Derby okiem Banasiaka
Derbowy mecz piłki ręcznej miał być wielkim świętem w Kaliszu i Ostrowie. MKS przegrał ligowy mecz w Ostrowie zasłużenie. Gospodarze niesieni dopingiem dwóch tysięcy gardeł byli lepsi i tyle. Niestety, o samym meczu mówi się w obu miastach niewiele. Więcej o braku dobrego wychowania.
Cicho o meczu
Ale dzień po derbach nikt nie mówi o tym, że trener rywali okazał się lepszym taktykiem, że nonszalanckie zagrywki, popularną brazyliadę (a raczej hiszpaniadę), można uprawiać, jak się opanuje najpierw podstawowe rzemiosło i zgubi kilka kilogramów. Kibice w Kaliszu i Ostrowie mówią częściej o oprawie i otoczce meczu, którą przygotował ostrowski klub. Tym, którzy nie widzieli, spojleruję film z oficjalnych publikatorów Ostrovii: młodzi ludzie, w strojach ostrowskiego klubu, eksponują noże… Tak, noże! Łażą z nimi w jakimś dusznym, zadymionym pomieszczeniu bez światła słonecznego. Pokazują noże z lewa i prawa, aż w końcu zaczynają kroić cebulę, a zdumiony prostackim przekazem widz – po pojawieniu się grafiki – ma pewność, że chodzi o derby… Ten sam motyw noża i krojonej cebuli, zaprezentowany został na fladze – sektorówce gospodarzy i niektórzy kibice mieli ubaw po pachy. Im trudno się dziwić – całe życie śmiali się tylko, gdy sąsiad nadepnął na grabie leżące na polu i dostał trzonkiem między oczy, albo gdy szwagier wydłubał sobie oczy łyżeczką, pozostawioną w kubku z herbatą. Nie można zatem w tych przypadkach wymagać wysublimowanego poczucia humoru i raczej należy z troską spenetrować to zjawisko, zaprzęgając do roboty socjologię i psychologię.
Mały człowiek z dużym nożem
Niezwykle ciekawe jest jednak zainteresowanie nożami ze strony władz ostrowskiego klubu. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że bez wiedzy i zgody prezesa pracownicy nie mogą nawet postawić przecinka w poście na Facebooku. Szukając odpowiedzi na to pytanie, pojawia się szereg podpowiedzi. Jedna z nich – niekoniecznie prawdziwa, ale na pewno zabawna, zakłada, że tajemnica tkwi w przeszłości. Nie tej sięgającej podziałów uruchomionych przez zaborców, ani animozji związanych z podziałem administracyjnym Polski, gdy powstało województwo kaliskie. Wygląda na to, że może chodzić o rok 2017, gdy w MKS-ie znalazł zatrudnienie obecny prezes klubu zza miedzy. Możliwe, że właśnie w Kaliszu nauczył się jeść nożem i widelcem i teraz chce pokazać, iż nauka wyniesiona w mieście nad Prosną nie poszła w las. Zrobił to jednak w sposób wyjątkowo nieudolny, ponieważ przy okazji obnażył inne niekompetencje i ułomności. Wygląda bowiem na to, że nie był zbyt pojętnym uczniem i nawet kilkuletnie terminowanie w Kaliszu niewiele dało.
Prezydent z szalikiem
Lat zaniechań i jedzenia kotleta schabowego przy użyciu łyżki nie da się jednak szybko nadrobić, tym bardziej, że braki w dobrym wychowaniu obejmują nie tylko zachowanie przy stole, ale również np. należyte traktowanie gości. W Kaliszu nikt by nie pomyślał, żeby prezydenta innego miasta posadzić na grzędzie pod sufitem. Oficjalni goście są witani z wszelkimi honorami, a gospodarze czują się w obowiązku przychylić im nieba. Mogą więc coś wypić i zakąsić przed meczem, po meczu, a nawet w jego trakcie, jeśli komuś spadnie cukier. Tymczasem na derbach prezydent Krystian Kinastowski (szacunek za dumnie noszony szalik MKS-u na szyi) został rzucony gdzieś między rechoczących na widok sąsiada, który na polu nadepnął na grabie i dostał trzonkiem między oczy i dusząc się ze śmiechu opowiadają, jak to szwagier wydłubał sobie oko łyżeczką, której nie wyjął z kubka…
Coś Pan redaktor ma zgrzane styki pisząc takie bzdury…. boli ze nie macie piłki ręcznej w Kaliszu ??? Boli… cóż… może warto zająć się sportem w tym mieście ( sportem przez duże „S” – bo z piłka ręczna macie tyle wspólnego co Ostrów z szachami pod wodą…. Zaprosiliście panią prezydent Ostrowa na mecz we Wrześniu ??? Chyba nie – sama kupowała bilet i siedziała z kibicami – wiec przestań Pan pieprzyć głupoty o gościnności…
Skoro w Kaliszu nie ma ręcznej to z kim grał ten Wasz Arged-Kuper-Cośtam?
Hmmm… dobre pytanie… mecz wyglądał jak dobry trening z tyczkami ubranymi w koszulki i spodenki oznakowane MiękkieKiepskieSynki…. Poza tym gdyby nie Bartek Jaszka ( przypomnę bo może z historią krucho – wychowanek Ostrovi ) to byście mieli Ekstraligę… w tv
Nie byłoby Jaszki to byłby inny trener. Ale swoją drogą ciekawe, że wychowanek Ostrovii wolał prowadzić kaliski zespół i grać w nim, niż w ostrowskim.
Aha, najwyższa klasa w piłce ręcznej nazywa się Superliga. Kibic ręcznej powinien to wiedzieć, ale pewnie masz kłopoty z czytaniem.