Stokado
baner_FBAnt
Baner AWS

Historia po latach – bezspojlerowa recenzja Avatara 2

Ten film to wzruszająca podróż po niesamowitym świecie wykreowanym przez James’a Cameron’a. Dzieła tej klasy to prawdziwa rzadkość i wielka przyjemność z obcowania z nimi. Powiedzieć, że to fantastyczny film, to nic nie powiedzieć. Co więcej, dobitnie dowiadujemy się tutaj, że to dopiero początek… Początek – mam nadzieję – wielkiej przygody, jaką nam zafundowano z finałem w 2028 roku. Obejrzeć ją w technologi 3D to czysta przyjemność!

Kontynuacje filmów po wielu latach nie mają łatwo. Ktoś z Was oglądał film pt. „Książę w Nowym Jorku 2”? Był on tak żenujący, że chyba już na tym etapie mogę skończyć wymienianie przykładów potwierdzających tę tezę. Zdarza się jednak dobra kontynuacja jak np. Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki. Moim zdaniem Avatar 2 stworzył trzecią kategorię kontynuacji po latach, ponieważ mamy sytuację, gdzie pierwsza część tej franczyzy zapisała się w dziejach kina jako najbardziej kasowa produkcja. Ktoś oczywiście powie, że sukces finansowy w dobie powszechnej komercjalizacji nie świadczy o wyjątkowości produkcji. Pozwolę sobie się z tym nie zgodzić, ponieważ klienci kin są coraz bardziej wymagający i coraz trudniej ich do kina przyciągnąć. Zarobienie prawie 3 miliardów dolarów jest niebotycznym wyczynem i trzeba to docenić. Nie wiem czy Avatar 2 przebije ten wynik, ale zakładam, że wejdzie do ekskluzywnego grona produkcji, które zarobiły kwotę składającą się z dziesięciu cyfr.


Budżet Avatara 2 był początkowo szacowany na 250 milionów dolarów. Dziś mówi się, że wydano na niego łącznie 350-400 milionów dolarów, co czyni go być może jednym z najdroższych, o ile nie najdroższym, filmem wszech czasów. Warto też podkreślić fakt, że pierwotna koncepcja Avatara powstała już w 1999 roku, ale aktualna technologia nie pozwalała jeszcze na realizację projektu w pełni, a okrojona wersja nie zadowala Camerona. Nie budziła również zainteresowania inwestorów – głównie ze względu na wysokie koszty. Czekano 10 lat aż technologia dojdzie do tego stopnia, by ostatecznie nakręcić film.

Czemu aż tyle czekaliśmy na drugą część?


Cameron zabrał się do pisania 2 ale i też 3, 4 oraz 5 częściod razu po premierze pierwszej. Stworzenie czterech scenariuszy dla filmów trwających po około 3 godziny, to nie lada przedsięwzięcie. Reżyser opowiada, że „zamknął się w domu na dwa lata”. Później realizował też wiele innych projektów, bo wiedział, że Avatar ma być na tyle dużą franczyzą, że nie należy się spieszyć i wszystko zrealizować z dokładnością dla wszystkich detali. Pomysł wyprzedzał swoją epokę już w momencie premiery pierwszej części. Od 2011 roku Cameron wie jak ma się skończyć piąta część filmu, która ma mieć premierę w 2028 roku. Oczywiście warto dodać, że epoka go trochę już dogoniła. Obecnie powstaje wiele produkcji, które mają sporą część budżetu na efekty specjalne. Ilość tych produkcji w krótkim czasie sprawia jednakże, że występują niedociągnięcia. Cameron ze swoim Avatarem ma więc nadal szansę nas zaskoczyć – szczególnie ze względu na skrupulatność i ogromne szczegóły wykończenia dzieła.


Reasumując: mamy spory budżet, genialnego reżysera, sporą ilość pracy i sprawdzony już tytuł oraz masę ludzi ciekawych co stanie się dalej. Będziemy dalej eksplorować ten ciekawy świat. Myślę, że producenci mają na tyle wystarczająco mocne karty by rozwalić box office. S

Spora część wyżej wymienionych słów była napisana przed premierą filmu. Użyłem tam czasu przyszłego, ale dla mnie są to słowa jak najbardziej aktualne i nic po obejrzeniu filmu się nie zmieniło. Teoretycznie powinienem po premierze używać czasu przeszłego, ale nadal jesteśmy przed zwieńczeniem działa. To tak, jakby odsłuchać fragment symfonii Beethoven’a czy obejrzeć mały skrawek obrazu Matejki. Czujemy, że to nie jest jeszcze wszystko, że to część większej całości. Tutaj jest tak samo, bo wiemy o kolejnych zaplanowanych częściach i sam Jake Sully wspomina o tym, że „to dopiero początek” na końcu filmu.


Mimo tego wszystkiego jestem bardzo zadowolony z zaprezentowanego epizodu. Oglądało się go jak film dokumentalny o kulturze, faunie i florze Pandory (w dopełniającym przeżycia obrazie 3D), ale z elementami kina akcji. To wszystko jest poprzeplatane życiowymi i często egzystencjalnymi kwestiami, zmuszającymi nas do refleksji powodującej, że jesteśmy w stanie bardziej utożsamić się z obcym gatunkiem niż z przedstawicielami naszego. Akcja filmu toczy się w przyszłości, a co za tym idzie problemy są bardzo futurystyczne, wręcz nam obce. Uświadamia to jednak, jakim gatunkiem jesteśmy i z czym potencjalnie możemy się kiedyś zmierzyć.


Film dzieje się jakieś 12 lat po wydarzeniach z pierwszej części, więc upływ czasu jest podobny do rzeczywistego. Skupiamy się na roli rodziny, trudach ojcostwa i roli męża. Nie chcę jednak umniejszać roli matki – prostu na ten temat powstało już dużo tworów kultury. Mężczyzna również ma trudną rolę i film ten chce pokazać z tej perspektywy nie dlatego, że jest ona trudniejsza czy ważniejsza od roli matki, lecz ma inną, specyficzną naturę. Ma pewne różnice i na tych różnicach film chce się skupić. Jednocześnie pokazuje on obraz ojca z dwóch perspektyw: antagonisty i protagonisty.


Ciekawie jest też pokazany sposób rządzenia plemieniem. Był on widoczny w pierwszej części, ale tutaj mamy trochę więcej informacji na ten temat i porównanie z innym plemieniem. Niby to nic nadzwyczajnego – jest wódz płci męskiej oraz jego żona i każdy ma swoją rolę. Wódz jest liderem wojowników, a żona szamanką i lekarką. Jednakże struktura władzy jest inna niż ta, którą znamy – żona ma dokładnie takie samo prawo jak mąż. Nie ma sytuacji, że żona ma słuchać męża, a ich decyzje są równoznaczne i muszą w każdej wypracowywać konsensus. Żadna ze stron nie może narzucić drugiej swojej decyzji. Żyjemy w czasach, gdzie poprawność polityczna jest czymś modnym i narzucanie jej wszędzie jest objawem chęci wpisania się w tę modę. Często sprawia to sytuacje groteskowe i zniechęcające do obcowania z kulturą, ponieważ są nieodpowiednio wyważone, dobrane i wstawiane w nieodpowiedni kontekst. Jeżeli Cameron chciał zawrzeć w filmie kwestie równouprawnienia płci, to zrobił to moim zdaniem idealnie. Nie było w tym nachalności, a wręcz swoista naturalność. Wszystko trzymało się całości i było dobrze skomponowane – to się naprawdę ceni.


Dzięki temu filmowi robimy krok dalej w kierunku poznania i zrozumienia świata Pandory. To, co powstało w głowie Camerona jest na prawdę fascynujące i na tyle złożone, że ciężko opowiedzieć te zawiłości w jednym artykule i nie unikając szczegółów dotyczących fabuły. Dlatego najlepiej zobaczyć film i pozwolić się porwać akcji. Odciąć się na nieco ponad 3 godziny od świata, popłynąć tym nurtem. Naprawdę warto. Wody będzie sporo, więc pojawi się przestrzeń do odpłynięcia. Po seansie zapraszam na omówienie ze spojlerami, które już wkrótce.

Tradycyjnie przed seansem polecam też obejrzenie zwiastuna, który znajdziemy poniżej:

Proszę jednak brać pod uwagę, że należy go traktować tylko jako delikatne wprowadzenie w temat. Zwiastun nie oddaje w żaden sposób tego, co można zobaczyć na ekranie kinowym. Pragnę też podkreślić, że nieodzowny w odczuciu pełni wrażeń jest seans w technologi 3D. Ten film to najlepiej wykonana produkcja pod względem technologicznym i wizualnym. Jeżeli do czegoś stworzono taką technologię, to właśnie do oglądania Avatara. Dajmy więc sobie możliwość wejścia do filmu i nie rezygnujmy z tego niesamowitego przeżycia. Film oceniam 10/10 i uwierzcie mi – bardzo rzadko to robię. Długo głowiłem się nad tym czy jest coś, za co mogę odjąć chociaż 0,5 punktu od oceny, ale nie znalazłem. Ocena jest oczywiście subiektywna i nie trzeba się z nią zgadzać, ale jestem przekonany, że nie zależnie od tego kto jakie ma upodobania, to w tym filmie znajdzie coś, co lubi.

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze