Dreczko: „Rihanna powtarzała, że czasem trzeba odrobinę poudawać”
Bartek Dreczko to młody i utalentowany wokalista związany ze Studium Wokalno-Artystycznym Piano Song w Kaliszu. Dwukrotnie wystąpił w programie Mam Talent. Planuje przeprowadzkę do Poznania, ale obiecał, że nie zapomni o swoim Kaliszu. W wywiadzie dla Latarnika Kaliskigo Bartek Dreczko jakiego być może jeszcze nie znacie.
Magdalena Pawłowska: Kiedy i w jakich okolicznościach rozpoczęła się Pana przygoda ze śpiewem?
Bartosz Dreczko: Moja przygoda ze śpiewem rozpoczęła się w wieku 12 lat. Wcześniej występowałem przy okazji wydarzeń w Dębem – miejscowości, w której mieszkam. Z czasem postanowiłem wziąć udział w konkursie. Pierwszym, w którym uczestniczyłem był Międzygminny Festiwal Piosenki Dziecięcej i Młodzieżowej w Opatówku. Poznałem tam muzyka, psychologa, managera i jurorkę w tamtejszym konkursie Annę Kowalkiewicz-Oligny. Wzięła mnie pod swoje szkrzydła i od tamtej pory wszystko się zaczęło, a śpiewam już 10 lat.
Dlaczego tak często sięga Pan po repertuar Rihanny? To Pana idolka, wzór artysty?
Rihanna jest moją idolką odkąd skończyłem 8 lat. Usłyszałem w radiu piosenkę „Umbrella” i bardzo mi się spodobała. Gdy chrzestna podarowała mi w prezencie urodzinowym jedną z jej płyt, po prostu przepadłem. Najbardziej cenię w Rihannie jako artystce umiejętność zaadaptowania się do każdego stylu, gatunku muzycznego; z czym by się nie zmierzyła, to zawsze będzie dobre. W przeszłości jednak za bardzo z niej czerpałem. Miałem manierę Rihanny, śpiewałem nosowo. Wokalnie byłem jak ona. Podczas jednego z konkursów juror powiedział, że gdyby nie ta ilość Rihanny we mnie, byłoby po prostu okej. Przesiąkłem nią, przez co zatraciłem siebie jako artystę. Oczywiście mogłem odnaleźć się w Rihannie, bo jej styl wokalny mi odpowiada, pasuje do mnie, ale zrozumiałem, że to czas na szukanie swojej odrębności.
Na czym polega Pana praca jako artysty w Studium Wokalno-Artystycznym Piano Song w Kaliszu?
W Studium jestem wokalistą. Śpiewam w zespole, który na chwilę obecną składa się w większości z głosów żeńskich. Planując występy generalnie szukamy piosenek odpowiednich dla siebie, takich które lubimy i czujemy. Oczywiście w przygotowaniach uwzględniamy widownię, która jest dla nas bardzo ważna. Dobieramy repertuar pod wiek słuchaczy. Działamy zespołowo; razem tworzymy zestawienia, dopracowujemy je, analizujemy, ćwiczymy.
Rozumiem, a w jaki sposób rozpoczęła się Pana działalność w Piano Song?
W Piano Song rozpocząłem działalność właśnie po udziale w Międzygminnym Festiwalu Piosenki Dziecięcej i Młodzieżowej w Opatówku. Anna Kowalkiewicz-Oligny zaprosiła mnie na zajęcia i od tamtej pory wiedziałem, że chcę związać swoją przyszłość z muzyką.
Wracając jeszcze do zespołu. Czy mimo wszystko pojawia się między Wami rywalizacja?
Jesteśmy drużyną, mogę nawet powiedzieć, że tworzymy rodzinę – wspieramy się. Gdy ktoś potrzebuje pomocy, zawsze ją otrzyma. Łączy nas przyjaźń, nie czujemy potrzeby rywalizacji. Nie pamiętam, by kiedykolwiek w zespole doszło do takiej sytuacji. Osobiście nie lubię konkurować z innymi, jestem kompromisową osobą i uważam, że nerwowa atmosfera, którą wprowadza rywalizacja, nie służy wspólnocie jaką jesteśmy ani nikomu z osobna.
Jest Pan wokalistą związanym wyłącznie ze Studium Wokalno-Artystycznym czy także z innymi miejscami?
Jestem związany tylko ze Studium i nie czuję potrzeby, by działać także w innych miejscach.
Czy jest Pan również samodzielnym artystą?
Tak, jestem samodzielnym artystą. Występuję wtedy nie jako zespół tylko jako wokalista, pod własnym nazwiskiem. Pomaga mi w tym najczęściej Anna Kowalkiewicz-Oligny.
Pandemia pokrzyżowała Pana plany koncertowe i recitalowe?
Tak, ale w tym czasie pojawiło się kilka utworów w naszym wykonaniu – moim i zespołu – na stronie Piano Song na Facebooku. Pomogła nam w tym aplikacja Smule, która umożliwia nagrywanie wielu głosów z różnych miejsc jednocześnie. W maju 2020 roku mieliśmy w planach trzy większe koncerty, a w czerwcu „Króla Lwa”, ale niestety nie udało się ich zrealizować. Teraz pewnie zaplanujemy inne wydarzenia, ale „Króra Lwa” chcielibyśmy wystawić. Nie wiem tylko czy w tym roku czy w przyszłym.
Wspomniał Pan o stronie na Facebooku, więc zatrzymajmy się chwilę przy temacie Internetu. Czy Pana covery może także usłyszeć w serwisach streamingowych, jak chociażby Spotify?
Covery zamieszczam na YouTube, czasem pojawiają się na SoundCloud. Jeśli chodzi o Spotify i podobne platformy, niestety nie mogę zamieszczać tam swoich wykonań, ponieważ nie jestem związany z żadną wytwórnią, a tego wymaga ich umowa.
Mówimy o coverach, a czy pisze Pan własne teksty?
W moim prywatnym laptopie znajduje się mnóstwo piosenek, które sam napisałem, stworzyłem. Dwie znalazły się na YouTube. Jedna przy okazji recitalu, druga natomiast trafiła do Sieci spontanicznie. Czasem zastanawiam się, dlaczego jeszcze ich nie opublikowałem. Przecież jestem z nich zadowolony i mogłyby stać się dla mnie kolejną szansą. Niemniej to nic straconego, jeszcze wszystko przede mną.
Muzyka to nie tylko Internet, ale oczywiście programy muzyczne. W jakich wziął Pan udział i co wniosły one do Pana wokalnego życia?
Próbowałem dostać się do The Voice of Poland, Must Be the Music, gdy jeszcze nadawano i do Mam Talent. Nie byłem tylko w Szansie na Sukces. Do Mam Talent udało mi się trafić dwa razy. Występowałem na scenie przed jury i widownią. Za pierwszym razem było dobrze, za drugim – troszkę gorzej. Możliwe, że dobrałem zły repertuar lub po prostu nie spodobał się mój występ. Wygrana to jednak nie wszystko i nie ona jest moim celem. Dla mnie to przede wszystkim ciekawe doświadczenie. Lubiłem chodzić na castingi ze względu na możliwość poznania nowych ludzi. Była to także szansa dla mnie, aby zostać zauważonym przez inne osoby i wejść na kolejną ścieżkę rozwoju.
Współtworzył Pan także z zespołem kawiarnię Resto Café Piano Song w Kaliszu. Jaki był cel jej powstania i dlaczego została zamknięta?
Szczerze powiem, że nie wiem, dlaczego została zamknięta. Ja tam tylko występowałem i przez jakiś czas pracowałem. Nie był to mój biznes. Cel natomiast był taki, aby mieszkańcy Kalisza i okolic mogli przyjść w fajne miejsce, posłuchać muzyki na żywo i oczywiście dobrze zjeść. Inny powdów to chęć zaprezentowania nowych artystów.
Jakie ma Pan plany koncertowe, recitalowe na najbliższy czas?
Z zespołem z Piano Song mamy w planach, tak jak już wspomniałem wcześniej – „Króla Lwa”. Nie wiem jak będzie z recitalami, ponieważ niebawem przeprowadzam się do Poznania. Gdy już tam dotrę, zacznę działać. Napewno chcę powórzyć jeszcze recital w Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu, gdyż za pierwszy razem bardzo mi się spodobał.
Jakie rady dałby Pan na koniec osobom, które próbują swoich sił w śpiewie?
Uważam, że podstawą jest to, by nigdy się nie poddawać. Próbować wszędzie, gdzie się da i starać się być pewnym siebie. Nauczyła mnie tego właśnie Rihanna. Może to trochę kontrowersyjne, ale powtarzała też, że czasem trzeba odrobinę poudawać. Człowiek miewa różne dni, nie zawsze dobre, a udawanie pomaga wczuć się w dobry nastrój, wykreować go sobie. Odbieram to w taki właśnie sposób. Nie chodzi o to, by nie być autentycznym, tylko aby mimo wszystko odkryć w sobie pokłady pozytywnej energii. Internet to również dobre miejsce do rozwoju, ale tam jest mnóstwo ludzi i trudniej się wybić. Kiedyś wyglądało to trochę inaczej.
Dziękuję za rozmowę!
Również bardzo dziękuję.