Stokado
baner_FBAnt
Baner AWS

„Czasoumilacze” na miejskich trasach – czy powinno być ich więcej?

Przez niektórych nazywane „czasoumilaczami”, timerami lub po prostu sekundnikiami – jakiejkolwiek nazwy by nie użyć, to dotyczy ona znanych wszystkim liczników, montowanych na sygnalizacjach świetlnych. Jeszcze jakiś czas temu sprawa budziła liczne kontrowersje, a i obecnie ma swoich zwolenników jak i przeciwników. W Kaliszu wskazane rozwiązanie funkcjonuje m.in. na skrzyżowaniu w okolicy kościoła pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny czy w pobliżu „Rogatki”. Czy powinno być ich więcej i można wprowadzić je w każdym miejscu?

W Kaliszu pierwsze sekundniki wprowadzono w maju 2018 roku, a pierwszy z nich powstał na skrzyżowaniu ulicy Łódzkiej z ulicą Warszawską. W przypadku całej Polski to „udogodnienie” zaczęło się pojawiać na drogach miast wiele lat wcześniej: w Rzeszowie na początku 2010 roku, we Wrocławiu od połowy 2010 roku, a np. w Płocku w roku 2011. Od momentu zaistnienia na polskich skrzyżowaniach sekundników minęło sporo czasu, ale przez cały ten okres pojawiały się liczne kontrowersje z nimi związane. Jak w większości podobnych tematów – pojawiają się zarówno zwolennicy timerów, którzy zagorzale ich bronią, jak i przeciwnicy wskazujący na spore niedociągnięcia w systemie z nimi związanym, wynikające głównie z rozstrzału pomiędzy teorią, a praktyką na drodze. Do liczników ustosunkowywały się też na przestrzeni lat liczne organizacje, znani eksperci, zawodowi kierowcy, zarządy dróg miejskich czy wreszcie Ministerstwo Infrastruktury. W zamyśle urządzenia, które pokazują kierowcom czas liczony w sekundach i informują o tym kiedy światło zmieni się z czerwonego na zielone lub odwrotnie, miały upłynniać ruch, zmniejszyć liczbę kolizji, poprawiać bezpieczeństwo na ulicach czy pozwolić kierowcom lepiej oszacować manewry na trasie – tj. kiedy lepiej nieco przyspieszyć, a kiedy trzeba rozpocząć hamowanie. Z tym ostatnim argumentem wiąże się jeszcze inny element, który miałby przemawiać za licznikami – podana z wyprzedzeniem wiedza, o tym jakie manewry można wykonać na drodze, powinna pozwolić również na zaoszczędzenie paliwa, a tym samym łatwiejsze trzymanie się zasad eco-drivingu. Pula zalet wydaje się bardzo duża, a i w odczuciu „przeciętnego” kierowcy montowanie wspomnianych urządzeń to bardzo dobra decyzja, która zawojowała swego czasu drogową rzeczywistość w Polsce. Większość z nich stwierdza dość jednogłośnie, że powinno ich być więcej i na większej ilości skrzyżowań. Co zatem może być nie tak i dlaczego część środowisk uznała funkcjonowanie sekundników za niebezpieczne?

W opinii inżynierów ruchu omawiane powyżej zalety są wyłącznie subiektywnym odczuciem i złudzeniem, a poprawa np. przepustowości skrzyżowań jest minimalna i nie warta uwagi wobec wad oraz zastrzeżeń, jakie ta technologia ze sobą niesie. Według Stowarzyszenia Klubu Inżynierii Ruchu KLIR pozornie ułatwiające życie timery, prowokują kierowców do „wciskania pedału gazu” w ostatnim momencie i przejeżdżania przez skrzyżowania „w ostatniej chwili”. Nawet pobieżny i krótki, kilku/kilkunastominutowy test przeprowadzany „na własną rękę” pozwala potwierdzić powyższe obawy. Uczestnicy ruchu drogowego w Kaliszu również w zdecydowanej większości decydują się mocno przyspieszyć nawet w chwili, gdy timer już dawno zmienił swój kolor na czerwony. Bywają również i tacy, którzy w ślad za podejściem tych pierwszych, starają się „dodać gazu”, ale w ostatnim momencie zmieniają zdanie jakby zniechęceni zmianą barwy światła. W takim wypadku, co prawda, nie przedostają się oni na drugą część skrzyżowania, ale gwałtownie hamują wytracając sporą część energii, więc o eco-drivingu również nie może być mowy. W idealnym układzie, gdzie kierowcy racjonalnie podchodzą do planowania nawet najmniejszej trasy, a przy tym starają się podporządkować regułom, zastosowanie sekundników byłoby opcją bez zarzutu. Praktyka jednak pokazuje, że w przypadku spostrzeżenia na liczniku ostatnich kilku sekund do zmiany światła, tendencje na drodze kierują się raczej ku „spróbowaniu” minięcia sygnalizacji niż ku  przyjęciu postawy „zaczekam i przejadę przy kolejnej okazji”. Dzieje się tak nawet, gdy odległość oceniającego sytuację użytkownika ruchu, dzieli od świateł spora odległość. Najgorszym argumentem przeciw timerom wydaje się być jednak to, że mogą one wprowadzać chaos na trasach. O ile montowano je w celach informacyjnych, to każda osoba subiektywnie ocenia przekazywaną informację. Dla części zasiadających za kółkiem 4 sekundy to wystarczająco by wykorzystać je nie zwalniając tempa, a dla innych i poruszających się w kierunku przecinającym drogę tym powyżej – ostatnie sekundy, gdy mamy czerwone światło, to sygnał że można już spokojnie ruszać. Wyniku takiego zestawienia sytuacji nie trzeba nawet wyjaśniać.

Na obecną chwilę sekundniki nie są już nowością, a raczej elementem, który na stałe wpisał się w miejskie krajobrazy – również w Kaliszu. Po latach batalii o to czy są w ogóle legalne czy też wręcz przeciwnie, doszliśmy do momentu, w którym samoistnie są one wypierane przez ITS, czyli inteligentne systemy transportu, które jak nazwa wskazuje – w automatyczny sposób dostosowują funkcjonowanie sygnalizacji do warunków na drodze, natężenia ruchu itd. Utarło się przekonanie, że sekundniki mogą działać tylko w przypadku systemów stałoczasowych, a więc takich, gdzie bez względu na korki czy ich brak – sygnalizacje mają stałą i ustaloną specyfikę działania, jeśli chodzi o czas wyświetlenia danej barwy światła. Czy w związku z tym timery są już reliktem, a o komforcie i bezpieczeństwie decydować będzie „inteligencja”? Przykład szczecińskiego Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego pokazuje, że oba „udogodnienia” można ze sobą połączyć. Głównym problemem w przypadku stosowania liczników wraz z akomodacyjnym systemem sygnalizacji, był problem z wyświetlaniem właściwej wartości na liczniku w sytuacji, gdy system miałby zmienić decyzje i „przyspieszyć” np. światło zielone dla jednego z kierunków jazdy. By obejść tę kwestię zdecydowano się zmienić schemat działania timerów tak, by pokazywały one sekundy np. tylko w ostatnim momencie, gdy kolor się zmienia, a przez resztę czasu wyświetlna była pozioma linia o danej barwie. Takie podejście łączy dwie możliwości – komfortową z punktu widzenia kierowców oraz bezpieczniejszą i nowocześniejszą, idącą z duchem technologii, w jedno. Wspomniane działanie mogłoby również zniwelować liczbę osób, która wpisuje się w postępowanie, będące zarzutem wobec samych w sobie liczników – tych, którzy nadużywają prędkości by skrzyżowania przekroczyć, gdy jest to już wysoce ryzykowne.

Innym sposobem modyfikującym powyższe rozwiązanie mogłaby być sygnalizacja, która wykorzystywana jest np. poza granicami naszego kraju, gdzie światło zielone pulsuje na wybraną ilość sekund przed momentem, gdy ma zmienić się jego kolor. Koszt sekundników to ok. 2 tys. zł za jedno urządzenie, a zmiana działania świateł w dużej mierze wykorzystuje „to co już mamy”. Wydaje się więc, że połączenie tych trzech elementów, czyli: ITS, pulsującego światła oraz działania przekopiowanego z sekundników to wyjście najkorzystniejsze, które pod każdym względem wyczerpuje potrzeby zarówno osób na drodze jak i specjalistów dbających by było na nich bezpiecznie. Czy można przyjęty schemat „przeszczepić” na lokalne drogi i czy przyjąłby się w naszym mieście?

Źródła: 

https://www.motofakty.pl/artykul/sekundniki-na-skrzyzowaniach-sa-nielegalne.html

https://www.transport-publiczny.pl/wiadomosci/szczecin-instaluje-kolejne-sekundniki-i-integruje-je-z-its-63331.html

http://faktykaliskie.pl/wiadomosci/samorzad/pierwsze-sekundniki-juz-dzialaja-wideo-i-zdjecia,975.html

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Starsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze
Sebastian

Bardzo pomogło by też światło pomarańczowe, którego już praktycznie nie używają, a w założeniu miało dać czas na przygotowanie do startu.

Najnowsze