Sędziowski skandal w Kalisz Arenie
Rzadko w pierwszych zdaniach podsumowujących mecz piłki ręcznej wspomina się o arbitrach. W tym wypadku musi się to wydarzyć, gdyż panowie Łacny oraz Okos byli absolutnie „bohaterami” spotkania 14. kolejki ORLEN Superligi kobiet, w którym Energa Szczypiorno Kalisz przegrała 28-30 z Sośnicą Gliwice. Dzięki wydatnej „pracy” arbitrów kaliszanki notują kolejną porażkę ligową i z dorobkiem trzech punktów okupują ostatnie miejsce w ligowej tabeli, tracąc pięć punktów do drużyny z Koszalina.
Mecz z gatunku o tzw. „sześć punktów”. Kaliszanki po ubiegłotygodniowym zwycięstwie 32-30 z MKS-em Gniezno z pewnością liczyły na kolejne punkty w starciu z siódmą w tabeli Sośnicą Gliwice. Tym bardziej, że forma zawodniczek ze Śląska w ostatnim czasie nie była dobra – ostatnie sześć spotkań to sześć porażek i tylko jeden zdobyty punkt w przegranym po rzutach karnych meczu z Młyny Stoisław Koszalin.
Początek spotkania lekko nerwowy w wykonaniu kaliskich zawodniczek, kilka rzutów z niewypracowanych pozycji i goście objęli prowadzenie 3-1. Jednakże kilka dobrych interwencji w bramce Patrycji Chojnackiej (w tym m.in. obroniony rzut karny), poprawa skuteczności w ataku i już w 13. minucie Energa Szczypiorno objęła prowadzenie 6-4. Duża w tym zasługa Digdem Hosgor, która była motorem napędowym w ataku. Gospodynie utrzymywały w następnych minutach, dwu-, trzybramkowe prowadzenie, kontrolując przebieg spotkania. Na sześć minut przed końcem pierwszej połowy, po skutecznie wykorzystanym rzucie karnym przez Małgorzatę Trawczyńską, kaliszanki nadal prowadziły różnica trzech bramek (12-9). Wówczas sędziowie dzisiejszego spotkania panowie Tomasz Łacny oraz Tomasz Okon podjęli kilka bardzo kontrowersyjnych decyzji (kompletnie niezrozumiała kara dwuminutowa dla Wiktorii Gliwińskiej) i zawodniczki z Gliwic wyrównały w 27. minucie dzięki bramce bramkarki Weroniki Kordowieckiej. Końcówka jednak należała do gospodyń, dwie ostatnie bramki w tej połowie rzuciły kaliskie skrzydłowe – Gliwińska oraz Witkowska i po 30 minutach Energa Szczypiorno prowadziła 14-12.
Druga połowa rozpoczęła się tak jak skończyła pierwsza – dwie bramki kaliskich skrzydłowych, ponownie Gliwińskiej, a także Mileny Kaczmarek i gospodynie prowadziły 16-12. W 38. minucie kaliszanki nadal prowadziły czterema bramkami (20-16). I w tym momencie do głosu doszli niespodziewani „bohaterowie” dzisiejszego spotkania – sędziowie Łacny oraz Okos. Szereg absurdalnych decyzji, mnóstwo kar dwuminutowych dla gospodyń, trzecia kara dla Wiktorii Gliwińskiej i w konsekwencji czerwona kartka (warto przypomnieć, że pierwsza z nich absolutnie kuriozalna) i z przewagi czterobramkowej na 15 minut przed końcem spotkania nie zostało już nic, gdyż gliwiczanki doprowadziły do wyrównania (22-22). Kolejne minuty to gra „bramka za bramkę” aż do stanu 28-28. Jednakże w końcówce skuteczniejsze były zawodniczki ze Śląska i ostatecznie to one wygrywają 30-28.
Przy okazji takich spotkań warto zadać sobie pytanie, po co na hali potrzebni są delegaci ligowi oraz obserwatorzy, gdyż ewidentny wpływ „sędziów” na losy dzisiejszego spotkania był ogromny. Miejmy nadzieję, że dwójka z Opola odpocznie sobie od „sędziowania” przez najbliższe kilka kolejek.
3 lutego 2025, 20:30 – Kalisz (Kalisz Arena)
Energa Szczypiorno Kalisz 28-30 Sośnica Gliwice
Energa Szczypiorno: 29. Patrycja Chojnacka, 56. Karolina Osowska – 3. Wiktoria Witkowska (3), 5. Andżelika Petroll, 8. Daria Miłek (1), 10. Małgorzata Trawczyńska (3), 11. Camile Sanches (2), 14. Paulina Musiał, 18. Elena Gjorgievska, 19. Wiktoria Gliwińska (2), 24. Paulina Kucharska, 26. Digdem Hosgor (8), 27. Milena Kaczmarek (7), 37. Marta Lewalska, 39. Katarzyna Czapracka, 73. Juliane Costa Pereira (2).
Sośnica: 1. Sabina Kubisztal, 12. Weronika Kordowicka (1), 18. Anna Maria Musakova (1) – 2. Monica Novais Bancilon (4), 3. Sandra Guziewicz (2), 6. Maja Tukaj, 7. Aleksandra Dorsz (2), 13. Natalia Dmytrenko (5), 22. Wiktoria Kostuch (9), 23. Edyta Byzdra (4), 37. Karolina Szczygieł, 69. Kinga Strózik (1), 81. Katarzyna Kozimur (1).
*w nawiasie liczba bramek
sędziowali: Tomasz Łacny, Tomasz Okos (obaj Opole).
Sędziowie mylili się w obie strony a MKS przegrał bo laski mają mętlik w głowie. Trener mówi jedno tamta co przegrała wszystko drugie trzeci trener podpowiada coś innego i jeszcze niedźwiedź dochodzi i opiwrdziela laski. W ogóle to komisarz miał nerwy, że nie przerwał meczu i nie kazał im iść na trybuny. Trener powinien tam tylko być
Były słabsze o nie ma co gadać na sędziów. Poza jednym przypadkiem Głowińskiej nie ma żadnego konkretnego walka