
Dwie rundy od marzeń. Balski przegrywa walkę o mistrzostwo świata
Krzysztof Diablo Włodarczyk nowym mistrzem świata WBC Interim w kategorii bridger. Pokonał on kaliszanina Adama Balskiego po nokaucie w 10 rundzie. Była to pierwsza historyczna wewnątrz polska walka o mistrzostwo świata w boksie zawodowym.
Arena Kalisz tłumnie wypełniła się w niedzielny wieczór kibicami. Wszyscy oczekiwali walki wieczoru gdzie 34-letni pięściarz z naszego miasta stanął do walki z doświadczonym 43-letnim Krzysztofem Włodarczykiem, dwukrotnym mistrzem świata w kategorii junior ciężkiej. Tym razem walka toczyła się w kategorii bridger (limit 101,6 kg). Wygrany dostałby prawo do walki o główny tytuł z jego dotychczasowym posiadaczem Kevinem Lereną z RPA.
W pierwszych czterech rundach pojedynku pięściarzem dużo aktywniejszym był Balski i większość z tych rund musiała być liczona dla niego. Adam Balski oddał znacznie więcej uderzeń i był dużo szybszy niż jego starszy rywal. Diablo sprawiał wrażenie zawodnika, który wyczekuje na swój moment w tej walce.
W piątej rundzie mocny lewy sierpowy Adama Balskiego w okolice ucha posłał na deski Włodarczyka. Dawny mistrz był oszołomiony, ale zdołał wrócić do pojedynku i dotrwać do końca feralnej dla niego rudny. Fani kaliszanina liczyli, że ta sytuacja to początek końca Diablo. Nic bardziej mylnego od kolejnej rundy ringowy weteran zaczął odzyskiwać wigor. W szóstym i siódmym starciu trudno doszukiwać się wyraźnego zwycięzcy. Balski wciąż oddawał więcej ciosów, ale podbródkowe ciosy w klinczu zadawane przed Diablo musiały na nim zrobić wrażenie. U Balskiego dostrzegalne zaczęło być krwawienie z łuku brwiowego.
Przełomowa okazała się ósma runda. W jej końcówce Adam Balski przyjął serię ciosów, z których najmocniejszym był lewym sierpowy zadany mu przez Włodarczyka. Ten cios zdołał jeszcze Balski ustać, ale następujące po nim nieco słabsze ciosy spowodowały upadek na deski. Kaliszanin mógł cieszyć się, że nokdaun nastąpił tuż przed gongiem, pozwalając mu zregenerować się przed kolejnym starciem. Choć w nokdaunach był remis to pierwsze wygrane przez Balskiego rundy dalej stawiały go w lepszej sytuacji punktowej.
Dziewiąta runda cechowała się sporą ilością wymian, chyba z lekką przewagą na rzecz Adama Balskiego. Diablo umiejętnie jednak uciekał w klincz w trudnych sytuacjach. Zakończenie walki nastąpiło w dziesiątej rundzie, kiedy to Włodarczyk potężnym lewym sierpowym po raz drugi posłał Balskiego na deski. Choć Balskiemu udało się wstać sędzia ringowy uznał, że cios ten zrobił na Balskim na tyle duże wrażenie, że zakończył walkę. Wiele wskazuje na to, że nokautując Balskiego uniknął on porażki na punkty, gdyż karty sędziowskie na moment zakończenia walki najpewniej sugerowały wygraną faworyta gospodarzy.
Krzysztof Włodarczyk w przemowie po walce nie krył wzruszenia. Wyznał, że kilka dni temu nagle pogorszył się stan jego zdrowia i na dobę trafił do szpitala. Podziękował swojemu trenerowi oraz najbliższym. Wyraził również uznanie dla swojego rywala i podziękował kaliskiej publiczności za kulturalny doping. Było to 65 zwycięstwo Diablo w zawodowej karierze. Adam Balski nie zabrał głosu po przegranej walce.
Zakończoną galę lepiej zapamięta inny kaliszanin Miłosz Grabowski, który pokonał na punkty Adama Cieślaka. Warta odnotowane jest również zwycięstwo w walce poprzedzającej pojedynek wieczoru Michała Soczyńskiego. Wygrał on przez TKO w 10 rundzie z Kubańczykiem Christianem Lopezem, który bardzo nie mógł się pogodzić z dotkliwą porażką.
Galę pod względem organizacyjnym należy uznać za sukces. Również walka wieczoru była pokazem wielkiego boksu. Można jedynie żałować, że porażka na pewno skomplikowała dalszą karierę Adama Balskiego. Trzeba mieć jednak nadzieje, że ten przegrany w dobrym stylu pojedynek zaprocentuje w przyszłości i Balski zdołała jeszcze trafić na szczyt. Wszak do wielkiego szczęścia brakło kilku minut walki…















































































