Krzysztof Dębski: Subiektywna ocena wyników wyborów
Kolejna kampania, a co za tym idzie wybory, za nami. Dotrwaliśmy do końca, chwila oddechu i… rozpoczynamy na nowo 🙂 Jednak zanim to nastąpi, spójrzmy na wyniki wyborów samorządowych sprzed kilku dni, a w szczególności na nasze kaliskie podwórko. Quasi-analiza i moje jakże subiektywne odczucia poniżej.
Wynik urzędującego Prezydenta Kalisza Krystiana Kinastowskiego z pewnością robi wrażenie, czyli wybory rozstrzygnięte w pierwszej turze, spore poparcie procentowe, a przede wszystkim – odwrócenie trendu sondażowego 🙂 Oczywiście ostatnią z tych kwestii potraktujmy humorystycznie, bowiem sondaż wyborczy sprzed kilku tygodniu, opublikowany na portalu Radia Centrum (chyba łatwo połączyć kropki na czyje zlecenie), ma szansę przejść do historii kaliskiej polityki w kategorii groteska. Przypomnijmy, że w sondażu tym, kandydat KO Piotr Łuszczykiewicz uzyskał spore poparcie (ok. 40%), zostawiając w tyle urzędującego Prezydenta Krystiana Kinastowskiego (ok. 30%). Cytując internetowy klasyk – „no tak średnio bym powiedział”. Nie, ten sondaż zdecydowanie nie miał za wiele wspólnego z rzeczywistością, co w social mediach Radia Centrum wyrażały osoby z różnych stron politycznej barykady. Cóż, przynajmniej w kaliskiej KO mieli dobre humory… Chyba, że ktoś wpisywał „z ręki” wyniki sondażu (a wtedy tak naprawdę wiedzieli na czym stoją), ale o takie sterowanie nastrojami wyborczymi nie podejrzewamy przecież nikogo…:)
Co się tyczy Rady Miasta – zdaje się, że zaplecze Krystiana Kinastowskiego (7 mandatów) nie ma innego wyjścia jak wejść w ponowną (czy tym razem oficjalną i jawną, czy znów cichą?) koalicję z PiSem (6 mandatów). Warto nadmienić przy tym, że wynik PiSu jest rozpatrywany w kategoriach nawet szokującego – wielu obserwatorów zgodnie przyznawało, ze PiS przeprowadziło marną kampanię wyborczą, i wynik 5 mandatów będzie uznany za bardzo dobry, a sam autor tych słów sugerował otwieranie szampana w siedzibie kaliskiego PiSu przy uzyskaniu wyniku 6 mandatów. Tak, kaliski PiS (mimo niesprzyjającej koniunktury wyborczej po październikowych wyborach parlamentarnych) obronił się swoim twardym elektoratem, tak należy z całą pewnością uznać. Natomiast porównawczo 6 mandatów to strata tylko jednego mandatu względem poprzednich wyborów.
Koalicja Obywatelska kończy wybory z wynikiem 8 mandatów (co powinna traktować jako wynik zadowalający), natomiast Trzecia Droga z wynikiem raptem 2 mandatów, co należy uczciwie rozpatrywać w kategorii wyborczej porażki – sądzę, że apetyty w kaliskiej TD były znacznie większe (przynajmniej 1 mandat z każdego okręgu wyborczego, co dałoby wynik 4 mandatów – nic z tego). KO, mimo największego stanu posiadania w Radzie Miasta, nie ma co liczyć na rządzenie, z racji tego co napisałem powyżej – należy spodziewać się kontynuacji (pytanie w jakiej formie) koalicji ekipy Prezydenta (w tych wyborach jako Koalicja Kaliska) z Prawem i Sprawiedliwością. Spójrzmy teraz troszkę na personalia, analizując rozstrzygnięcie wyborcze do Rady Miasta Kalisza.
Cieszy tzw. świeża (i młoda) krew w Radzie Miasta, w osobie jakże znanego z działalności w Latarniku Kaliskim, Macieja Antczaka, który uzyskał imponujący wynik zważywszy na swój wyborczy debiut (w ramach Koalicji Kaliskiej, a konkretniej Kalisz Jutra). Marta Walczykiewicz wykorzystała swój potencjał wyborczy, co często bywa tzw. samograjem w przypadku znanych, rozpoznawalnych i utytułowanych sportowców – liczymy, że w działaniach samorządowych będzie równie pracowita i solidna co na sportowych arenach. W Radzie Miasta Kalisza nie zabraknie starych wyjadaczy, z wszystkich stron kaliskiej sceny politycznej (biorące „jedynki” na listach wyborczych w swoich okręgach, nie ma się więc co dziwić). Mamy również powrót do Rady Miasta (złośliwi powiedzą, że powrót z przeszczepionym sercem z lewej strony w okolice centrum/prawej strony…) Tomasza Grochowskiego, który uzyskał mandat w ramach listy Trzeciej Drogi, a śledzący kaliską scenę polityczną dobrze wiedzą jak wiele lat związany był z kaliską lewicą. Oczywiście nie jest to jedyny przykład wędrówki po listach wyborczych rozbitków po SLD/Lewicy (choć, co warte odnotowania, Lewica wystawiła swoje samodzielne listy, ale baczni obserwatorzy wiedzieli, że szanse na choćby jeden mandat są znikome). Na listach Koalicji Kaliskiej wylądowała bowiem (okaże się to miękkim lądowaniem, finalnie) Kamila Majewska, która mimo braku wyniku dającego mandat (uzyskała trzeci wynik na liście KK przy dwóch mandatach dla tej formacji w Okręgu), zapewne Radną zostanie (mandat „zwolni” wiceprezydent Grzegorz Kulawinek).
Z racji tego co działo się na listach wyborczych PiSu (odysłam do mojej analizy list sprzed miesiąca – https://latarnikkaliski.pl/debski-zaskakujace-listy-pis/) ta formacja zasługuje na osobny akapit tego tekstu. Radni kadencji 2018-2024 zesłani na trzecie miejsca w swoich okręgach wyborczych (Elżbieta Dębska, Agnieszka Konieczna, Leszek Ziąbka) nie wybronili się – żadna z wymienionych osób nie uzyskała mandatu (co prawda Elżbieta Dębska w Okręgu nr 2 uzyskała drugi wynik na swojej liście, jednakże arytmetyka (a właściwie ordynacja) była bezlitosna przy 5 mandatach przypadających na ten okręg). W pojedynku gigantów natomiast (Przewodniczący Rady Miasta sprzed lat w osobie Andrzeja Plichty kontra Przewodniczący kadencji 2018-2024 Tadeusz Skarżyński) padł remis (co prawda w ilości głosów Andrzej Plichta zostawił Tadeusza Skarżyńskiego w tyle), bowiem każdy z kandydatów uzyskał mandat – dla Andrzeja Plichty to powrót do Rady Miasta Kalisza (po czasie spędzonym w Sejmiku Wojewódzkim), a dla Tadeusza Skarżyńskiego to kolejna udana reelekcja. Przyszedł czas na rozstrzygnięcie wyborcze, którego nie powstydziłby się najbardziej zagorzały działacz PSLu, tak, PSLu – śledzący polską politykę od lat dobrze wiedzą z czego słynie (co stało się powodem złośliwości i żartów na przesteni lat) ta formacja polityczna… A więc – czy jedyną kompetencją do sprawowania funkcji Radnego Rady Miasta ma być właściwe nazwisko i więzy krwi?! Mimo sporego rozgoryczenia autora z tacji takich praktyk w polityce, powstrzymam się od wymienienia tegoż nazwiska – jednakże, budzi mój sprzeciw (zapewne nie tylko mnie to oburza) gdy trzech radnych PiSu zsyłanych jest na trzecie miejsca w swoich okręgach, miejsca które nie są biorące (co tu dużo kryć), a osoba blisko powiązana rodzinnie z prominentnym politykiem PiSu z naszego regionu, ląduje na „biorącym” drugim miejscu na liście… Ot, wystarczy do bycia Radnym.
Kiedyś, jako młody chłopak, spytałem mojego nauczyciela (który, podobnie jak ja, z polityką był „na bieżąco”) jak zostać politykiem, jak zapewnić sobie wybieralność. Mój nauczyciel odpowiedział bez wahania krótko: Czynami. Cóż, widocznie w dzisiejszym świecie takie podejście do uprawiania polityki odchodzi już niestety do lamusa… Bardzo ubolewam, i przepraszam za moje naiwne i idealistyczne podejście do polityki, które zakłada by ubiegać się o jakiś urząd czy mandat/funkcję w strukturach samorządowych, być może najpierw warto wykazać się jakąś działalnością czy zasługami dla dobra wspólnego.
Podsumowując, Prezydent Kinastowski potwierdził swoją siłę, jego zaplecze polityczne (w postaci Koalicji Kaliskiej) ma się dobrze, „cichy” koalicjant Prawo i Sprawiedliwość spadł na cztery łapy uzyskując przyzwoity wynik, natomiast Koalicja Obywatelska (mimo liczby radnych w nowym rozdaniu w Radzie Miasta Kalisza) kolejny raz obejdzie się smakiem rządzenia. Status quo utrzymany, pytanie czy doczekamy się oficjalnej współpracy na linii Koalicja Kaliska – Prawo i Sprawiedliwość.
Licha analiza. Banały i pierdoły