Dużo wrzutek i porażka z ostatnią drużyną w tabeli
Spotkanie KKS-u z ostatnim w tabeli Sokołem Ostróda zapowiadało się jako starcie, w którym KeKSa powinna przeważać. Sokół do tej pory wygrał tylko 2 razy, 3 razy remisował i 14 razy przegrywał. Kaliszanie pod wodzą Bogdana Zająca prezentowali się w kratkę, notując dwa zwycięstwa i trzy porażki. Jak toczył się mecz między oboma drużynami, toczony w aurze spadających płatków śniegu na murawę przy ulicy Łódzkiej?
KaKaeSiacy rozpoczęli mecz tradycyjnie z trójką z tyłu. Na stoperze grał Filip Kendzia, a na pozycjach półśrodkowych Mateusz Mączyński oraz Mateusz Gawlik. Lewe wahadło należało do Daniela Kamińskiego, a prawe do Nikodema Zawistowskiego. W pomocy występowali Adrian Łuszkiewicz, Michał Borecki i Kamil Koczy. W ataku grali Mateusz Majewski i Piotr Giel. Bramki strzegł Maciej Krakowiak.
Przez pierwsze dwadzieścia pięć minut można było zaobserwować, że kaliszanie są lepsi piłkarsko od drużyny gości, lecz brakowało im dokładności. Być może wynikało to z braku koncentracji, gdyż kilkukrotnie gospodarze w sposób spóźniony atakowali gości, faulując przy tym piłkarzy Ostródy. Goście nie pozostawiali dłużni, także nieczysto odbierając piłkę kaliszanom. Ogólnie na murawie było dość agresywnie. Dobrą okazję w okolicach 15. minuty na zdobycie bramki mógł mieć Michał Borecki, który po wycofaniu piłki z rzutu wolnego granego z okolic linii końcowej nie spodziewał się przepuszczenia piłki przez swojego kolegę z drużyny i z linii pola karnego uderzył bardzo lekko po ziemi w stronę bramki przeciwnika.
Niestety w 27. minucie KKS Kalisz został skarcony przez Mateusza Bondarenkę, który po zamieszaniu powstałym w wyniku dośrodkowania z rzutu wolnego umieścił piłkę w siatce gospodarzy. Niestety w 43. minucie również po rzucie wolnym gola ponownie strzelił Mateusz Bondarenko, który wyskoczył w powietrze najwyżej ze wszystkich zawodników. Niestety pierwszą połowę w wykonaniu KKS-u można streścić prostym: dużo wrzutek, zero czystych sytuacji na strzelenie bramki. Choć KKS był często w okolicach bramki rywali, nie stworzył sobie „stuprocentowych” okazji.
Na początku drugiej połowy Sokół Ostróda postanowił kuć żelazo póki gorące i rozpoczął ją wysokim pressingiem. Goście nie planowali się zatem zamykać na swojej połowie, lecz utrudniać KaKaeSiakom prowadzenie gry. Zespół z Kalisza wzmocniony został poprzez wejście Bartosza Gęsiora oraz Mateusza Wysokińskiego, którzy zastąpili Filipa Kendzię i Daniela Kamińskiego.
Masowe wrzutki wreszcie przyniosły skutek! Mateusz Majewski w 54. minucie wpakował piłkę do siatki, bezlitośnie wykorzystując kolejne już dośrodkowanie w tym meczu. KKS podejmuje zatem walkę. W 59. minucie pojawiła się kontrowersja, gdyż zdaniem KaKaeSiaków piłkarz gości zagrał piłkę ręką w polu karnym. Sędzia wskazał jednak na rzut rożny, po którym bardzo groźną kontrę mieli goście. Zawodnik Sokoła wychodził sam na sam z Maciejem Krakowiakiem, biegnąc z piłką od połowy boiska, ale wyśmienitym powrotem wykazał się Michał Borecki, wybijając piłkę spod nóg rywala.
KKS tworzył sobie z minuty na minuty coraz lepsze sytuacje. Najpierw dobrym uderzeniem popisał się Mateusz Majewski, a w 70. minucie po idealnym dośrodkowaniu Nikodema Zawistowskiego główkował Piotr Giel, lecz strzelił w środek bramki, a ręce do góry zdążył wyciągnąć bramkarz Sokoła Ostróda Marcin Staniszewski. Sokół Ostróda de facto już nie istniał, KKS dominował przez resztę spotkania, lecz mimo wielu sytuacji nie był w stanie znaleźć drogi do bramki. Dużo dośrodkowań nie przekładało się na bramki. Obraz gry mieli szansę odmienić Bartłomiej Putno oraz Marcin Radzewicz, którzy zastąpili Nikodema Zawistowskiego i Mateusza Mączyńskiego, jednak im też nie udało się zdobyć bramki. Po zejściu Mączyńskiego KKS zaczął grać dwójką z tyłu, tylko że nie odmieniło to wyniku meczu. KKS przegrał z Sokołem Ostróda w ostatnim meczu rundy 1:2., a mogło być gorzej, bo w końcówce meczu sytuację sam na sam wyłapał Maciej Krakowiak.
