Jak to z tym wyludnianiem. Odpowiadam na komentarze.
Celem niniejszego artykułu jest zarówno odniesienie się do komentarzy, które pojawiły się po publikacji mojego tekstu Katastrofa demograficzna Kalisza – czy wreszcie przejrzymy na oczy?, jak i omówienie przyczyn, które popychają ludzi do zmieniania swojego miejsca zamieszkania. Nie planuję pisać tutaj rzeczy zupełnie oczywistych, postaram się podeprzeć literaturą naukową i mam nadzieję, że tekst okaże się wartościowy. Zapraszam!
Wartościowe na pewno okazały się uwagi, które czytałem zarówno w komentarzach pod moim poprzednim tekstem na Facebooku oraz, co dla mnie szczególnie cenne, na forum https://inwestycje.kalisz.pl/viewtopic.php?f=23&t=1159&start=960. Fakt, że znani weterani forum Inwestycji Kaliskich pozwolili sobie na krótką wymianę zdań nt. mojego tekstu jest dla mnie miłą niespodzianką. Koniec jednak z tym przydługim wstępem – zagłębmy się w konkrety.
Ukraińcy – demograficzne zasilanie
Pan Tomasz w komentarzu pod postem słusznie zauważył, aby w analizie depopulacji naszego miasta wziąć pod uwagę także imigrantów zagranicznych – są to dzisiaj głównie Ukraińcy. Oczywiście w pełni się zgadzam, więc już spieszę z danymi, choć nie zdradzą nam one całej prawdy. Firmy z Kalisza i powiatu kaliskiego w 2019 roku wystąpiły o możliwość zatrudnienia dla 9521 osób[1]. Jest to o ok. 1800 wniosków mniej w porównaniu do 2018 roku[2], a można przypuszczać, że rok 2020 mógł być z naturalnych względów jeszcze gorszy.
Jednak mniejsza liczba wniosków o wydanie zezwolenia na pracę sezonową oraz oświadczeń o powierzeniu pracy cudzoziemcowi nie pokazuje nam wszystkiego, ponieważ istnieją jeszcze zwykłe zezwolenia na pracę, a danych na ich temat (na razie) nie posiadam. Nie będę wchodził w szczegóły, postaram się opisać to w innym tekście, gdy uzyskam już odpowiedzi ze strony ZUS-u na wysłane przeze mnie pytania.
W Ostrowie więcej dzieci
Idźmy dalej. Dużo dyskusji wywołała także kwestia tego, dlaczego w Ostrowie rodzi się proporcjonalnie więcej dzieci. „Na wyższą liczbę urodzeń w Ostrowie Wlkp. w stosunku do Kalisza wpływ może mieć również – poza czynnikami wymienionymi w tekście – kwestia opinii o kaliskim oddziale położniczo-ginekologicznym. Kaliszanki bardzo często na miejsce porodu wybierają Ostrów lub Pleszew” – sugerował Andrzej, co jest ciekawą teorią, lecz raczej nietrafioną. Dane GUS-u opierają się na danych meldunkowych, a dziecko otrzymuje meldunek tożsamy z meldunkiem obojga bądź jednego z rodziców[3]. Zatem jeśli rodzice są zameldowani w Kaliszu, to nie ma znaczenia, czy dziecko się urodzi w Warszawie, Ostrowie czy Łodzi – w danych GUS będzie zaliczane jako przyrost ludności w Kaliszu.
Już w poprzednim artykule wyjaśniłem, że w pewnej mierze za obniżoną demograficzną płodność kaliszanek odpowiedzialny może być niższy udział kobiet w wieku 25-34 lata wśród kobiet w wieku rozrodczym (15-49 lat) w porównaniu do Ostrowa, natomiast wyjaśnia on tylko mniejszą część całej różnicy[4]. Inną obiektywną przesłanką mogłoby być też potencjalne zawyżenie liczby mieszkanek Kalisza przez GUS – wówczas wskaźnik płodności naturalnie byłby obniżony. Dlaczego? Ponieważ w jego mianowniku znajduje się liczba kobiet w wieku rozrodczym, więc im jest ona wyższa, tym sam wskaźnik jest niższy (wskaźnik płodności = liczba urodzeń w danym roku/liczba kobiet w wieku rozrodczym (15-49 lat)).
Wpływ historii na demografię
Jestem jednak przekonany co do tego, że wspomniane wyżej hipotezy dotyczące danych obiektywnych nie są w stanie w pełni wyjaśnić tego, że kaliszanki rodzą mniej dzieci od ostrowianek. Myślę, że w grę wchodzą tutaj również różnice w mentalności obu społeczności. Co prawda jeden z użytkowników forum inwestycje.kalisz.pl (użytkownik Pawel) lekko wykpił moją sugestię, że na dzietność wciąż mogą mieć wpływ różni zaborcy stacjonujący dawno temu w Kaliszu i Ostrowie. Pawel zauważył, że minęło już sto lat, a w międzyczasie przez kraj przeszły jeszcze dwie wojny światowe, stąd moja hipoteza to „bajki”.
Tylko w części mogę się z tym zgodzić. Sporo badań wskazuje na wciąż istniejące różnice między poszczególnymi terenami znajdującymi się niegdyś pod auspicjami innych zaborców. Dr Jan Vogler opisywał np. w swojej pracy doktorskiej, że do dziś widać rozbieżności w efektywności działania administracji publicznej w poszczególnych gminach należących dawniej do różnych zaborów, a kulturę bardzo trudno zmienić. Kultura przekazywana jest w rodzinie, miejscu pracy, szkole, przy czym z reguły np. nauczyciele także pochodzą z regionu. Wiele różnych badań wskazuje na to, że kultura utrzymuje się przez wiele pokoleń[5].
Natomiast uwaga Pawla, że czynników oddziałujących na różnice kulturowe (także historycznych) może być o wiele więcej, jest oczywiście słuszna. Spójrzmy zatem na wspomniane wojny światowe. Kalisz demograficznie ucierpiał podczas obu wojen znacznie silniej niż Ostrów Wielkopolski, ponieważ był bardziej strategicznym ośrodkiem miejskim. Przed I wojną światową w Kaliszu mieszkało 65 400 osób, w jej trakcie liczba kaliszan spadła do ok. 5000, a już po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. liczba mieszkańców Kalisza wynosiła tylko 37 490, czyli prawie połowę mniej niż na początku 1914 r.
Tab. 1. Ludność Kalisza i Ostrowa Wielkopolskiego a wojny światowe
Źródło: Opracowanie własne na podstawie Dobak-Splitt K., Splitt J.A., Ludność Kalisza w okresie międzywojennym, http://www.kalisz.info/ludnosc-kalisza.html (dostęp 15.05.2020) oraz Wirtualny Sztetl, Ostrów Wielkopolski. Demografia, https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/o/222-ostrow-wielkopolski/100-demografia/21495-demografia (dostęp 15.05.2020)
Przed I wojną światową w Ostrowie z kolei mieszkało ponad 4 razy mniej osób niż w Kaliszu, bo 15 502. Nie znalazłem jednak danych podających liczbę mieszkańców Ostrowa tuż po I wojnie światowej, choć z uwagi na fakt, że sąsiednie miasto ucierpiało wówczas znacznie mniej od Kalisza można przyjąć, że nie spotkały go tak wielkie demograficzne wstrząsy. W przypadku II wojny światowej istnieją już dane dla obu miast. W 1939 r. Kalisz liczył 81 052 obywateli. Po wojnie liczba mieszkańców Grodu nad Prosną znowu mocno spadła – tym razem do 48 029 osób w 1946 r. W Ostrowie praktycznie się nie zmieniła. W 1939 r. było to ok. 32 000 osób, a po wojnie 30 808.
Bardzo możliwe zatem jest, że migracje i przeżycia związane z obiema wojnami mogą mieć dla dzisiejszych mentalnych różnic większe znaczenie od okresu zaborów. Podobnie istotne dla różnic w mentalności może być też to, że w historii Kalisz był zawsze większym miastem (przez pewien czas nawet miastem wojewódzkim), a Ostrów jedynie „mniejszym bratem”. Być może do dzisiaj kaliszanie czują wielkomiejskie aspiracje, co sugerował np. Maciej Błachowicz podczas dyskusji o przyszłości Kalisza w czerwcu 2019 r.[6].Czy wszystkie wspomniane wyżej czynniki, które niewątpliwie mają wpływ na mentalność mieszkańców obu miast, mogą mieć także wpływ na demografię? Jestem przekonany, że tak, o czym napiszę niżej.
Zanim jednak o tym, to chciałbym krótko zaanonsować mój następny tekst. Znany użytkownik wspomnianego wcześniej forum Inwestycji Kaliskich, K-man, zapytał, co z wyjazdami młodzieży z Ostrowa na studia. Czy młodzi ostrowianie nie studiują albo czy wszyscy wracają po studiach do rodzinnego miasta, że trend wyludniania się nie jest tak widoczny?
Pewną „zajawką” tekstu i podpowiedzią niech będzie Tabela 2. Pokazuje ona wyraźnie, że niezależnie od tego, czy badani byli uczniowie liceów czy też uczniowie techników i zawodówek, chęć mieszkania w rodzinnym mieście lub okolicach (!) w wieku 30 lat (czyli już po potencjalnym powrocie ze studiów) jest wyższa w Ostrowie aniżeli w Kaliszu. Dlaczego? Niczym zawodowy serialowy scenarzysta zachęcam do zapoznania się z „kolejnym odcinkiem”, tam znajdziecie sporo podpowiedzi.
Tab. 2. Chęć mieszkania w Kaliszu/Ostrowie bądź okolicach w wieku 30 lat w skali 1-7 pod względem typu szkoły
Źródło: Opracowanie własne
Co mówią badania?
Wróćmy jednak do wspomnianej wcześniej mentalności i jej wpływu na demografię. Szczególnie chciałbym pochylić się nad kwestią migracji. Udało mi się przewertować kilkadziesiąt tekstów naukowych opisujących przyczyny migracji i wspomnę o kilku najciekawszych. Podstawą do dyskusji niech będzie teoria neoklasyczna. Według niej racjonalny gracz stawia na szali zarówno koszty, jak i zwroty z inwestycji (w tym przypadku inwestycją jest stała emigracja do wielkiego miasta) i jest w stanie porównać, która strona jest dla niego korzystniejsza. Zwroty to potencjalnie wyższe zarobki w wielkim mieście czy szansa na bardziej „prestiżowe” życie w ciągle zmieniającej się metropolitalnej rzeczywistości (niektórzy lubią). Natomiast koszty są głównie niepieniężne[7] i są to takie niedogodności, jak zerwanie więzi z rodziną, znajomymi czy rodzinnymi stronami, a także trudność w odnalezieniu się w obcej rzeczywistości.
Często zastanawiamy się także, czym różnią się ci, którzy zostają, od tych, którzy postanawiają na stałe wyjechać. Po części zależy to od poziomu aspiracji – niektórzy zadowalają się tym, co mają i nie bardzo czują ochotę na wyjście z własnej strefy komfortu, a inni chcą więcej i więcej. Obie te skrajne postawy uważam za błędne. Pierwsza z nich blokuje rozwój, z kolei druga jest o tyle złudna, że osiąganie kolejnych poziomów aspiracji bardzo często wcale nie doprowadza do poczucia stałej satysfakcji.
Jedno z badań wykazało, że osoby migrujące, które w następstwie migracji zwiększyły poziom własnego dobrobytu, wciąż nie czuły się zadowolone – wręcz przeciwnie, ich poziom aspiracji kolejny raz rósł, a badane osoby migrowały ponownie, by znowu spróbować osiągnąć wymarzone optimum. Badacze określili to wdzięcznym mianem „hedonistycznej bieżni”, którą można opisać jako nieustanne dążenie do osiągania wyższych stadiów przyjemności, które de facto, po ich osiągnięciu, wcale nie są dostatecznie satysfakcjonujące – osoba uwięziona na tejże bieżni biegnie dalej, aby wreszcie poczuć się spełnioną, co niestety nigdy nie ma miejsca, gdyż poziom aspiracji bez przerwy rośnie[8].
Przede wszystkim problemem dla takich miast jak Kalisz są wysokie ambicje akademickie absolwentów szkół średnich, które nie są w pełni możliwe dla zaspokojenia przez nasze uczelnie, stąd większość osób emigruje na studia do okolicznych metropolii. Dzisiejszy problem mógłby zostać przekuty w wielką wartość, gdyby udało się jakoś przekonać wyjeżdżającą na studia młodzież do powrotu. Jest to jednak trudne, ponieważ chęć życia w wielkim mieście ma także podłoże kulturowe.
Chodzi tutaj o starcie pomiędzy lokalizmem a globalizmem. Jak zauważono w 2005 roku (czyli przy obecnym tempie zmian – dawno), młody człowiek wybiera pomiędzy domem, tradycją i stałością a mobilnością, ucieczką i zmianą[9]. Te dylematy zdają się także w dzisiejszym dyskursie kulturowym (ale i politycznym) wysuwać na pierwszy plan. Przy nieustannie towarzyszących młodym ludziom mediach społecznościowych i życiu życiem światowych celebrytów, a niekoniecznie własnym, niewątpliwie jeszcze ciężej jest zatrzymać młodzież w rodzinnym mieście. Dlaczego? Ponieważ, przerysowując, przeżywa ona swoją młodość nie na kaliskich ulicach, ale w ekranach własnych smartfonów. Oczywiście jeszcze kilkanaście/kilkadziesiąt lat temu młodzież również korzystała z nowinek technologicznych, ale nie w aż takim zakresie, jak ma to miejsce obecnie. Kiedyś były one tylko dodatkiem, dziś są głównym elementem życia.
Myślę, że to dobry moment na zakończenie. Tak jak ostatnim razem, teraz również bardzo dziękuję za dotrwanie do końca – duży szacunek! Zdaję sobie sprawę, że czytanie długich tekstów jest dzisiaj nietypowe, natomiast mają one tę zaletę, że zazwyczaj skuteczniej wyczerpują temat w porównaniu do krótkich artykułów. Powyższy tekst jest prawdopodobnie przedostatnim długim artykułem na temat wyludniania się naszego miasta, który publikuję na łamach Latarnika Kaliskiego. Myślę, że ostatni z nich będzie ze wszystkich tych trzech najlepszym, gdyż zdradzi najciekawsze wnioski, do których doszedłem podczas kilkumiesięcznej pracy nad swoim licencjatem. Oczywiście jeśli pojawi się jakaś polemika z powyższym tekstem to jestem chętny, aby na nią odpowiedzieć, dlatego do takowej zachęcam. Zachęcam również do udostępnienia, jeśli uznacie powyższy artykuł za wartościowy.
Źródła:
[1]Dane uzyskane od Powiatowego Urzędu Pracy w Kaliszu
[2]Życie Kalisza, Ilu cudzoziemców pracuje w Kaliszu i powiecie?https://zyciekalisza.pl/artykul/ilu-cudzoziemcow-pracuje/845784 (dostęp 15.12.2020)
[3]Infor.pl, Jak zameldować noworodka?https://www.infor.pl/prawo/gmina/dowod-osobisty/287488,Jak-zameldowac-noworodka.html (dostęp 15.12.2020)
[4]Antczak M., Katastrofa demograficzna Kalisza –
czy wreszcie przejrzymy na oczy? https://latarnikkaliski.pl/katastrofa-demograficzna-kalisza-czy-wreszcie-przejrzymy-na-oczy/ (dostęp 19.12.2020)
[5]Vogler J., Po 101 latach nadal „widać zabory” w
efektywności samorządów (rozm. przepr. Sękowski S.), Nowa Konfederacja
thinkzine, tom 11(113), 2019, s. 26-30
[6]„Polska średnich miast”, https://www.youtube.com/watch?v=WYkJ016htqI, 16:23-18:37 (dostęp 19.12.2020)
[7]Sjaastad L.A., „The Costs and Returns of Human Migration”, Journal of Political Economy, tom 70, nr 5, 1962, s. 83 – 84
[8]Czaika M., Vothknecht M., „Migration and aspirations – are migrants trapped on a hedonic treadmill?”, IZA Journal of Migration, 2014, s. 10
[9]Thomson R., Taylor R., „Between cosmopolitanism and the locals. Mobility as a resource in the transition to adulthood”, Young, tom 13, nr 4, 2005, s. 337