Męczarnie po karnych
MKS całe spotkanie przegrywał, ale ostatecznie zgarnia dwa punkty. Podopieczni Rafała Kuptela pokonali 5-4 po rzutach karnych Śląska Wrocław. W regulaminowym czasie gry padł remis 27-27. Pomimo wygranej gra kaliszan, z pewnością nie mogła podobać się kibicom. Dużo chaotycznej gry i niewykorzystanych okazji, na szczęście w końcówce po raz kolejny uratował mecz bramkarz Jan Hrdlička.
Śląsk Wrocław historycznie to wielka drużyna. 15-krotny mistrz Polski, 7-krotnie Puchar Polski, jednak te sukcesy to bardzo odległe czasy. Dzisiaj drużyna z Wrocławia to beniaminek ORLEN Superligi i przed tą kolejką okupował przedostatnie, 13. miejsce w tabeli. Kaliszanie po ubiegłotygodniowej klęsce z Gwardią Opole z pewnością liczyli na poprawę gry i zainkasowanie trzech punktów do ligowej tabeli.
Powiedzieć, że kaliszanie nie weszli najlepiej w spotkanie, można byłoby wziąć za duże niedopowiedzenie. Zawodnicy Rafała Kuptela pierwszą bramkę zdobyli dopiero w ósmej minucie. W tym czasie przyjezdni rzucili ich aż pięć. MKS popełniał sporo błędów w rozegraniu, co skrzętnie wykorzystywali goście. W następnych minutach kaliszanie poprawili skuteczność i zmniejszyli stratę do dwóch, trzech bramek. Gospodarze mieli szansę w 20. minucie na wyrównanie wyniku, jednak niestety Mateusz Kus rzucił prosto w bramkarza Patryka Małeckiego. Niewykorzystane szanse lubią się mścić, i tak było tym razem. Dwie nieskuteczne próby MKS-u, a wrocławianie wrócili do dobrej gry z początku spotkania i na tablicy widniał wynik 11-8 dla Śląska. Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy MKS ponownie przegrywał różnicą czterech bramek i trener Kuptel musiał po raz pierwszy w meczu wziął czas, aby spróbować przerwać słabszą dyspozycję. Na niewiele się to zdało, gdyż po chwili kolejna niewykorzystana szansa, kolejna kara dwóch minut i kaliszanie przegrywali już 9-14. Ostatecznie kaliszanie po pierwszej połowie przegrywali 11-14.
Druga połowa również nie zaczęła się najlepiej dla gospodarzy. Po łatwej stracie Doncowa, piłkę przejął Szymon Mucha i skutecznie zakończył kontratak, po którym Śląsk ponownie prowadził pięcioma bramkami (17-12). W 43. minucie przewaga pięciu bramek Śląska nadal się utrzymywała (21-16). Kaliszanie mieli swoje okazje, ale popełniali proste błędy w ataku, przez co nie mogli zbliżyć się do rywali. Następne trzy minuty do trzy bramki z rzędu w wykonaniu kaliszan i zmniejszenie strat do dwóch bramek (19-21). Następne minuty do gra „bramka za bramkę” i strata MKS-u do Śląska nie zmniejszała się. W końcówce kilka świetnych piłek wybronił Jan Hrdlička, ale kaliszanie jak przez całe spotkanie nie byli zbyt skuteczny w ataku. Mimo wszystko, po kolejnej jego dobrej obronie w 57. minucie i skutecznej kontrze Łukasza Kucharzyka, MKS „złapał kontakt”, a minutę później po bramce Miłosza Bekisza doprowadził do remisu (26-26). Na minutę przed końcem na tablicy remis 27-27, zatem ostatnie 60 sekund zapowiadało się niezwykle interesująco, decydującą interwencja ponownie zaliczył Hrdlička, więc do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne. Te lepiej wykonywali gospodarze i ostatecznie to MKS zgarnia dwa punkty do ligowej tabeli
2 grudnia 2024, 20:30 – Kalisz (Kalisz Arena)
Energa MKS Kalisz 27-27 k. 5-4 WKS Śląsk Wrocław
MKS: 1. Kacper Sobczak, 12. Krzysztof Szczecina, 96. Jan Hrdlička – 5. Matija Starčević (6), 8. Jakub Moryń, 10. Bartosz Kowalczyk (3), 11. Mateusz Kus, 13. Michał Drej, 14. Łukasz Kucharzyk (2), 19. Gracjan Wróbel, 22. Władysław Doncow (3), 26. Dawid Molski (3), 35. Miłosz Bekisz (2) , 37. Jacek Fajfer, 72. Joel Ribeiro (7), 88. Dawid Fedeńczak(1).
Śląsk: 16. Bartosz Dudek, 21. Patryk Małecki – 1. Hubert Kornecki (6), 2. Jakub Przybylski (1), 3. Szymon Mucha (4), 8. Wojciech Granowski, 9. Szymon Famulski (1), 13. Konrad Cegłowski (2), 15. Adrian Burtan, 17. Bartosz Nastaj (5), 18. Mateusz Jankowski (1), 20. Wiktor Kawka (1), 23. Tomasz Kołodziejczyk, 24. Krzysztof Gądek, 31. Kamil Ramiączek (4), 35. Jakub Wielgucki (2).
sędziowali: Jakub Mroczkowski (Sierpc), Sebastian Patyk (Warszawa).
*w nawiasie liczba bramek