Nowe miasto Tyniec
Tyniec kojarzony jest głównie z ogromnym cmentarzem o nazwie nawiązującej właśnie do osiedla, na którym się znajduje. Na pierwszy rzut oka osiedle to niczym się nie wyróżnia – jest na uboczu, a jednak tak blisko centrum!
„Zaczynał” jako podkaliska wieś, a jego historia sięga XIII wieku. Ostatecznie miejscowość w całości została włączona w granice miasta w 1934 roku. Od tamtej pory krajobraz większości terenów tego osiedla raczej nie posiada miejskiego charakteru – na próżno szukać rozbudowanej miejskiej tkanki. Coś jednak ostatnio (czyli kilka lat temu, bo czymże jest 5 lat w ponad ośmiowiekowej historii) tam drgnęło. Czy to początek nowej części miasta?
Na pierwszy rzut oka, jak już wspomniane to było, można powiedzieć, że niczym się nie wyróżnia. Po za historycznymi wydarzeniami jakimi były powstanie miejscowości czy włączenie jej w granice Kalisza warto nadmienić, że to miejsce bitwy, w której wojska rosyjskie pokonały jeden z korpusów Wielkiej Armii Cesarstwa Francuskiego. Po tym zwycięstwie Rosjanie zajęli Kalisz.
Oczywiście grzechem byłoby nie wspomnieć, że poza ponad stuletnim cmentarzem, chyba najbardziej charakterystycznym dla tego osiedla, jedną z wizytówek miasta (choć strasznie zaniedbaną) jest budynek więzienia (niestety byłego). Zakład karny, który się tam mieścił od 1846 roku (i był najstarszym tego typu w Polsce) przestał funkcjonować w 2015 roku. Jest to pierwszy budynek jaki zauważymy, wjeżdżając na Tyniec od strony Śródmieścia. Innym, choć ukrytym charakterystycznym obiektem są ruiny po dawnej cegielni na tyłach tynieckiej nekropolii. Tuż obok znajdziemy, przypominający o działalności tego obiektu, zbiornik wodny. Pozostałość po wydobywaniu potrzebnych materiałów do wyrobu cegieł. Na Tyńcu działa także szkoła, Dom Pomocy Społecznej oraz miejsce, gdzie jak żartobliwie i z przekąsem mówią mieszkańcy, wysłuchano więcej modlitw niż w niejednym kościele, a emocje większe niż na stadionach świata – czyli kaliski Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego. Ile łez tam się wylało? Ilu kierowców wyszło z dumą z budynku na Tyńcu już jako kierowcy? Dalej zobaczymy kilka bloków, domów szeregowych i całe mnóstwo zabudowy jednorodzinnej. Czym bliżej do granicy miasta, tym widoki bardziej wiejskie – pola uprawne, łąki i jeszcze więcej pól.
Wzdłuż granicy osiedla biegnie rzeka Swędrnia. Z nią też jest związany obszar Natura 2000 – „Dolina Swędrni”. Obszar taki ma na celu zapewnienie ekosystemom trwałej egzystencji. W przypadku Kalisza chodzi o ochronę siedlisk gatunków występujących na tym obszarze. Jest to zatem pewne zapewnienie, że region nie zostanie zurbanizowany, a mieszkańcy Tyńca, jak i całego miasta, mogą liczyć na to, że terenów zielonych, które objęte są ochroną nikt „nie ruszy”. Napływ świeżego powietrza, można powiedzieć, mają zapewniony.
„Tu na razie jest ściernisko, ale będzie…”
Wjeżdżając Warszawską do Kalisza, jedynie znak z nazwą miejscowości może nam uświadomić, że trafiamy do miasta. Po prawej stronie widać liczniejsze zabudowania, natomiast po lewej (czyli patrząc na Tyniec) widzimy nieliczne zabudowania tuż przy drodze. Za nimi po horyzont pola zlewające się z drzewami stojącymi dalej. Jest to widok zupełnie inny niż ten, który towarzyszy nam przy wjeździe od strony Ostrowa ulicą Inwestorską. Zanim wjedziemy do Kalisza, widzimy po prawej stronie przedsmak miasta w postaci zabudowań wielorodzinnych w Nowych Skalmierzycach. Następnie widoczne jest w oddali Szczypiorno. Później już daleko przed nami wyłaniają się dachy blokowisk, łuk Areny i kościół św. Michała na Dobrzecu, widać wysoko umieszczone szyldy marketów czy „fast fooda”. Wita nas strefa inwestycyjna, gdzie w sąsiedztwie kilku działających już tam firm, powstaje kolejna ogromna hala. Tereny dobrze skomunikowane, bo przecież powstały tam nowe drogi dojazdowe i ronda. Czujemy, że wjeżdżamy do miasta. Kalisz do tej pory rozwijał się i, rozlewał wręcz, tylko w jedną stronę. Wystarczy spojrzeć na mapę, by zobaczyć, że centrum, śródmieście, nie jest… w centrum.
Być może trend ten odmieni sytuacja, która dzieje się obecnie na kaliskim Tyńcu. Widzimy zainteresowanie tymi terenami, a plany dla tych miejsc mogą spowodować, że urośnie nam całkiem spory kawałek miasta.
Pierwsza jaskółka „osiedla” nie czyni
Po wieloletniej suszy inwestycyjnej w tej części Kalisza, w 2015 roku w mieście zaczęły krążyć plotki, że gdzieś tam, gdzie jeszcze nic nie ma (bliżej nie dookreślano gdzie) powstać ma nowe osiedle i jeden z deweloperów ma już na ten teren oko. Domysły – kto, gdzie, jak?
W międzyczasie już z bardziej konkretnymi informacjami pojawił się ówczesny prezydent Kalisza, Grzegorz Sapiński i informował o „imponującej inwestycji mieszkaniowej” na omawianym terenie. Podpisał porozumienie, dzięki któremu powstać miały trzy budynki (czy to imponująca inwestycja mieszkaniowa? każdy musi odpowiedzieć sobie sam) wielorodzinne w ramach programu Mieszkanie+. Jak się to skończyło wszyscy wiemy. Budowę dokończono pod szyldem „Kaliskie własne M”, za którą odpowiedzialny było ostatecznie kaliskie TBS. To by była ta przysłowiowa jaskółka. Chyba, że za jaskółkę uznamy również pogłoski z pierwszego akapitu? Tu by bardziej pasowało to słowo, bo przedsięwzięcie dużo większe.
Mowa oczywiście o „Wzgórzach Kalisza”. W końcu informacja ta się wyklarowała i osiedle pięknych bloków, w delikatnej białej kolorystyce z dodatkami drewnopodobnymi w elewacji, jest w trakcie realizacji. Na szczęście to nie kolejny pastelowo-wieżyczkowy koszmarek, których to powstawało do tej pory w mieście sporo. Deweloper reklamuje je jako położone w najwyższym punkcie i z najczystszym powietrzem. Zapewne można tu szukać powiązania z leżącym nieopodal, wspominanym terenem Natura 2000. Czy punkt jest najwyższy? Trudno powiedzieć, ale bloki wyglądają imponująco praktycznie z każdej części miasta, a szyld umieszczony na jednym z nich widać także w nocy. Można zwrócić uwagę, stojąc na światłach na skrzyżowaniu Górnośląska-Legionów (jadąc w stronę centrum). Gdy spojrzy się w ciąg ulicy Legionów, punktem najwyższym będzie jeden z bloków tego osiedla, który z tego miejsca wygląda na dużo wyższy niż w rzeczywistości jest. Widać je także np. z ulicy Pokrzywnickiej czy Szapocznikow. Zdecydowanie przełamują „polną monotonię” przy wjeździe do miasta z Szosy Tureckiej.
Dwa bloki są zamieszkałe, a dwa kolejne za jakiś czas będą już w stanie deweloperskim gotowe do odbioru. Jeszcze dwa inne są w trakcie budowy i nie są jeszcze zamknięte, choć blok nr 5 już niewiele potrzebuje, by osiągnąć swoją ostateczną wysokość. Po przeciwnej stronie ulicy jest także wykop pod kolejny budynek. Ile będzie ich ostatecznie? Tego inwestor nie mówi wprost. Oczywiście pojawiają się głosy, że bloków ma być nawet 20, a całe osiedle może pomieścić 10 tys. mieszkańców. Na razie w Miejskim Systemie Informacji Przestrzennej zaznaczonych jest 8 obiektów (w tym opisane sześć, jeden „na razie” dół i dwa, których fizycznych śladów jeszcze realnie nie ma).
Swoją cegiełkę (a nawet dużo cegieł) dołoży miasto w rozwój budownictwa mieszkaniowego na tych terenach. Niedawno na profilu w mediach społecznościowych prezydent Krystian Kinastowski, a później także kaliskie media, podały informację o przekazaniu przez Skarb Państwa na rzecz miasta 4 hektarów ziemi w okolicy ulicy Henryka Melcera. „Mieszkanie dla rozwoju”, bo tak nazywa się program realizować ma Kaliskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego. Powstać ma tam 200 mieszkań. Czy to dużo? W największym budynku Wzgórz Kalisza jest 98 mieszkań. Jest to budynek dwuklatkowy, a mieszkania są na 7 kondygnacjach. Ile więc może powstać bloków z tego programu? Wszystko zależy oczywiście od wielkości mieszkań jak i samych budynków. Jest to mimo wszystko krok odwracający trend rozwoju miasta tylko za zachód.
Sporą budowlą, co prawda nie mieszkalną, ale warto zaznaczyć, że istnieje, jest kaplica powstająca przy cmentarzu. Wyrosła nagle, górując nad okolicą „ni stąd ni zowąd”. Za budowę odpowiada parafia Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – czyli potocznie – św. Józef, bo to terytorium jej „urzędowania”.
Nie po drodze
Ul. Żwirki i Wigury oraz Hoża doczekały się remontu. Jednak to tylko kosmetyka. Prawdziwym ułatwieniem komunikacyjnym dla rozwijającej się tej części osiedla byłoby planowane przedłużenie Szlaku Bursztynowego, którego budowa miała rozpocząć się w przyszłym roku. Na razie, po odwołaniach mieszkańców, miasto wycofało się z decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej. Teraz czas na poprawki projektowe i powtórzenie tej procedury przez urząd. Jest to droga ważna dla tej części miasta, bo pozwoli na wjechanie w głąb osiedla na „normalnych” warunkach. Obecny dojazd w okolice ul. Owsianej, to nie lada wyzwanie. Nie ma tam po pierwsze prostego, intuicyjnego dojazdu. Po drugie – jakość drogi pozostawia wiele do życzenia. Można dojechać z ul. Warszawskiej poprzez Moniuszki do końca (droga wąska, niekomfortowa), wjechać w Zbożową, kawałkiem Żwirki i Wigury, później „najciekawsza” część, czyli ul. Owsiana i płyty betonowe w błocie. Wjazd w osiedle można również zacząć bezpośrednio od strony Żwirki i Wigury z ul. Łódzkiej lub z ul. Warszawskiej w Braci Niemojowksich, ale ostatecznie do Owsianej zawsze dojedziemy płytami, omijając siedzibę MANa.
Nowa trasa zaczynać ma się rondem na obecnym skrzyżowaniu Szlaku Bursztynowego i ul. Łódzkiej. Powstanie jako naturalne przedłużenie Szlaku w stronę ul. Pszennej i odbije się za firmą AGRO-STAR w stronę Żwirki i Wigury, gdzie skrzyżuje się z ul. Owsianą. Tu zakończy się etap I. W kolejnym droga ma iść dalej do Stanisława Moniuszki i tą ulicą połączy się z Warszawską i ominie ul. Zbożową. Dalszy przebieg na tę chwilę nas nie interesuje, bo to już nie będzie Tyniec, ale inwestycja będzie miała ciąg dalszy.
Kolejne drogi powstać mają w bezpośrednim sąsiedztwie nowobudowanych bloków. Jeszcze ich nie ma fizycznie, ale już mają nazwy – Szafranowa i Ziołowa (równoległe do Braci Niemojowskich) oraz Bazyliowa i Tymiankowa (równoległe do Warszawskiej). Drogi łączyć się będą także z Rodzinną czy Melcera. Taka siatka drogowa wiele zmieniłaby w tej okolicy i na pewno jest już wyczekiwana przez nowych mieszkańców. Ale kiedy doczekamy się ich realizacji?
Zieleń, rekreacja, nauka…
Jak już wspominałem, w związku z terenem ujętym ochroną Natura 2000, terenów nienaruszonych nie powinno w okolicach Tyńca zabraknąć.
Miejscem z potencjałem jest staw przy Żytniej. Potencjał ten zdaje się zauważyli mieszkańcy, którzy zgłaszają projekty do Budżetu Obywatelskiego, dotyczące inwestycji i modernizacji terenu przyległego do zbiornika. Jest plac zabaw, siłownia, ścieżki. Teren wymaga jeszcze sporo nakładów pieniężnych i pracy, ale za kilka lat może stać się świetnym miejscem do wypoczynku czy relaksu. Tak zwane Jezioro u Grona cieszy się popularnością, dlaczego więc i to miejsce nie miałoby być podobnie urządzone i tak chętnie odwiedzane? W 2019 roku w sąsiedztwie posadzono kilkadziesiąt drzew, które upamiętniają narodziny dzieci w pierwszej połowie roku. Gdy podrosną (mowa o drzewach w tym przypadku, nie dzieciach), to stworzy nam się ładny park. Co ciekawe, nie będzie to dziki park, bo ma być on wpisany w Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego, tak by miasto mogło zaplanować działkę w odpowiedni sposób. Prace nad tym projektem trwają.
W przypadku nauki dzieci pobierać ją mogą przy ul. Żwirki i Wigury. Swoją przygodę ze zdobywaniem wiedzy mogą rozpocząć w Szkole Podstawowej nr. 9 im. 25 Dywizji Piechoty Ziemi Kaliskiej.
Nowością zapewne będzie przeznaczenie więzienia. Stanie się (a w zasadzie już się stało) budynkiem oświatowym i co za tym idzie, Tyniec zyskał nowy obiekt dydaktyczny na swoim terenie kosztem zakładu karnego. Nigdy wcześniej nie było tutaj tak dużej uczelni, ale do miana „osiedla akademickiego” raczej jeszcze sporo brakuje.
Jeszcze trochę wody w Swędrni upłynie zanim zobaczymy cały Tyniec jako zorganizowaną i zagospodarowaną część miasta. Jednak wszystko wskazuje na to, że pojawia się zainteresowanie tym osiedlem. Czy będzie to kolejna typowa „sypialnia Kalisza”? A może jednak nowoczesne, samowystarczalne osiedle, przyjazne mieszkańcom i będące w zgodzie z naturą?