokłon i prosić Niechciców o błogosławieństwo. Po mszy odbyło się zaś wesele z tańcami w oficynie na izbie bandosów i w przyległej, opróżnionej z gratów izbie oprzętki[19].
Ponadto nawiązywała też do typowo wiejskich obyczajów i elementów ludowych, np. wspominała o odpuście lub przytaczała fragmenty przyśpiewek. Na początku powieści Dąbrowska opisuje, jak Klemens Klicki śpiewa starą panieńską piosenkę „Gdy tańcuje zwinna, żywa”[20]. W kolejnych scenach ten sam utwór podśpiewuje Barbara, gdy zajęta szyciem, siedzi w pokoju wuja. Po narodzinach Piotrusia wykonywała go także jemu. Należy zaznaczyć, że nie są to wymyślone przez autorkę słowa piosenki, ale rzeczywiście istniejące dzieło napisane przez Juliana Korsaka, „Niech się panie stroją w pasy”. Muzykę zaś skomponował Stanisław Moniuszko w 1844 roku. Fragmenty, które zostały przytoczone w „Nocach i Dniach”, zgadzają się z brzmieniem oryginalnej wersji:
Niech się panie stroją w pasy/ W adamaszki i atłasy/ Włosy wiążą w zwój./ U gorseta kraśne wstążki/U koszuli jasne sprzążki/ To nasz cały strój!/ Gdy tańcuję zwinna, żywa/ Z wiatrem kosa moja pływa/ Za mną chłopców rój/ W tańcu dłońmi lekko ściśnie/ Czułym okiem na mnie błyśnie/ Narzeczony mój![21].
Na łamach powieści przytoczonych zostaje znacznie więcej utworów, zwykle w formie pierwszego wersu lub tytułu, są to m.in.: jedna z powstańczych pieśni „Hej, ty koniku wrony, olstrami objuczony”, „Po nocnej rosie płyń dźwięczny głosie”, czyli „Pieśń wieczorna” (muzyka Stanisława Moniuszki, słowa Władysława Syrokomli), „Dziewczę z buzią jak malina” Jana Galli, „Młody rotmistrz mi uwłacza” – „Stary Kapral” w oryginalnej wersji autorstwa Pierra Jeana de Berangera, „Szynkareczko, szafareczko co ty robisz, stój!”, czyli „Hulanka” (muzyka Fryderyka Chopina, słowa Stefana Witwickiego), „Nasz sztandar płynie ponad trony”, co stanowi fragment „Czerwonego sztandaru” z 1881 roku (słowa Bolesława Czerwieńskiego), „Powstańcie wraz, pasierby ziemi”, czyli „Międzynarodówka” Eugeniusza Pottiera. Pojawiają się również kompozycje religijnie, np. „Kto się w opiekę poda Panu swemu”, „Święty Boże” czy „Boże coś Polskę”.
Polanowski, powołując się na pracę Lisakowskiego z 1974 roku, podkreśla ponadto, że niektóre utwory to pieśni ludowe charakterystyczne jedynie dla Russowa i najbliższych okolic, jest to np. piosenka śpiewana na weselu Felicji i Jana Mikołajczyka: Stasiu, Stasiu, Stanisławie/ połóżmy się choć na ławie/ a jakby num ławe wziyni/ połóżmy się choć na ziymi.[22] Prawdopodobnie taką przyśpiewką był też przytoczony przez autorkę utwór W tem Kalińcu-mieście da je zwyczaj taki/ jeden kamasz taki, a drugi owaki [23].
Co więcej, Dąbrowska kilkukrotnie wskazywała na to, że osoby z niższych warstw społecznych śpiewały pieśni cygańskie lub żydowskie. Niestety, nie zostają przytoczone żadne fragmenty bądź ich tytuły.
Można zauważyć, że muzyka często nawiązywała do ważnych momentów politycznych czy społecznych. Niektóre wydarzenia przedstawione jako dziejące się lokalnie, nie dotykały jedynie mieszkańców Serbinowa, ale i ościenne miejscowości. Jednym z takich przykładów jest epidemia tyfusu brzusznego, zjawiska w tamtym czasie popularnego i bardzo niebezpiecznego dla zdrowia. W powieści początkowo choroba nie zostaje prawidłowo rozpoznana. Dwunastoletnie dziecko Łuczaczki skarżyło się na typowe objawy, jednak w pierwszej fazie nie było odpowiednio leczone. Dopiero interwencja Marii Hłasko doprowadza do właściwego postępowania w takim przypadku. Później okazuje się też, że chorych jest znacznie więcej:
Zaczęły pytać, czy we wsi kto więcej nie choruje. – Toć na Starym Serbinowie chorują – była odpowiedź – tak samo jak i Zuzia, na brzuchy i głowy. Była to rzeczywiście epidemia tyfusu brzusznego, która wnet ogarnęła i czworaki[24].
Można również wspomnieć o suszy, która przyniosła duże szkody w uprawie roślin. Dąbrowska i temu wydarzeniu, choć miało znacznie większy zasięg niż ograniczający się jedynie do Serbinowa, poświęciła miejsce w swojej powieści.
Po lecie tak suchym, jakiego najstarsi ludzie nie pamiętali, Bogumił miał szkody, ale nie takie jak drudzy, gdyż na Serbinowie gleba osobliwie długo trzymała wilgoć. Ucierpiały buraki, przepadły potrawy, tak że spodziewano się braku słomy i paszy, ale zboża sypały niezgorzej, a kartofle obrodziły do podziwienia. Że zaś brak ich było z powodu suszy w całej Europie, obywatelstwo, kto tylko miał jaki urodzaj, rzuciło się wywozić je za granicę i ceny kartofli w kraju skoczyły do pięciu rubli za korzec[25].
Warte odnotowania jest fakt, że Serbinów także odczuwa skutki wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej, która wpłynęła na niemal wszystkie dziedziny życia nie tylko w tej jednej wsi, ale na terenie całego Królestwa Polskiego. W pierwszej kolejności wydarzenie to zostaje wprowadzone jedynie jako temat rozmów pomiędzy bohaterami, później Dąbrowska opisuje pobór rekrutów do armii:
Jeżeliby mobilizacja doszła do nas, to z Serbinowa musiałoby pójść… zaraz… jeden, dwu… Klimecczak trzeci… Biedak, dopiero co wrócił z wojska. Wiesz, poszłoby chyba z jakich pięciu czy sześciu ludzi. Nie licząc Starego Serbinowa… A tu jeszcze akurat zaczynają się wiosenne roboty…[26].
Rozważania Bogumiła okazują się słuszne. Mężczyźni muszą się stawić do wyznaczonych punktów poboru. Czas ten w rzeczywistości był bardzo trudny dla wszystkich Polek i Polaków, o czym wspominał m.in. Marian Chudzyński:
Największe niezadowolenie i oburzenie wśród społeczeństwa […], wywołał pobór rekruta na wojnę w październiku roku 1904. Ukaz carski z dnia 22 października 1904 r. zarządził mobilizację rekruta w 16 powiatach Królestwa […]. Rząd carski odrywał przez pobór od rodzin ojców i braci, zdarzało się, że brano do wojska jedynego żywiciela rodziny[27].
W późniejszym czasie sołtys przyniósł wezwania również dla rezerwowych.
I w Starym Serbinowie, i u nas w czworakach taki płacz, taki lament! Bo, proszę pana, podobno biorą i Łuczaka, i Banasiaka, i Klimecczka, i obydwu Kałużnych, i Tyżyka. […] i niebieskie bilety, i czerwone, wszyscy mają się stawić[28].
Jedną z konsekwencji wojny był kryzys gospodarczy i ogromny wzrost bezrobotnych, które zaczęły się jeszcze przed rzeczywistym wybuchem konfliktu zbrojnego. W Kalińcu zostaje zamkniętych kilka fabryk, Ceglarski rozpoczął produkcję brezentów do wojska, by nie zamykać swojej firmy, Holszańska z kolei zaangażowała się w wydawanie bezpłatnych obiadów dla bezrobotnych. Tych przybywało coraz więcej. Część z nich przyjeżdżała do Serbinowa w poszukiwaniu pracy. Bogumił był początkowo pozytywnie nastawiony do takiej sytuacji, cieszył się, że im pomoże. Okazało się, niestety, że nie byli dostatecznie wytrzymali do robót na roli i rozchorowywali się, a ponadto, skarżyli się na komitety pomocowe, które wysyłały ich do pracy, o jakiej nie mieli pojęcia. Problem z bezrobociem był w tym czasie jednak niezwykle poważny. Jak zaznacza Chudzyński, pod koniec roku 1904 około 20% ogółu klasy robotniczej pozostawało bez zatrudnienia[29].
Jak więc widać, początek XX wieku wiązał się z wieloma wyzwaniami, którym musieli sprostać ludzie. Można więc podejrzewać, że tak charakterystyczne i wymagające wydarzenia odbiły się trwałym śladem w pamięci Dąbrowskiej, która postanowiła swoje wspomnienia i w tej kwestii przenieść na papier.
Źródła:
- M. Dąbrowska, „Ziemia Kaliska”, Kalisz 1957, nr 1, s. 3 za H. i S. Molenda, Kalisz piórem Marii Dąbrowskiej malowany, Kalisz 1989, s. 2.
- M. Pryzwan, Wypisałam całą siebie. Maria Dąbrowska we wspomnieniach i listach, Warszawa 2006, s. 12.
- E. Polanowski, Spotkania z literaturą. Maria Dąbrowska: 1889-1965, T.4, Wrocław 1990, s. 15-16.
- E. Polanowski, Maria Dąbrowska w krainie dzieciństwa i młodości, Poznań 1989, s. 23.
- E. Polanowski, Maria Dąbrowska w krainie dzieciństwa i młodości, Poznań 1989, s. 23.
- E. Polanowski, Maria Dąbrowska w krainie dzieciństwa i młodości, Poznań 1989., s. 15-16.
- E. Polanowski, Maria Dąbrowska w krainie dzieciństwa i młodości, Poznań 1989., s. 15.
- E. Polanowski, Maria Dąbrowska w krainie dzieciństwa i młodości, Poznań 1989., s. 16.
- M. Dąbrowska, Dzienniki powojenne: 1945-1965, t.4, za I. Kienzler, op. cit., s. 11.
- Russów, [w:] Słownik geograficzny Królestwa Polskiego, t. X: Rukszenice – Sochaczew, Warszawa 1889, s. 34.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.1, Warszawa 1968, s. 146-147.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.1, Warszawa 1968, s. 154.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.1, Warszawa 1968, s. 171-172.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.1, Warszawa 1968, s. 182.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.2, Warszawa 1968, s. 53.
- I. Kienzler, Prowokatorka. Fascynujące życie Marii Dąbrowskiej, Warszawa 2018 , s. 23.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.2, Warszawa 1968, s. 259.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.4, Warszawa 1968, s. 31-32.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.4, Warszawa 1968, s. 107.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.1, Warszawa 1968, s. 53.
- Z. Adrjański, Złota księga pieśni polskich: pieśni, gawędy, opowieści, Warszawa, 1994, s. 133.
- J. Lisakowski Pieśni ludowe w twórczości Marii Dąbrowskiej w „Południowa Wielkopolska” 1978, nr 5 (157), s. 74-75, za E. Polanowski Maria Dąbrowska w krainie dzieciństwa i młodości, Poznań 1989, s. 74.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.5, Warszawa 1968, s. 193.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.3, Warszawa 1968, s. 125.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.5, Warszawa 1968, s. 131.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.3, Warszawa 1968, s. 231.
- M. Chudzyński, Strajki robotników fabrycznych i rolnych w latach rewolucji 1905-1907 w regionie kutnowsko-gostynińskim, Rocznik Towarzystwa Naukowego Płockiego 4, 1983, s. 60-61.
- M. Dąbrowska, Noce i Dnie., t.3, Warszawa 1968, s. 321-322.
- M. Chudzyński, Strajki robotników fabrycznych i rolnych w latach rewolucji 1905-1907 w regionie kutnowsko-gostynińskim, Rocznik Towarzystwa Naukowego Płockiego 4, 1983, s. 60.