baner_FBAnt
Projekt Poznań
Baner AWS
wszystkie_wiadomosci

Podróż do Indii z Władysławem Kościelniakiem – cz. 5

„Wieczorem jestem na spotkaniu z grupą artystów w Academy of Fine Art. Wita mnie sekretarka tej instytucji, pełniąca honorowe funkcje. Wita mnie złożonymi jak do modlitwy dłońmi i słowem powitania w języku bengalskim <nomoshkar>. Przyszła także pani prezydent – tak tu nazywają prezeskę lub dyrektorkę. Wprowadzono mnie do salki, w której siedziało już kilkunastu zaproszonych artystów, wśród nich jedna kobieta – malarka, tancerz w stroju narodowym, śpiewak o wyglądzie amanta filmowego, rzeźbiarz i malarze. Przybył także prof. Kumas Sen, który studiował u prof. Kulisiewicza w Polsce i coś niecoś pamięta naszego języka.

Do tak poważnej „gadki” przydzielił mi przyjaciel tłumacza, pracownika polskiego konsulatu. W toku dyskusji opowiedziałem im o organizacji polskich twórców, o mecenacie państwowym, o tym, że nie wielu twórców w naszym kraju pracuje poza zawodem, że korzystają z bezpłatnej pomocy lekarskiej, mają wczasy, a nawet zapomogi wewnątrzzwiązkowe.

Od nich dowiedziałem się, że nic tu takiego nie istnieje, a twórczość traktuje się bardzo często jak hobby, że sztuka indyjska odbija zaledwie od realizmu narodowego w treści, nie znaczy to, że brak tu abstrakcjonistów, a uważają naśladujących sztukę Zachodu za twórców niehinduskich. Grafika nielicznie reprezentowana, ale za to rzeźba bardzo interesująca. Z informacji z miarodajnego źródła wiem, że są tu bardzo silne wpływy kulturalne niemieckie podparte sumą dwóch milionów marek rocznie. Toteż nie zdziwiłem się, kiedy padło pytanie co sądzę o sztuce niemieckiej. Po tej oficjalnej rozmowie otrzymałem szereg zaproszeń do domów i pracowni. W czasie tej rozmowy podziwiałem zręczność swobodnie łażących po ścianach dużych jaszczurek. To takie miniaturowe krokodylki. Nareszcie coś egzotycznego…”

Tak bohater naszej opowieści zapoczątkował jeden ze swoich kolejnych listów z podróży do Indii, których cała seria opublikowana została w gazecie „Ziemia Kaliska” na przełomie 1965 i 1966 r. Cykl wspomnień z podróży stanowił rodzaj swoistego pamiętnika, który autor prowadził na bieżąco dzieląc się swoimi wrażeniami. Intencją jaka przyświecała wówczas autorowi była chęć podzielenia się wrażeniami z podróży do tego egzotycznego dla nas kraju z jak największym gronem czytelników. Ten sam cel przyświecał mu kiedy brał do ręki pędzel lub ołówek i kreślił nimi obrazy nie znanej nam wówczas rzeczywistości.

„Dziś przyjąłem zaproszenie do starego domu bengalskiego pp. Nutter na kolację bengalską – kontynuował Pan Władysław. – Państwo ci zajmowali 3 – pokojowe mieszkanie z kuchnią i innymi zakamarkami z tym, że kuchnia i jadalnia były na parterze, pokój biblioteczny na piętrze, a wyżej jeszcze pokój przyjęć i sypialnie, do których prowadziły wąskie schody. Mieszkanie całe ciemne, co jest równoznaczne z chłodem we wnętrzu. Oglądałem ściany z porozwieszanymi pracami ich syna już ożenionego i studiującego malarstwo w Londynie. Pan domu, adwokat po studiach londyńskich, znający cały niemal świat. Ludzie bardzo kulturalni, a jednak w sposobie bycia, zwyczajach pozostali tradycjonalistami. Po wstępnej pogawędce pani domu zmieniła sari do kolacji i zeszliśmy do ponurej jadalni, gdzie służąca, dość dokładnie poowijana swoim sari zastawiła stół. Były tam ziemniaki w dwóch wersjach: z ostrym sosem i drugie normalne do kurczaka, który podano pociętego na małe kawałki razem z kością, znów w brunatnym sosie. Do tego bardzo niewielkie i z bardzo cienkiego ciasta – coś w rodzaju bułeczek gotowanych w tłuszczu i bez soli. To „coś” służy Hindusom do jedzenia i czyszczenia talerza, bowiem jedzą ręką bez użycia sztućców. Naturalnie whisky and soda i woda do mycia rąk, na zakończenie kawa z mlekiem (też po angielsku).

Próbowałem bengalskiej specjalności: jakieś mięso tak ostro przyprawione, że myślałem, iż popali mi dziąsła. Wolę nasze jedzenie. Było już późno kiedy gospodarz odwiózł mnie do domu. Dzisiejszy list poświęciłem opisaniu domu bengalskiego, wydaje mi się, że nie powinienem o takich sprawach zapominać w poznawaniu tego kraju”.

Stosunki społeczne w Indiach są sprawą niezwykle złożoną, jeżeli spojrzymy na nie z naszej perspektywy. Moim zdaniem warto jednak je poznać, bo poznać to znaczy zrozumieć, a zrozumieć to znaczy mieć więcej odwagi by zobaczyć, a zobaczyć to czasami oznacza pokochać.

„Hinduskie małżeństwo postrzegane jest jako indywidualny i intymny związek dwóch osób, przy jednoczesnym wyraźnym podkreśleniu jego istotnego znaczenia dla całej społeczności – od harmonii tego związku zależą losy całej kasty. Mimo istotnego znaczenia małżeństwa w tradycji hinduskiej, w społeczeństwie tym nadal funkcjonują niewłaściwe zachowania. Uwidaczniają się one zwłaszcza na etapie zaręczyn i związanych z nimi negocjacjami dotyczącymi <wysokości> posagu. Dzieci również zajmują istotną rolę jako gwarancja ciągłości rodu i sprawowania obrzędów religijnych ku czci zmarłych przodków. Kobieta nie mogła się nigdy uwolnić od raz zawartego małżeństwa, aby ponownie wyjść za mąż. Powszechna była również idea jednożeństwa. Zaś potwierdzeniem tego prawa są słowa uczonego Manu: <W dzieciństwie pod władzą ojca pozostaje, a w młodości tego, kto jej rękę dostał. Gdy zaś męża już nie stanie, wtedy synom ma podlegać. Niechaj nie ma białogłowa w wolności nigdy udziału.> Przeznaczeniem kobiety w tradycji hinduistycznej jest wstąpienie w związek małżeński oraz wypełnianie obowiązków z niego wynikających. Przede wszystkim żona i matka ma obowiązek sprawowania opieki nad dziećmi oraz mężem. Natomiast wobec męża kobieta musi być uległa. Winna jemu usługiwać i nacierać stopy oraz podawać przedmioty lub nieść je za nim, jeśli mężczyzna sobie tego zażyczy.

Mimo niskiej pozycji w rodzinie, tradycja nakazuje kobiecie być zawsze pogodną, uczynną i cnotliwą, zaś męża traktować jak boga. <Dla niewiasty nie masz innego boga na ziemi, prócz męża, któremu podobać się jest jej najświętszym obowiązkiem. Posłuszeństwo mężowi bezwzględne jest jedyną niewiast modlitwą (…). Mniej przywiązana do dzieci, wnuków i klejnotów, powinna ze śmiercią męża zginąć na stosie, a świat cały będzie głosił jej cnotę”. Oprócz wypełniania codziennych powinności wobec męża i dzieci kobiecie zaleca się również dbanie o swój wygląd. Uczeni proponują podkreślanie kobiecości oraz emanowanie dyskretnym erotyzmem, aby usatysfakcjonować męża. Jednocześnie tradycja przypomina o miejscu żony, która ma żyć w cieniu swojego pana i władcy, ponieważ jest istotą całkowicie zależną od mężczyzny. Ponadto powszechne jest przekonanie, że kobieta stanowi źródło zagrożenia, które jest zdolne sprowadzić na złą drogę nawet mędrca. Wobec powyższego największą zaletą wzorowej, hinduskiej żony jest cnotliwość, która zarazem chroni męża przed nieszczęściami. Natomiast w przypadku przedwczesnej śmierci mężczyzny winą za śmierć obarczano właśnie kobietę. Jednocześnie hinduizm zaleca, aby mężczyzna dobrze traktował żonę. Powinien kochać ją czule i otaczać troską. Ponadto powinien obdarowywać ją upominkami, a także sprawiać przyjemności i niespodzianki. Mężczyźnie nie wolno bić kobiety ani surowo karać, ponieważ takie zachowanie mogłoby rozgniewać bogów. W przeszłości dziewczyny wychodziły za mąż po osiągnięciu dojrzałości płciowej, ale były również teorie, pouczające rodziców o konieczności wydania za mąż córki przed osiągnięciem tego wieku. Uważano także, że najlepszym wiekiem dla panny młodej jest ⅓ wieku pana młodego. Łatwo policzyć, że jeśli mężczyzna miał 21 lat to dziewczynka 7 lat, gdy dziewczyna miała lat 15, wówczas kandydat na męża był w wieku 45 lat. Jednak powszechnie uważano, że najlepszy wiek dla małżeństwa to 8 lat dla dziewczynki i 24 lata dla mężczyzny. Także w tym aspekcie argumentem był brak zaufania wobec kobiety. Zaś wczesne zamążpójście dziewczyny było najlepszą gwarancją wytrwania w dziewictwie, aczkolwiek pierwotnie nie miało ono znaczenia w tradycji hinduistycznej. Jego ranga wzrosła wraz z rozwojem hinduizmu, zaś sama ceremonia defloracji była uświęcona i posiadała charakter religijny. Dokonywano jej po ślubie, w świątyni na żelaznym fallusie posągu Śiwy. Praktyka wczesnego wydawania za mąż dziewcząt umożliwiła mężczyźnie wychowywanie żony. Jednocześnie należy podkreślić zdanie ortodoksyjnego hinduizmu, który stoi na stanowisku, że winę za nie wydanie dziewczyny za mąż w odpowiednim czasie ponosi ojciec.

W tradycji hinduistycznej kobieta i mężczyzna są elementami kosmosu, zatem ich wspólne życie, będzie miało wpływ na kształt świata. Zapewne dlatego małżeństwo w hinduizmie aranżowane jest przez rodziców, którzy we wstępnym etapie przygotowań do ślubu odbywają rozmowy oraz sprawdzają zgodność horoskopów przyszłych małżonków oraz pomyślność wróżb. Ze względu na szczególną pozycję małżeństwa w społeczności hinduskiej tak ważna decyzja jak wybór żony lub męża nie może być jedynie decyzją dwóch osób. Obecnie coraz częściej młodzi ludzie mogą sami dokonać wyboru przyszłego partnera życiowego albo przynajmniej wyrazić swój sprzeciw wobec kandydata przedstawionego przez rodziców. Niemniej jednak zawsze wybór musi zostać zaaprobowany przez rodziców, najczęściej poprzez sprawdzenie zgodności horoskopów, oraz przez nich pobłogosławiony. Kandydaci do małżeństwa muszą spełnić kilka warunków, aby ich wspólne życie mogło być przyjęte przez środowisko, w którym żyją. Do podstawowych warunków należą: przynależność do tej samej kasty, podobny status materialny i majątkowy, odpowiednie wykształcenie oraz zawód, a także uroda. Kanon piękna w hinduizmie określa kolor skóry: im cera jest jaśniejsza, tym wyżej ceniona. Istnieje możliwość zaaranżowania małżeństwa kobiety z mężczyzną z wyższej warstwy społecznej, jednak jest to związane z bardzo wysokim posagiem. Hinduski ślub jest zobowiązaniem na całe życie i jednocześnie najmocniejszym społecznym związkiem, jaki może zaistnieć między mężczyzną i kobietą. Podczas rytuałów zawierania małżeństwa między młodą parą powstaje nierozwiązywalny węzeł. Ponadto ślub jest umową społeczną, regulującą warunki życia wspólnoty wierzących. W rozumieniu hinduizmu ślub jest drogą duchowego rozwoju. Zgodnie z wierzeniami religijnymi, człowiek ma do spłacenia dług wobec swoich przodków. Najlepszą formą uregulowania owego zobowiązania jest wstąpienie w związek małżeński oraz urodzenie i wychowanie dzieci. Wobec powyższego można stwierdzić, że w Indiach trwanie w małżeństwie oraz wydanie na świat potomstwa postrzegane jest jako obowiązek. Zgodnie z naukami wypływającymi ze świętych tekstów hinduistycznych małżeństwo, a wraz z nim macierzyństwo, są w hinduizmie stanami świętymi, nadającymi kobiecie szczególny, sakralny wymiar, zapewniający jej szacunek męża oraz społeczeństwa. Natomiast małżeństwo nieposiadające potomstwa traci święty charakter, a sam brak potomstwa jest największą karą, wypływającą z grzechów w życiu obecnym lub popełnionych w poprzednich wcieleniach.

W Indiach popularne były trzy rodzaje małżeństw: kupienie dziewczyny, porwanie lub uwiedzenie oraz małżeństwo brahmańskie. Dwa pierwsze sposoby zdobycia władzy nad kobietą uważane były za niegodne, zaś małżeństwo brahmańskie postrzegane było jako najlepszy sposób na założenie rodziny, a także gwarantowało uznanie społeczeństwa. Kupienie dziewczyny dokonywało się poprzez dokonanie zapłaty za nią. Porwanie kobiety natomiast było usankcjonowane dawną obyczajowością hinduistyczną i polegało na dokonaniu gwałtu przy użyciu siły. Uwiedzenie również było postrzegane za czyn niegodny i hańbiący. Jednakże prawo nakazywało mężczyźnie poślubić zgwałconą lub uwiedzioną kobietę”.

Te pradawne zwyczaje dotyczące zaślubin zmieniają się w Indiach, ale bardzo powoli. Turysta, który napotyka maszerujące lub jadące na grzbietach słoni orszaki weselne – przemieszane z tłumem przechodniów – śpiewające, tańczące, rozrzucające kwiaty może odnieść wrażenie, że oto odgrywana jest na ulicy jakaś sztuka, że odbywa się właśnie jakieś uliczne przedstawienie, że trwa karnawał. Po dłuższym pobycie w Indiach można mieć poczucie, że jest się w świecie nierealnym, że to tylko jakaś gra, w której uczestniczy niemal półtora miliarda ludzi.

„Dziś dużo rysowałem i przypatrywałem się ludziom i ich życiu w dzielnicach hinduskich Kalkuty, gdzie parterowe i nieco wyższe domy zawalone są reklamami nierzadko większymi jak sam reklamowany interes – kontynuje swój list Pan Władysław. Widziałem wiele ciekawych fragmentów z życia ulicy: po raz pierwszy widziałem zmarłą staruszkę leżącą na ulicy. Nagość jej chudego ciała zakryta była jakąś workową tkaniną. Mijano ją obojętnie, widocznie do <sprzątania> umarłych i bezdomnych istnieje jakaś instytucja. Wspomniałem już, że ilekroć rysowałem w miejscach publicznych zawsze otaczała mnie mniejsza lub większa grupka ludzi cierpliwie i bez słowa przyglądająca się powstawaniu szkicu kolorowego aż do zwinięcia przeze mnie maneli. Raz tylko dosłyszałem zdanie: po co on rysuje, kiedy przecież ma aparat fotograficzny? Zdanie to padło od uroczej pani, która zobaczywszy malarza wyszła z samochodu i zajrzała z boku na mój szkic”.

„Uroczystość ślubna. Człowiek zgodnie z nauką hinduizmu może i powinien korzystać ze zmysłowości, zwanej również kamą, ale dozwoloną formą korzystania z tej formy przyjemności jest małżeństwo. Śluby hinduistyczne są zawierane najczęściej przez młodych ludzi, a nawet młodzież.

Obecnie w związek małżeński mogą wstąpić osoby, które osiągnęły minimalny wiek, uprawniający do zawarcia małżeństwa: dla kobiety 18 lat, dla mężczyzny 21 lat. Zawarcie związku małżeńskiego odbywa się zgodnie z zaleceniami opisanymi w świętej księdze hinduizmu – Rygwedzie. Natomiast ślub najczęściej odbywa się po zachodzie słońca. Jednocześnie ceremonia ślubna może się różnić w zależności od regionu oraz społeczności, a także umiejętności kapłanów. Podczas zawierania małżeństwa obecny jest brahmin, co podkreśla religijny charakter tego wydarzenia. Hinduizm nie określił jedynej ważnej procedury zawarcia małżeństwa, pozostawiając wybór formuły w dyspozycji poszczególnych rodzin. Rytuały związane ze ślubem podkreślają zmianę zachodzącą w życiu nowożeńców. Przechodzą oni z fazy uczenia się do fazy samodzielnego życia rodzinnego. Uroczyste wstąpienie w związek małżeński ma charakter publiczny, a licznie zgromadzona publiczność pełni funkcję świadków, którzy zgadzają się na uznanie zawieranego małżeństwa. Dlatego w prawie państwowym Indii nie ma obowiązku dokonywania rejestracji małżeństwa w urzędzie.

W ceremonii ślubnej można wyróżnić pięć elementów: zawarcie umowy przez ojców młodych, oddanie panny młodej przez ojca, uroczyste przyjęcie i złożenie obietnicy przez mężczyznę, obrzęd połączenia rąk, tradycyjny spacer. Ponadto ważnymi elementami ceremonii jest wspólne przekroczenie domowego ognia przez młodą parę. Do tradycyjnych rytuałów ślubnych należą: składanie ofiar, recytacja świętych ksiąg oraz zwyczaje wiążące się z przyjęciem Panny Młodej do rodziny Pana Młodego. Podczas tych obrzędów istotną rolę pełni ogień ofiarny, nad którym czuwa Panna Młoda.

Posag. Uroczystość odbywa się w obecności rodziców oraz kapłana. Bardzo często też zaprasza się na nią krewnych, dlatego ceremonie te są kosztowne. Koszt wesela trwającego często wiele dni zazwyczaj pokrywają rodzice Panny Młodej. Ponadto młoda żona jest zobowiązana prawem zwyczajowym do wniesienia posagu. Suma posagu jest najczęściej znacząca, ponieważ ma ona równoważyć koszty utrzymania kobiety przez męża i jego rodzinę. Często także przed samym ślubem pojawiają się nowe wymagania dotyczące uzupełnienia posagu, którym muszą sprostać rodzice dziewczyny. Takim uzupełnieniem może być bela jedwabiu, samochód albo sprzęt AGD. Zazwyczaj wydanie za mąż córki kończy się dużymi długami ojca. Jednocześnie tradycja dotycząca posagu jest bardzo głęboko zakorzeniona w świadomości wyznawców hinduizmu. Bowiem prawo stanowione (wprowadzone w 1961 roku) zabrania przyjmowania oraz wręczania posagów. Zaostrzenia te wprowadzono dlatego, że dla rodziny Pana Młodego posag jest formą łatwego zysku. Dlatego nadużycia posagowe prowadzące w rezultacie do kupienia narzeczonego, są obecnie zabronione przez prawo. Sama idea posagu jest tylko tradycją, bowiem hinduizm nie określa w swojej doktrynie takiej formy rekompensaty. Należy również podkreślić, że dla mężczyzny wydanie córki za mąż jest sprawą honorową, bowiem zgodnie z tradycją przeznaczeniem hinduskiej kobiety jest małżeństwo oraz macierzyństwo, zaś rodziców – wydanie córki za mąż. Po dopełnieniu kwestii majątkowo-finansowych, rozpoczyna się czas świętowania zawarcia małżeństwa.

Tradycja mehendi. Zazwyczaj dzień przed ślubem dłonie i stopy Panny Młodej dekorowane są tradycyjnymi tatuażami z henny, zwanymi mehendi. Mianem tym określa się hinduski zwyczaj dekorowania dłoni i stóp Panny Młodej skomplikowanym wzorem ze sproszkowanych liści henny. Stanowi on bardzo popularny element hinduskiej ceremonii ślubnej. W ukrytym odczytywaniu znaczeń czerwonawy kolor henny ma przynieść szczęście w małżeństwie. Tak wykonane „tatuaże” zmywają się ze skóry powoli, a im dłużej będą widoczne, tym kobieta będzie lepiej traktowana przez teściów. Zwyczaj ozdabiania henną dłoni Panny Młodej powstał przed tysiącami lat w Afryce Północnej i wraz z islamem rozpowszechnił się również na inne kraje muzułmańskie. W Indiach pojawił się dopiero w XII wieku i zyskał popularność pod rządami mongolskimi. Wzory stały się bardziej skomplikowane i wyrafinowane, lecz w obecnie stosowanej postaci powstały dopiero w XX wieku.

Uroczyste przekazanie Panny Młodej. Rano w dniu ślubu przeprowadzane są rytuały ablucji, które obowiązują zarówno Pannę, jak i Pana Młodego, a dokonywane są w ich rodzinnych domach. Ciała nowożeńców zostają namaszczone kurkumą, pastą z drewna sandałowego i olejkami, które oczyszczają ciało, zmiękczają skórę oraz czynią ją aromatyczną. Następnie młodzi poddawani są kąpieli przy śpiewie mantry wedyjskiej. Panna Młoda oczekuje wybranka w udekorowanym kwiatami namiocie. Najczęściej damskim strojem ślubnym jest bogato zdobione, zazwyczaj złotymi nićmi, sari. Sari jest tradycyjnym strojem hinduskim, będącym długim, bo aż 5-6 metrowym pasem tkaniny bawełnianej lub jedwabiu. Istnieje wiele sposobów zakładania ubioru, pośród których najpopularniejszym jest zawijanie i drapowanie części materiału w talii, dzięki czemu zakrywane są nogi, natomiast druga część materiału przerzucona zostaje przez ramię, zakrywając piersi. Sari bawełniane ozdobione jest na brzegach kolorowym pasem. Kosztowne i odświętne sari najczęściej wykonane jest z jedwabiu przetykanego metalowymi, często drogimi nićmi. Sari najczęściej ubierane jest na halkę oraz krótką bluzeczkę z niewielkimi rękawkami zwaną choli. Natomiast tradycyjnym hinduskim strojem męskim jest dhoti. Składa się on z odpowiednio upiętego w pasie 4,5 metrowego kawałka bawełnianego lub jedwabnego materiału o szerokości 1 metra. Dhoti zazwyczaj jest jasne, w kolorach od białego po żółty. Obecnie bawełniane dhoti jest prawie wyłącznie strojem codziennym ludności wiejskiej lub biedoty. Natomiast kosztowne, jedwabne dhoti bywa eleganckim męskim i modnym strojem ślubnym. Tak odświętnie ubrany Pan Młody prowadzony jest, w towarzystwie krewnych oraz przyjaciół, w orszaku weselnym do domu weselnego. W zależności od statusu społecznego Pana Młodego, może on poruszać się różnymi środkami transportu. Maharaja porusza się na słoniu, zaś przedstawiciel klasy średniej przyjeżdża konno. Natomiast ojciec Panny Młodej wita przyszłego zięcia na progu swego domu napojem z miodu i zsiadłego mleka.

Zaślubiny. Pod baldachimem, zwanym mandapa, zasiadają obok siebie przyszli małżonkowie. Początkowo oddzieleni są zasłoną, która jest powoli odsłaniana przy wtórze modlitw odprawianych przez bramina. Przy ceremonii ślubnej odprawia się pudźę i jadźnię oraz odmawia modlitwy.

Pudźa jest praktyką religijną, składającą się z kilku elementów: ustawienia posążka bożka lub świętego, następnie odmawia się modlitwę lub krótko medytuje, po której wierny składa ofiarę z owoców, słodyczy lub kwiatów. Pudźi towarzyszy palenie kadzidełek oraz potrząsanie dzwoneczkami. Odprawianie pudźi ma na celu zwiększenie cech sattwicznych, czyli czystych i dobrych, a także rozwijanie mądrości oraz bhakti – głębokiego oddania się bogu. Jadźna natomiast jest formą składania ofiar. Następnie ojciec Panny Młodej uroczyście oddaje swoją córkę Panu Młodemu, który składa przyrzeczenie uczciwości w trzech tradycyjnych celach życia: pobożności, bogactwa i rozkoszy. Wówczas mężczyzna, trzymając kobietę za rękę, wypowiada następującą formułę pochodzącą z Rygwedy: „Biorę twoją rękę na dobry los, abyś ty wraz ze mną jako twoim mężem dożyła późnej starości. Bogowie Bhaga, Arjaman, Sawitar i Purandhi dają mi ciebie jako gospodynię domu. Natomiast Panna Młoda stawia stopę na kamieniu przyniesionym przez rodzinę Pana Młodego, a symbolizującym stałość. Młoda para składa sobie przyrzeczenia oraz obdarowuje się nawzajem girlandami, pierścionkami. Wówczas narzeczony mówi: „Jam jest nim, tyś jest nią, tyś jest nią, jam jest nim; jam jest niebem, tyś jest ziemią, jam jest pieśnią, tyś jest strofą. Pójdź, połączmy się i wydajmy na świat potomstwo! W miłości, rozkoszy i weselu obyśmy żyli sto jesieni!. Po przysiędze składana jest ofiara z topionego masła i ryżu. Następnie Panna Młoda wsypuje do ognia ziarenka ryżu i razem z Panem Młodym stawia pierwsze siedem kroków, nazywanych saptapadi, wokół świętego ognia. Kroki te symbolizują pokarm, siłę, bogactwo, szczęście, potomstwo, pory roku, przyjaźń. Po tym spacerze młoda para zostaje uznana przez zgromadzonych za małżeństwo. Podczas recytowania przez bramina modlitwy, młodzi składają obietnicę wierności i wzajemnej opieki, a na znak zawartego małżeństwa mąż zakłada żonie naszyjnik oraz nakłada na jej włosy czerwony proszek. Ceremonia ślubna kończy się błogosławieństwem rodziców Pana Młodego oraz obrzuceniem młodej pary kwiatami przez zebranych gości, którzy życzą im szczęścia oraz długiego życia, po czym rozpoczyna się huczne wesele. Część oficjalna trwa około siedmiu godzin i oprócz małżonków uczestniczą w niej tylko członkowie najbliższej rodziny. Pozostała część zaproszonych na uroczystość gości urządza w tym czasie wesele. Każdy może się natomiast przyłączyć do hucznego orszaku, który przechodzi ulicami miejscowości od domu przyszłego małżonka do miejsca ślubu, w którym Panna Młoda oczekuje na rozpoczęcie ceremonii.

Ceremonia sati. W początkach ery chrześcijańskiej prawodawcy hinduscy zaczęli wprowadzać zakaz małżeństw dzieci oraz palenie wdów na stosie pogrzebowym męża. W sanskrycie słowo sati oznacza „dobra kobieta”. Ceremonia sati jest hinduskim zwyczajem, polegającym na rytualnym spaleniu wdowy na stosie wraz ze zwłokami męża. Zgodnie z założeniem, sati mógł być wykonywany wyłącznie za zgodą żony (wspomina o tym poemat epicki Mahabharata), jednak w historii zdarzały się nadużycia. Hinduskie żony często walczyły o prawo takiej śmierci jak o przywilej. Obrzęd sati miał uniemożliwić kobiecie wejście w pogardzany stan wdowi. Życie wdowy w tradycji hinduizmu było tragiczne. Przede wszystkim dlatego, że kobieta nie mogła wstąpić w ponowny związek małżeński. Ponadto spała na ziemi, otrzymując jeden, postny posiłek pozbawiony miodu, mięsa, wina oraz soli. Wdowa nie mogła również ubierać kolorowych rzeczy ani używać perfum, zaś w średniowieczu istniał nakaz golenia głowy. Czas spędzała na modlitwie oraz obrządkach religijnych, które miały jej zapewnić, że w kolejnym wcieleniu ponownie złączy się ze swoim mężem. Status sati umożliwiał osiągnięcie uwolnienia od grzechów, szacunek oraz błogosławieństwo. Wierzono również, że małżeństwo łączy ludzi na zawsze. Nazwa ceremonii pochodzi od bogini Sati, żony boga Śiwa, która jako pierwsza kobieta dokonała samospalenia. Sati zapoczątkowane zostało przez zazdrosną królową ponieważ znała ona historię, według której zmarłych mężczyzn w niebie witają piękne kobiety. Dlatego chciała zostać spalona razem z mężem, aby uniemożliwić innym kobietom zbliżenie się do męża.

Zwyczaj sati rozpowszechniony był w rodach książęcych, które pielęgnowały tradycję obrońców wiary, szczególnie w okresie wojen z Mongołami (XVI-XVII wiek). Sati zdobyło popularność w XIX wieku na terenach Bengali. Praktykowały go rodziny o wysokim statusie społecznym, ekonomicznym oraz rytualnym. Czynili to głównie z obawy przed utratą swojej pozycji, w związku z formowaniem się władzy kolonialnej w Indiach. Na tej podstawie przyjmuje się, że ceremonia sati stała się demonstracją szczególnego przywiązania do najważniejszych wartości hinduizmu, do których należą czystość oraz absolutne oddanie kobiety. Anglicy zakazali tej praktyki w 1829 roku, jednak jeszcze współcześnie zdarzają się przypadki sati. Dziś w Indiach za samo głośne mówienie o sati można zostać skazanym na siedem lat więzienia. Rząd indyjskiego stanu Radżasthan wprowadził w 1987 roku zaostrzone prawo, mające na celu zapobieganie przypadkom palenia wdów, które nadal jest bardzo popularne w tym rejonie. Ostatnia oficjalna ceremonia sati odbyła się w 1987 roku w stanie Radżastan. Wówczas spłonęła razem z mężem osiemnastoletnia kobieta, posiadająca błogosławieństwo rodziny. Natomiast w 1999 roku kobieta rzuciła się na płonący stos pogrzebowy męża. Jednak nie uznano tego postępku za sati, lecz za samobójstwo”.

„W południe odwiedził mnie Kumar Sen – znany plastyk bengalski, profesor rysunku na uniwersytecie w Kalkucie i właściciel prywatnej szkółki plastycznej, która kształci studentów na nauczycieli rysunku – pisze dalej Pan Władysław Kościelniak. Zresztą nie na darmo studiował dwa lata w Warszawie na Akademii Sztuk Pięknych. Zaprosił mnie do odwiedzenia jego szkoły. W drodze w czasie rozmowy rozdrażnił się trochę na stosunki w Indii, które nie są przychylne dla artystów. Stwierdził, że choćby tamtejszy artysta wykonał dzieło na miarę Mony Lisy – to nie znajdzie uznania. Może przesadzał? Do szkoły jechałem dość długo – mieściła się gdzieś w zacisznej bocznej uliczce w domu, który można by nazwać pałacykiem, z zielenią przed wejściem, wciśniętym między dwa wysokie budynki. Szkółka ta zajmująca może 100 metrów kwadratowych, wypuszcza rocznie około 15 studentów – nauczycieli rysunku. Czy takie szkoły są jeszcze w Kalkucie – nie wiem. W każdym razie wydaje mi się, że jak na 6 czy 8 milionową Kalkutę nieco za mało. Pan Sen przyjął mnie jak najserdeczniej częstując herbatą i specjalnością cukierniczą Bengalu sandeczem. To jest taka mieszanina sera, cukru i tłuszczu w kształcie małych kulek. Podkreślanie, że to czy owo jest bengalskie, zaznacza się przy byle okazji i z dużą satysfakcją. Potem oglądałem szkice studentów wśród których, wielu zdradzało nieprzeciętne zdolności, a rysunek przypominał mi bardzo polski rysunek – przecież ich profesor dwa lata studiował w Polsce. Oglądałem pracownię ceramiczną, pracowienkę, w której studentki malują ręcznie sari we wzory przez siebie zaprojektowane siedząc oczywiście ze skrzyżowanymi nogami na macie. Przypatrywałem się studentom pierwszego roku ćwiczącym rysunek z pamięci. Właściwie to studentkom, których było tu siedem plus dwóch studentów. Na czystej posadzce i idealnie wygładzonej, rozłożono matę-dywanik, na nim ustawiono pulpity bardzo niskie po trzy w rzędzie, tak by studentki siedząc na macie mogły swobodnie rysować. Nie pamiętam czy rysowały dobrze, bo bardziej mnie interesowały ich sylwetki, ich spokój i uroda! Przed nimi na ścianie tablica niziutko nad posadzką zawieszona, a nade wszystko czysto i cicho. J. Kumar Sen widział po mojej twarzy, że podoba mi się ta urocza miniaturowa szkółka. Dobił mnie swoją gościnnością, kiedy na pożegnanie student i studentka wręczyli mi mały prezencik przez siebie wykonany – popielniczkę z konikiem z metalu o kształcie typowym dla Indii.

Wieczorem dziennik radiowy z Delhi, którego nasłuchujemy z wielkim trudem jako, że oddalona jest od Kalkuty około 1500 km, podał kilka szczegółów zatargu o Kaszmir. Mój przyjaciel znający doskonale to zagadnienie wyjaśnił mi o co tam chodzi. W czasie kiedy Indie odzyskały niepodległość i podzielono jej dawne terytorium na Pakistan i Indie – maharadża Kaszmiru opowiedział się za przyłączeniem go do Indii. I tak zostały oficjalnie granice zatwierdzone. Pakistan jednak nie zgodził się na taki stan rzeczy i jako państwo wyznaniowe zajął połowę Kaszmiru twierdząc, że ta część zamieszkała jest przez ludność mahometańską. Stąd konflikt. Indie wojny oficjalnie nie wypowiadały, bo musiałyby ogłosić mobilizację kiedy nie ma tu obowiązkowej służby wojskowej. Na jakieś wezwania zgłosiła by się taka lawina ludzi, że byłby z nią kłopot, a ludzie pójdą chętnie bo i jedzenie, i ubranie bezpłatne. Echa tego zatargu znajdują odzwierciedlenie w prasie i dziennikach radiowych. Mówię echa, bo Kaszmir od Kalkuty jest odległy mniej więcej tak, jak Polska od Hiszpanii. W powrotnej drodze <wskoczyłem> do pracowni innego malarza silącego się na eksperyment tak zwanej <contraperspektywy>. Do pracowni wchodzi się boso, zdejmując obuwie przed wejściem. Praktyczne to, bo i chłodno i nie nabrudzi się. Gość może wejść w obuwiu. Jego prace nie podobały mi się, niby malarstwo, a dominuje rysunek o kombinacji perspektyw z zatraceniem koloru. Najważniejsze, że pracuje, mimo że od ojca otrzymuje niewiele rupii, jakkolwiek ojciec jest właścicielem kina. On uroczy „brat – łata” prawdziwy malarz, sadza mnie na jakiejś desce i częstuje kawą. Nastrój i atmosfera dawnej naszej cyganerii. Oczywiście Miloo Banerjee ma brodę, co podkreśla typ malarza intelektualisty. Jak dotychczas nie mogę trafić na ślady grafika, ale może zdarzy mi się jeszcze okazja.

Dziś odwiedziłem muzeum. Siedzę na ławce w wewnętrznej galerii muzeum kalkuckiego i obserwuję ludzi. Przede mną przechodzą dziesiątki, na ogół bosych i ledwo odzianych mężczyzn w burnusach lub bez, kobiet i dzieci. Zachowują się głośno, chodzą stadami, nucą sobie pod nosem i… zwiedzają. Czuć od nich prowincją, czasem nawet bardzo głęboką. Potem już, w czasie zwiedzania, spotykam ich najwięcej w dziale antropologii, gdzie przyglądają się z zainteresowaniem, jak żywym, modelom swoich przodków, ich strojom i życiu. Zastanawiam się, kto to są ci ludzie, co lub kto ich tu wpędził? Nic z moich przypuszczeń. Są to w większej części pielgrzymi z okolic Kalkuty, którzy po dokonaniu oblucji w odnodze świętej rzeki Ganges, tu spędzają resztę czasu.

Muszę przyznać, że spędzają go nader pożytecznie. Muzeum zbudowane zapewne w końcu XIX wieku, spełnia jak widać swoje zadanie, mimo że sposób eksponowania nie zmienił się od dnia założenia muzeum. Choćby na przykład dział archeologii: reprezentowany wielką ilością rzeźb, wśród których przeważają postacie Sziwy, Buddy, a nade wszystko postacie tańczących, które zdobiły niegdyś na zewnątrz lub wewnątrz świątynie Indii. Piękność tych kamiennych rzeźb imponuje mi podobnie, jak sztuka Egiptu. Choć ta w przeciwieństwie do sztuki egipskiej – monumentalnej jest filigranowa, ma coś z precyzji i zamiłowania do wschodniej, zawiłej arabeski. Czasem na jednym metrze kwadratowym doliczysz się stu postaci z których żadna nie jest „puszczona” przez nieznanego artystę. Podziwiam smak artystyczny, a przede wszystkim znakomitą znajomość kompozycji. Na pierwszy rzut oka nie widzę różnicy między wiekiem trzecim, a na przykład piętnastym. Po bliższym jednak przyjrzeniu różnice te występują: surowość i prostota w w pierwszych, a barokowość – o ile można użyć europejskiego określenia – tych drugich. Wiele z tych rzeźb jest przedstawiona tak, by działała na zmysły: biusty tancerek są przesadzone, inne znów zastygłe w miłosnych uściskach. Cała ta sztuka jest jednak odzwierciedleniem wierzeń religijnych. W innym dziale długo stałem przed wielką mapą Indii z naniesionymi na nią 30 cm postaciami reprezentującymi stroje narodowe i kolor skóry poszczególnych regionów tego wielkiego kraju, których pokazuje się tu 26, choć jest ich znacznie więcej. Wszystkie są malownicze, barwne, jednym słowem piękne. Nie wiem, gdzie może być drugi kraj na świecie z tak przebogatym folklorem na co dzień. Interesująca jest dawna broń: łuki, miecze o przedziwnych kształtach zbliżone formą do tasaków przy tym tak, jak wszystko tu, bardzo dekoracyjne. Hełmy plecione przemyślnie i artystycznie z jakichś cienkich włókien czy cienko ciętego bambusa bez użycia metalu. Najsłabiej reprezentowana dawna tkanina, bo zaledwie w 12 eksponatach. Wiele jeszcze czasu poświęciłem innym działom, te jednak, które Ci opisałem wydawały mi się najbardziej interesujące.

Nad Kalkutą wyszło rzadkie o tej porze słońce, jest weselej, okazja do malowania. Wybrałem się więc malować dom, w którym urodził się Rabin – dranath Tagore – największy poeta Indii, laureat nagrody Nobla, a tu w Bengalu czczony jak święty niemal. Co ciekawsze fragmenty miasta oglądałem w tej okolicy z dużym zainteresowaniem, a kierowca Rafik, specjalnie zwalniał bieg samochodu. Wiele już Ci opisywałem, jak wygląda miasto i ludzie w tej czy innej dzielnicy, ale pokuszę się raz jeszcze w telegraficznym skrócie opisać Ci to, co oglądałem. Bardzo gęsta zabudowa z charakterystycznymi dekoracyjnymi balkonami – dekorowanymi koronką z odlewów żeliwnych, często już zardzewiałych, domy 3 i 4 – piętrowe, podniszczone porą deszczową, obok nich szałasy, lepianki, świątynie wtłoczone gdzieś między gęstwą zabudowy, wielu ludzi na balkonach, w oknach, na ulicy, na chodnikach. Siedzą w kucki, stoją, idą, leżą na chodnikach, pryczach. Setki samochodów ciężarowych, taksówek, riksz, wozów o ogromnych drewnianych kołach zaprzęgniętych w bawoły, pędzone stada kóz, a między tym wszystkim święte krowy, które jakoś najlepiej czują się wśród dzielnic biedniejszych. Ta egzotyka jest szokująca. No tak, to przecież daleka Azja – Indie.

Przeciskanie samochodu jest tu mocno utrudnione, toteż niemal bez przerwy jedziemy na sygnale. Trąbią zresztą wszystkie wozy i riksze: klaksonami pamiętającymi jeszcze narodziny samochodów, trąbkami, które skrzeczą po naciśnięciu gumowej „gruszki”. Obejrzałem się, bo właśnie przebiegło ośmiu ludzi niosących ogromną szafę. Na głowach. Ci z nich, którzy byli wyżsi musieli biec na podkurczonych nogach. Późnym popołudniem byłem na otwarciu wystawy prac dzieci hinduskich, zresztą prac bardzo interesujących, a wieczorem kino „The Lighthouse” i film „Orient -express”, zlepek występów kabaretowych Casablanki, Kairu, Bejrutu, Hong-Kongu i innych miast.

Jak widzisz dni spędzam pracowicie bo przecież jeszcze ten list do Ciebie”.

Cdn.

Opracowanie: „Małżeństwo i Rodzina w Hinduiźmie” Aldona Maria Piwko – doktor teologii (religiologia).

Gazeta „Ziemia Kaliska” styczeń 1966 r.

Zdjęcia Pixabay.com

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze