Stokado
baner_FBAnt
Baner AWS

Asperski: nakarmić grzech próżności i ukryć grzech obżarstwa

Sam siebie nazywa amatorem, ale patrząc na jego osiągnięcia, ciężko nie nazwać go zawodowcem z krwi i kości. Michał Asperski to niezwykły sportowiec. Na swoim koncie ma już ponad 50 ultramaratonów. Zmierzył się z najtrudniejszymi trasami: po Saharze, na kaukaski szczyt Elbrus, czy jeden z bardziej wymagających ultramaratonów na Gran Canarii. Kaliszanin pod koniec maja wziął udział w Tenzing Hillary Everest Marathon i na najdłuższym z możliwych dystansów okazał się najlepszym wśród zawodników spoza Nepalu.

Everest Marathon to impreza upamiętniająca zdobycie tytułowego szczytu przez Late Tenzing Norgay Sherpa i Sir Edmunda Hillary’ego 29 maja 1953 roku. Odbywa się już od 20 lat. 

Biegacze do wyboru mają następujące kategorie: 60 km Extreme Ultra, 42 km Full Marathon i 21 km Half Marathon. 

Uczestnicy udają się na kilka dni przed rozpoczęciem maratonu na Everest Base Camp (EBC), który znajduje się na wysokości 5364 m n.p.m., aby móc przyzwyczaić organizm do takiej wysokości. Dwa dni przed startem przeprowadza się badania lekarskie, które wykazują poziom przystosowania organizmu oraz potwierdzają możliwość wzięcia udziału w wyścigu. 

Co ciekawe, każdego roku z Everest Marathon musi zrezygnować wielu uczestników, a przyczyną tego jest choroba wysokościowa. 

Asperski pokonał ekstremalną, najdłuższą, 60-kilometrową trasę o średniej wysokości ponad 4000 metrów n.p.m. w czasie 11 godzin, 13 minut i 54 sekundy. 

– To był mój dzień, wszystko poszło zgodnie z założonym planem i dzięki temu udało mi się wygrać Everest Marathon na najdłuższym dystansie Extreme Ultra 60 km w kategorii „obcokrajowiec”. Nepalczycy na wszystkich dystansach mają własną kategorię, gdyż na tych wysokościach są bezkonkurencyjni. Całość trasy przebiegała na średniej wysokości nieco ponad 4000 mnpm, a czas to 11h 13” 54’. Chciałem podziękować swojej rodzinie za wyrozumiałość i cierpliwość w znoszeniu wszystkich moich wariactw. Gdy pytają się mnie: po co biegasz? Odpowiadam: by nakarmić grzech próżności i ukryć grzech obżarstwa – mówił Michał po ukończonym biegu.

Wiktoria Pliszek: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z bieganiem?

Michał Asperski: Zamiłowanie do biegania narodziło się, jak to pewnie w większości przypadków bywa, z powodu chęci zrzucenia kilku kilogramów i tak trwa po dziś dzień, a problem z kilogramami mam nadal, ale w drugą stronę. Systematyczne uprawianie sportu stało się nawykiem, który tak się zakorzenił w moim życiu, że gdy bywają chwile, w których jestem zmuszony zaprzestania treningów na dłuższy czas, staję się poirytowany, nerwowy i napięty. Sport daje mi poczucie spełnienia, jest remedium na wszelaki stres, pozwala lepiej radzić sobie z problemami oraz daje świadomość tego, że można wiele więcej niż się z pozoru wydaje.

Jak wyglądają przygotowania do takiego maratonu? 

Można się do niego przygotowywać na wiele sposobów i jak to z reguły bywa, jest wiele dróg prowadzących do tego samego celu. Kiedyś trenowałem sam i w związku z tym popełniałem wiele błędów, które w konsekwencji prowadziły do częstych kontuzji. Od jakiegoś czasu współpracuję z trenerem – Marcinem Rzeszutko, który rozpisuje mi plan treningowy, biorąc pod uwagę moją aktualną dyspozycję, czas jaki mogę poświecić na trening, samopoczucie itp. W skrócie jest to plan treningowy skrojony na miarę, dzięki czemu unikam kontuzji i systematycznie poprawiam swoją kondycję oraz wyniki na zawodach. 

Jak wygląda regeneracja i odnowa biologiczna? 

Regeneracja i odnowa biologiczna jest równie ważna, o ile nie ważniejsza od samego treningu. Niestety wśród biegaczy amatorów, do których i ja się zaliczam, jest bardzo często zaniedbywana. Zawodowy sportowiec może poświęcić cały swój czas na trening, odpowiednie odżywianie, a następnie regenerację. Amatorzy bardzo często wykonują równie intensywne treningi, jednak nie starcza im już czasu na regenerację, ponieważ mają dodatkowo pełnoetatową pracę i obowiązki rodzinne. Prowadzi to w prosty sposób do kontuzji lub przetrenowania, dlatego należy znaleźć złoty środek pomiędzy treningiem a odpoczynkiem, aby długo cieszyć się dobrym zdrowiem i czerpać przyjemność ze swojej pasji. 

Co z odżywianiem – czy konieczne jest stosowanie rygorystycznej diety? 

Jak wspomniałem, jestem biegaczem amatorem i w przeciwieństwie do zawodowców nie muszę stosować żadnej rygorystycznej diety. Należy oczywiście zwracać uwagę na to, co się je, aby produkty były wysokiej jakości, należy unikać tłuszczów trans, jeść dużo warzyw i owoców, czyli generalnie należy stosować się do zasad zdrowej, dobrze zbilansowanej diety. To z pewnością pomaga w osiąganiu lepszych wyników i przyspiesza regenerację po ciężkich treningach lub zawodach. 

W jaki sposób bieganie wpływa na człowieka? Uważasz, że można się od tego uzależnić? 

Moim zdaniem każde systematyczne uprawianie sportu wpływa w korzystny sposób na człowieka. Wysiłek fizyczny poprawia przede wszystkim wydolność i sprawność organizmu, co przekłada się na lepsze samopoczucie oraz odczucie szczęścia po dobrze przeprowadzonym treningu. Ma to związek z wyrzutem endorfin do krwi, który towarzyszy każdemu intensywnemu wysiłkowi. Bieganie, jak i wiele innych rzeczy, w oczywisty sposób może doprowadzić do uzależnienia, dlatego należy zwracać baczną uwagę na to czy treningi nie przysłaniają nam innych, wiele ważniejszych spraw, takich jak rodzina, praca czy kontakty międzyludzkie. Jak każde uzależnienie, tak i to prowadzi do destrukcji oraz wyniszczenia organizmu. 

Jakie doświadczenia wyniosłeś z Tenzing Hillary Everest Marathon? 

Uczestnictwo w każdych zawodach przynosi nowe spostrzeżenia i wnioski. Udział w Everest Marathon przyniósł ich całą masę. Przede wszystkim dostarczył mi informacji w jaki sposób przeprowadzić odpowiednią aklimatyzację do wysokości. Dał mi wiedzę, w jaki sposób mój organizm reaguje na długotrwałe przebywanie na dużych wysokościach i jak to się przekłada na wydolność fizyczną. 

Który z pokonanych maratonów był dla Ciebie najtrudniejszy? Lepiej odnajdujesz się na Saharze czy u podnóża Himalajów?

 Ciężko jest określić to, który bieg jest cięższy, a który łatwiejszy. Wiele zależy od warunków pogodowych, dyspozycji dnia, przygotowania czy wysokości npm. Bieg, którego trasa z pozoru wydaje się łatwa, nagle po np. załamaniu pogody staje się bardzo trudny bądź nawet niebezpieczny. Bardzo trudnym biegiem był Elbrus Race, podczas którego należało wbiec na szczyt Elbrusa (5642m n.p.m), pokonując 12 km oraz 3242 m przewyższenia. Kolejnym bardzo trudnym biegiem o zupełnie innej charakterystyce był UTMB ( Ultra Trail du Mont Blanc), gdzie do pokonania było 170 km i 10000 m przewyższenia. Brałem również udział w 6-dniowym biegu po Saharze, gdzie do pokonania mieliśmy 250 km w upale, piasku i z całym wyposażeniem potrzebnym do przeżycia tych 6 dni na własnych plecach. Tenzing Hillary Everest Marathon, który ukończyłem kilka dni temu, również należał do bardzo ciężkich wyzwań. Największą trudność sprawiała tu wysokość n.p.m. Start miał miejsce w Everest Base Camp (5350 m n.p.m), a trasa biegu, w większej części prowadziła na poziomie powyżej 4000 m, co wiązało się ze zmniejszoną ilością tlenu, a to z kolei miało wpływ na znacznie obniżoną wydolność. Kluczowe w tym biegu było dobre zaaklimatyzowanie się do wysokości, polegające na takiej adaptacji organizmu, aby ten miał czas na wytworzenie odpowiednio dużej ilości czerwonych krwinek potrzebnych do przeniesienia większej ilości tlenu do intensywnie pracujących mięśni. Tych biegów – w oczywisty sposób – nie można porównać ze sobą pod względem trudności. Każdy z nich miał inną charakterystykę i każdy był sporym wyzwaniem. 

Czy w trakcie biegu miewałeś chwile zwątpienia, chciałeś się poddać? 

Było wiele biegów, podczas których wyczerpany do granic możliwości organizm chciał się poddać. W takich chwilach w opozycji musi stanąć silna głowa i doświadczenie, mówiące, że każdy kryzys i zwątpienie kiedyś się kończą. Jeśli przetrwamy te chwile przychodzi tak zwany flow, podczas którego czujemy się pełni sił, naładowani pozytywną energią i pełni wiary w to, że w dobrej kondycji dotrwamy do końca. Podczas Everest Marathon na całe szczęście nie miałem chwil zwątpienia i właściwie od pierwszych minut wierzyłem w to, że nie tylko uda mi się pokonać pełen dystans, ale również, że zrobię to w naprawdę dobrym stylu. Sukces, który udało mi się osiągnąć zawdzięczam dobremu przygotowaniu oraz przeprowadzeniu poprawnej aklimatyzacji. 

Można nazwać tę pasję opłacalną? Czy pozyskiwanie sponsorów jest trudne, a może działasz na własną rękę? 

Jeśli chodzi o opłacalność wynikającą z tego rodzaju pasji, to możemy mówić jedynie o opłacalności polegającej na inwestowaniu we własne zdrowie. Mówi się, że bieganie jest tanim sportem. To prawda, na początek wystarczą buty z Decathlonu, koszulka i spodenki. Jednak od pewnego poziomu, jak chyba w przypadku każdego sportu, trzeba inwestować coraz więcej. Poczynając od zaawansowanych butów, poprzez specjalne stroje, elektronikę, a skończywszy na opłatach za pakiety startowe i wyjazdach. Wszystko to generuje bardzo duże koszty. Nagrody, jeśli na takowe się załapiemy, są stosunkowo niskie i w żaden sposób nie sfinansują choćby części poniesionych kosztów. Jeśli chodzi o pozyskanie sponsorów, to nigdy nie interesowałem się tym tematem. Wszystkie wyjazdy i zawody finansuję z własnej kieszeni. Kilkukrotnie zgłaszały się do mnie firmy, oferujące jakąś drobną pomoc. Były to buty, odżywki, odzież. Zawsze odrzucałem takie oferty, ponieważ wiązało się to ze zobowiązaniami znacznie przekraczającymi wartość oferowanych towarów. Głównie chodzi o czas, który trzeba poświecić na przygotowanie prezentacji, dojazd itp. Gdyby trafił się sponsor całkowicie pokrywający koszty przedsięwzięcia, wtedy można by wziąć taką ofertę pod uwagę. Wiem jednak, że takich firm jest niewiele i z pewnością wolą inwestować swoje pieniądze w dobrze zapowiadających się zawodowców, niż w amatora takiego jak ja.

Co dalej? Czas na odpoczynek czy snujesz w głowie kolejne plany? 

Teraz przyszedł czas na odpoczynek od jakichś większych planów. Wyprawa na Everest Marathon dostarczyła mi tylu wrażeń i przygód, że wystarczy mi to na dłuższy czas. Znając jednak swój charakter, sądzę, że nie będę potrafił długo usiedzieć na miejscu i wkrótce coś wymyślę.

Dziękuję za rozmowę.

 

fot.: fb Michał Asperski

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze