Czy jesteśmy szczęśliwi w Kaliszu? Przestrzenie integracji na miejskich osiedlach
Tego, że przestrzeń, w której możemy spędzić czas z innymi ludźmi jest ważna nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, szczególnie teraz, w czasie pandemii, kiedy wiele z podobnych stref pozostaje dla nas zamkniętych. Podobnych miejsc potrzebujemy nie tylko w centrach miast – dla naszego psychicznego dobrostanu najlepiej jest jeśli takowe znajdują się również blisko naszych miejsc zamieszkania. Jak bardzo jest to ważne przekonuje wielu specjalistów, a jeden z nich to Charles Montgomery, autor publikacji “Miasto szczęśliwe”. Przytaczając liczne badania naukowe udowadnia, że jakość zagospodarowania przestrzeni wokół nas wpływa nie tylko na standard życia, ale również i na poczucie szczęścia, a kraje, w których mieszkają najbardziej zadowoleni ludzie niekoniecznie pokrywają się z tymi, które generują najwyższe PKB. Dlaczego? Jeden z aspektów, który w niebagatelny sposób wpływa na poczucie satysfakcji z życia to jakość i ilość nawiązywanych przez nas relacji. Architektura i urbanistyka może tym relacjom sprzyjać i ułatwiać ich kreowanie lub odwrotnie – utrudniać, a nawet uniemożliwiać zawieranie więzi.
Wspaniałym przykładem ukazującym to zjawisko jest badanie przeprowadzone przez psychologa Andrew Bauma w 1973 roku, który sprawdził jak zakwaterowanie studentów w dwóch odmiennych typach akademików wpłynie na ich relacje społeczne oraz zadowolenie z życia. W pierwszym budynku 34 studentów w losowy sposób przydzielono do dwuosobowych pokoi zorganizowanych wzdłuż holi przypominających nieco hotelowe korytarze, na końcach których usytuowano wspólną, dużą łazienkę oraz świetlicę. W drugim przypadku podobna grupa młodych osób trafiła do obiektu, w którym piętra podzielono na segmenty mieszczące dwie lub trzy sypialnie oraz niewielką łazienkę i mały pokój wspólny.
Niepozorna ławka pod blokiem mieszkalnym
Po pewnym czasie obie grupy poddano kontroli. Okazało się, że mieszkańcy pierwszego akademika narzekali na brak przyjaciół, a jednocześnie doświadczali poczucia stłoczenia. Byli też bardziej zestresowani, unikali się wzajemnie i z czasem ich postawy stawały się coraz bardziej aspołeczne. Projektanci obiektu nie zapewnili im bowiem żadnej przestrzeni pośredniej, gdzie mogliby sami podejmować decyzję, jak często i kogo chcieliby spotykać. Z prywatnego pokoju studenci wychodzili bezpośrednio na wąski korytarz. Lokatorzy drugiego akademika natomiast zaprzyjaźnili się ze sobą, skłonni byli sobie pomagać, a co więcej – przenosili owe wzorce w inne miejsca i kiedy, również w ramach eksperymentu, wezwano ich do biura, gdzie nakazano im czekać na spotkanie wraz z innym obcym studentem – częściej nawiązywali z nim kontakt wzrokowy oraz rozmowę.
Czy przestrzenie mieszkaniowe dostępne kaliszanom pozwalają na niewymuszone kontakty z innymi, czy budują w nas poczucie przynależności do społeczności, czy sprzyjają zawieraniu znajomości a nawet przyjaźni? Sprawdźmy. Przeanalizujmy trzy różniące się od siebie osiedla – Ogrody, Kaliniec oraz Korczak.
OGRODY
Fragment osiedla Ogrody z lotu ptaka, wydruk z geoportalu krajowego
Na pierwszy ogień niech pójdą kaliskie Ogrody. Jak podaje „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich”, w 1886 roku na dzisiejsze osiedle składały się trzy położone nad Prosną wsie – Ogrody Duchowne, Starościńskie i Ogrody Kolonia. Trudniono się tutaj głównie ogrodnictwem. Później Ogrody włączono do Kalisza, ale, jak wskazuje mapa archiwalna, jeszcze na początku lat 80. wytyczone i zabudowane były głównie ulica Ogrodowa, Szewska, Rycerska oraz pas wzdłuż Poznańskiej. Ich starszą niż inne budynki metrykę i przynależność do dawnej wsi widać zresztą w zabudowie – wzdłuż ulicy Ogrodowej nierzadko napotkamy na ceglane kamienice czy niskie, podłużne domy parterowe, a przy skrzyżowaniu z ul. Szewską zachowała się jeszcze (choć niestety w dużej mierze już dzisiaj otynkowana) drewniana chata. Większość budynków na osiedlu jest jednak znacznie inna – dominują tutaj współczesne już domy parterowe, bliźniaki lub (w niektórych miejscach) domy szeregowe.
Styk tradycyjnej i nowoczesnej architektury na osiedlu Ogrody
Zabudowa dzisiejszych Ogrodów należy do typowych charakteryzujących osiedla domów jednorodzinnych, w których doszukiwać się można podobieństw nie tyle do struktur miejskich, ile do wiejskich. Pod kątem funkcji posiadają one zatem dość homogeniczny charakter – zdominowane są przez obiekty mieszkaniowe i próżno szukać tu większej liczby dostępnych z ulicy drobnych usług czy niewielkich lokali gastronomicznych. Brakuje też zewnętrznych przestrzeni, gdzie sąsiedzi mogliby spotkać się, nawiązać kontakt i porozmawiać. Życie w podobnych dzielnicach w dużej mierze zamyka się w środku posesji, a ulice głównie się mija, aby gdzieś dojść lub dojechać – funkcjonują zatem one jako przestrzeń komunikacyjna, ale już nie społeczna. Czy w takim razie mieszkańcy Ogrodów mają szansę doświadczyć życia publicznego na swoim osiedlu czy raczej w tym celu muszą wyjść poza jego obręb?
Plac zabaw oraz stoliki do gry w szachy i tenisa stołowego w centrum osiedla Ogrody
Częściowo zapewniono im taką możliwość, w środku osiedla wyznaczono bowiem trapezoidalny skwer. Usytuowany przy ulicach Jarzębinowej i Przelotowej trawiasty plac graniczy ze zlokalizowanym tam również przedszkolem. Wydzielono tu otwartą przestrzeń do gier oraz organizacji wydarzeń, obok znajduje się duży plac zabaw, ławki oraz stoliki do tenisa stołowego czy szachów.
Zielony skwer z ławkami na osiedlu Ogrody
Duży walor Ogrodów stanowi również bliskość Prosny. Wzdłuż rzeki ciągnie się ścieżka, której jeden koniec zagospodarowano – od strony wschodniej wychodzi ona na kładkę i trójkątny skwer, przekierowujący ruch w stronę ul. Szewskiej lub Sadowej. Zasadzono na nim zieleń niską i wysoką, wyposażono go w ławki. Kładka prowadzi na drugą stronę Prosny, gdzie znajduje się zespół szkół wraz z towarzyszącym mu kompleksem boisk. Z drugiej strony ścieżka kończy się dzikimi terenami przylegającymi do działek wchodzących w skład zespołu szpitala wojewódzkiego.
Opisywane powyżej skwery to przestrzenie bardzo ważne i niezbędne na osiedlu. Ale też – czy wystarczające, by pobudzić na nim życie społeczne i, mówiąc prosto, “wyciągnąć” ludzi z domów? W taki sam sposób jak usytuowany nieco dalej McDonald?
Ścieżka piesza wzdłuż Prosny przy osiedlu Ogrody
KALINIEC
Fragment osiedla Kaliniec z lotu ptaka, wydruk z geoportalu krajowego
Trochę inaczej przedstawia się sytuacja na osiedlach stanowiących zespoły budownictwa wielorodzinnego, omówmy więc pochodzący z lat 50. i 60. Kaliniec. Zespół składa się z trzy- i czteropiętrowych budynków o zbliżonych do siebie, prostokątnych kształtach, zgrupowanych w uporządkowanym (ale nie monotonnym) układzie ograniczonym ulicami Serbinowską, Górnośląską i Młynarską. Osiedle przecina również łuk ul. Bogumiła i Barbary, tworząc z ul. Młynarską kształt zbliżony do połowy elipsy. W środku do owego układu nawiązuje przestrzeń wspólna, wyposażona w bogaty plac zabaw, piaskownicę oraz coś przeznaczonego również dla dorosłych użytkowników – siłownię na świeżym powietrzu. Wśród budynków ukrył się także żłobek. Niewiele tutaj natomiast zajmujących najczęściej duże obszary parkingów.
Siłownia osiedlowa na osiedlu Kaliniec
To, co uderza, kiedy spojrzymy na plany osiedli wznoszonych w czasach PRL to bardzo duży udział ogólnodostępnej zieleni w stosunku do zabudowy – ilość drzew i krzewów sprawia, że wiosną i latem wiele z podobnych założeń tętni wręcz od towarzyszącej zabudowaniom przyrody, a co za tym idzie, od wypoczywających na jej łonie mieszkańców.
Duże przestrzenie zielone między blokami na osiedlu Kaliniec
Zarówno przy placach zabaw, jak i zaraz obok ścian bloków – niekiedy nawet przy każdej klatce – znajdziemy wiele ławek i prawdopodobnie każdemu znany jest widok starszych osób prowadzących aktywne życie towarzyskie właśnie w podobnych miejscach. Zatrzymajmy się na chwilę i spróbujmy sobie wyobrazić – czy osiedla domów jednorodzinnych w ten sam sposób ułatwiają nawiązywanie kontaktów? Nie, ponieważ zostały skonstruowane tak, że nie przewiduje się tam przestrzeni pośredniej – z własnej posesji wchodzimy od razu w komunikacyjną strefę ulicy. Bogate w zieleń, wypełnione atrakcjami przyciągającymi różne grupy wiekowe (placami zabaw, siłowniami, ławkami, stolikami) obszary przylegające do wielorodzinnych bloków sprzyjają natomiast zawieraniu i podtrzymywaniu znajomości oraz wprowadzania ruchu – życia – w tkankę danego osiedla.
Ławki pod budynkami wielorodzinnymi, Kaliniec
Właściciele domów jednorodzinnych czas na świeżym powietrzu spędzić mogą we własnych ogródkach – jako że osoby żyjące w blokach nie mają takiej możliwości, podobną przestrzeń należało zapewnić im w inny sposób. Sprawiło to, że mieszkalnictwo z wielkiej płyty, mimo swoich wielu wad, wypracowało również niezaprzeczalną zaletę – zaproponowało mieszkańcom wartościowe miejsca, w których mogą pobyć razem i nawiązywać relacje. Czy jednak “wielorodzince” udało się utrzymać swoją jakość pomimo upływu lat?
KORCZAK
Fragment osiedla Korczak z lotu ptaka, wydruk z geoportalu krajowego
Przenieśmy się teraz o kilka dekad do przodu, a cezurę czasową niech wyznacza nam rok 1989 i transformacja ustrojowa, która wtedy się dokonała. W procesie budowania osiedli dużą rolę zaczęli odgrywać deweloperzy, a nadrzędny w wielu przypadkach stał się nie tyle dobrobyt mieszkańców, ile zysk, jaki z owego dobrobytu można wyciągnąć. Jak wpłynęło to na wygląd osiedli mieszkaniowych?
Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie, przyjrzyjmy się osiedlu Korczak. Jego północna część, domykana przez park nad Krępicą, Aleję Wojska Polskiego, ulicę Stanczukowskiego, oraz, nomen omen, Korczak składa się z kilku zespołów bloków mieszkalnych powstających jako oddzielne inwestycje. Różnią się one od siebie układem, formami architektonicznymi oraz towarzyszącą im osiedlową “infrastrukturą”, we wszystkich jednak odznaczają się bieżące trendy. Rolę przestrzeni wspólnej pełni funkcjonujący w okolicy park i to w nim spotykają się mieszkańcy. Jednak czy twórcy budynków zapewnili im przestrzeń, w której mogą pobyć razem? Sprawdźmy, co dzieje się pomiędzy blokami.
Grodzone osiedle, Korczak
A sprawdzenie tego nie jest łatwe, wnętrza poszczególnych zespołów zostały bowiem odcięte ogrodzeniami. Nie tylko uniemożliwia to pieszym wygodne poruszanie się, ale i utrudnia dostęp do znajdujących się wewnątrz usług, sortuje użytkowników przestrzeni (tutaj jesteśmy “my”, za ogrodzeniem – “oni”), a zatem – wpływa negatywnie na zawiązywanie się więzi społecznych. Co jednak najważniejsze, nie zapewnia też bezpieczeństwa, które to przyczyniło się do pomysłu powstania tego typu barier – włamywacz czy chuligan nie będzie miał problemu z wspięciem się na płot. Pragnąca sobie skrócić drogę matka z wózkiem czy starsza osoba z zakupami już tego nie zrobi. Całe szczęście w ostatnich latach odchodzi się już od grodzenia osiedli, co widać po wzniesionym niedawno kompleksie “Nowy Korczak” (więcej o nowym osiedlu w jednej z kart na naszej mapie inwestycji) przy ul. Wysokiej i ul. Batalionu Parasol. Bezpieczeństwo zapewnia tam ochrona, a blokady komunikacyjne i społeczne zniknęły.
Brak przestrzeni zielonej między blokami na osiedlu Korczak
W przypadku właściwie wszystkich wzniesionych na Korczaku zespołów w oczy rzuca się także znacznie mniejszy udział zieleni niż w przypadku założeń pochodzących z okresu PRL. Miejsce trawników zajęły oczywiście parkingi, niekiedy rozlewające się w przestrzeni jako rozległe połacie betonu. Jak udowadnia “Nowy Korczak”, od jakiegoś czasu parkingi ukrywa się już pod ziemią. Mimo to wciąż jest ich sporo, a w wielu miejscach dominuje raczej kostka brukowa, a nie zieleń.
Parking przy bloku na osiedlu Korczak
W większości założeń próżno szukać też innych miejsc spotkań niż wymagane w przepisach place zabaw. Nie znajdziemy tu osiedlowej siłowni, zewnętrznego stolika, aby usiąść, niekiedy tylko zdarzy się przy wejściu do klatki jedna ławka. W jaki sposób wpływa to na relacje społeczne? Jak wielu z nas żyje na co dzień w mieszkaniu, gdzie od sąsiada dzieli go tylko kilkudziesięciocentymetrowa ściana, ale jednocześnie uznaje go za kogoś obcego? Jak dużo osób czuje się wyobcowanymi w tłumie ludzi, na przykład na gęsto zaludnionym osiedlu? Gdzie w takim otoczeniu mamy szansę nawiązywać więzi ze swoimi sąsiadami?
Ławka „wciśnięta” przed wejściem do klatki na osiedlu Korczak
To, czego z pewnością jednak nie brakuje na Korczaku to usługi w parterach – przewidziano dla nich miejsce zarówno w nowszych, jak i w starszych blokach. Znajdziemy tutaj nie tylko dentystę czy sklep spożywczy, ale nawet i restaurację, która oferuje okazję do zjedzenia posiłku w towarzystwie innych ludzi. Uwidacznia się zatem wzrost ilości punktów usługowych – czyli takich, z których czerpać można korzyści finansowe. Cierpią natomiast przestrzenie publiczne – brakuje zajętych przez parkingi stref przeznaczonych dla pieszych, brakuje wpływającej na lepsze samopoczucie zieleni czy też aktywizującego ruchu, generowanego przez napływ nowych osób, które tutaj nie przyjdą, bo nie przedostaną się przez płot.
Usługi w parterze budynku przy osiedlu Korczak
Trudno jest jakiekolwiek osiedle ocenić jednoznacznie, bo zmiennych jest bardzo wiele, a każdy użytkownik posiada swoje własne, osobiste preferencje. Warto jednak pamiętać, co sprzyja naszemu dobrostanowi oraz życiu społecznemu i w wypadku przeprowadzki lub dokonywania oceny nowo powstających obiektów – decydować mądrze.
Bardzo ciekawy artykuł!