Dariusz Grodziński: Opozycja może drobne sukcesy rządzących przemilczeć, bo machina propagandowa już wystarczająco skutecznie się samochwali.
W poniedziałek klub Koalicji Obywatelskiej pomniejszył się o cztery osoby, a Rada Miasta zyskała nową inicjatywę – „Dialog dla Kalisza” złożoną z byłych już członków KO. W rozmowie z liderem Koalicji Obywatelskiej – Dariuszem Grodzińskim poruszamy kwestię tzw. „rozłamowców”, pytamy o ujętą w wystosowanym oświadczeniu „dezercję”, ale także dyskutujemy szerzej – o mieście i jego przyszłości pod wodzą aktualnych władz.
Krzysztof Łużyński: Na początku chciałbym porozmawiać dość szeroko o sytuacji w samym mieście. Jak Pan ocenia aktualnych włodarzy miasta? Jaką opinię ma Pan o kadencji obecnego prezydenta – Krystiana Kinastowskiego? Przechodząc na szkolny tryb rozpatrywania takich spraw – jaką notę można byłoby wystawić w skali od niedostatecznej do bardzo dobrej czy nawet wzorowej?
Dariusz Grodziński: Dałbym ocenę dostateczną. Obecnie prezydent realizuje głównie, a zobaczymy jeszcze z jaką jakością, opóźnione projekty z minionej kadencji, wykorzystując przy tym pieniądze pozyskane w jeszcze poprzedniej kadencji. Mógłby je swoją drogą skromniej i uczciwiej prezentować.
Mam tu na myśli kwestię Plant, Śródmiejskiej, Zamkowej, Akceleratora Kultury, Centrum Organizacji Pozarządowych czy nawet modernizacji Nowego Światu i Częstochowskiej. Wszystko to są „stare kotlety”. Z nowych na razie tylko jest kontrapas, czyli kilkusetmetrowy odcinek drogi oraz rondo na ul. Podmiejskiej. Nie widziałem natomiast jeszcze nic, co mogłoby kształtować przyszłość Kalisza, budować coś, co następca mógłby na twórczo przejąć.
Ta ocena dostateczna jest też trochę nawet na wyrost, bo tak naprawdę jeszcze żaden z tych tematów, nie jest oddany do użytku. Wyjątkiem jest Akcelerator Kultury, ale nadal nie wiemy jakiej jakości będzie ten pakiet całościowo zrealizowany. Z drugiej strony obserwujemy nieustającą serie bolesnych podwyżek, kontrastującą z bardzo konsumpcyjnym podejściem do pieniędzy budżetowych. Dlatego ta „trója” jest nawet zawyżona.
Trzymając się nomenklatury szkolnej – ocena byłaby z możliwością poprawy, z tzw. „drugim terminem”? Jest szansa na lepszą notę do końca kadencji?
Z punktu widzenia politycznego wolałbym, żeby ta kadencja już się zakończyła i żeby prezydentem był ktoś inny – szczery, uczciwy, zdolny do współpracy. Jako mieszkaniec Kalisza zawsze jednak trzymam kciuki, żeby w mieście działo się lepiej niż gorzej.
Wydaje mi się, że jednym z trudniejszych pytań w tego typu sytuacjach jest to, gdzie trzeba wskazać jakieś pozytywy oponentów. Czy są działania prezydenta i całej ekipy rządzącej w mieście, które odbiera Pan i ocenia wyżej, pozytywnie? Jakieś wyższe noty w pojedynczych tematach?
Jego sukcesem jest bez wątpienia stabilna koalicja z PiS-em, bo o tej porze w zeszłej kadencji, to wszystko się już, mówiąc kolokwialnie, „rozjeżdżało i trzeszczało”, a to zawsze negatywnie oddziałuje na funkcjonowanie miasta. W tej sytuacji trzeba oddać, że to wygląda bardzo stabilnie. Trzyma PiS w ryzach mnóstwem synekur w mieście, a PiS w zamian wiernie przegłosowuje wszystkie podwyżki dla mieszkańców i wszystkie wydatki, o które prezydent prosi. Brak mi w tym refleksji, ale monolit jest.
Nie przypadkowo o to wszystko pytam, bo w opinii części kaliskich środowisk uchodzi Pan za totalną opozycję – w takim niestety negatywnym rozumieniu. Zgodzimy się chyba, że krytyka dla samej krytyki nie jest nigdy pożądana i dobrze odbierana. Jak to wygląda z Pana strony – uważa Pan siebie jak i swój klub za konstruktywnie krytyczne głosy względem zarządzających miastem?
Jeżeli przejrzeć statystykę głosowań na e-sesji, to one w przytłaczającej większości – ok. 90%, są wspólnymi głosowaniami pozytywnymi. Bo zazwyczaj są to projekty wypracowane merytorycznie przez wydziały, prowadzone przez naczelników i akceptowane przez prezydenta. Nie widzę więc w tym żadnej totalności oprócz tzw. „łatki politycznej”, którą się próbuje przylepiać.
Natomiast od samego początku widziałem zjawiska negatywne, którym trzeba się bardzo wyraźnie przeciwstawić, nawet jeśli nie ma się odpowiedniej ilości głosów, ani siły sprawczej, żeby fizycznie je zatrzymać. Trzeba to wtedy nagłośnić, żeby społeczeństwo było chociaż świadome tych zjawisk. Coraz więcej grup społecznych potrzebuje też w Kaliszu mocnego głosu obrony przed opresyjnym zachowaniem prezydenta i jego świty.
Przypomnę również, że składaliśmy bardzo dużą ilość gotowych projektów uchwał i propozycji rozwiązań jakichś tematów czy zagadnień, co też wskazuje na konstruktywizm. Tam, gdzie naprawdę uważam, że trzeba zabrać głos i jest to temat ważny, to po prostu stanowczo i asertywnie taki głos zabieram.
Najbliższym takim tematem będzie kształt i konstrukcja ronda wzdłuż ulicy Podmiejskiej, która jest moim zdaniem niepotrzebnie przesadzona. Po co ktoś zaprojektował trzy rodzaje rond na jednym ciągu drogi, o takich rozmiarach, które zablokują nasz wspólny punkt programowy z kampanii? Wspólnie obiecywaliśmy, że trzeba sprawnie i stosunkowo niskim kosztem dobudować drugą nitkę ulicy Podmiejskiej i Stańczukowskiego. W tej chwili wydaje się, że konstrukcja turboronda to uniemożliwia. Patrząc na skręt w lewo z ulicy Podmiejskiej w Wyszyńskiego, nie trudno się przekonać, że nawet osobowe samochody mają problem żeby tam wykręcić, a co dopiero np. autobusy przegubowe. To są tematy, o których trzeba mówić, ale to nie polega na żadnej totalności.
Oglądał Pan poniedziałkową konferencję?
Konferencję na żywo oglądałem raz, potem już do niej nie wracałem.
Pytałem o ostatnie kwestie, bo można odnieść wrażenie, że to są właśnie te najważniejsze z powodów odejścia czterech osób z Koalicji Obywatelskiej – brak konstruktywnej krytyki i dialogu, który może nie bezpośrednio, ale jednak sugerują. Na poniedziałkowej konferencji słyszeliśmy, że kiedy trzeba chwalić to się chwali, a kiedy ganić, to również należy to zrobić. Myśli Pan, że o to chodzi tym, którzy odeszli czy sprawa ma nieco inne barwy?
W mojej opinii opozycja może drobne sukcesy rządzących przemilczeć, bo machina propagandowa jest wystarczająco samochwalcza. Jednocześnie dobre rzeczy należy akceptować i popierać je w głosowaniach – tak dzieje się w ok. 90% sytuacji. Tam, gdzie jednak dzieje się źle i żadne słowo upomnienia czy porady nie działa, to trzeba bardzo mocno je politycznie akcentować.
Dużo proponujemy. Niestety prezydent Kinastowski, czy wiceprezydent Kulawinek mają taki zwyczaj, że pozorują odbijanie naszych postulatów, dając im takie „vacatio legis”, żeby mieszkańcy już o nich zapomnieli i realizują je po jakimś czasie już jako swoje pomysły. To dotyczy chociażby zbierania deszczówki – tu interwencja radnego Małeckiego, czy apel o przesadzanie drzew, a nie ich wycinanie – tu interwencja moja. Inne rzeczy są odpychane bez wysłuchania jak np. to, że od połowy roku radny Kołaciński apelował, iż będzie duży problem w sądzie, bo nauczyciele szkół specjalnych złożyli pozew o obcięcie im dodatków za pracę w trudnych warunkach. Działo się to na komisjach, w obecności wiceprezydenta Kulawinka i naczelnik edukacji, radny interweniował w tej sprawie. To było całkowicie zbywane, aż nastąpił kryzys w postaci wyroku. Gdzie zatem jest tu totalność, jeśli opozycja przynosi gotowe rozwiązania? Część jest wykorzystywana, ale po karencji by nie okazało się, że to pomysł opozycji, a inna część jest zupełnie ignorowana.
Takie przypadki dotyczą też naszych „rozłamowców” – radna Barbara Oliwiecka zabiegała o powstanie sklepu socjalnego w Kaliszu. Dostała wtedy odpowiedź – „nie”, ale powiedziano inicjatorom tego sklepu, że jeżeli „schowają” Oliwiecką, to wtedy można taki pomysł zrealizować. To tylko kilka przykładów – ta totalność nie ma uzasadnienia w statystykach głosowania, a także w konstruktywnych postawach propozycji.
Jednak oczywiście pojawia się tu opozycyjność asertywna, bo nie jesteśmy w żaden sposób kupieni i uciszeni. Opozycyjność pojawia się wtedy, gdy np. aferę gabinetową czy oklejanie autobusów inni, w zamian za stanowiska, chcą przemilczeć.
Na swoim profilu facebookowym opublikował Pan screeny sugerujące, że nowy kaliski klub, to wcale nie jest inicjatywa – nazwijmy to „z potrzeby serca”. Mógłby Pan ten temat szerzej naświetlić – myśli Pan, że jest w tym tzw. drugie, szersze lub głębsze dno?
To nie kwestia przypuszczeń, tylko zebranych informacji. Już po tym wydarzeniu ludzie, którzy są obeznani w bieżącej sytuacji pozostałości partii .Nowoczesna i jej powiązań, dokładnie to opisali, wskazując jak to działa. Ten „dialog” też nie jest przypadkowy – on się pojawia na mapie Polski w środowisku postnowoczesnym, wiec ja jestem o tym mocno przekonany. To kwestia wiedzy, którą nabyłem od bardzo zorientowanych osób, a te zreferowały mi to logicznie i przekonująco.
Wracając do samej konferencji – radni, którzy ją zwołali wspominali, że ich decyzja, to pewien proces, który trwał. Uważa Pan, że to był właśnie proces, na który złożyło się ileś tematów aż w końcu nastąpił wybuch?
Część działaczy .Nowoczesnej wstąpiła do Platformy – mówię o regionie, ale też i o Kaliszu. Inna grupa działaczy nie skorzystała z tego. Czytałem aktywność tej drugiej części w Internecie pod różnymi postami transferowymi i gdzieś w głębi duszy wiedziałem, że taki moment może u nich nastąpić. Skoro nie skorzystali z naszego zaproszenia, to pewnie pójdą w inną stronę.
Jestem osobą, która odpowiadała za utworzenie Koalicji Obywatelskiej i jej list w poprzednich wyborach samorządowych. Wiem, że w przeciwieństwie do sytuacji w innych miastach, u nas odbywało się to bardzo otwarcie z naszej strony. Wiedziałem, że tę koalicję trzeba zrobić i należy to zrobić dobrze – to się udało. To też zadziałało – odnieśliśmy wspólnie duży sukces jednocząc się wokół programu „Odnowa Kalisza”.
Później pracowaliśmy w klubie w sposób właściwie „bez głosowań”. Intencją było wypracowanie stanowiska w drodze konsensusu i to udawało się realizować. Poczytuję to za dużą wartość. Liczyłem na to, że budując takie relacje stworzymy coś bardziej trwałego, ale nie wyszło.
Nie dało rady temu rozłamowi jakoś zaradzić zanim nastąpił?
Wiedziałem, że .Nowoczesna jest w trudnej sytuacji, i że wciąż ma swoich patronów i doradców w Polsce. Liczyłem jednak, że dobra współpraca i wzajemny szacunek scementują nas trwale. Bardzo mocno zabiegałem też o pozostanie Eskana Darwicha. Nie udało się – trudno, na siłę nikogo się nie zatrzyma. Jest jak jest – temat zamknięty, świat się przecież nie skończył.
W opublikowanym przez Państwa oświadczeniu mogliśmy przeczytać o „dezercji” – minęło kilka dni – czy nadal Pan w ten sposób widzi ruch członków „Dialogu dla Kalisza”?
Oświadczenie jest wspólnym stanowiskiem całego klubu. Patrząc na to logicznie, jest to zdobycie mandatów z pozycji partyjnych, a teraz zabranie ich by prowadzić udawaną politykę bezpartyjną. Dotyczy to też stanowisk w Radzie Miasta, po które sięgali z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej. Cała ta formuła jest bardzo tymczasowa, a docelowe miejsce tych osób będzie nam znane w bliższej lub dalszej przyszłości. Myślę, że jest to zajęcie pozycji obrotowej wobec rozchwianej i niepewnej sytuacji sondażowej.
A jak Pan to widzi ze swojej strony na szczeblu partyjnym? Na ten moment „rozwód” nastąpił tylko na poziomie samorządowym – czy taki mieszany układ może się utrzymać?
Eskan Darwich, jak wspominałem, rozmawiając ze mną i innymi członkami zarządu powiatu, pożegnał się, mówiąc że odchodzi z Platformy i z klubu radnych. Na konferencji dowiedzieliśmy się, że nigdzie nie odchodzi, pomimo złożonej słownie rezygnacji. Mówi, że sprawę będzie rozpatrywał sąd koleżeński – tak nie będzie, ponieważ w statucie partii jest § 9, pkt. 2, litera h), który mówi, że kto opuszcza oficjalny klub parlamentarny lub radnych sejmiku województwa, rady powiatu czy gminny, założony lub współtworzony przez PO, z mocy statutu traci członkostwo w partii. Jesteśmy zaskoczeni, bo co innego nam mówił, a co innego słyszeliśmy potem. W związku z powyższym nie będzie mowy o żadnym „wyrzucaniu”. Sam odszedł, pożegnał się, a teraz wprowadza zamieszanie.
W polityce na różnych szczeblach oraz w samej Koalicji Obywatelskiej również na różnych jej poziomach bywają przykłady tzw. „transferów politycznych”. Są one mniej lub bardziej spektakularne, ale trzeba przyznać, że również w Platformie czy Koalicji Obywatelskiej pojawiały się osoby z innych ugrupowań. Czy wobec tego negatywnie ocenia Pan wszystkie takie roszady, jakich jeden z przykładów zaobserwowaliśmy w Kaliszu na początku tygodnia?
Ja odbieram to negatywnie, ponieważ to realnie szkodzi całej formacji – nie tylko partyjnej, ale i środowisku światopoglądowemu, które jest mi bliskie i z którym mamy dużą misję do spełnienia zarówno na obszarze krajowym, jak i lokalnym. Właśnie tak przede wszystkim na to patrzę w tej chwili. Uważam, że powinno się robić swoje i tworzyć zgraną, dobrą drużynę, a nie oglądać się na bieżące trendy, które jak życie pokazuje – potrafią się zmieniać z miesiąca na miesiąc w zupełnie nieprzewidywalną stronę. To jest, jak już wspomniałem, zajęcie pozycji obrotowej zanim cokolwiek jeszcze się wydarzy.
Jaki mają Państwo jako klub, stosunek do byłych już kolegów – czy w imię popularnego już powiedzenia „będzie to szorstka męska przyjaźń” mimo wszystko czy jednak to już dwie strony barykady?
Ja deklaruję koleżeńskość i współpracę, choć zapewne już trochę inną. W pracy klubowej staraliśmy się sobie ufać i wspierać bez względu na okoliczności. Teraz będziemy wszystko bardziej sprawdzać i weryfikować, bo też na tym to polega.
Teraz zaufanie jest nadszarpnięte?
Siłą rzeczy jesteśmy teraz klubami konkurencyjnymi. W tej konkurencyjności nie ma nawet niczego pejoratywnego – po prostu tak jest. Tu nie będzie już domniemania zaufania, tylko weryfikowanie i sprawdzanie wszystkich postaw i propozycji.
Jak Pan myśli ze swojego doświadczenia – jak wyborcy odbiorą taki ruch, jaki zobaczyliśmy w poniedziałek?
To jest jedna wielka niewiadoma, ponieważ „łaska wyborców na pstrym koniu jeździ” – to sformułowanie to już niemal narodowe przysłowie. Myślę, że w większości będzie to chłodny odbiór – będą mieli ciężko i będą musieli bazować na prywatnej i osobistej sympatii, którą wypracowali lub dopiero zdobędą. Trudniej będzie im o kredyt zaufania, o który zawsze przy wyborach prosimy.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję.
Kompleksy. Ten pan jest bardzo zakompleksiony.
Fajny facet
Nie odnoszę takiego wrażenia jak mój przedmówca, wręcz odwrotnie; ciekawe skąd takie wnioski??
Wywiad, w sposób jasny i klarowny,aświetlił mi trochę zaistniałą sytuacji; przeczytałam z zainteresowanie.
Pragnę jeszcze dodać, że mój wpis (przepraszam za literówki) odnosił się do wpisu osoby podpisującej się Jhv. Popieram z kolei wpis „Gościa”.