Co wydarzyło się na Swędrni? Czy ktoś przyczynił się do jej zanieczyszczenia?
Rzeka Swędrnia, przepływająca tereny Kalisza i okolic, stała się w ostatnich dniach źródłem gorącej dyskusji. Wszystko przez śnięcie ryb i zanieczyszczenie wody, które wywołały alarm zarówno wśród władz, mieszkańców jak i aktywistów. Podczas gdy jedni uspokajają, drudzy biją na alarm. Czy mamy do czynienia z naturalnym zjawiskiem, czy z poważną katastrofą ekologiczną?
Początek kryzysu
W piątek, 19 lipca, spokój nadrzecznych terenów Swędrni został zakłócony alarmującymi doniesieniami. Do służb wpłynęło zgłoszenie o zanieczyszczeniu rzeki i masowym śnięciu ryb. Wieść szybko rozeszła się wśród mieszkańców, wywołując falę niepokoju i spekulacji. Zarówno w mediach jak i w Internecie zaczęły pojawiać się filmy oraz zdjęcia przestawiające zaistniałą sytuację.
Reakcja władz
W odpowiedzi na rosnące zaniepokojenie opinii publicznej, w poniedziałek, tuż po posiedzeniu sztabu kryzysowego władze zorganizowały konferencję prasową. Przedstawiciele władz Kalisza i powiatu oraz gminy Ceków-Kolonia, a także WIOŚ i kaliskiej Straży Pożarnej przedstawili oficjalne stanowisko i tonowali nastroje.
Wiceprezydent Grzegorz Kulawinek otworzył konferencję, podkreślając powagę sytuacji:
„Jesteśmy po godzinnym spotkaniu w związku z zaistniałą sytuacją. Dotyczy ona oczywiście stanu wody, ale przede wszystkim tych ryb, które aktywiści kaliscy znaleźli w rzece Prośnie. Dotyczy to również głębszego tematu, mianowicie ewentualnych zarzutów o zrzut, który mógł mieć miejsce na tym odcinku.”
Jakub Kaczmarek, kierownik Delegatury WIOŚ w Kaliszu, przedstawił wstępne ustalenia:
„Nie stwierdziliśmy żadnych źródeł punktowych czy zrzutów dodatkowych do rzeki Prosny ani do rzeki Swędrni. Raczej nasze działania w terenie wskazują na zalane znaczne obszary łąk w rejonie rzeki Swędrni i rzeki Żabianki, gdzie woda stoi już od kilku tygodni po deszczach i następuje tam gnicie.”
Kaczmarek podkreślał, że głównym problemem jest brak tlenu w wodzie:
„To, co stwierdziliśmy, to co się potwierdza, to jest brak tlenu w rzece. Na odcinku rzeki Swędrni gdzieś od okolic Rożdżał i później w Kanale Bernardyńskim poziom tlenu, w piątek i w niedzielę, gdy były wykonywane badania, to było poniżej 0,5 mg na litr.”
Starszy Brygadier Tomasz Polak, Komendant Miejski Państwowej Straży Pożarnej w Kaliszu, podał informacje o działaniach straży:
„W dniach 19-21 lipca tego roku podjęliśmy cztery interwencje związane z sytuacją na rzece. Dwukrotnie została zadysponowana specjalistyczna grupa ratownictwa chemicznego z Ostrowa Wielkopolskiego. Grupa ta przeprowadziła badania wody. Stwierdzono znikome ilości chlorku magnezu, jednak ta ilość nie powinna mieć żadnego wpływu na sytuację związaną z rzeką.”
Skala problemu – rozbieżności w ocenach
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów całej sytuacji okazuje się ocena skali problemu, szczególnie w kwestii liczby śniętych ryb.
Przedstawiciele władz starali się studzić nastroje. Kaczmarek stwierdził:
„Moi pracownicy widzieli pojedyncze sztuki, podobnie Wody Polskie. Tak samo strażacy, którzy przepłynęli rzekę Swędrnie nie zaobserwowali jakichś ogromnych ilości tych ryb.”
Zupełnie inaczej ocenia to Maciej Garbowicz ze Stowarzyszenia „Prosna Od Źródeł”, który w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim odniósł się do zaistniałej sytuacji.
„Bardzo cieszy mnie zaangażowanie wszystkich służb w tę sprawę. Jestem jednak głęboko zaniepokojony wypowiedzią przedstawiciela instytucji, która powinna wykazywać się szczególną wrażliwością w tym obszarze. Bagatelizowanie skali zjawiska źle o tym świadczy! Zwłaszcza w sytuacji degradacji ekosystemu zlokalizowanego w Parku Krajobrazowym Natura 2000”
Garbowicz przedstawia znacznie bardziej dramatyczny obraz sytuacji:
„Rzeczywistość jest znacznie poważniejsza niż to przedstawiono na poniedziałkowej konferencji prasowej. Ekosystem parku krajobrazowego Natura 2000 został praktycznie zniszczony. Znaleźliśmy wiele martwych gatunków chronionych prawnie ryb (różanka, piekielnica, śliż, koza) oraz minogów. Raki wychodzące z wody były częstym obrazkiem nad zanieczyszczoną wodą.”
Przyczyny problemu – naturalne czy antropogeniczne?
Kolejnym punktem sporu jest kwestia przyczyn zaistniałej sytuacji. Sztab kryzysowy składnia się ku teorii o naturalnych procesach związanych z zalewaniem łąk i wysokimi temperaturami.
Kaczmarek wyjaśnia:
„Tam są tereny, gdzie obszary są zagniłe, to wszystko spływa do Swędrni. […] Mamy też dzisiaj sytuację, gdzie dostaliście Państwo alarmy o tym, że mogą wystąpić istotne opady. To może zmienić sytuację w dwie strony, bo po pierwsze spowoduje przepływ w rzece i to może przepłynąć. Jednak po drugie, jeżeli potwierdzą się nasze obawy, odnośnie tego, że na polach stoi woda, to spowoduje to, że woda znów napada i nadal będzie stała.”
Maciej Garbowicz częściowo zgadza się z tymi wyjaśnieniami, zwraca jednak uwagę na potencjalne antropogeniczne źródła problemu. Wskazuje:
„Teoria o zalanych łąkach jako źródle problemu częściowo potwierdza nasze obserwacje wykonane m.in dronem. Zauważyliśmy liczne odnogi, zastoiska i kałuże zawierające dziwne plamy oraz pianę. Jednak podanie tego faktu jako głównej przyczyny jest zbyt dużym uproszczeniem. Pojawia się pytanie o jakość zrzucanej ze zbiornika w Murowańcu wody, jak również skali (powyżej 250 cm), zwłaszcza w okresie silnych zakwitów sinic. Otrzymujemy wiele zgłoszeń, w tym od osób, które poniosły znaczne straty na polach spowodowane tymi zrzutami. Warto zauważyć, że choć wiele rzek w Polsce regularnie zalewa łąki, nie prowadzi to do tak poważnych skutków”
Rola zbiorników wodnych
Osobnym tematem, który wyłania się z tej dyskusji, jest rola sztucznych zbiorników wodnych w ekosystemie rzecznym. Garbowicz krytycznie odnosi się do ich funkcjonowania:
„Na pewno zbiornik zaporowy w Murowańcu i w tym aspekcie pokazuje swoją bezużyteczność dla środowiska. Obok zbiornika w miejscowości Szałe w praktyce jest to jeden z wielu odstojników zanieczyszczeń w regionie. Naturalnie płynąca, nie piętrzona, dzika rzeka ma wystarczającą zdolność samooczyszczania.”
Działania naprawcze
Władze zapewniają o podjęciu niezbędnych kroków. Wiceprezydent Grzegorz Kulawinek podsumował dotychczasowe działania służb:
„Szanowni Państwo, pojawił się temat jak zaradzić i co zrobić na przyszłość. Wspólnie z Wodami Polskimi zastanawiamy się, ale to dopiero po jutrzejszych wynikach, gdy będziemy mieli z WIOŚ badania wody, aby może obniżyć jaz o 10 cm. To jest jedno. Drugie, Straż Pożarna analizowała natlenienie tej wody (…) Więc na razie jesteśmy w toku, czekamy na wyniki badań i od tego momentu, jak już je uzyskamy, podejmiemy konkretne dalsze kroki i decyzje.”
Jakub Kaczmarek z WIOŚ podkreślił potrzebę cierpliwości i dalszych badań:
„Zleciłem badania do naszego laboratorium Głównego Inspektoratu, na szerokie spektrum. Zobaczymy co z nich wyjdzie, natomiast dziś tych wyników jeszcze nie mam, trudno mi więc gdybać na ten temat. Badania będą zapewne jutro. Gdy Pan Prezydent je otrzyma będziemy wiedzieć coś więcej.”
Garbowicz jednak krytykuje podejście służb:
„Jako osoba zgłaszająca zdarzenie i uczestnicząca w czynnościach nad rzeką Swędrnią nie widziałem również sprawnego zarządzania operacją oraz chęci znalezienia przyczyny zatrucia rzeki. Same badania chemiczne parametrów wody i obserwacja jej z mostów przez służby nie rozwiążą problemu.”
Co stało się więc na rzece? Czy ktoś przyczynił się do jej zanieczyszczenia? Jedno jest pewne – sytuacja wymaga dalszego monitorowania i dogłębnych badań. Przyszłość Swędrni i jej ekosystemu zależy od tego czy uda się podjąć skuteczne działania naprawcze.