Wydarzenie_1200x628
baner_FBAnt
Baner AWS
wszystkie_wiadomosci

Piotr Juszczak: „Pomimo wysiłku, chcę sięgać szczytów i się nie zatrzymywać!”

Tytuł finalisty lub olimpijczyka kojarzy się przede wszystkim z szeroko otwartymi drzwiami na rozmaite uczelnie za sprawą otrzymywanych indeksów. Rzadziej myśli się o „lekcjach życiowych”, które niosą za sobą przygotowania. Wielokrotny finalista rozmaitych olimpiad oraz laureat jednej z nich, Piotr Juszczak, zdradził nam co dało mu uczestnictwo w wielu konkursach oraz na kogo wsparcie mógł liczyć. Dodatkowo odpowiedział na pytanie „Czy olimpijczycy wiążą swoją przyszłość z Kaliszem?”.

Anna Druciarek: Dlaczego postanowiłeś wziąć udział w Olimpiadzie Teologii Katolickiej oraz Ogólnopolskim Konkursie Prawa Kanonicznego. W szkole nie skupiasz się raczej na tych zagadnieniach. Skąd ten wybór?

Piotr Juszczak: Jako uczeń kierunku matematyczno-fizycznego stwierdziłem, że skoro jestem w liceum ogólnokształcącym, to miło byłoby rozwijać się na wielu płaszczyznach, a nie tylko w naukach ścisłych. Dlatego obiecałem sobie, że tak też uczynię, a uczestnictwo w olimpiadach i konkursach bardzo mi w tym pomaga. Skąd ten wybór? Odpowiedź jest prosta: od bardzo wielu lat jestem ministrantem i prywatnie interesuję się teologią, a w szczególności historią Kościoła.

Czy sam „znalazłeś” te olimpiady, czy jednak ktoś Ci je polecił?

Do wszystkich konkursów o podłożu religijnym przekonała mnie moja pani katechetka, która to podczas jednej z pierwszych lekcji religii zachęciła mnie do podjęcia się tego wyzwania.

Jak oceniasz poziom trudności konkursów z edycji na edycję?

Zaczynając od Olimpiady Teologii Katolickiej [OTK], to w tym przypadku trudno jest porównać poziom trudności z edycji na edycję. Co roku bowiem organizatorem jest inna diecezja. Jest to istotne, ponieważ z reguły mamy do czynienia z trzema fragmentami Pisma Świętego, trzema fragmentami Katechizmu Kościoła Katolickiego i ok. dziewięcioma dokumentami, które przygotował organizator. Zazwyczaj są one silnie powiązane z historią danej diecezji i np. filozofią lub inną dziedziną wiedzy. Teraz spójrzmy na Ogólnopolski Konkurs Prawa Kanonicznego. Trudno jest jednoznacznie ocenić poziom tego konkursu. Uczestnicy co roku analizują inne fragmenty Kodeksu Prawa Kanonicznego i nie tylko, dlatego w mojej opinii trudność jest bardzo indywidualnym kryterium. Jedni preferują np. kanoniczne prawo karne, a inni analizę nauczycielskiego zadania Kościoła.

Brałeś udział w wielu olimpiadach, co Cię motywuje do udziału w nich?

Zawsze jak ktoś zadaje mi to pytanie, to odpowiadam w dwóch punktach:

1. Chcę czerpać przyjemność z podejmowania wyzwań. Jeżeli nauka do danego konkursu sprawia mi przyjemność, a nie jest udręką, to uważam, że warto próbować nowych rzeczy.

2. Chcę się rozwijać. Warto w tym miejscu przytoczyć jedno z podstawowych przesłań Kaliskiego Kopernika: „Per Aspera Ad Astra” – przez trud do gwiazd. Pomimo wymaganego wysiłku, chcę sięgać szczytów i się nie zatrzymywać. Przecież to do nas – młodych należy świat i przyszłość.

Otrzymałeś wcześniej tytuł Laureata VI Ogólnopolskiego Konkursu Prawa Kanonicznego, dlaczego zdecydowałeś się wziąć udział ponownie w kolejnej edycji?

Zainteresowałem się VII edycją, bo temat „kanoniczne prawo karne” bardzo mnie zaintrygował, a wiedziałem, że sam z siebie prawdopodobnie nigdy nie zajrzę do tego działu wiedzy, więc kolejny raz zwyciężyła chęć rozwijania się.

Miałeś okazję być wielokrotnym finalistą. Czy czujesz jakiś niedosyt? Pewnie niewiele brakowało do laureata.

Kiedy wejdę na dany szczyt, kiedy osiągnę coś, co było w mojej opinii wręcz niemożliwe, to na samym końcu drogi widzę wspaniały widok i nowe niezbadane ścieżki. Skoro przetarłem dany trudny szlak, to czemu mam nie dać rady na następnym? Co mi szkodzi spróbować? Najwyżej zawrócę. Nie czuję niedosytu, czuję się spełniony, ale mimo wszystko pragnę dalej się rozwijać i sięgać kolejnych gwiazd.

Tytuły dają wiele możliwości, chociażby indeks na daną uczelnie. Co tobie zagwarantowały?

Pomijając nagrody rzeczowe i upominki, książki, zeszyty itd., to zdobyłem indeksy na liczne uczelnie, m.in. na Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie czy Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Czy są jeszcze jakieś inne korzyści? Domyślam się, że wiele się nauczyłeś i to pewnie nie tylko teorii.

Poznałem wielu wspaniałych ludzi, nawiązałem liczne relacje i kontakty. Nauczyłem się pisać liczne dokumenty, jak np. odwołania, bo zdarzyło mi się, że komisja kompletnie omyłkowo popełniła błąd w liczeniu punktów. Jednak do poprawy błędu było trzeba rozpocząć procedurę odwołania od decyzji komisji. Nauczyłem się również, jak dobrze przygotować się do pisania testu na konkursach i egzaminach, więc naprawdę uważam, że było warto.

Na kogo wsparcie mogłeś liczyć w osiągnięciu celów?

Zacznę może od rodziców i rodzeństwa, na których mogłem liczyć na każdym kroku. Pomogli mi przejść przez wiele trudnych chwil, wspierali mnie na każdym etapie i motywowali do walki o swoje, do rozwoju. Nie mogę tu pominąć mojej pani opiekun prof. Małgorzaty Chrzanowskiej, która poświęcała swój wolny czas, aby mnie przygotowywać do tych konkursów. Pani profesor wspierała mnie na każdym etapie, czy to wiedzą, czy radą, czy nawet w takich podstawowych kwestiach organizacyjnych. Nie musiałem się np. martwić o transport, co w znacznym stopniu ułatwiało mi przygotowywanie się, bo to jednak jeden ciężar mniej. Warto tu wspomnieć o wszystkich nauczycielach w Koperniku, bo poloniści, historycy i wiele innych osób służyło mi radą, pomocą w przygotowaniu, a Rada Rodziców zadbała o kwestie finansowe związane z np. transportem czy ew. noclegiem. Na sam koniec czuję się zobligowany, aby wspomnieć o moich przyjaciołach, którzy wspierali mnie na każdym kroku i motywowali do działania, wpierali mnie jak tylko mogli.

Planujesz związać swoją przyszłość z Kaliszem? Czy jednak myślisz o wyjeździe do innego miasta?

Jeszcze się waham w temacie wyboru studiów, więc na ten moment nie wiem. Pewien jestem tylko, że chciałbym studiować, a co i gdzie, to jeszcze czas pokaże.

Myślisz, że Kalisz jest dobrym miejscem dla rozwoju młodych ludzi?

To, co powiem, to moje prywatne zdanie, ale uważam, że Kalisz trochę odpycha młodych od siebie, zamiast zadbać, aby młodzi tu pozostali i rozwijali się. Jeżeli chcemy, aby młodzi ludzie pozostali w tym mieście, to powinniśmy ich zachęcić do tego, a obecnie głos młodzieży jest odsunięty na kolejny plan, służy bardziej jako rada niż poważna propozycja.

Co byś zmienił w mieście, aby było bardziej atrakcyjne dla młodych?

Zwróciłbym uwagę, że Kalisz bardzo szybko rozwija się na płaszczyźnie edukacyjnej, ale brakuje mu czegoś, co pozwoliłoby młodym ludziom zrelaksować się w czasie wolnym od zajęć. Musimy jednak pamiętać, że miasto atrakcyjne, to miejsce, gdzie bez względu na wiek, każdy znajdzie coś dla siebie. Dlatego w mojej ocenie zwiększone natężenie wydarzeń skierowanych do młodych ludzi powinno odbywać się w okresie wakacyjnym, kiedy tego czasu jest dużo i nie każdy potrafi go zagospodarować. Może warto byłoby zorganizować koncerty, wystawy czy gry plenerowe skierowane do wszystkich grup wiekowych, wykorzystując potencjał lokalnych artystów.

Rozmaite organizacje tworzą wiele inicjatyw w mieście. Może masz takie, w których chętnie uczestniczysz lub po prostu Ci się podobają?

Nie mam organizacji, którą jakoś szczególnie bym cenił, ale wydaje mi się, że każda inicjatywa dotycząca młodzieży jest warta rozpatrzenia i przeanalizowania.

Dzięki za rozmowę!

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Starsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze