Wydarzenie_1200x628
baner_FBAnt
Baner AWS
wszystkie_wiadomosci

Planowanie przestrzenne w Kaliszu

Aby miasto mogło racjonalnie funkcjonować, potrzebne jest zapewnienie w nim dogodnych warunków do mieszkania, pracy, korzystania z usług, przemieszczania się, rekreacji. Wszystkie te aspekty zależne są od rozplanowania miasta, czyli rozmieszczenia w nim poszczególnych funkcji (mieszkania, przemysł, usługi, zieleń), powiązań centrum z otoczeniem, przebiegu dróg. Planowanie przestrzenne jest więc kluczowym aspektem w rozwoju ośrodka miejskiego i znacząco wpływającym na komfort życia jego mieszkańców.

Mieszkając w rozsądnie zaplanowanym mieście w odległości krótkiego spaceru po najbliższej okolicy znaleźć można podstawowe usługi – szkołę, przychodnię, sklepy – a także tereny zieleni, miejsca do rekreacji i odpoczynku na powietrzu. Strefy funkcjonalne są w pewnym stopniu wymieszane, przez co nie tworzą się dzielnice wyłącznie mieszkalne na jednym końcu miasta i dzielnice biurowo-przemysłowe na drugim, ale zwykle do pracy jest blisko albo przynajmniej można do niej dojechać w rozsądnym czasie, a przemieszanie funkcji powoduje, że okolica żyje przez cały dzień. W centrum takiego miasta można załatwić wszystkie sprawy urzędowe, skorzystać z usług wyższego rzędu, pospacerować po deptaku z parterami budynków pełnymi sklepów, kawiarni i restauracji, a powrót do domu nie sprawia problemów dzięki sprawnie działającej komunikacji miejskiej. W większości polskich miast nie działa to w ten sposób albo działa tylko częściowo – jest tak również w Kaliszu.

Problemy przestrzenne często powstają „z niczyjej winy” i przy najlepszych chęciach nie dałoby się ich uniknąć. Dzisiejsze miasta zależne są od zastanych warunków, często naznaczone były piętnem wojennym albo zwyczajnie zostały zaprojektowane w realiach nieprzystających do współczesnego trybu życia. A ten zmienia się znacznie szybciej niż układ komunikacyjny i budynki. Kalisz ma szczęście być dobrze zachowanym miastem historycznym ze śródmieściem odbudowanym po I wojnie światowej z pewnymi korektami urbanistycznymi (poszerzenie wielu ulic i lekkie przerzedzenie zabudowy). I choć wytyczone w średniowieczu miasto lokacyjne, przekształcone nieco w czasach zaborów i później w dwudziestoleciu międzywojennym, można oceniać obecnie jako dobrze rozplanowane, nie może ono w pełni wykorzystać swoich walorów. Poprowadzenie na początku XX wieku linii kolejowej z dala od niego i umiejscowienie dworca w odległości prawie trzech kilometrów od Rynku przesądziło o ciążeniu nowopowstającej zabudowy w tamtą stronę. Taki obrót sprawy może byłby korzystny dla większego miasta, ówcześnie jednak terenów wokół dworca żadną miarą nie można było uważać za miejskie. Problemy z planowaniem przestrzennym zaczęły się szybko po doprowadzeniu kolei do Kalisza. Dynamiczny wzrost liczby ludności wiązał się z intensywnym ruchem budowlanym na terenach znajdujących się poza granicami miasta, które poszerzono dopiero w 1906 roku. Równolegle kaliski magistrat przygotowywał plan rozbudowy miasta, który w wyniku rozgrywek politycznych nie został zaakceptowany przez rosyjską władzę. W tych warunkach nie dziwią wytykane już w przedpierwszowojennej prasie niekonsekwencje urbanistyczne widoczne na przykład w okolicach ulic Młynarskiej i Wąskiej (ulice położone zbyt blisko siebie, umożliwiające wzniesienie kamienic tylko po jednej stronie) albo Gołębiej, Jabłkowskiego i Podgórza (wąskie ulice z nieuporządkowanymi liniami zabudowy), ale one i tak nie robią dziś szczególnego wrażenia. Prawdziwy chaos przestrzenny dopiero miał nadejść.

Różne linie zabudowy wzdłuż ul. Jabłkowskiego, listopad 2020

Modernistyczne myślenie o mieście, diametralnie różne od dawnego (opartego na pierzejach kamienic stojących wzdłuż ulic i przez to uporządkowanego, ale jednocześnie nieuwzględniającego kwestii zacieniania, przewietrzania i szeroko pojętego komfortu życia mieszkańców), zaczęło być popularne w dwudziestoleciu międzywojennym. W Polsce zrealizowało się jednak przede wszystkim po II wojnie światowej tworzeniem wielkich monofunkcyjnych dzielnic wypełnionych ujednoliconymi blokami mieszkalnymi. Na takich osiedlach zapewnione były podstawowe usługi, jednak otoczenie ruchliwymi drogami oraz znaczne odległości do miejsc pracy i pomiędzy osiedlami przyczyniły się do wytworzenia kultu samochodów, który wkrótce poskutkował między innymi deficytem miejsc postojowych i degradacją przestrzenną śródmieść miast. W Kaliszu w ten sposób zabudowano południowo-zachodnią część miasta, a konieczność dojazdów do centrum i zwiększająca się liczba samochodów wymusiły wytyczenie nowej drogi – alei Wojska Polskiego, która przebiegając przez zabudowane na przełomie XIX i XX wieku Ogrody i Piskorzewie pozostawiła po sobie do dziś widoczne ślady destrukcji w postaci ślepych ścian kamienic przy skrzyżowaniach z Poznańską, Złotą i Majkowską.

Aleja Wojska Polskiego na wysokości skrzyżowania z ul. Złotą, listopad 2020

Same w sobie powojenne założenia w Kaliszu nie są jednak złe patrząc na ich funkcjonowanie dzisiaj, a takie osiedla jak Kaliniec czy Dobrzec są przestrzennie spójne, uporządkowane i stanowią dobre miejsca do życia. Projektowane one były jednak „na surowym korzeniu”, z niewielkim bagażem istniejących budynków w okolicy. Nie wszędzie tak jednak było – dużym błędem czasów PRL-u było dogęszczanie zabudowy w sposób zupełnie nieliczący się z zastanym kontekstem (pecha miały miasta, których śródmieścia odbudowano w ten sposób!). W Kaliszu dobrze widać to na przykładzie osiedli Czaszki i Asnyka. Po zniszczeniu Kalisza w 1914 roku ruch budowlany skupił się przede wszystkim w centrum miasta, które należało odbudować. Ucierpiały na tym wytyczone niewiele wcześniej w oparciu o prostopadłą siatkę ulice, które miały stać się w pewnym sensie nowym śródmieściem, między innymi obecna Legionów czy Asnyka. Na początku XX wieku powstawały przy nich gdzieniegdzie kamienice, często także małe budynki w głębi posesji. W dwudziestoleciu międzywojennym na działkach zaczęły pojawiać się wille, a po II wojnie światowej – bloki w przeróżnych układach, długie klatkowce i zwarte punktowce, które zaburzyły porządek wyznaczony kilkadziesiąt lat wcześniej. Efektem tego są zbyt małe podwórka bloków niespełniające swojej funkcji, otoczone płotami domów jednorodzinnych, do których okien zaglądają mieszkańcy tychże bloków. Nawet chodzenie pieszo pomiędzy budynkami jest tu utrudnione i chcąc skrócić sobie drogę można łatwo trafić na prowadzący donikąd chodnik lub zabłądzić. I choć samo przemieszanie mieszkaniówki jednorodzinnej i wielorodzinnej nie jest wcale złe, realizacja tego postulatu w ten sposób nie powinna była mieć miejsca. Gwoli ścisłości – ze względu na położenie i dobre rozplanowanie układu dróg, do którego dostosowane zostały budowane po wojnie bloki oraz ich raczej niewielką skalę poza kilkoma stojącymi we względnym odosobnieniu wieżowcami, Czaszki i osiedle Asnyka miejscami bywają całkiem przyjemne w odbiorze. Wiele usług znajduje się w pobliżu, a odległość do centrum miasta jest raczej niewielka, ponadto dzięki przemieszaniu z istniejącą dotychczas zabudową nie ma tutaj funkcjonalnej monokultury. Osiedla te posiadają jednak istotne mankamenty urbanistyczne, których można było uniknąć realizując zabudowę w sposób spójny ze sobą i konsekwentny.

Chaotyczna zabudowa osiedli Czaszki i Asnyka, model trójwymiarowy Google Maps

Poza oczywistym dyskomfortem estetycznym, dla niektórych być może malowniczym, dotychczas przedstawione przykłady niosą ze sobą konsekwencje dotyczące komfortu zamieszkiwania (między innymi braku bezpieczeństwa w powstałych siłą rzeczy zaułkach), utrudnionego przemieszczania się, a dla miasta konsekwencje ekonomiczne (utrzymywanie nadmiernie rozbudowanej infrastruktury) i promocyjne (czy raczej – antypromocyjne). Te problemy w zwielokrotnionym stopniu dotyczą współczesnych osiedli, które różnią się zarówno od realizowanych w warunkach gospodarki centralnie planowanej wielkich założeń wypełnionych masowym stypizowanym budownictwem, jak również od przedwojennych osiedli o tradycyjnej czytelnej urbanistyce. Unikając jednak wad budownictwa mieszkaniowego poprzednich epok i dostosowując ofertę do potrzeb klientów – poszczególnych mieszkańców – współczesne osiedla mieszkaniowe nie są wcale idealne, a niewłaściwych cech dla nich charakterystycznych skutecznie udawało się unikać w realizacjach sprzed lat 90. XX wieku. W wyniku zmian ustrojowych w Polsce zaczął się najpierw okres stagnacji na rynku mieszkaniowym, a następnie znacznie większej swobody we wznoszeniu nowych budynków w miejscach, które dotychczas nie podlegały zabudowie. Ułatwienie to dotyczyło zarówno zbudowania własnego domu jednorodzinnego, jak również przeprowadzenia dużej inwestycji obejmującej budowę wielorodzinnych bloków mieszkalnych, które coraz częściej były wznoszone przez pojedynczych inwestorów – deweloperów, a nie spółdzielnie mieszkaniowe.

Mieszkania oddane do użytku w Polsce w latach 1991–2019 według kategorii inwestora, opracowanie własne na podstawie danych GUS

Najgorsze dla polskiej przestrzeni okazały się lata po 2003 roku, kiedy weszła w życie nowa Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, z której wprowadzeniem wiązało się wygaszenie obowiązywania planów miejscowych sprzed 1995 roku, co rozpoczęło niekontrolowany festiwal budowania „w polu”, który oprócz dostarczania negatywnych wrażeń estetycznych wiązał się ze znacznymi kosztami budowy infrastruktury i degradacją przyrody. Wcześniejsza Ustawa z dnia 7 lipca 1994 roku o zagospodarowaniu przestrzennym wprowadziła dwa kluczowe dokumenty – miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego oraz studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Pierwszy z nich jest podstawowym aktem prawa miejscowego służącym do nadawania przestrzeni miejskiej pożądanego kształtu, ustalając między innymi funkcję, intensywność, usytuowanie i wysokość zabudowy czy przebieg i rodzaj dróg. Plan miejscowy stanowi podstawę wydawania decyzji administracyjnych takich jak pozwolenie na budowę, a przyjmuje go w formie uchwały rada gminy. Powinien on podlegać studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego – ogólniejszemu dokumentowi określającemu politykę przestrzenną miasta. Studium sporządzane jest dla obszaru całej gminy, jednak nie jest aktem prawa miejscowego, co rodzić może różnego rodzaju patologie przy zagospodarowywaniu terenów, dla których nie został uchwalony miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Takie tereny przy wydawaniu pozwolenia na budowę podlegają bardzo niesprawnie działającej instytucji decyzji o warunkach zabudowy, która na podstawie „zasady dobrego sąsiedztwa” określa możliwy sposób zagospodarowania działki, przez co bywa absurdalna i niejasna, a czasem wręcz sprzeczna ze studium. Decyzje o warunkach zabudowy wydawane z powodu braku miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego są obecnie jednym z dwóch głównych czynników przyczyniających się do chaosu przestrzennego w Polsce. Drugim jest sporządzanie miejscowych planów w sposób niedbały albo dopasowany pod konkretnego inwestora, niekoniecznie mając na celu dobro miejskiej przestrzeni. Poważnymi problemami wynikającymi z braku lub źle sporządzonych planów miejscowych stało się budowanie osiedli bez odpowiedniej infrastruktury, zieleni i towarzyszących usług, antymiejskie ogradzanie zespołów bloków, budowanie dopasowane do konkretnych działek ignorujące kontekst urbanistyczny czy wreszcie zjawisko znane jako urban sprawl – „rozlewanie się” miast. W Kaliszu według danych GUS w 2019 roku pokrycie planami miejscowymi wynosiło 23,7% powierzchni miasta. Wypada to kiepsko w porównaniu z całym obszarem Polski, gdzie planami miejscowymi pokryte jest 31,2% powierzchni kraju, a jeszcze gorzej Kalisz wygląda porównując się z innymi miastami na prawach powiatu, których pokrycie dwa lata wcześniej wynosiło średnio 47,3% powierzchni (według analizy Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN) i systematycznie wzrastało.

Pokrycie Kalisza miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego, wydruk z Miejskiego Systemu Informacji Przestrzennej

Trzeba w tym miejscu nadmienić, że miejscowy plan to nie tylko rysunek, ale przede wszystkim tekst uchwały, który przedstawia drobiazgowe wytyczne dotyczące zagospodarowania poszczególnych terenów. Brak obowiązywania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego w kluczowych miejscach uwidacznia się w Kaliszu i jego najbliższej okolicy zarówno w przypadku nowych osiedli bloków mieszkalnych (zdecydowanie najgorzej wypada południowa strona ulicy Korczak oraz osiedle na styku Kalisza, Nowych Skalmierzyc i Boczkowa), które szerzej omówię w osobnym artykule, jak również w przypadku zabudowy jednorodzinnej. Przez długi czas bez planu zabudowywały się część osiedla Piwonice na zachód od ulicy Rzymskiej i włączone do Kalisza w 2000 roku Sulisławice, sąsiadujące z Piwonicami. Chaotyczna zabudowa powstająca między rozdzielonymi strugą Piwonią ulicami Słowiańską i Celtycką uniemożliwia poprowadzenie drogi łączącej je na długości niemal kilometra, co wiąże się z wytworzeniem problemów komunikacyjnych dla mieszkańców (trzeba zaznaczyć, że wynika to również w dużej mierze z zastanego układu zabudowy wiejskiej), ponadto nowa zabudowa powstająca „w polu”, w sporych odległościach od siebie wiąże się z koniecznością większych inwestycji w nowe ulice i uzbrojenie terenu, co jest niekorzystne ekonomicznie, a także z nieopłacalnością wprowadzania na te tereny komunikacji miejskiej. Dzięki miejscowym planom zagospodarowania przestrzennego obowiązującym od 2006, 2009 i 2019 roku nowopowstająca zabudowa zaczęła być bardziej uporządkowana. Plany te nie są jednak urbanistycznym spełnieniem marzeń, lecz raczej kompromisem pomiędzy zamierzeniem wprowadzenia ładu i możliwościami narzuconymi istniejącym zagospodarowaniem.

Rejon ulic Słowiańskiej i Celtyckiej, ortofotomapa z 2005 roku

Rejon ulic Słowiańskiej i Celtyckiej z zaznaczonymi ulicami i aktualnym podziałem na działki, ortofotomapa z 2017 roku

Rejon ulic Słowiańskiej i Celtyckiej ze schematycznym rysunkiem ustaleń miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, wydruk z Miejskiego Systemu Informacji Przestrzennej

Nieco inne uwarunkowania posiada Chmielnik pomiędzy ulicą Skarszewską a Warszawską – znajduje się bliżej centrum miasta i jest z nim dość dobrze skomunikowany, nie przecinają go też cieki wodne. W porę sporządzony miejscowy plan dla Chmielnika, obowiązujący od 2004 roku, mimo że jest ogólny, zapobiegł powstaniu chaotycznej zabudowy uniemożliwiającej rozsądne poprowadzenie nowych ulic. Obecnie jest to jedno z najintensywniej i najlogiczniej zabudowujących się przedmieść Kalisza.

Rejon ulic Skarszewskiej i Warszawskiej, ortofotomapa z 2005 roku

Rejon ulic Skarszewskiej i Warszawskiej z zaznaczonymi ulicami i aktualnym podziałem na działki, ortofotomapa z 2017 roku

Rejon ulic Skarszewskiej i Warszawskiej ze schematycznym rysunkiem ustaleń miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, wydruk z Miejskiego Systemu Informacji Przestrzennej

Dla odmiany położone niedaleko, lecz już poza granicami Kalisza, tereny wsi Wojciechówka, zabudowywane są w najlepsze na bazie odrolnienia niektórych długich działek w układzie niwowym i podzielenia ich na mniejsze działki budowlane, nie biorąc pod uwagę możliwości poprowadzenia ulic poprzecznych czy w niektórych przypadkach nawet ignorując, że ulica nie będzie mieć wyjazdu, by przyszli właściciele spełniwszy marzenie o domku na przedmieściach mogli zawieść się późniejszymi długimi dojazdami do miasta. Co ciekawe, istnieją uchwalone dwa plany miejscowe w Wojciechówce, jednak zapewne pojawiły się wyłącznie ze względu na inwestorów, gdyż objęły one zaledwie trzy działki, co przeczy zdroworozsądkowemu myśleniu o planowaniu przestrzennym.

Wojciechówka, aktualny podział na działki, ortofotomapa z 2017 roku

Przed kaliskim planowaniem przestrzennym długa droga. Jest parę rzeczy, które udało się zrobić dobrze – przyznać trzeba, że gdyby nie dalekowzroczne myślenie oraz uchwalenie odpowiednich miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, niemożliwe byłoby w Kaliszu poprowadzenie dróg takich jak Trasa Bursztynowa czy ulokowanie nowych zakładów pracy w rejonie ulicy Inwestorskiej. Do naprawienia jest jednak wiele błędów z przeszłości, a jeszcze ważniejsze wydaje się zapobieganie powstawaniu nowych patologii urbanistycznych poprzez uchwalanie racjonalnych miejscowych planów. Przede wszystkim jednak planowanie przestrzenne powinno zostać wreszcie dobrze zorganizowane na szczeblach centralnym i samorządowym, aby nakierować postępowanie inwestorów na właściwe tory. Temat planowania przestrzennego będzie jeszcze podejmowany na łamach Latarnika Kaliskiego, a dla spragnionych szczegółowych informacji polecam sprawdzenie samemu miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego – w Biuletynie Informacji Publicznej lub w Miejskim Systemie Informacji Przestrzennej.

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Starsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze
kaliszok

Bardzo dobry artykuł. Przynajmniej na terenie miasta trzeba unikać powtarzania błędów. Kalisz jest zdecydowanie za mocno rozciągnięty w kierunku południowo-zachodnim.
Niestety nad podkaliskimi wsiami nikt nie jest w stanie zapanować. To jest wynik kiepskiego prawa, które nie pozwala miastu wpływać na okoliczne tereny.

Najnowsze