Milczarek: Gdyby zamienić miejscami polityków z obywatelami to poziom debaty wyglądałby jeszcze gorzej
Bartosz Milczarek, uczeń „Kopernika” z klasy 2D1, opowiedział nam co nieco o swoim sukcesie w Olimpiadzie Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym. A także o swoim sposobie postrzegania społeczno-politycznej rzeczywistości. Zapraszamy!
Maciej Antczak: Zdobyłeś tytuł finalisty Olimpiady Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym i za ten tytuł należą się ogromne gratulacje, natomiast trzeba mierzyć wysoko, stąd pytanie – dlaczego nie tytuł laureata?
Bartosz Milczarek: Myślę, że pytania były bardzo szczegółowe, dotyczyły jednego konkretnego zagadnienia. Każdy z uczestników losował tylko dwa i odpowiadał na nie słownie. Te wybrane przeze mnie okazały się niezbyt zadawalające, przez co nie byłem w stanie odpowiadać na nie dostatecznie wyczerpująco, aby otrzymać najwyższą punktację. Niestety inni uczestnicy wykazali się trochę większą wiedzą ode mnie.
A czy gdyby tematyka była inna, być może bardziej dopasowana „pod Ciebie”, szanse by wzrosły?
Uważam, że tematyka była dla mnie w porządku, gdyż dotykała Polonii i emigracji polskiej w XX wieku. Być może nie przygotowywałem się do konkursu dostatecznie dużo. Uczestniczyłem w każdej z lekcji, choć mogłem teoretycznie ostatnie dwa tygodnie przed finałem sobie odpuścić wszystkie inne szkolne obowiązki. Myślę jednak, że tytuł finalisty to i tak jest już bardzo dobry wynik dający wiele korzyści, jak na przykład indeks na studia. Jestem dopiero w drugiej klasie, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby spróbować swoich sił także za rok.
Jak najbardziej! Powiedz mi jeszcze, czy przygotowując się do konkursu korzystałeś z własnej wiedzy na temat polityki, czy też sięgałeś do wielu różnych źródeł, aby pogłębiać to, o czym masz już pojęcie?
Zapisując się na olimpiadę, sugerowałem się tym, iż interesuję się polityką i mam pojęcie o wydarzeniach na świecie. Co prawda nie jestem w klasie o profilu z rozszerzonym WOS-em, lecz nie uznałem tego za przeszkodę. Etap szkolny można było przejść bez wielkich przygotowań, choć okręgowy wymagał już ode mnie sporej pracy i nie spodziewałem się, że tyle czasu będę musiał przy tym przysiąść i jeszcze dodatkowo tak bardzo moją wiedzę pogłębiać. Niemniej opłaciło się to i udało mi się dotrzeć także do etapu centralnego.
Przygotowywałeś się sam, czy ktoś Ci pomagał?
Głównie przygotowywałem się sam, choć dużą pomoc otrzymałem także od pana Leszka Tomczaka, który co prawda nie uczy mnie żadnego przedmiotu, lecz zgodził się pomóc w przygotowaniach. Pan Leszek podesłał mi sporo materiałów, np. tych dotyczących Polonii czy Planu Stałego całej Olimpiady.
A skąd u Ciebie takie zainteresowanie polityką?
Dzisiaj wystarczy „polajkować” na Facebooku różne profile informujące o tym, co dzieje się w Kaliszu czy w Polsce, aby być na bieżąco. Zawsze interesowało mnie oglądanie serwisów informacyjnych czy programów publicystycznych. Nie było to dla mnie nudne, jak pewnie dla wielu moich rówieśników, ale właśnie pobudzało ciekawość. Dodatkowo polityka to także zainteresowanie mojego taty i myślę, że on mnie taką pasją zaraził.
Podczas udziału w Olimpiadzie dyskutowaliście zapewne na wysokim poziomie merytorycznym – czy Twoim zdaniem debata publiczna w Polsce również opiera się na faktach, zdystansowanym podejściu i merytoryce, czy też oceniasz ją raczej negatywnie?
Powiem krótko: mogłoby być lepiej.
Bardzo eufemistyczne określenie. A co Ci najbardziej w dyskursie publicznym przeszkadza?
Czasem politycy za bardzo kierują się swoimi emocjami, aniżeli racjonalnością. Widać to także w podejściu do swoich przeciwników politycznych. Nie chciałbym określać tego mianem nienawiści, lecz jest to podejście oparte na myśleniu: „nie lubię danej osoby, więc się na niej słownie wyżyję”.
Ale czy Twoim zdaniem rzeczywiście to politycy dają się ponosić emocjom? Czy nie jest tak, że po prostu perfidnie wykorzystują emocjonalny dyskurs, bo wyborcy takiego dyskursu oczekują?
Myślę, że tak też jest, ponieważ gdyby cały program w telewizji był spokojny i merytoryczny, to byłoby ryzyko, że o wiele mniej osób by go oglądało. Nie byłby dostatecznie interesujący. Oglądanie kłótni dla wielu jest ciekawe.
A czy gdyby zamienić polityków miejscami z obywatelami, to poziom debaty publicznej by wzrósł?
Sądzę, że niekoniecznie. Mamy w Polsce bardzo duże podziały, co było dobrze widać podczas ubiegłorocznych protestów, kiedy to wielu ludzi wychodzących na ulice używało niecenzuralnych słów. Myślę, że gdyby zamienić miejscami polityków z obywatelami, to poziom debaty wyglądałby jeszcze gorzej.
Mam podobne zdanie, bo politycy to w końcu pewnego rodzaju lustrzane odbicie społeczeństwa – w końcu to społeczeństwo ich wybiera. Nikt nie zmusza ludzi do tego, aby stawiać „x” przy najbardziej radykalnych politykach. Zmieniając temat – jakie plany na studia? Mówiłeś przed rozpoczęciem wywiadu, że będzie to medycyna, ale czy jesteś przekonany co do tego na 100%?
Od gimnazjum myślałem o medycynie i także w gimnazjum rozszerzałem już biologię i chemię. Uznałem, że przyjemnie będzie być lekarzem i pomagać ludziom. Z takim też założeniem wybierałem profil w liceum. Jednak w związku z tym, że interesuję się polityką i udało się odnieść sukces na Olimpiadzie, rozważam też inne kierunki związane z tą tematyką, jak na przykład prawo. Myślę, że byłby to również bardzo dobry wybór. Aktualnie nie jestem na 100% przekonany co do medycyny, natomiast będę zdawał maturę z chemii, biologii i próbował dostać się na Warszawski Uniwersytet Medyczny. Jeśli jednak się nie uda, to w odwodzie zawsze jest prawo.
Planujesz wrócić do naszego miasta? Czujesz z nim więź, czy też raczej wolisz być kosmopolitycznym wolnym ptakiem?
Kosmopolitycznym wolnym ptakiem raczej nie chciałbym być, choć za każdym razem jak odwiedzam Warszawę, to bardzo mi się ona podoba. Jednakże w Kaliszu mam rodzinę i spędziłem tutaj całe dzieciństwo, więc na pewno nie planuję całkowicie zrywać z nim więzi.