Stokado
baner_FBAnt
Baner AWS

Czy Prosna podzieli los Odry?

Polacy od kilku dni żyją zatruciem Odry. Z rzeki wyławiane są tony martwych ryb, a odbudowę całego ekosystemu po katastrofie ekologicznej szacuje się na kilkanaście lat. Zagrożone nie są jedynie ryby, problem pojawia się również w przypadku wszystkich zamieszkujących wody oraz brzegi rzeki zwierząt. W związku z tym postanowiliśmy dowiedzieć się, jak sytuacja wygląda w naszej rzece – Prośnie i zbiorniku Szałe. Okazuje się, że pozostawia wiele do życzenia. Czy jest się o co martwić?

Prosna płynie przez Nizinę Środkowopolską, leży w dorzeczu Odry i jest lewym dopływem Warty, a jej łączna długość wynosi 217 km. Nasze miasto jest największym, przez które ta rzeka przepływa, co więcej, stanowi najważniejszy naturalny element krajobrazu miasta.

Jeżeli chodzi o zagrożenie zanieczyszczeniami chemicznymi – tego nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Taką sytuację obserwujemy obecnie na Odrze.  Od 3 tygodni nie wiemy co dokładnie się stało! Tak samo może być z Prosną, gdzie wystarczy jedna beczka jakiejś trucizny, która kolokwialnie mówiąc załatwi nam rzekę. Myślę, że sytuacja na Odrze spowoduje większą wrażliwość instytucji. Prowadząc od kilku lat portal „Prosna od źródeł” zgłaszamy tego typu rzeczy w imieniu ludzi. Mimo to, jeszcze nigdy nie zostałem w związku z tym zaskoczony jakimś wyraźnie pozytywnym finałem, czy też wymiernym ukaraniem winnego – powiedział zapytany o możliwe zagrożenie Maciej Garbowicz.

Stanęliśmy pod ścianą, sytuacja jest krytyczna, woda jest niesłychanie brudna i w momencie skrajnych warunków pogodowych dochodzi do takich sytuacji. Wtedy cokolwiek, nawet chleb rzucany łabędziom, może przyczynić się do takiej sytuacji. Apeluje więc o otrzeźwienie, zacznijmy wszyscy dbać o rzeki, a będzie dobrze – komentuje Jarosław Władczyk z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu. Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie nieustannie zachęca do działania na rzecz ochrony zasobów wodnych i szuka rozwiązań, które pomogą nam osiągnąć ten cel. Musi to być jednak zbiorowy wysiłek wszystkich Polaków, a przede wszystkim musimy się nauczyć szanować wodę – dodaje Władczyk.






Maciej Garbowicz w wypowiedzi dla Latarnika Kaliskiego powiedział, że najwięcej zgłoszeń dotyczących zanieczyszczeń doliny Prosny  otrzymywali w związku z wyrzucaniem odpadów budowlanych i śmieci. Szczególnie poniżej Kalisza, np. przy moście w Dojutrowie. Poza tym odcinek Prosny w rejonie wsi Jastrzębniki jest wyjątkowo często  podtruwany. – Mamy tu do czynienia ze zrzutami poprodukcyjnymi , prawdopodobnie z firm, które wytwarzają kiszonki. W rowach melioracyjnych oraz kanałkach odwadniających tamtejsze pola i wpadających do Prosny często spotyka się tego typu zanieczyszczenia. Otrzymywaliśmy na ten temat wiele zgłoszeń, jednak nie spotykały się one ze szczęśliwym zakończeniem i namierzeniem sprawcy przez stosowne organy. Należy sobie zdawać sprawę , ze do czasu tragedii na Odrze organy kontrolne miały dużą dozę tolerancji na szeroko pojęte przypadki zanieczyszczenia cieków. Z reguły tłumaczono to awarią, lub jak w wypadku kłusownictwa niską szkodliwością czynu.

Garbowicz przytoczył również sytuację, która niedawno miała miejsce w Grabowie nad Prosną. Podczas budowy próbnej grobli jazu firma działająca na zlecenie Wód Polskich zatrzymała na kilka godzin bieg Prosny, co przyczyniło się do śmierci ryb i minogów. – Można śmiało powiedzieć, że doszło do przestępstwa. Sprawa znalazła swój finał w prokuraturze, teraz czekamy na to, co będzie dalej – skomentował.

Rzecznik RZGWwP uważa, że doszło do przyduchy. – Te wody zanieczyszczane są po cichu przez cały rok, od wędkarzy po osoby kąpiące się w rzekach. W momencie, gdy poziom wody opada do 30 cm, zamienia się w zupę i dzieje się to, co się dzieje. Trudno mi przewidzieć, co będzie na odcinku rzeki, która ma 200 km – poinformował Władczyk. – Jest wiele przyczyn mogących doprowadzić do takich sytuacji, w tej chwili mamy pięć czy sześć zgłoszeń o śniętych rybach i wszędzie powodem była przyducha, tego nie możemy akurat przewidzieć. Na Prośnie sytuacja jest spokojna i nie obawiamy się tego – dodał

Rzecznik zaznaczył również, że od sprzątania śniętych ryb są Polskie Związki Wędkarskie, które dzierżawią poszczególne rzeki czy akweny. Wędkarze aktualnie podkreślają, że robią to wyręczając Wody Polskie, jednak – jak dodaje Władczyk – jest to ich obowiązek.

Jarosław Władczyk zapewnia, że w razie wystąpienia zanieczyszczenia rzeki, Wody Polskie współpracują ze służbami mającymi kompetencje w zakresie rozwiązania problemu, a przede wszystkim – ustalenia jego przyczyny. Podkreśla również, że określaniem stanu chemicznego wody zajmuje się Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska (WIOŚ), który zgodnie z zadaniami określonymi w polskim prawodawstwie jest instytucją odpowiedzialną za pobieranie próbek wody, ich badanie oraz przekazywanie wyników takich analiz. Za monitoring ilościowy wód odpowiada z kolei Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowy Instytut Badawczy. Poszukiwanie sprawców leży natomiast w gestii Policji oraz Prokuratury. 

Kaliski społecznik uważa, że  szczególnie należy przyjrzeć się oczyszczalnią ścieków.  – Wiem, że Stowarzyszenie Nowoczesny Opatówek bardzo mocno pilnuje teraz oczyszczalni w Opatówku, bo tamtejsze wyniki były bardzo niedobre. Gospodarka ściekowa oraz intensywne rolnictwo niesie konsekwencje dla całej zlewni naszej rzeki!  Również w dolinie Pokrzywnicy i Trojanówki  ponieważ każdego roku zbiornik w m. Szałe dotyka ogromny zakwit wody. Często taka ciecz zrzucana ze zbiorników zaporowych trafia do Prosny co na pewno nie jest powodem do zadowolenia. Garbowicz dodaje, że należy przyglądać się temu, co wypływa z Murowańca, Szałe czy Gołuchowa. Podkreśla, że jest to woda o bardzo niskich parametrach. Mała głębokość zbiorników, ciepła woda plus dodatkowe zanieczyszczenia organiczne skutkują szybkimi zakwitami.






Garbowicz uważa, że po wprowadzeniu ewentualnych programów naprawczych możemy uzyskać zmianę jakości wody w Trojanówce i Pokrzywnicy, a tym samym w zbiorniku. – Warto byłoby wraz z Polskim Związkiem Wędkarskim zastanowić się czy nie wprowadzić zakazu nęcenia, bo i to może być powodem powstawania dodatkowych procesów biologicznych – komentuje społecznik.

Moim zdaniem okoliczne zbiorniki zaporowe to  kara dla rzek, kara, z której my ludzie nie mamy za wiele korzyści. Realizowane jako wielofunkcyjne na ogół pełnią rolę retencyjną. Roli przeciwpowodziowej tak naprawdę w praktyce nie spełniają, bo nigdy nie mają zapasu wynikającego z rezerw pojemnościowych, gotowych na przyjęcie fali wezbraniowej. Kilka ról i funkcji zawsze wyklucza się wzajemnie! Mami się ludzi, że gdy powstanie zbiornik Wielowieś Klasztorna to będzie świetnie, będzie rekreacja, turystyka… ale jaka? Nie potrafimy zadbać o to, co już jest (np. Szale) , a chcemy wydawać publiczne miliardy złotych i budować kolejne? Z mojego punktu widzenia jest to pozbawione logiki – podsumował Maciej Garbowicz.

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze