Kamil Cienkusz: Animozje kalisko – ostrowskie. Czy to ma sens?
Instynkt, siedzi w wielu istotach żywych – można go nazwać czymś w rodzaju wgranych umiejętności, chęci, pragnień. Organizm rodzi się, mając w swoim mózgu zapisane pewne wzory, według których działa – i to w sposób nieświadomy, podążając za zakodowanymi schematami, jak dziecko lgnące do piersi matki, aby się pożywić. Te siedzące w nas instynkty w dużej mierze odpowiadają za zastaną przez nas strukturę społeczną. Jeden z nich podpowiada nam, że należy troszczyć się w pierwszej kolejności o swoje najbliższe otoczenie; co wydaje się jak najbardziej oczywiste i logiczne – w czasach, kiedy przetrwanie nie było tak proste jak dziś, przejmowanie się losem dziecka na drugim końcu globu było bezsensowne, i tylko przeszkadzało w skutecznym realizowaniu bardzo podstawowych potrzeb swojego bliskiego otoczenia. W wyniku tego, w ludziach wytworzyło się coś, co można nazwać mentalnością plemienną – i absolutnie nie uważam, że jest to negatywne zjawisko jako całość, choć ma ono również swoją ciemną stronę.
Konflikty między ludźmi to rzecz normalna, i nieunikniona – czasami są to spory poważnej natury, o obiektywnie ważne sprawy. Choć nie da się ukryć, że nie zawsze tak jest. Potrafimy pokłócić się o to, czy lepszym przedstawicielem gatunku fantasy jest Władca Pierścieni, czy Harry Potter; czy bardziej interesująca jest piłka nożna, czy może koszykówka; czy do czarnego lepszym pomysłem będzie czerwony, czy może biały; czy lepszy jest Ostrów Wielkopolski, czy może Kalisz? No właśnie – Ostrów czy Kalisz? Skąd takie pytanie? I przede wszystkim, dlaczego tyle osób interesuje odpowiedź?
Waśnie między tymi dwoma ośrodkami miejskim zyskały już status legendy, i wiedzą o nich wszyscy mieszkańcy Kalisza, Ostrowa, i okolic. Geneza takiego stanu rzeczy sięga ubiegłego stulecia, do czasu zaborów kiedy to aglomeracje były pod dwoma innymi butami – Ostrów pod pruskim, Kalisz natomiast, pod rosyjskim. Zaborcy wywarli różny wpływ na mieszkańców, pozostawiając zmiany w ich mentalności, co według niektórych jest jedną z przyczyn domniemanego sporu. Wpływ na ten stan rzeczy mogą też mieć wydarzenia z 1914 roku, kiedy pruscy żołnierze stacjonujący po stronie bażantów w wyniku zamglonego do dziś przekazu zaczęli niszczyć Kalisz. Ostrowianie swego czasu mogli też odczuwać irytację, spowodowaną wydarzeniami sięgającymi reformy administracyjnej z 1975 roku, kiedy to ze względu na swoje pechowe położenie Kalisz zgarnął im sprzed nosa tytuł miasta wojewódzkiego – gdyby Ostrów leżał dla przykładu bliżej okolic Konina, miałby dużo większą szansę.
Trzeba przyznać, że cała geneza historyczna sporu wydaje się mało przekonująca, żeby nie powiedzieć błaha. W mojej opinii przyczynek owego stanu rzeczy nie powinno szukać się tylko w historii, bo ona odpowiada na pytanie jak, ale również w psychologii, bo ta odpowiada na pytanie dlaczego. Te dwie nauki świetnie się uzupełniają, i nie sposób pozostawić to bez echa. Wspomniałem wcześniej o mentalności plemiennej – mechanizm afirmacji swojego plemienia, zarówno w skali mikro jak i makro, jest w psychologii znany od lat, i warto się na nim skupić.
W 1970 roku w Nature został opublikowany artykuł Experiments in intergroup discrimination, autorstwa Henriego Tajfelaopisujący dwa doświadczenia pokazujące jak łatwo przychodzi nam kategoryzacja ludzi na podstawie nic nie znaczących kryteriów Zajmijmy się jednym z nich. Brały w nim udział 64 osoby, które podzielono na dwie grupy po 32 ludzi. Skupmy się najpierw na jednej z nich. Uczestnicy zostali ponownie podzieleni na cztery podgrupy po osiem osób, w których odwiedzali salę wykładową, gdzie musieli szacować liczbę kropek na ekranie, a swoje osądy zapisywać na przygotowanych wcześniej arkuszach. Po zakończeniu testu uczestnikom powiedziano, że niektórzy ludzie systematycznie przeszacowują liczbę kropek, a inni zaś niedoszacowują, jednak owe tendencje nie mają wpływu na dokładność. Następnie eksperymentatorzy powiedzieli im, że chcą zbadać ich inne rodzaje decyzji, i zostaną oni pogrupowani na niedoszacowujących i przeszacowujących – w rzeczywistości zostali podzieleni zupełnie losowo, po połowie. Jeśli chodzi o drugą grupę badanych całość przebiegła podobnie, jednak z dwoma różnicami – po pierwsze, po dokonaniu szacunków, powiedziano im, że niektórzy ludzie są po prostu bardziej dokładni niż inni. Po drugie, pogrupowano ich na lepszych i gorszych w kwestii szacowania, co ważne, również zupełnie losowo. Potem przekazano im instrukcje dotyczące charakteru nadchodzącego zadania. Uczestnikom powiedziano, że będzie polegało na nagradzaniu i karaniu innych za pomocą prawdziwych pieniędzy. Nie będą wiedzieli, kim są osoby, którym będą przyznawać nagrody i kary, ponieważ każdy będzie miał numer kodowy. Będą zabrani do innego pomieszczenia pojedynczo, i otrzymają informację, do której grupy zostali przydzieleni. Będą pracować samodzielnie w osobnych boksach. W każdym boksie znajdą ołówek i książeczkę zawierającą 18 zestawów uporządkowanych liczb, po jednym na każdej stronie, za pomocą których będzie odbywać się cały proces. Podkreślono, że nigdy nie będą nagradzać ani karać siebie; zawsze będą przyznawać pieniądze innym. Na końcu każdy zostanie nagrodzony kwotą, którą inni mu przyznali. Po wytłumaczeniu natury zadania, zaprowadzono ich do boksów, w których wypełniali książeczki. Wyniki były dla eksperymentatorów zaskakujące – po analizie doszli do wniosków, że uczestnicy dokonując swoich wyborów międzygrupowych, we wszystkich grupach w obu warunkach, przyznawali więcej pieniędzy członkom własnej grupy niż członkom innej grupy. Wszystkie rezultaty były na bardzo wysokim poziomie istotności statystycznej. Jak napisali autorzy – ponieważ nie mogli wiedzieć, kto był w ich grupie, a kto w innej, mogli przyjąć jedną z dwóch rozsądnych strategii – wybrać punkt maksymalnego wspólnego zysku, co oznaczałoby, że uczestnicy jako cała grupa uzyskaliby najwięcej pieniędzy od eksperymentatorów, lub mogli wybrać punkt maksymalnej sprawiedliwości. Tendencja do wyboru drugiej alternatywy występowała wtedy, gdy ich wybory nie dotyczyły rozróżnienia między grupą wewnętrzną i zewnętrzną. Jak tylko to rozróżnienie zostało uwzględnione, dyskryminowali na korzyść grupy wewnętrznej.
Jedyne, co musieliśmy zrobić, aby osiągnąć ten wynik, to skojarzyć ich osądy dotyczące liczby kropek z użyciem terminów „twoja grupa” i „inna grupa” w instrukcjach oraz na karcie z macierzami. Na podstawie m.in tego badania została sformułowana Teoria tożsamości społecznej. Więcej szczegółów można znaleźć tutaj.
Poza tym do tego wszystkiego dochodzi jeszcze podłoże sportowe – Kaliszanie zawsze kibicowali klubom z Łodzi, a Ostrowianie zespołom z Poznania. Faktem jest, iż konflikt ten najbardziej uwydatnia się w czasie derbów piłkarskich, kiedy po dwóch stronach murawy stają naprzeciw siebie panowie w biało-czerwonych, i zielonych koszulkach. To zawsze duże wydarzenie, w czasie którego policji na stadionie, jest delikatnie mówiąc więcej niż zazwyczaj – nie bez powodu, bo spór między zagorzałymi fanami obydwu zespołów potrafi wzbudzić zmieszanie w głowach postronnych obserwatorów, co do tego, na zawody jakiej dyscypliny kupili bilet.
Patrząc na to wszystko obiektywnie, nie ma żadnych poważnych powodów, dla których zwykli mieszkańcy tych dwóch wspaniałych miast mieliby podchodzić do siebie sceptycznie. Nie mieli oni wpływu, na wyznaczanie granic zaborów; nie mieli wpływu, na rozkazy pruskich żołnierzy, ani na decyzje administracyjne rządu centralnego, a jakakolwiek chęć podsycania sporu, wynika z wcześniej przeze mnie wspomnianej ciemnej strony mentalności plemiennej. Ta zapisana w nas troska o najbliższych, potrafi przerodzić się w niechęć do osób spoza naszego plemienia, co jest potem katalizatorem do konfliktów opartych na tożsamości grupowej. Niech nasze legendarne, kalisko – ostrowskie animozje przejdą już całkowicie do sfery żartów, i ironicznych dogryzek między znajomymi. Niech piłkarskie derby nadal podgrzewają nasze serca, ale rywalizację pozostawmy na boisku. Jestem przekonany, że owe wydarzenie nie straci swojego uroku, jeśli wyrazy twarzy wszystkich kibiców opuszczających stadion, będą zależne tylko od wyniku, a nie od tego czy przy okazji doszło do nieprzyjemnego spotkania kości policzkowej z pięścią kibica przeciwnej drużyny.
No tak, tylko wszyscy w Ostrowie wiedzą, że cywilizacja kończy się w Nowych Skalmierzycach, a i żadnego Skalmierzanina nie przekonasz, że jest ianczej. Takich faktów nie da się pominąć. 😉
Oczywiście masz na myśli niemiecką cywilizację mającą się za lepszych od innych. Cywilizację która doprowadziła do dwóch wojen światowych i strasznych rzeczy z tym związanych. Tak można być dumnym z takiej cywilizacji
Ostrów Wieś Leżąca Koło Przygodzić. I tyle.
Największa atrakcja w Ostrowie Wlkp. -Autobus do Kalisza 🤣