Rzucamy światło na sejmikowych kandydatów z okręgu nr 5!
Wybory sejmikowe wydają się cieszyć najmniejszą popularnością wyborców spośród wszystkich, które czekają nas 7 kwietnia. Nic bardziej mylnego – to właśnie na szczeblu samorządu wojewódzkiego podejmowane są ważne decyzje dot. funduszy unijnych dedykowanych Wielkopolsce, a więc także dla Kalisza i okolic. Poza tym to pierwszy test dla największych ugrupowań po wyborach parlamentarnych, które odbyły się 15 października 2023 r.
Wielkopolska podzielona jest na kilka okręgów, a Kalisz i powiaty: kaliski, ostrowski, ostrzeszowski, kępiński, pleszewski i jarociński tworzą okręg nr 5. Wybieramy w nim 7 radnych na nową, pięcioletnią kadencję. W tej chwili 3 radnych reprezentuje PiS, a po 2 PO (KO) i PSL. Jednak wiele wskazuje na to, że stan posiadania ugrupowań może się zmienić. A wybory samorządowe już 7 kwietnia.
Kto zapowiada się na faworyta tych wyborów? A kto może stać się czarnym koniem dzięki udanej kampanii?
Faworyci
Nie ulega wątpliwości, że faworytami są ugrupowania, które mają aktualnie radnych wojewódzkich w naszym okręgu. Pięciu z siedmiu obecnych radnych powalczy o reelekcję, zmienią się jednak ich pozycję i wcale nie „pojadą” w tych wyborach jako lokomotywy list. Przykładem niech będzie lista Koalicji Obywatelskiej, gdzie liderka listy z 2018 roku, obecna radna i do 2020 roku członek Zarządu województwa, Marzena Wodzińska, musiała ustalić miejsca na czele listy Alicji Łuczak. Z pewnością Wodzińskiej, już wtedy zasiadającej w sejmiku i zarządzie województwa, trudno będzie dziś powtórzyć wynik niemal 30 tys. głosów. Faworyzowana Łuczak będzie miała trudne zadanie, bowiem wydaje się że jako radna powiatu kaliskiego może nie być rozpoznawalna poza kaliska częścią okręgu. Za plecami pań będzie inny radny – Andrzej Pichet, z dużymi szansami na mandat z racji sporej aktywności w terenie. Wodzińska i Pichet jako obecni radni są obecni w różnych miejscach okręgu i będzie to z pewnością ich przewaga nad pozostałymi kandydatami, znanymi raczej wyłącznie w swoich matecznikach. Lista ułożona jest logicznie pod względem terytorialnym i różnorodnie. Warto podkreślić, że wśród 9 kandydatów są przedstawiciele wszystkich 7 powiatów tworzących okręg – zdublowanie powiatowe dotyczy zaś największych powiatów: miasta Kalisza i powiatu ostrowskiego. Jeśli to posunięcie jest świadome, to na pewno działa na plus dla listy. Można PO będzie walczyło o uzyskanie trzech mandatów w tym okręgu – i jest to cel realny.
Z drugiej strony mamy Prawo i Sprawiedliwość, które do sejmikowych wyborów nigdy nie przywiązywało aż tak dużej wagi. Choć warto odnotować, że dawni radni wojewódzcy budowali na tej pozycji swoje dalsze kariery, jak choćby obecny poseł Jan Mosiński. Liderem listy będzie inny poseł, który jednak tej funkcji używa już w czasie przeszłym. Tomasz Ławniczak, bo o nim mowa, ma więc szansę odbudować swoją pozycję dzięki wywalczeniu mandatu do sejmiku. Za swoimi plecami ma asystenta Marleny Maląg, Piotra Trybka. Była minister w rządzie PiS wywalczyła więc dla swojego podopiecznego silna pozycję, która pozwala mu walczyć o mandat. Co ciekawe Maląg – dziś posłanka – w 2018 otwierała listę PiS do sejmiku i wywalczyła wówczas rekordowy wynik ponad 46 tys. głosów. Dopiero na trzecim miejscu będzie jedyny z radnych sejmikowych z PiS w okręgu kaliskim walczącym o reelekcję. Leszek Bierła, bo o nim mowa, łatwego zadania mieć nie będzie, bowiem wiele wskazuje na to, że trzeci mandat zdobyty w 2018, gdy w kraju przy władzy było jego ugrupowanie, a wspomniana liderka listy „wykręciła” rewelacyjny wynik, może przejść w ręce konkurencji. By osiągnąć sukces musi więc najprawdopodobniej przeskoczyć wynikiem poprzedzających go na liście kandydatów. Na liście PiS nie ma pozostałych radnych obecnej kadencji. Andrzej Plichta powalczy ponownie o mandat radnego w Kaliszu, a Witosław Gibasiewicz, który przejął mandat po Marlenie Maląg, w ogóle nie wystartuje w wyborach. Odnotować należy też dwa inne drobne detale, które jednak pokazują słabość listy. Jest ona mniej różnorodna terytorialnie czy wiekowo niż w przypadku np. listy KO, a ponadto ma „tylko” 8 kandydatów. Brak jednej osoby, która PiS mogłoby jeszcze zgłosić, może odbić się na finalnym wyniku listy. W końcu każdy kandydat zbiera swoje niezwykle cenne głosy dla listy, co jest kluczowe w wyborach proporcjonalnych.
I jako trzecie ugrupowanie w gronie faworytów pojawia się Trzecia Droga. Jednak wcale nie musi być trzecia na podium. W przeciwieństwie do dwóch partii politycznych z największym poparciem, ugrupowanie stworzone z PSL i Polski 2050 ma solidny atut – niezmienny lider listy, którym jest wicemarszałek województwa wielkopolskiego, Krzysztof Grabowski. Wydaje się, że uzyskany w 2018 roku indywidualny wynik ponad 21 tys. głosów nie jest sufitem dla tego niezwykle aktywnego w terenie samorządowca. W przeciwieństwie do Wodzińskiej, Grabowski wciąż zasiada w zarządzie województwa jako jedyny z naszej części Wielkopolski. Za plecami Grabowskiego jest była radna Miasta Kalisza, Magdalena Spychalska rekomendowana przez Polskę 2050. I tak jak 15 października tandem Andrzej Grzyb z PSL i Barbara Oliwiecka z PL2050 zdobyli mandaty posłów w okręgu nr 36, tak ten duet ma realną szansę to powtórzyć. Lista jest mocna Ludowcami z kolejnych miejsc: wieloletniego radnego Jana Grześka (miejsce 3) oraz radnego kadencji 2014-2018 – Mikołaja Grzyba (zbieżność nazwisk z wymienionymi wyżej posłem – zupełnie nieprzypadkowa) znajdującego się dwa miejsca dalej. Terytorialnie brakuje zaś przedstawiciela powiatu ostrowskiego, na co być może wpływ ma niejasna sytuacja PSL na tym terenie. Lista jednak na pewno jest silna i równa – mandat zdobyć może zarówno czołówka listy, jak i osoby ze środka czy końca. Wydaje się, że ugrupowanie to dwa mandaty ma jak w banku – o siódmy mandat walkę stoczy z PO.
Pretendenci
W gronie ugrupowań pretendujących do posiadania wpływu na wielkopolski sejmik można wskazać dwie opcje polityczne po dość skrajnych stronach. Mowa o Lewicy i Konfederacji, która w tych wyborach idzie pod szyldem Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy.
Lewica ma swoich radnych w sejmiku, ale nie w naszym okręgu. Właściwie dwa pierwsze miejsca to kandydaci, którzy już próbowali swoich sił, tylko o jedno oczko niżej, w wyborach w roku 2018. Andrzej Górski i Magdalena Decker nie osiągnęli jednak oszałamiających wyników. Bez wątpienia Lewicy, tak jak i w Kaliszu, brakuje wyrazistego lidera, który zebrałby głosy na listę. Nieco ponad pięć lat temu był nim były poseł i dawny starosta kaliski Leszek Aleksandrzak, a wtedy uzyskał on ponad 10 tysięcy głosów. Wydaje się więc jednak, wobec ogólnopolskich notowań tego ugrupowania, że szanse na bycie czarnym koniem tych wyborów są więc niewielkie.
Także przestawiając drugi z komitetów pretendujących należy odwołać się do badań poparcia partii politycznych. Konfederacja raczej zyskuje, „podgryzając” Trzecia Drogę, co może stać się biletem wstępu do sejmiku w Wielkopolsce. Jest to jedno z dwóch ugrupowań, poza wlasnie Trzecia Droga (jako kontynuatorką list PSL z 2018 roku), która nie zmieniła lidera. Arkadiusz Ratajczyk, który jeszcze jesienią próbował swoich sił w walce o senat w okręgu kaliskim, w poprzednich wyborach sejmikowych uzyskał jedynie 1403 głosy. To bardzo mało, jeśli chce się walczyć o mandat sejmikowy. Być może pomoże tu trend ogólnopolski, ale na pewno przeszkodą będzie „kaliskocentryczność” list, bowiem aż 6 z 8 kandydatów (znów brak kompletu) wskazało Kalisz jaki miejsce swojego zamieszkania… Dodajmy jedna ciekawostkę: na pozycji nr 2 znajdziemy byłego kaliskiego radnego z PiS Bogdana Nowackiego.
Podsumowując: oba ugrupowania z pewnością mają aspiracje, by powalczyć o mandat, podlane ambicja całego ugrupowania, ale walka o choćby jeden mandat w okręgu nr 5 będzie wyjątkowo ciężka, bez zaskakującego zrywu.
Pozostali
Choć może sformułowanie użyte wobec pozostałych czterech ugrupowań wydaje się brutalne, to przecież… Polityka jest brutalna, także ta samorządowa. Pozostałe ugrupowania mają niewielkie szans w walce z dużymi partiami, a doświadczenia poprzednich wyborów samorządowych pokazały, że wybory do sejmiku przypominają wybory do sejmu, nierzadko odzwierciedlając podobieństwo w poparciu partii politycznych. Są jednak wyjątki, jak choćby sejmikowy „rodzynek”, wieloletni burmistrz Kórnika Jerzy Lechnerowski, któremu udało się bez szyldu partyjnego (jako kandydat Bezpartyjnych Samorządowców) wejść do sejmiku wielkopolskiego kończącej się właśnie kadencji.
Wymieńmy jednak nazwy tych komitetów. Bezpartyjni Samorządowcy (ci którzy nie zgodzili się na wspólny start z Konfederacja), Koalicja Samorządowa OK Samorząd, Polska Liberalna Strajk Przedsiębiorców oraz Normalny Kraj.
Oczywiście cieszy start większej liczby ugrupowań (choć dla porównania w roku 2018 było ich 11 – teraz 9), to jednak nie czarujmy się, że wystawianie kandydatów spoza okręgu czy nawet z Poznania właściwie skreśla z możliwości nawiązania wyrównanej walki z innymi ugrupowaniami. Świadczy też o brakach w strukturach, skoro komitet nie jest w stanie znaleźć osób z terenu, na którym chce przekonać wyborców. Widać to też w kampanii, znacząco mniej intensywnej niż innych ugrupowań – a w niektórych wypadkach wręcz iluzorycznej.
Dlatego ograniczymy do ciekawostki, że na liście OK Samorząd znajdziemy Urszulę Janczar, która podobnie jak Arkadiusz Ratajczyk walczyła jesienią o mandat senatorski. Dyrektorka I LO im. A. Asnyka jest znajduje się na 5 miejscu na liście, która z kolei zamyka nasza redakcyjna koleżanka – Magdalena Nawrocka.
Podsumowanie
Wyniki wyborów na włodarzy naszych miast są z pewnością ciekawsze niż sejmikowe, nie budzą aż takich emocji, choć mogą mieć duży wpływ na lokalna politykę. Wydaje się jednak, że trzy największe ugrupowania: KO, PiS i TD zgarną po dwa mandaty, a o ostatni z nich powalczą Ludowcy z Platformersami. O tym, jak skończy się ten bój i czy koalicja tych dwóch ostatnich ugrupowań w sejmiku przetrwa, dowiemy się już wieczorem 7 kwietnia.