Historia problemu śmieci w Kaliszu oraz proponowane rozwiązania
Śmieci w Kaliszu to od jakiegoś czasu jeden z głównych tematów w polityce samorządowej. Łatwo się w nim zagubić ze względu na mnogość informacji, wątków oraz rozciągłość sprawy. W tym tekście przybliżę historię całego konfliktu w Radzie Miasta oraz przedstawię sposoby gospodarowania odpadami, które były brane pod uwagę na przestrzeni miesięcy.
Nie da się ukryć, że obecnie istniejący system naliczania opłat jest nieszczelny. Opiera się on na deklaracjach składanych przez Kaliszan, w których wpisuje się odpowiednią ilość osób, mieszkających w danym lokalu. Sama liczba składanych deklaracji z roku na rok spada. Należy także dodać, że część z nich może być już nieaktualna. Piotr Mroziński (radny KO) zwrócił uwagę, że on swoją wypełniał blisko 20 lat temu. Nie da się także uniknąć osób „cwanych”, które w deklaracjach wprost oszukują. Nie wpisują oni np. osoby, z którą żyją w konkubinacie, kolegi ze studiów czy członka rodziny. Tego typu sytuacje w naszym mieście są niestety codziennością, a organy takie jak chociażby straż miejska nie mają odpowiednich kompetencji, aby sprawdzić kto z kim żyje w domu czy mieszkaniu. Obecnie luka w budżecie tym spowodowana wynosi blisko 7 mln złotych.
Wiele osób zastanawiało się czy istnieje możliwość uszczelnienia systemu składania deklaracji w sprawie śmieci. Choć wydaje się to bardzo trudne z perspektywy prawnej, to nie niemożliwe i takie próby oczywiście były. Jednym z takich pomysłów było stworzenie związków międzygminnych, które miały posiadać kompetencje do tego, aby występować do KRUSu, ZUSu, Powiatowych Urzędów Pracy i nie tylko, w celu pozyskania informacji poświadczających fakt przebywania danej osoby w danym lokalu przez określony czas. Ta idea, wprowadzająca co prawda sporo biurokracji, byłaby w stanie choćby częściowo załatać lukę w budżecie i sprawić, że system deklaracji byłby w stanie w jakimś stopniu się samofinansować. Pomysł oczywiście budzi wątpliwości z punktu widzenia ochrony danych osobowych. Piotr Liwszic – ekspert ds. RODO w ODO 24 sp. z o.o – zwraca uwagę, że związek międzygminny, zgodnie z art. 64 ust. 1 ustawa z 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym powstaje jedynie w celu wspólnego wykonywania zadań publicznych gminy. Jednym z zadań publicznych gminy jest obliczenie wysokości opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi (art. 6n ust. 1 ustawy z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach). Takie przekazanie musiałoby się odbywać jednak na podstawie przepisów ustawy i RODO. Jest to wykonalne – każdy z nas miałby także możliwość wystąpienia z informacją, gdzie nasze dane są przetwarzane i w przypadku wątpliwości co do legalności działań, oczywiście istniałaby możliwość złożenia skargi do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
W zeszłym roku podniesiono już w Kaliszu raz opłatę dla mieszkańców w związku z wywozem odpadów. Wówczas z 14 zł od osoby zwiększono ją na 23 zł za śmieci segregowane i na 46 zł za śmieci niesegregowane. W uzasadnieniu do podniesienia tych kwot podano m. in. konieczność podwyżek wzrostem kosztów pracy, energii, paliwa oraz wzrostem ilości odpadów i opłaty środowiskowej, jak również kosztami w Orlim Stawie (to zakład utylizacji odpadów komunalnych). Od tamtej chwili minęło sporo czasu, jednak problem pozostał nierozwiązany. Prezydent Kalisza wnioskował w czerwcu tego roku, aby ponownie zwiększyć kwoty nałożone na mieszkańców do 29 zł za osobę. Jednak czy takie ciągłe podnoszenie opłat to dobre wyjście z tej sytuacji? Takie pytanie zadawał sobie w tamtym momencie każdy. W lipcu tego roku próbowano powiązać koszty odbioru śmieci od mieszkańców ze zużyciem wody. Wówczas na sesji Rady Miasta zaprezentowano m. in. projekt uchwały, który proponował takie powiązanie, ale jedynie dla zabudowy jednorodzinnej. Przykładowo bloki byłyby rozliczane za pomocą opłaty za całe mieszkanie od razu, chyba że na mieszkańca przypadałoby więcej niż 30 m2. Chciano, aby takie rozwiązanie zaczęło funkcjonować od września tego roku, co się oczywiście nie stało. Przyjrzyjmy się temu projektowi uchwały. Stawka 11 zł za m3 zużytej wody lub 75 zł od gospodarstwa domowego to pieniądze konkurencyjne z tymi, które zaproponowano chociażby mieszkańcom Warszawy (tam 12,73 zł za m3). Jednak to wszystko z jakiegoś powodu wydaje się błędnym założeniem. Sam sposób naliczania opłaty za śmieci w idei jest bardzo dobry – ogranicza biurokrację, jest przejrzysty, uczy dobrych nawyków społecznych (oszczędzanie wody). Pomimo tego, uważam, że sposób zaplanowania tej uchwały odbiega od realiów. Przyjmijmy, że w domu jednorodzinnym z ogrodem mieszka rodzina z dwójką dzieci. Produkują oni mniej śmieci niż 4 osoby, które żyją samotnie w bloku, jednak zużywają bardzo duże ilości wody np. podlewając trawnik latem. W ten sposób ich koszty odbioru opadów automatycznie rosną do niebotycznych rozmiarów mimo tego, że produkcja tych odpadów nie jest na aż tak ogromnym poziomie. Inną kwestią, która nie została zaplanowana dokładnie a pojawiła się w tej uchwale to wprowadzenie założenia, mówiącego, że jeżeli na jednego mieszkańca przypada mniej niż 30 m2 to powinien on zapłacić 75 zł od gospodarstwa domowego. Natomiast co w przypadku, gdy młode małżeństwo mieszka w lokalu, który ma np. 55 m2. Tego typu mieszkań w Kaliszu jest mnóstwo. Jednak koszty dla takich osób przewyższyłyby nawet założenie dalszych podwyżek (musieliby oni płacić 37,50 zł za odbiór odpadów a pierwotne założenie wzrostu opłat było zaplanowane na 29 zł od osoby). To wszystko powodowało, że uchwała była po prostu niedoskonała. Osobiście jednak nie skreślałbym od razu samej idei powiązania opłat za odbiór odpadów ze zużytą wodą. Uważam, że przy dobrze skonstruowanej uchwale to rozwiązanie jest przede wszystkim najprostsze ze wszystkich, nie powoduje rozdmuchania biurokracji do bardzo dużych rozmiarów oraz uczy społeczeństwa dobrych nawyków. Z racji tego, że Radni zdecydowali odrzucić ten projekt uchwały, zdecydowano się na powołanie specjalnego zespołu, który miał znaleźć najlepsze lekarstwo na nasz kaliski problem ze śmieciami.
Na efekty pracy tego zespołu musieliśmy jednak czekać dość długo, a problem śmieci stał się trudny dla obozu rządzącego naszym miastem. Dodatkowo wewnątrz Rady Miasta pojawiły się jeszcze większe spory między opozycją a władzą wykonawczą. Wzajemne animozje i próba wygrania medialnego konfliktu o odpady nie przyczyniały się z pewnością do tego, aby wypracować jak najszybciej najlepsze rozwiązanie. Sama kwestia podwyżek na pewno spotkałaby się z dezaprobatą społeczną, jednak fakt przedłużania się ostatecznego rozwiązania i zawirowania z tym związane, spowodowały większe kłopoty wizerunkowe dla prezydenta Krystiana Kinastowskiego. Z perspektywy prezydenta sytuacji z pewnością nie ułatwiała Agnieszka Konieczna (radna PiS), która wbrew koalicjantowi oraz własnej partii wstrzymała się od głosu.
Agnieszka Konieczna już podczas pierwszych sesji Rady Miasta, gdy próbowano zwiększyć daninę mieszkańców na system gospodarowania odpadami wstrzymała się od głosu. To doprowadziło do niebezpiecznego podziału oraz spowodowało, że problem śmieci przeniósł się ze strefy społecznej do politycznej. Wielu obserwatorów wydarzeń w Kaliszu zastanawiało się czy nie będzie to przyczyną exodusu radnej z Prawa i Sprawiedliwości i czy przypadkiem nie dojdzie do całkowitego paraliżu Rady Miasta oraz potencjalnej potrzeby zmiany koalicji w tym organie. Jednak do niczego takiego nie doszło, a odmienne głosowanie Agnieszki Koniecznej od partyjnych koleżanek i kolegów dotyczyło jedynie kwestii odpadów. To nie oznaczało zakończenie tego problemu – 11 sierpnia odbyła się konferencja prasowa, na której Agnieszka Konieczna wystąpiła wraz ze swoimi kolegami z partii – w tym z posłem Piotrem Kaletą. Całość jej wypowiedzi była bardzo chaotyczna i gdyby nie osoby, które jej towarzyszyły być może trudno byłoby zrozumieć co miała do przekazania opinii publicznej. Na tej konferencji zaskoczyła wszystkich zgromadzonych, mówiąc, że pojawiły się wobec niej groźby uszczerbku na zdrowiu w związku ze swoimi działaniami, niezgodnymi z przyjętą linią partii. Odbiło się to dużym echem w opinii publicznej – zwłaszcza, że nie padły żadne konkretne informacje o tym na czym miałyby te groźby przekazane słownie, polegać. Rzucanie takich oskarżeń, nie przedstawiając żadnych dowodów i nie zgłaszając ich na policję, było i jest do teraz co najmniej zaskakujące. Radna dodała także, że nie chciałaby, aby w naszym mieście występowała korupcja. Być może Agnieszka Konieczna jest w posiadaniu jakichś informacji, których nie zna CBA, jednak do tej pory nie zainteresowało się ono kwestią odpadów w Kaliszu i organów za to odpowiedzialnych. Dodajmy, że od konferencji minęły już miesiące.
Między innymi ten wątek spowodował, że problem śmieci stał się problemem politycznym. Od tej pory każda próba wniesienia reformy do sposobu naliczania opłat była blokowana w Radzie Miasta. Mimo kolejnych sesji nie powstało rozwiązanie, które było w stanie zagwarantować sobie bezpieczną większość. Dopiero spór wewnętrzny w klubie Lewicy, który spowodowany był – według radnej Kamili Majewskiej – problemami komunikacyjnymi, spowodował, że radna Majewska opuściła klub w Radzie Miasta i poparła podwyżkę opłat za śmieci. To sprawiło, że tematyka odbioru odpadów stała się jeszcze bardziej problemem politycznym niż była do tej pory.
Niektórzy liczyli na to, że sprawę odbioru odpadów uda się rozwiązać w czasie pandemii. 29 września odbyła się Nadzwyczajna Sesja Rady Miasta, podczas której przedstawiono projekt poprawki do budżetu, zakładającej przesunięcie finansowe w wysokości 9,4 mln zł z inwestycji na gospodarowanie odpadami. Oczywiście tego typu praktyka powinna wiązać się ze słusznym oburzeniem społecznym, ponieważ wydatki budżetowe najłatwiej ,,tnie’’ się na inwestycjach. Jednak jest to patrzenie krótkowzroczne i szkodliwe dla rozwoju miasta. W tym przypadku miało to jednak swoje uzasadnienie – na plany inwestycyjne udało się naszemu miastu pozyskać finansowanie zewnętrzne, czyli niepochodzące z budżetu miasta. Ta idea wydawała się jak najbardziej słuszna. Część mediów w Kaliszu zaczęła wtedy publikować materiały bardzo optymistyczne, mówiące o tym, że w tym roku podwyżek nie będzie i że udało się zatamować problemy związane z systemem gospodarowania śmieciami. Jednak to była tylko chwilowa radość – oczywiście w tym roku podwyżek nie będzie, natomiast będą od… 1 stycznia 2021 roku. W listopadzie radni, poprzez głosowanie na sesji RM zdecydowali się na pozostanie przy opłatach od osoby, jednak wprowadzono ulgi dla poszczególnych grup społecznych. Od stycznia zapłacimy 29 zł od osoby za odpady segregowane np. w blokach, zaś 31 zł będzie kosztował nas odbiór śmieci np. w domu jednorodzinnym. 2 zł ulgi otrzymają osoby, które posiadają przydomowy kompostownik. Koszty gospodarowania odpadami niesegregowanymi to koszt w obu przypadkach dwukrotnie większy. Zdecydowano się, na szczęście, wprowadzić ulgi dla rodzin wielodzietnych. Aby móc płacić mniej będzie trzeba złożyć kolejną, nową deklarację odbioru śmieci. ,,Jeżeli mamy rodzinę, która posiada Kartę Dużej Rodziny, to każdy z mieszkańców będzie mógł uzyskać ulgę od proponowanej stawki w wysokości 6 zł. I podobnie w przypadku osób, których dochód nie przekracza kwoty uprawniającej do korzystania ze świadczeń z pomocy społecznej. Obecnie wynosi on 701 zł dla osób samodzielnie gospodarujących i 528 zł dla osób w gospodarstwie domowym’’ – takie warunki ulgi zostały przedstawione przez Pawła Bąkowskiego, naczelnika Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. Nowy pomysł uszczelnienia składania deklaracji został zaprezentowany przez Kamilę Majewską – uważa ona, że deklaracje powinny być powiązane z numerami PESEL. W ten sposób żaden mieszkaniec Kalisza nie byłby w stanie uniknąć opłaty za wywóz śmieci. W końcu doszło też do przełomu – radni Koalicji Obywatelskiej po raz pierwszy od rozpoczęcia batalii medialnej o śmieci – pozytywnie zaopiniowali ten pomysł. Sama uchwała przeszła jednak jednym głosem. Wzrost opłaty śmieciowej i ewentualna zmiana jej naliczania ma obowiązywać od nowego roku. Podwyżki cen wprowadzili też nasi sąsiedzi. O 7 złotych – do 25 złotych wzrosła opłata podstawowa w Ostrowie Wielkopolskim i Nowych Skalmierzycach. To pokazuje zatem, że problem nie występuje tylko w naszym mieście. Jaki sposób naliczania opłat jest zatem najlepszy? Jak zwykle odpowiedź jest bardzo skomplikowana i wygląda na to, że rozwiązanie idealne nigdy nie powstanie. Osobiście uważam jednak, że wyjściem z tej sytuacji, które generowałoby najmniejsze koszty biurokratyczne i było najprostsze dla mieszkańców, jest powiązanie kosztów wywozu śmieci z użyciem wody. Tego typu rozwiązanie będzie jednak zawsze mało popularne z powodu polityki skierowanej wobec dużych rodzin. Wszystkim czytelnikom Latarnika Kaliskiego oraz sobie życzę jednak, abyśmy nie musieli spotykać się w najbliższym czasie przy kolejnych artykułach o podwyżkach opłat.