Banasiak: Subiektywne podsumowanie stycznia
Styczeń w Kaliszu niczym szczególnym nie zaskoczył – były ciekawe spektakle (nie tylko teatralne), trochę lokalnej polityki, mało sportu i tradycyjnie dużo dysonansu poznawczego.
Ostro na drodze, kryminał na scenie, nuda na trybunach
Na długo zapamięta pierwszy dzień stycznia pewna 29-latka, którą namierzyła lotna brygada w niebieskich mundurach z radarem w gminie Brzeziny. Pani najwyraźniej się spieszyła i nie zauważyła, że jej toyota mknie, pędzi, czy zaiwania z prędkością 118 km na godzinę. Ten fakt nie umknął czujnej uwadze policjantów, którzy pomachali lizakiem przed maską auta, a to oznaczało kłopoty. Przede wszystkim finansowe, gdyż pani straciła 2 tys. zł. Można domniemywać, że nie ucieszyła jej również wiadomość, że dodatkowo zebrała 14 punktów, bo ich raczej na hot doga nie wymieni.
Od początku miesiąca ludzkość z Kalisza i okolic szturmuje kaliski teatr, ponieważ pod koniec roku pojawił się na afiszu spektakl ,,Zły”. Spektakl zrobiony tak jak trzeba, w sposób nowatorski i interesujący, z genialną wręcz kreacją Michała Wierzbickiego oraz koleżanek i kolegów z zespołu. Kto nie był, niech nie żałuje, tylko nadrabia zaległości.
Kibice różnych dyscyplin w Kaliszu nudzili się w styczniu niemiłosiernie – w zasadzie o splendory, punkty i premie walczyły jedynie panie odbijające piłkę nad siatką, które poczynają sobie na parkietach coraz śmielej, a przede wszystkim nie dostarczają fanom trosk i zgryzot. Wypada mieć nadzieję, że panie, zarażą doskonałą formą również panów – tych, którzy piłkę kopią i rzucają. A także bokserów, kolarzy, lekkoatletów, tenisistów i wszystkich, którzy podczas zawodów, mają na dresach wypisane ,,KALISZ”.
Z życia prezydenta
Podpadł prezydent miasta opozycji, oj podpadł. Chce bowiem, żeby autobusami bez płacenia mogli jeździć zameldowani mieszkańcy Kalisza. Wymyślił zatem Kartę mieszkańca i nienawistnie zachęca do meldowania się w Kaliszu. Mówiąc krótko, prezydent ,,wyklucza” z darmowej komunikacji tych, którzy w Kaliszu mieszkać nie chcą. A że ,,wykluczenie” to kolejne słowo – wytrych, robiące zawrotną karierę, nie obyło się bez konferencji prasowej i stanowczego potępienia działań prezydenta. Można by się przyłączyć do tych głosów oburzenia, gdyby nie nieprzyjemny dysonans poznawczy – niestety, pamięć podpowiada, że prezydent regularnie dostaje po uszach od tych samych środowisk za to, że ,,Kalisz się wyludnia” i z każdym rokiem coraz mniej osób melduje się w mieście na pobyt stały.
Z wielką pompą był organizowany w Kaliszu Dzień Judaizmu. Zaproszenie dostał nawet prezydent Krystian Kinastowski i z niego skorzystał. Obecność prezydenta organizatorzy zawdzięczają raczej dziczy, która swego czasu nawiedziła Kalisz i urządziła gusła na głównym rynku. Sam Dzień Judaizmu – szeroko relacjonowany w mediach – nie był i nie jest imprezą masową. Możliwe, że ma służyć poprawie samopoczucia, bądź ma stanowić zadość politycznej poprawności. Wszystko zatem gra i koliduje – jak mawiali swego czasu gitowcy. Dlaczego pojawili się właśnie gitowcy? Kto ciekaw, niech sprawdzi ich dewizę. A przy okazji szperania po internetach, warto przypomnieć sobie sześć prawd wiary, zapoznać się z Listem św. Pawła do Hebrajczyków, a nade wszystko z życiem i twórczością Jezusa Chrystusa, spisanymi w Ewangeliach.
Podziały przy puszkach
W ostatnią niedzielę stycznia Kalisz i pozostałe miejscowości opanowane zostały przez czerwone serduszka z białymi literkami. Całkiem sporo osób chętnie pozbywa się drobnych z kieszeni, ale jest też grupa ludzi, którzy nie dali się przekonać i od początku świata, a nawet dzień wcześniej, nie wrzucili do puszki ani guzika. Obie strony mają swoje racje i to nie czas, ani miejsce, żeby tę kwestię rozstrzygnąć. Warto jednak próbować spenetrować prawdę i zestawić koszty, jakie są generowane przez organizatorów tzw. finałów, z wpływami na konto WOŚP, które zebrały dzieci, dalej z sumą wydaną na sprzęt ratujący życie, a nade wszystko warto wskazać, jaki to jest procent/promil pieniędzy przekazywanych przez podatników na tzw. służbę zdrowia. Przy okazji finałów WOŚP-u można zaobserwować pewną interesującą prawidłowość: puszczanie z dymem i hukiem tysięcy złotych w formie fajerwerków jest w Sylwestra przejawem barbarzyństwa wobec zwierząt, a zupełnie inaczej rzecz wygląda podczas imprezy pana Jerzego. Tutaj czworonogi radośnie merdają tym, co tam mają i podobno od rana nie mogą się doczekać ,,Światełka do nieba”. I siema! I tyle!