Dębski: Zaskakujące listy PiS
Doczekaliśmy się! Listy kandydatów PiSu w lokalnych wyborach zostały zaprezentowane. Niektórzy przebierali nogami ze zniecierpliwienia, nie szczędząc ironicznych komentarzy, że Prawo i Sprawiedliwość składa broń w najbliższych wyborach samorządowych w Kaliszu. Z drugiej strony, trzymanie w niepewności tak długo, by finalnie zaprezentować kandydatów w profesjonalny sposób, jest dużo lepszym rozwiązaniem niż falstart, który popełnił jeden z komitetów wyborczych – z racji tego, że autor tych słów nie jest osobą złośliwą, powstrzymam się od pokazywania palcem o jaki obywatelski komitet (czy może bardziej koalicję) chodzi. Każdy śledzący kaliską scenę polityczną, wie, kto był autorem najbardziej wstydliwego falstartu w tych (a może i w historii naszej lokalnej polityki) wyborach.
Wracając do samego PiSu, doczekaliśmy się i… spore zaskoczenie czy nawet rodzaj konsternacji. Kilku obecnych radnych PiSu (bardziej lub mniej aktywnych, nie w tym rzecz), ląduje na trzecich miejscach na listach wyborczych w swoich okręgach. Budzi to wprost, zapewne uzasadnione, domniemanie, że układanie list wyborczych w ramach tej formacji musiało być całkiem burzliwe i pełne emocji… Mało tego, obecny przewodniczący RM w osobie Tadeusza Skarżyńskiego, nie dostaje pierwszego miejsca w swoim okręgu… z racji tego, że na miękkie lądowanie w Radzie Miasta (wprost z Sejmiku Wojewódzkiego), liczy doświadczony samorządowiec, były przewodniczący RM Kalisza Andrzej Plichta. Swoją drogą, ciekawy pojedynek na jednej liście między byłym a obecnym przewodniczącym Rady Miasta Kalisza. Czy jednak poprzez ten wewnątrzpartyjny ruch możliwe jest, że w następnej kadencji RM nie zobaczymy osoby bardzo (o ile nie najbardziej) kojarzonej z kaliskim PiSem, czyli właśnie Tadeusza Skarżynskiego?! Oczywiście. Tym bardziej, że koniunktura wyborcza nie sprzyja obecnie PiSowi, bądźmy szczerzy i uczciwi w tej materii. Z kuluarowych rozmów, z pogranicza kaliskiej polityki i mediów, wynika, że realnym wynikiem jest zdobycie 4-5 mandatów w najbliższych wyborach, natomiast 6 mandatów traktowane jest jako scenariusz nad wyraz optymistyczny (PiS zmiejszy więc stan posiadania z obecnych 7 mandatów, to prawie pewnik).
Nie jest moją intencją by ten tekst traktował w głównej mierze o Tadeuszu Skarżyńskim, jednakże temat Jego osoby wraca jak bumerang, gdy spojrzymy na kandydata PiSu na fotel Prezydenta Kalisza. Przy całej sympatii do Sławomira Lasieckiego (który skądinąd jest sprawnym i lubianym działaczem kaliskiego PiSu), naturalnym kandydatem w wyścigu o fotel prezydenta wydawał się być właśnie Przewodniczący Rady Miasta Kalisza, czyli nie kto inny jak Tadeusz Skarżyński. Przez lata dobrze umocowany marketingowo czy medialnie (obecny i widoczny w mediach lokalnych, choćby z racji obecności na uroczystościach róźnej maści z ramienia RM właśnie), trzeba założyć, że mógł liczyć na lepszy wynik niż jest w stanie osiągnąć Sławomir Lasiecki. Oczywiście jest to tylko założenie, które nigdy nie zostanie zweryfikowane, niemniej – realnym jest, że wystawiając, pragmatycznie patrząc, „słabszego” kandydata w walce o prezydenturę, kaliski PiS otrzyma wstydliwie niski wynik. Żelazny, twardy czy zawsze zmobilizowany elektorat PiSu oczywiście zagłosuje na swojego kandydata, jednakże kandydat Skarżyński – móglby liczyć na coś ponad tych wyborców i realnie „odebrać” głosy kontrkandydatom czy nawet bić się o drugą turę. Inną kwestią jest czy czeka nas druga tura…
O ile obecni radni PiSu, Ci „zepchnięci” na trzecie miejsca na listach, mogą się jeszcze wybronić dobrym wynikiem zdobywając mandat (choć arytmetyka wyborcza może być nieubłagana przy mniejszej liczbie mandatów PiSu niż obecnie), o tyle w wyborach prezydenckich zachodzi obawa (z perspektywu samego PiSu), że niedoszły kandydat Skarżyński czy sam kaliski PiS trochę chyba zakiwał się sam ze sobą, używająć nomenklatury czysto piłkarskiej… O strzale we własną stopę nie ma jeszcze co pisać, póki nie poznamy rezultatu wyborczego, jednakże ruchy i decyzje w ramach tej partii (w niewątpliwie ciężkich i niesprzyjających obecnie czasach dla PiSu) były co najmniej na granicy ryzyka.
Obecność na drugim miejscu na liście w jednym z okręgów kandydata ściśle powiązanego rodzinnie z ważnym politykiem PiSu w regionie, przy jednoczesnym spychaniu obecnych radnych Rady Miasta na miejsca trzecie na listach… lepiej pozostawić bez komentarza – by autor tych słów nie ukazał jednak swojej złośliwej natury 🙂
Czy wynik wyborczy PiSu będzie równie imponujący jak uroczystość zaprezentowania kandydatów? Pragmatycznie patrząć na rozdania (czy sondażowe przewidywania) wyborcze, zarówno te ogólnopolskie jak i lokalne – należy w to wątpić. Wynik w okolicach 6-7 mandatów w nowej Radzie Miasta Kalisza rozpatrywałbym w kategorii sporego sukcesu, wartego otwarcia szampana w siedzibie kaliskiego PiSu. Czy tak się stanie – przekonamy się już w poniedziałek powyborczy 8 kwietnia.