Stokado
baner_FBAnt
Baner AWS

Akcja #otwieraMy dotarła do Ostrowa – co z rynkiem kaliskim?

Wśród przedsiębiorców w kraju narasta zniecierpliwienie i niezadowolenie z przyjętych działań, w myśl których z początkiem tygodnia do szkół powróciły dzieci, a obostrzenia epidemiczne nadal obowiązują np. lokale gastronomiczne. Akcja #otwieraMy czy „góralskie veto” to tylko różne nazwy tej samej inicjatywy, której głównym celem jest przywrócenie „normalności” funkcjonowania firm. Do akcji w naszym regionie dołączyła już ostrowska restauracja Black Dave Restaurant Dawida Zmyślonego – czy kaliskie lokale podzielają tę postawę i co zamierzają w najbliższym czasie?

Dla władz wspomniane akcje są nielegalne, a standardowym okazują się już wizyty inspektorów czy policji w miejscach, które zdecydowały się na otwarcie swoich punktów gastronomicznych. Dla odmiany właściciele restauracji za nielegalne uznają wydawane rozporządzenia, które jak mówią – są sprzeczne z konstytucją. Powołują się przy tym na nagłośniony już w każdym rejonie Polski wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu, stwierdzający, że lockdown był niezgodny z Konstytucją i zlikwidował karę 10 tys. nałożoną na fryzjera przez sanepid. Czy zatem wprowadzane rozporządzenia mają jakąkolwiek moc, skoro coraz większa grupa przedsiębiorców się ich nie obawia? Osoby z wielu firm, gdzie zdecydowano się przerwać podporządkowanie wytycznym, zaznaczają że ich postępowanie nie wynika z buntu samego w sobie, ale jest odpowiedzią na pogarszającą się sytuację finansową. Bywają również przypadki opinii, gdzie mówi się wprost, iż finansowe tarcze nie działają tak jak powinny lub w ich zakres dany lokal się nie wpisuje. Jednocześnie wszyscy „buntujący się” podkreślają, że każda z otwartych firm zachowuje wszelkie niezbędne wytyczne dotyczące bezpieczeństwa (jak zachowanie odpowiedniej odległości) np. gości w przypadku restauracji. Zasadne w tym miejscu wydaje się zadanie pytania czy pojawiające się w punktach gastronomicznych osoby to w ogóle goście lub klienci?

Pierwszym miejscem, które zdecydowało się otworzyć swoje drzwi w okolicy była restauracja Black Dave Restaurant Dawida Zmyślonego, który w rozmowie z naszą redakcją wyjaśnia jak cała sytuacja wygląda z jego perspektywy:

„Jesteśmy pierwsi, jeśli chodzi tę akcję w okolicy, ale mam nadzieję, że nie ostatni i reszta lokali również pójdzie za nami. My nie otrzymaliśmy żadnej tarczy czy wsparcia, bo otworzyliśmy się w roku 2020, więc nie spełniamy warunków. Jedynie na początku otrzymaliśmy 5 tys. zł. Zgodnie z tym, że konstytucja nie zabrania przedsiębiorcy prowadzenia działalności, to mamy prawo do tego, żeby nasz lokal był otwarty.”

Właściciel zapytany o ewentualne naciski czy możliwe konsekwencje związane z jego działaniami stwierdził, że jest w jakimś stopniu ich świadomy i sprawa trafi prawdopodobnie do sądu. Zaznaczył jednak, podobnie jak wielu innych przedsiębiorców w całej Polsce, iż niezgodność dotyczy rozporządzenia a nie prawa, bo rozporządzenie nie jest prawomocne. „W związku z tym, że rozporządzenie nie jest zgodne z konstytucją, czemu mielibyśmy nie działać, kiedy możemy to robić?” – dodaje Dawid Zmyślony. Już teraz wiemy, że wspomniane konsekwencje pojawiły się, a Sanepid wydał decyzję o karze w wysokości 30 tys. zł. Właściciel ostrowskiej restauracji zapowiada odwołanie. Istotne jest również pytanie czy były inne rozwiązania – spora część firm zgłaszała, że wariant funkcjonowania z opcjami zamówień „na wynos” i „na dowóz” w ich przypadku po prostu nie sprawdza się – o podobnej sytuacji możemy mówić również w Black Dave Restaurant:

„W naszym przypadku, patrząc na to, że byliśmy rok na rynku – w tym pół zamknięci, to dania na wynos nie mogły funkcjonować. Ostrów w tak krótkim czasie nie zdążył nas jeszcze rozpoznać, dlatego opcje na wynos czy dowóz nie miały sensu, a koszty związane z taką formą działalności, przewyższały sprzedaż.”

Powracając do zasygnalizowanego powyżej pytania na temat tego czy odwiedzające lokale osoby to klienci i goście czy też ktoś zupełnie inny, otrzymujemy odpowiedź, iż są to testerzy. „Restauracji dla klientów nie mamy otwartej, ale pierwszy dzień po otwarciu mieliśmy ok. 60 testerów, a ok. 150 testerom odmówiliśmy, gdyż nie chcieliśmy z całą sytuacją przesadzać, zwłaszcza że byliśmy świadomi prawdopodobnej wizyty policji – niekoniecznie nastawionej na testowanie. Ogólny odzew na nasz udział w akcji jest ogromny – codziennie testujemy nasze dania.” – wyjaśnia Dawid Zmyślony. Przykład wspomnianych „testerów” nie jest nowością, a z opcji takiej formy wznowienia działalności gastronomicznej skorzystało już wiele innych lokali w Polsce. Jak w takiej sytuacji znaleźć wspólny kompromis i czy jedynym rozwiązaniem są rozporządzenia, wobec których obywatele będą szukać pobocznych „furtek” obejścia prawomocnych lub nie (w zależności od strony sporu) zasad? Przypadków, gdzie można mówić o takich procederach jest więcej – firmy sprzedające sprzęt decydują się na „przebranżowienie” się i przyjęcie nowej drogi w postaci sprzedaży artykułów pokroju kaw czy innych artykułów spożywczych, które do tej pory były tylko uzupełnieniem oferty np. do zakupu ekspresu do kawy. Chciałoby się powiedzieć „Polak potrafi”, ale czy faktycznie chodzi o to, by w tak trudnym momencie tworzyć dodatkowe pole do konfliktu, dodatkową pracę dla sądów, policji i innych służb? 

Ostrowski lokal to pierwsze miejsce, które dołączyło do akcji #otwieraMy w okolicy – jak przy tym ma się kondycja firm w Kaliszu i czy również zdecydują się na wznowienie stacjonarnej działalności? O opinię zapytaliśmy przedstawicieli kilku restauracji w Kaliszu:

„Cierpliwie czekam na zielone światło. Obecnie zamówienia realizujemy na wynos i oczywistym jest, że chciałabym otworzyć lokal, ale zależy mi przede wszystkim na zdrowiu innych, bo niestety koronawirus dotknął również bliską mi osobę. Nadal ten fakt przeżywam i poważnie traktuję temat, więc nie zamierzam w tej kwestii wychodzić przed szereg. Na ten moment nie zmieniłabym wariantu działania mojego lokalu – w najbliższym czasie będzie tak jak jest teraz, ale ciężko też powiedzieć co wydarzy się za np. miesiąc czy dwa. ” – mówi Daria Pawlak z Cafe Calisia i jak dodaje: „W moim przypadku sytuacja finansowa jest oczywiście gorsza, ale nie jest źle. Przy obecnych realizacjach współpracujemy ze stałymi klientami, ale pojawiają się też nowi. Dodatkowo zajęliśmy się też rzeczami, którymi przed pandemią się nie zajmowaliśmy. Dostałam również dotację z Urzędu Pracy i zwolnienie z ZUS-u”

„Na razie pracujemy na wynos i na dowóz. W naszym zarządzie trwają rozmowy, ale na tę chwilę nie mamy planu otwierać lokalu. Na ten moment obserwujemy znacząco duży spadek zamówień w stosunku do tego, co było wcześniej – oszacować mogę to na ok. 40%.” – wspomina Dominik Jurewicz z Kompleksu Restauracyjnego Aljo

Niektórzy pytani właściciele dość powściągliwie odnieśli się do całej akcji i swoich planów, a przy tym spora grupa odmówiła komentarza. Jednocześnie część z nich zaznaczała kuluarowo i zgodnie, że sytuacja nie jest najlepsza i choć nie planują raczej podjąć podobnych kroków do Dawida Zmyślonego teraz, to nie wykluczają obrania takiej drogi za jakiś czas czy nawet w najbliższej przyszłości. Na tę chwilę obawy przed ewentualnymi konsekwencjami prawnymi czy finansowymi są w przypadku kaliskich działalności większe niż chęć „otwarcia się”, ale spoglądając na ostatnie decyzje, nikt nie jest w stanie oszacować czy 31 stycznia będzie momentem, po którym m.in. punkty gastronomiczne wrócą do „normalności”. To w połączeniu z wyrokiem WSA w Opolu, może skutkować dalszym rozrastaniem się akcji #otwieraMy.

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze