Radosław K. Pior: Myślę, że można by o nim powiedzieć „kaliski Kopernik”
Od czasów Karola Malaperta minęło przeszło 400 lat, ale również i dziś mamy ambitne oraz aktywnie działające grono kontynuatorów jego zainteresowań. Co więcej, ci kontynuatorzy za swojego patrona wybrali właśnie Malaperta, a już niebawem planują swoją pasją zarazić całe miasto i okolice. Czy „Miesiąc z astronomią” przemieni się w astronomię na co dzień? Czy Malapert to taki „kaliski Kopernik”, a horoskopy faktycznie odkrywają tajemnicę tego, kim jesteśmy?
Krzysztof Łużyński: Rozmawiamy w trakcie Dnia Kobiet, a podczas jednego z Waszych fundacyjnych wydarzeń staraliście się znaleźć odpowiedź na pytanie, które dziś szczególnie wypada zadać. Czy astronomia faktycznie jest kobietą?
Radosław K. Pior: Trzy lata temu z okazji Dnia Kobiet zorganizowaliśmy równolegle – i w Kaliszu, i w Grudziądzu – wykład o kobietach w astronomii, który prowadziły między innymi nasze koleżanki. Było to specjalnie przygotowane wydarzenie z okazji tego święta, ale też dla podkreślenia, że w nauce – w tym przypadku akurat astronomii – kobiety odgrywają bardzo istotną rolę. Siostra Jana Heweliusza była jego długoletnią asystentką w obserwacjach astronomicznych. W tamtych czasach w Świdnicy – w ówczesnych Prusach – mieszkała również znana astronomka Maria Cunitz. Prawdopodobnie z uwagi na to, że była kobietą, nie jest dzisiaj aż tak znana jak Kopernik czy wspomniany Heweliusz. W dzisiejszych czasach jest to zupełnie normalne, że kobiety w astronomii pracują na równi z mężczyznami i dziś – w XXI wieku nie jest to niczym dziwnym. Jeszcze w połowie XX wieku niestety tak było. Kiedyś istniała grupa bardzo mądrych i zdolnych kobiet w Stanach Zjednoczonych, które były czarnoskóre. Była to mniej więcej połowa lat sześćdziesiątych. Nie cytowano ich w żadnych oficjalnych publikacjach NASA, a to one wykonały główną część obliczeń dla programu Apollo – obliczeń i programów komputerowych. Wszystko to były kobiety, więc śmiało możemy powiedzieć w czasie Dnia Kobiet, że astronomia jest kobietą. W szczególności dlatego, że muzą astronomii jest Urania, która przecież bez wątpienia kobietą była.
Karol Malapert, czyli patron Waszej fundacji, oczywiście kobietą nie był, ale czy możemy z kolei o nim mówić, że to taki „kaliski Kopernik”? A może jednak byłaby to ujma dla któregoś z nich?
Myślę, że to nie byłaby obraza ani dla Kopernika, ani dla Malaperta, ani też zbyt śmiały wybieg, by tak o tym mówić. Karol Malapert miał po prostu trochę pecha. W nauce – „stety lub niestety” – zawsze pojawiają się osoby, które trafiają na piedestał – są „celebrytami” i osoby, które żyją w ich cieniu. Malapert był belgijskim jezuitą, naukowcem stanu duchownego. Szczerze mówiąc w tamtych czasach chyba to tak działało – Kopernik również był stanu duchownego, ale wyższych święceń kapłańskich nigdy nie miał. Mszy nie mógł odprawiać, ale miał swoje kościelne obowiązki, z których się wywiązywał i miał także obowiązki administracyjne. Karol Malapert miał z kolei wyższe święcenia i był zakonnikiem – jezuitą, a nauka jezuicka w XVII wieku stała naprawdę bardzo wysoko w całej Europie. Losy sprowadziły go do Kalisza, gdzie wykładał matematykę. Był on jedną z pierwszych osób na świecie, która miała dostęp do sprzętu obserwacyjnego, jakim jest teleskop – dzisiaj tak przecież bardzo popularnego. Poprzez swoje kontakty jezuickie potrafił sprawnie obserwować Słońce. Dzięki temu, że w naszym mieście miał swoich uczniów – prawdopodobnie Polaków, to właśnie z nimi skonstruował model montażu paralaktycznego. Jest to coś, z czego jesteśmy dumni, że stworzył to właśnie w Kaliszu.
Nie ograniczał się jednak tylko do obserwacji, choć były one jednymi z pierwszych takich regularnych obserwacji Słońca. Dziś realizuje się to zarówno przez autonomiczne teleskopy na Ziemi czy w kosmosie. Malapert był prekursorem obserwacji Słońca, ale był także prawdziwym człowiekiem renesansu. Tworzył poematy, napisał jeden dramat dla kolegium jezuickiego i w matematyce również miał niemałe osiągnięcia. Stworzył podwaliny systemu logarytmicznego, ale to – jak wiadomo – nie on jest znany z logarytmów, ale John Napier. Z innych jego osiągnięć też nie jest znany sam Malapert, ale ci, którzy kontynuowali jego naukę. Można powiedzieć więc, że miał pecha i miał go także do upamiętnienia swojej postaci, bo o Koperniku czy Heweliuszu każdy słyszał. O Malapercie słyszymy w Kaliszu i prawdopodobnie w belgijskim Mons – jego rodzinnym mieście. O tak wybitnej postaci historia niestety zapomniała z tego powodu, że przyszli po nim inni, którzy mieli lepszy „PR”. Można jednak śmiało powiedzieć, że dla nas w Kaliszu może być Malapert kontynuatorem myśli kopernikańskiej, chociaż on chyba by tego nie chciał. Jako jezuita na początku XVII wieku musiał bronić wizji papieskiej, a ona była wtedy taka, jaką nakazywał Kościół – należało wierzyć w to, że Ziemia mimo wszystko jest w centrum wszechświata. Nauka Kopernika jeszcze nie zdołała się wtedy przebić przez mury kościelne, choć naukowcy wiedzieli już jak jest naprawdę. Kościół bronił starej ptolemejskiej tezy. Trudno więc powiedzieć czy Karol Malapert chciałby być wzorem kopernikańskim, czy jeszcze kontynuatorem starej, kościelnej tradycji.
Jako mieszkańcy Kalisza powinniśmy zatem żałować, że nie zrobił aż takiej „kariery” jak Kopernik, czy jednak cieszyć się, że taka postać pojawiła się w naszym mieście?
Zdecydowanie powinniśmy się z tego cieszyć. W Kaliszu – mieście mniej więcej stutysięcznym, obecnie tylko powiatowym – naprawdę powinniśmy doszukiwać się pozytywów na każdym etapie. W Fundacji Karola Malaperta zajmujemy się astronomią, jej historią, naukami ścisłymi oraz edukacją, więc mówimy o naszym patronie, ale w każdej dziedzinie możemy z czegoś być dumni. Pochodzę z Grudziądza – to również stutysięczne miasto, również powiatowe i nigdy nie było ono „wojewódzkie”. Tam mamy to samo – zamiast cieszyć się, że Kopernik wygłosił w Grudziądzu traktat o monecie, który był poważnym przyczynkiem do reformy skarbu ówczesnego Królestwa Polskiego, ludzie lubią to wszystko rozmieniać na drobne. Powinniśmy się bez wątpliwości cieszyć z obecności Malaperta w tym regionie.
Mamy więc postać Malaperta i informacje o tym, że Kalisz był pierwszym miastem, w którym pojawiło się obserwatorium astronomiczne. Jest jednak potem dość znaczna przerwa w temacie astronomii, bo „przeskakujemy” do dostrzegalni przy Ułańskiej. Czy naprawdę możemy mówić o takim przestoju, a jeśli tak, to skąd on się wziął?
Zastanówmy się nad tym „pierwszym polskim obserwatorium astronomicznym”. To, co Malapert zrobił ze swoimi współpracownikami – i oczywiście z pewnością przy współudziale swoich sponsorów, czyli zakonu jezuitów – na wieży, to było z pewnością obserwatorium astronomiczne. Wieża ta jest „przylepiona” do dzisiejszego Kościoła Garnizonowego, a wtedy ten kompleks był kompleksem zakonu jezuitów. Prawdopodobnie w tej wieży miał swoje instrumenty astronomiczne i wyglądały one nieco inaczej niż dzisiaj je sobie wyobrażamy taki np. teleskop na trójnogu. Były drewnianymi konstrukcjami, trochę przypominającymi skrzynie, w których zastosowano ruchome elementy.
Część tych instrumentów tworzył bezpośrednio jeden z jego współpracowników – zakonników.
Tak, Aleksy Sylvius był bardzo dobrym rzemieślnikiem i ich wspólne pomysły potrafił w sposób elegancki, ale jednocześnie działający, wprowadzić w życie. Instrumenty były drewniane i dużo cięższe niż dzisiejsze, niewielkie teleskopy, choć lunety to malutkie. Wszystko to miało jednak sens i służyło obserwacji nieba – przede wszystkim Słońca. Takie miał prawdopodobnie polecenie od zakonu, żeby udowodnić, że Ziemia jest w centrum wszechświata. Dzięki temu mamy całkiem porządną dokumentację słoneczną. Możliwe, że obserwował to ze wspomnianej wieży i możemy długo rozmawiać czy sprzęt był na niej tylko przechowywany, czy lunety były wystawiane na zewnątrz. Pewne jest to, że były to pierwsze na ziemiach polskich obserwacje z wykorzystaniem lunet. Samo słowo obserwatorium wcale nie wymaga jednak obserwacji przez lunety, więc można powiedzieć, że także Mikołaj Kopernik – jakieś 80 lat przed Malapertem – miał swoje obserwatorium we Fromborku i że wszyscy poprzednicy mieli obserwatoria. Obserwacje z pomocą ówcześnie bardzo nowoczesnego sprzętu astronomicznego, jakim były lunety, to ponad wszelką wątpliwość Kalisz i Karol Malapert ze swoimi współpracownikami – Szymonem Peroviusem i Aleksym Sylviusem.
Wracając do tej przerwy aż do połowy XX wieku, jeśli chodzi o astronomię. Skąd taki przestój – również w szerszym zajęciu się astronomią w naszym mieście?
Musi to wynikać z braku oddolnego zainteresowania. W takim mieście z potencjałem, muszą znaleźć się osoby, które amatorsko czy hobbystycznie zajmą się taką dziedziną. Bardzo możliwe, że przez te kilkaset lat były jednak w Kaliszu takie osoby – w końcu Kalisz na tle Rzeczpospolitej, czy nawet potem pod zaborami – nie był małym miastem. Być może takie osoby istniały, ale nie potrafiono lub nie było możliwości się zjednoczyć i trzeba było czekać na odpowiedni czas. Ten moment przyszedł właśnie w latach 60′ ubiegłego wieku. Panu Kaźmierowskiemu udało się zainteresować astronomią amatorską młodzież i dorosłych, ale z aspiracjami do profesjonalnego wariantu tej dziedziny. Udało się zorganizować dostrzegalnię na rogu ulicy Ułańskiej i Nowego Światu. Przechodząc tam nawet dziś można zobaczyć barierkę na tym budynku. Ta barierka jest właśnie pozostałością po dostrzegalni. Działała ona do przełomu wieków – około 2000 roku. Kilkadziesiąt lat służyła kaliszanom – tym bardziej zainteresowanym astronomią, jak i tym, którzy od czasu do czasu chcieli coś ciekawego zobaczyć na niebie.
Jest szansa i potencjał, by Kalisz w przyszłości stał się prężnym ośrodkiem – amatorskim lub nawet badawczym – w dziedzinie astronomii?
Jeśli chodzi o ośrodek badawczy, to nie sądzę, by Kalisz mógł się nim stać. Takie ośrodki to miejsca związane z dużymi uniwersytetami i naprawdę profesjonalną kadrą dydaktyczną. W tym względzie nie przesądzałbym, ale uważam, że to nie jest raczej w zasięgu miasta stutysięcznego. W kontekście astronomii hobbystycznej, która w dzisiejszych czasach nie jest wcale daleka od astronomii profesjonalnej, to zdecydowanie każde miasto o takim potencjale jak Kalisz powinno z tego korzystać. Taka amatorska astronomia byłaby jednak bardzo uboga bez kontaktów ze światem naukowym – czy rodzimym u nas w Polsce, czy gdzieś za granicą – w dzisiejszych czasach to zadanie nie jest trudne, trzeba tylko trochę w to wniknąć. Jako fundacja działamy akurat dwa lata, ale jako „Koło Astronomiczne Malapert” funkcjonujemy dłużej – już prawie dziewięć lat. Jeśli chodzi o kontakty z innymi ośrodkami amatorskimi czy naprawdę profesjonalną astronomią, to mamy doświadczenie i jeżeli ktoś jest zainteresowany jakimkolwiek typem astronomii jak np. obserwacyjną, radioastronomią, astrofotografią czy astronomią teoretyczną, to z pewnością możemy pomóc każdemu.
Mówimy o dziedzinach pokrewnych do astronomii. Czy za taką dziedzinę można uznać astrologię i horoskopy? Tę kwestię też już kiedyś staraliście się obalić.
Osobiście uważam, że horoskopy nie mają żadnego praktycznego sensu, ale astrologia, czyli znaki zodiaku staramy się wykorzystywać wraz z całym ich „PR-em” do spojrzenia w gwiazdy i do zainteresowania się chociażby najprostszą astronomią. Z jakiegoś dziwnego powodu, jeżeli mówimy o gwiazdach, obserwacjach – choćby banalnych np. Księżyca, to napotykamy na taki opór wewnętrzny, który jest chyba związany z tym, że ludziom się nie chce, nie mają czasu albo uważają, że astronomia to nie wiadomo jak skomplikowana rzecz. Kiedy mówimy o horoskopach, to nagle wszyscy się ożywiają i znajduje się pole do dyskusji, a każdy ma coś do powiedzenia. Wykorzystując ten ukształtowany „PR”, jaki posiada astrologia, horoskopy i znaki zodiaku, staramy się w jakiś sposób zainteresować młodszych, czy starszych naszą standardową, piękną astronomią. To się udaje, ale trzeba zastosować właśnie taki fortel – poprzez astrologię do astronomii.
Jednak uważam, że nie powinno się wierzyć w horoskopy. W czasach Kopernika chyba było inaczej, bo wykorzystując motyw horoskopów, opowiadamy także o horoskopie, który został wykreślony dla Kopernika. Tam nauka i wiara – również w niewypowiedziane – były bardzo przenikającymi przez siebie elementami, dlatego nawet bazując na horoskopie Kopernika, możemy coś więcej o jego postaci, jak i o planetach opowiedzieć.
Rozmawiając o tych dziedzinach pokrewnych nieco bardziej na poważnie, czy poza dostępem np. do GPS-u, nawet kaliszanie na co dzień mogą doświadczyć efektów, wynikających z badań astronomicznych?
Myślę, że jest to widoczne na każdym kroku, a my po prostu nie zwracamy na to uwagi. Już choćby sama służba czasu, czyli to, że mamy w telefonie komórkowym dokładny czas, to osiągnięcie naprawdę wieluset lat badań astronomicznych. Rzeczywiście to, że jesteśmy dzisiaj w stanie bardzo łatwo nawigować z pomocą telefonu czy innego urządzenia GPS, to również osiągnięcie kilkudziesięciu lat bardzo skomplikowanych obliczeń. To efekt wydania także setek miliardów dolarów w infrastrukturę satelitarną, żeby wszystko mogło działać. Zdjęcia satelitarne, które dzisiaj jednym kliknięciem wyświetlamy w Internecie, to zdjęcia z realnych satelitów, które krążą nad Ziemią, wystrzelone dzięki rozwojowi technologii kosmicznej. Takie rzeczy obserwujemy na każdym kroku, a my zwyczajnie nad tym nie zastanawiamy.
Taką okazją do przekonania kaliszan, jak ważna i potrzebna jest astronomia będzie wydarzenie, które niebawem organizujecie, czyli „Miesiąc z astronomią”. Na czym ono będzie polegać?
Miesiąc z astronomią będzie to kilkutygodniowy cykl różnego rodzaju mniejszych i większych wydarzeń związanych z astronomią po to, by właśnie przybliżyć mieszkańcom miasta i okolic astronomię jako naukę. „Dla każdego coś miłego”, czyli jeżeli ktoś jest zainteresowany zwykłymi obserwacjami Słońca i nieba w dzień, czy wieczorem np. planet, gwiazd, układów, mgławic, to zapraszamy. Jeżeli ktoś inny chciałby poznać pierwsze kroki w astronomii, to możemy spotkać się na wykładach i warsztatach. Planujemy wykłady z astronomii dla zainteresowanych astronomią teoretyczną, czy humanistyczną wiedzą związaną z astronomią, która przecież jest najstarszą nauką przyrodniczą. Możemy długo opowiadać o naszym Malapercie lub o Klaudiuszu Ptolemeuszu – pomimo tego, że jest autorem dzisiaj już zapomnianego modelu świata z Ziemią w środku, to w Kaliszu jest lubiany z tego powodu, że na swojej mapie Cesarstwa Rzymskiego umieścił Calisię. Nie możemy zapomnieć też o Koperniku, którego pięćsetną rocznicę wygłoszenia traktatu o monecie obchodzimy w tym roku, a w przyszłym roku świętować będziemy 550 rocznicę jego urodzin. Historii astronomii przez ten „Miesiąc z Astronomią” się więc trochę przewinie.
Z atrakcji dla dzieci i młodzieży mamy warsztaty rakietowe, a uczestników młodszej grupy naszego Koła Astronomicznego poprosimy o przygotowanie wizji dziecięcej astronomii. Młodsi uczestnicy przygotowują specjalny wykład dla rodziców i dziadków, gdzie przekażą tę wizję i muszę przyznać, że jest ona na dość zaawansowanym poziomie. Wydarzenie „Miesiąc z Astronomią” zaczniemy w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, czyli 21 marca, bo ta astronomiczna przyjdzie już w niedzielę, 20 marca. W poniedziałek, 21 marca planujemy zorganizować obserwacje Słońca dla wszystkich mieszkańców miasta. Do końca marca i przez pierwszą połowę kwietnia będą trwać wykłady, warsztaty oraz obserwacje, a zakończenie wydarzenia planujemy 28 kwietnia. Wtedy zorganizujemy wycieczkę na Koniec Świata, bo właśnie w podkaliskiej miejscowości o takiej nazwie umieszczono niedawno pomnik planetoidy i chcemy to zobaczyć, a przy okazji wystrzelimy tam rakiety wybudowane w ramach warsztatów.
Na koniec życzę zatem powodzenia w organizowanym wydarzeniu, dalszego rozwoju fundacji oraz dalszego zarażania kaliszan astronomią. Chcę jednak dopytać, czy do tych słów można dołączyć również życzenia, by kaliszanie ruszyli kiedyś na podbój kosmosu?
Myślę, że każdemu trzeba życzyć sukcesów w podboju kosmosu, a rozpocząć możemy od zachęcenia młodych ludzi – uczniów szkół podstawowych i średnich, tych wybitnie zainteresowanych naukami ścisłymi i tych, którzy mają predyspozycje do szerszego brania udziału w konkursach i olimpiadach o podłożu nie tylko astronomicznym. Mogą to być zmagania w zakresie fizyki, matematyki, geografii, chemii, biologii czy właśnie astronomii. Gdy takie sukcesy się będą pojawiać się regularnie, to może faktycznie będziemy w stanie wysłać kogoś z Kalisza w kosmos.
Mam nadzieję, że się to zatem uda i tego życzę. Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia pod koniec marca na „Miesiącu z astronomią.
Również dziękuję za spotkanie.