Stokado
baner_FBAnt
Baner AWS

Wędrówki bez szkicownika | Krótka historia szachów, cz. 1

„Niech figura pionkiem nigdy nie pomiata, czasem zwykły pionek da królowi mata”.

Wydawać by się mogło, że gra w szachy to przeżytek, że zabiera zbyt dużo czasu i zmusza do myślenia – nie rozbrzmiewają dzwonki za zdobyte punkty i nie migają kolorowe światełka. Podczas gry w szachy trzeba się wyciszyć i skupić, aby osiągnąć wysoki stopień koncentracji, a to w dzisiejszych czasach robota dla buddyjskich mnichów. Wielu nie widzi w tej grze niczego fascynującego, a jest dokładnie odwrotnie.

Szachy mają swoją bardzo długą historię, sięgającą zamierzchłej starożytności. W rzeczywistości jednak nie znamy ani imienia wynalazcy, ani też czasu i miejsca powstania gry w szachy. Wczesna tradycja perska i arabska zgodnie uważa, że pochodzi ona z Indii. Istotnie, z różnych zabytków staroindyjskich wiadomo, że już na kilka wieków przed naszą erą znano tam gry podobne do szachów. Używano do nich tabliczek o 64 albo 100 polach. Gra opierała się wyłącznie na myśleniu, jak w dzisiejszych czasach, ale była połączona z posługiwaniem się kośćmi dla wyznaczenia poszczególnych posunięć: liczba oczek wskazana przez rzucone kości decydowała o zasięgu ruchu.

O ile sam początek gry nie jest dokładnie znany, o tyle nazwa, jaką jej nadano, jest o wiele dokładniejszą. W języku perskim słowo schach znaczy król. Otóż gra ta jest grą królów, gdyż król jest w niej bohaterem lub ofiarą.

Za panowania władcy Noszyrwana Sprawiedliwego (531 – 579) przyniesiono szachy z Indii do Persji. Gra musiała w krótkim czasie zyskać powszechne uznanie, jeśli już kilkadziesiąt lat później powstała głośna książeczka „Czatrang namak” (podręcznik gry szachowej). Do Europy weszły szachy trzema drogami; przez Hiszpanię dzięki osadnictwu Maurów, przez Bizancjum oraz przez Ruś, która przyjęła tę grę bezpośrednio z Indii czy Azji Środkowej dzięki kontaktom handlowym. Wiek piętnasty ze swymi wielkimi wynalazkami, odkryciami geograficznymi i reformacją wniósł swe rewolucyjne pierwiastki i do szachów. Około 1475 r. dokonano reformy zasad gry, która rozpoczyna nowoczesny okres jej historii. Od tej chwili ruchy poszczególnych bierek na szachownicy przybrały swą dzisiejszą postać.

Zajrzałem niedawno na profil facebookowy Szkoły Szachowej SzachMistrz  prowadzonej przez Pana Macieja Sroczyńskiego, której siedziba znajduje się w budynku SP nr 8 przy ulicy Serbinowskiej w Kaliszu. Przyznam szczerze, że to co tam zobaczyłem ogromnie mnie zbudowało, okazało się bowiem, że szachy w Kaliszu nie tylko „mają się dobrze”, ale nawet „mają się bardzo dobrze”. Na zdjęciach mnóstwo fanów i mnóstwo nagród. Dowiedziałem się właśnie, że szkoła ta prowadzi naukę „królewskiej gry” w przedszkolach i szkołach na terenie Kalisza i okolic, że uczą się w niej dzieci już od czwartego roku życia. Najlepsi z nich kontynuowali swoja przygodę w klubie szachowym KTS Kalisz i w swej karierze zdobywali medale Mistrzostw Polski, Europy i Świata. Brawo!

Na wiosnę 1851 r. w Londynie szesnastu najlepszych szachistów rozegrało między sobą pierwszy wielki międzynarodowy turniej szachowy zorganizowany z inicjatywy ówczesnego organizatora życia szachowego, nieoficjalnego mistrza świata Howarda Stauntona, który był również autorem podręczników szachowych, uznanym teoretykiem i twórcą przepisów w zakresie samej gry, jak i sposobu rozgrywania meczów i turniejów. Świat szachowy przeżył wówczas wielką sensację; zwyciężył niespodziewanie, lecz w pełni zasłużenie, młody szachista niemiecki Adolf Anderssen. Był to gracz wprowadzający w zdumienie olśniewającymi kombinacjami.

Tak, to właśnie młodzi szachiści wprowadzają do świata tego sportu świeży powiew. Maciejowi Sroczyńskiemu, o czym wspomina w nagraniu dostępnym na YouTube, udało się zdobyć, jako najmłodszemu w historii, tytuł Mistrza Kalisza Seniorów już w wieku 15 lat, a później udawało mu się powtórzyć ten sukces jeszcze 6 razy. Szachy, jak twierdzi Pan Maciej, są jego miłością i kiedy koledzy grali w piłkę nożną, on studiował teorię szachów. W finałach Mistrzostw Polski zagrał trzy razy; raz do lat 16 i dwa razy do lat 18. Jako zawodnik doszedł do międzynarodowego tytułu mistrza FIDE. Jest to Międzynarodowa Federacja Szachowa – utworzona w 1924 roku w Paryżu. Zrzesza narodowe związki szachowe z całego świata, także Polski Związek Szachowy. Mottem tej organizacji jest łacińskie powiedzenie Gens una sumus – Jesteśmy Jedną Rodziną. FIDE powstała na wniosek sekretarza Francuskiej Federacji Pierre Vincenta, a wśród 15 państw założycielskich była także Polska, którą reprezentował Izaak Towbin. W 1928 roku FIDE, jako pierwsza organizacja sportowa podjęła historyczną decyzję, zrównując prawa amatorów i zawodowców. Organizacja ta dopuszcza do udziału w grze drużyny niesłyszących, niewidomych, niepełnosprawnych z dysfunkcją narządu ruchu na prawach danego państwa do rozgrywek olimpijskich.

Rok 1855 możemy uznać za początek polskiej kompozycji szachowej, bowiem w tym roku pojawiło się pierwsze polskie zadanie szachowe, którego autorem był J. Dziewoński. Kompozycja szachowa to odrębna dziedzina szachów. Polega ona na stworzeniu na szachownicy układu bierek, który zawiera ciekawą kombinację lub układ, który z reguły jako jedyny doprowadza do zwycięstwa.

1 października 1898 roku ukazał się pierwszy w Polsce Tygodnik Szachowy. Wydawany był w Warszawie. W pierwszym egzemplarzu opublikowano poemat Jana Kochanowskiego pt. „Szachy”.

Zespół redakcyjny bardzo mocno zaangażował się w upowszechnienie szachów w Polsce, widząc w tym kraju ogromny potencjał. Autorzy podkreślają na wstępie, że „życie szachowe w Polsce bardziej może niż gdzie indziej jest rozwinięte, ale zarazem to życie wcale imponujące ze względu na liczbę zwolenników gry szachowej, ale i stopień ich biegłości, to jednak zapóźnione jest w swym rozwoju – pod niektórymi względami brakło nam bowiem zespolenia usiłowań pojedynczych, brakło wskazówek systematycznych”. Autor zauważa, że szachiści w Polsce stykają się ze sobą dorywczo, przypadkowo; również dorywczy i przypadkowy ma charakter doskonalenia się w grze szachowej. Piszą więc dalej o ówczesnych realiach: „Ten czerpie wiadomości z jednego podręcznika, ów z drugiego i to w dodatku z obcych, gdyż swojskich podręczników brak nam zupełny, i na tem poprzestaje, uzupełniając swe wiadomości w najlepszym razie jakąś partją mistrzowską, gdzieś na szarym końcu pomieszczoną w czasopiśmie, które mając inne cele na oku, szachom ledwie poślednie na okładce miejsce oznacza. Stąd następstwem z jednej strony rutyna, nuda i zrażająca zwolenników nawet poniekąd bardzo zdolnych, z drugiej coś nierównie gorszego, bo hazard, najmniej szachom właściwy. Taki stan obecnych stosunków szachowych jest zarazem i uzasadnieniem naszego przedsięwzięcia. Zrobić wyłom w tym chińskim murze naszych przyzwyczajeń dotychczasowych, wprowadzić przez ten wyłom świeże i odżywcze prądy do naszego życia szachowego, zaczerpnąć pełnemi rękoma z nieprzebranych skarbnic zarówno dawniejszej jak i współczesnej literatury szachowej – słowem – uszlachetnić i podnieść poziom naszego życia szachowego”.

Tak opisywano wówczas życie szachowe w Warszawie:

„Pod względem liczby amatorów gry w szachy i biegłości ich, Warszawa zajmuje niepoślednie miejsce w rzędzie wielkich miast europejskich. Dyletanci tutejsi, jeśli nie na turniejach mistrzów wszechświatowej sławy, to przynajmniej na tak zwanych głównych i podręcznych turniejach (Haupt-turniere i Neben-turniere) niewątpliwie zdobywaliby odznaczenia. W partjach korespondencyjnych Warszawa święciła już tryumfy. Walną atoli przeszkodą do należytego postępu jest brak specjalnego miejsca zebrań dla szachistów. Kilkakrotnie podnoszona myśl utworzenia klubu szachowego, pozostała dotąd nieurzeczywistnioną, chociaż mnóstwo miast w Cesarstwie, o wiele mniejszych od Warszawy, kluby takie posiada. Szachiści nasi są więc zmuszeni zbierać się po cukierniach, kawiarniach, mleczarniach i grywać w warunkach często nieodpowiednich zgoła. Tu szachy są w sali bilardowej: ruch przy bilardzie, stukanie kul, głośne rachunki, spory, gawędy nie pozwalają na skupienie uwagi. Tam szachy pomieszczono w czytelni i szachiści muszą się liczyć z tem, aby nie zabierać czytelnikom światła lub nie przeszkadzać im w czytaniu. Ówdzie przeznaczono im pasażyk jakiś, którym goście i kelnerzy ciągle przechodzą w jedną i drugą stronę. To znowu szachy wymagają uzupełnienia kawałkami cukru, korkami itp., bo są zdekompletowane; albo szachownica pod wpływem czasu przybrała jednostajną, piernikową barwę, na której tylko przy wielkim zapasie dobrej woli odróżnić można pola białe i czarne. Niekiedy znowu owe pola są zabarwione fantazyjnymi kolorami, od których oczy bolą. Trudno zliczyć niedogodności, które znosić muszą szachiści, nie mówiąc o najdolegliwszej, o tak zwanych „galernikach”, czyli widzach. Niedelikatny albo źle wychowany galernik, to istna plaga grających. Każde posunięcie krytykować będzie, albo kwestjonować; obłokiem dymu tytoniowego pokryje szachownicę, albo dmuchnie na grających tak, że im oddech zatyka; kołacze im nad uszami laską, albo grzechocze wziętemi ze stołu figurami szachowemi, ciśnie się na grających, opiera się na nich, szczęśliwie, jeśli nie ma szczególnego upodobania do ich paltotów, parasoli, kaloszy. Wszystkie te niedogodności z czasem umniejszą się w znacznej mierze, gdy nareszcie Warszawa zdobędzie się na klub szachowy, który w swych ścianach ześrodkuje szachistów, regulaminem przymusi ich do zachowania się w roli właściwej, czy to jako grających czy jako widzów, a niesforne lub mętne żywioły usunie. Są to wszakże marzenia przyszłości, o których dziś mówić za wcześnie, urywam tedy, zastrzegając sobie powrót do tego przedmiotu w porze właściwej; przemilczę również i o przeszłości szachów w Warszawie, choć z niej niejedną piękną kartę mógłbym tu rozwinąć, ale zachowuję ten przedmiot do artykułu oddzielnego. Obecnie mówić mam o rozproszeniu dzisiejszem szachistów warszawskich, szukających przytułku w trzydziestu lub więcej cukierniach, kawiarniach itp.”

Szachy popularyzowano na wiele sposobów; poprzez sztukę – malarstwo, rzeźbę, poprzez bogatą literaturę, poezję, wiersze, fraszki jako hobby w numizmatyce, filatelistyce, kolekcjonerstwie wreszcie w sporcie, wypoczynku, w reklamie, w biznesie, w rozrywce, w tańcu czy zabawie. Szachy jako pasja stają się sposobem na życie. Mecze szachowe Ziemia – Kosmos rozgrywano nawet na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Pierwsze kluby szachowe na ziemiach polskich powstały w Warszawie (1836 r.) i Poznaniu (1839 r.), jednak na całych ówczesnych i obecnych ziemiach polskich urodziło się bardzo wielu wybitnych szachistów o międzynarodowej sławie. m.in.: Akiba Rubinstein, Samuel Rosenthal, Szymon Winawer, Henryk (Hirsz) Salve, Dawid Janowski, Johannes Zukertort, Dawid Przepiórka, Aleksander (Dawidowicz), Flamberg, Artur Popławski, Chaim Janowski – prezes Łódzkiego Towarzystwa Zwolenników Gry Szachowej, Juliusz Perlis, Gersz Rotlewi. Emanuel Lasker – drugi mistrz świata w szachach, Samuel Reshevsky, Mendel Najdorf czy Salomon Flohr.

Myliłby się ten, kto sądząc po nazwiskach uznałby szachy za sport „tylko dla wybranych”.

– Moja przygoda z szachami – wspomina Pan Maciej Sroczyński – zaczęła się w wieku 10 lat, kiedy to na spotkaniu rodzinnym kuzyn pokazał mi podstawowe zasady „królewskiej gry”. Spisałem notatki i gra mnie na tyle wciągnęła, że chciałem się uczyć coraz więcej. Pierwsze partie rozgrywałem z moim tatą, ale grałem też sam ze sobą. Moje początki to okres, kiedy nie było internetu, a nawet ciężko było dostać dobrą książkę szachową w języku polskim. Często nauka opierała się na starych radzieckich publikacjach. Pan Maciej uważa, że miał to szczęście, że w Szkole Podstawowej nr 18, do której uczęszczał, był klub szachowy UKS Debiuty Kalisz, a z reguły z klubami szachowymi związani są pasjonaci – osoby, które poświęcają całe swoje życie, żeby trwać w grze w szachy, uczyć innych, a zarazem mieć z tego frajdę. Takim właśnie pasjonatem był ś.p. Czesław Uzarowicz, jego pierwszy nauczyciel gry w szachy. To był tego pokroju człowiek – wspomina Pan Maciej – że potrafił przyjść w weekend do swojego ucznia rano, uczyć go, wyjść późnym wieczorem, wychodząc nadal mówić o szachach, nie wziąć za to ani złotówki. Po prostu żył szachami i bardzo zależało mu na sukcesach szachowych „18-stki”, bo to szkoła z dużymi tradycjami szachowymi. „16-stka” też miała bardzo silną ekipę, zwłaszcza dziewczyn, które wielokrotnie wchodziły do finału Mistrzostw Polski, co napędzało wzajemną rywalizację – dodaje Maciej Sroczyński.

Historia szachów w Kaliszu rozpoczęła się już przed II wojną światową, ale szerokie upowszechnienie tej dyscypliny sportu w naszym mieście rozpoczęło się w latach 60 –tych ubiegłego wieku.

W lutym 1964 roku w gazecie „Ziemia Kaliska” pojawił się artykuł „O pięknej grze w szachy”. Autor opisuje swoje refleksje po rozegranym 2 lutego Turnieju o Indywidualne Mistrzostwo Kalisza. Autora irytuje mała liczba biorących udział zawodników w liczbie 24. Nadmienia przy tym, że szachy jego zdaniem z dużą pasją uprawia w Kaliszu bardzo wiele osób w świetlicach, klubach, nawet zakładach pracy, nie mówiąc już np. o zakładach fryzjerskich, które tradycyjnie już stały się terenem potykań na szachownicy zarówno samych fryzjerów, jak i przygodnych klientów. Autor zauważa, że tymczasem starzy działacze kaliskiego światka szachowego narzekają na to, że brak jest dopływu młodej kadry do klubu szachowego. Tym czasem gra w szachy nie tylko pobudza do myślenia, ale wyrabia zdolność oceny sytuacji, sił czy pozycji. Rozwija zdolności strategiczne. Gra uczy opanowania nerwowego, spokoju i równowagi. Jest świetnym środkiem wychowawczym właśnie w najtrudniejszym okresie rozwojowym młodzieży, w okresie dojrzewania, a wielu może ustrzec przed chuligaństwem”. Autor proponuje, by założyć szkółkę szachową przy „Włókniarzu” lub przy „Rzemieślniku” i zaznacza, że szachy należy zacząć trenować w bardzo młodym wieku i dodaje, że w takiej szkółce powinny znaleźć się również wykłady na temat historii szachów, a także droga kariery i życiorysy najsłynniejszych szachistów.

Dodam tutaj od siebie, że Sekcja Szachowa ZKS „Włókniarz” istniała w Kaliszu przynajmniej od stycznia 1959 roku, a prawdopodobnie powstała jeszcze wcześniej.

– Po ukończeniu szkoły podstawowej – wspomina dalej Pan Maciej – poszedłem do IV LO w Kaliszu, a po liceum kontynuowałem naukę również w Kaliszu w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej na kierunku „Zarządzanie Biznesem”. – Szachy nauczyły mnie odpowiedzialności i opieki nad innymi, młodszymi zawodnikami, którym pomagałem osiągać sukcesy. Dawało mi to ogromną satysfakcję, przywiązywałem się do nich i to wpłynęło na to, że pozostałem w Kaliszu – mówi Maciej Sroczyński. – Swój etap edukacyjny zakończyłem na Politechnice Poznańskiej pracą dyplomową  pt. Biznesplan Szkoły Szachowej, a kolejnym etapem w 2009 roku była już własna szkoła, szkoła szachowa. Początki były trudne. Pracowałem od rana do wieczora. Nie było czasu, żeby zjeść obiad. Z czasem zacząłem współpracować z instruktorami, którzy wspierali mnie w szkoleniach. Dziś uważam, że założenie tej szkoły to była bardzo dobra decyzja. Mam wrażenie, że spełniam się szachach i wnoszę coś wartościowego do edukacji moich uczniów – mówi Maciej Sroczyński.

W 1947 roku ukazał się pierwszy numer miesięcznika Szachy. Czasopismo to odegrało bardzo ważną rolę w upowszechnianiu szachów w Polsce. Właśnie z tego czasopisma dowiadujemy się, jakie sekcje i kółka szachowe istniały w tym czasie w Kaliszu. Otóż na prośbę redakcji, aby zgłaszać istniejące kółka i sekcje szachowe działające w poszczególnych miastach, Pan Kazimierz Kalinowski – ówczesny kaliski szachista i działacz szachowy, którego miałem przyjemność poznać jeszcze w dzieciństwie – wysłał do redakcji informację, która została wydrukowana w styczniu 1959 roku. Z artykułu zamieszczonego w „Szachach” dowiadujemy się:

REDAKCJA: Od p. Kalinowskiego z Kalisza otrzymaliśmy list następujący:

W szachach (nr 11) przeczytałem, że p. Powierza zapytuje o adresy szkół szachowych w Kaliszu, podaję więc:

  1. Sekcja szachowa ZKS „Włókniarz”, Kalisz, Żymierskiego 19. kier. Kazimierz Kalinowski.
  2. kółko szachistów przy szkole im. Asnyka, Kalisz, Grodzka 1. kier. Jerzy Bembel.
  3. Sekcja szachowa ZKS „Spójnia – Prosna” Kalisz, Górnośląska 12.

Były to czasy, kiedy do korespondencji, która była często jedyną formą kontaktu na odległość, podchodzono bardzo poważnie, dlatego Pan Kazimierz otrzymał listowną odpowiedź z podziękowaniami od redakcji, a która zachowała się do dziś na pożółkłej kartce papieru. Przeczytajmy więc wspólnie:

„Uprzejmie dziękuję Panu za podanie w „Szachach” adresu Kół szachowych w Kaliszu i w zamian służę małym wyjaśnieniem. W lecie ubiegłego roku bawiłem cztery dni w Kaliszu i miałem wielką chęć zagrać w szachy, niestety nikt z moich znajomych nie umiał poinformować mnie, co, gdzie i jak spędzają czas szachiści w Kaliszu. A ponieważ w tym roku prawdopodobnie też będę w Kaliszu, stąd moje zainteresowanie. Jeszcze raz uprzejmie dziękuję, a przy okazji wykorzystam podane adresy. Z szachowym pozdrowieniem J. Powierza. Warszawa: 19 luty 1950 r.”.

Jako ciekawostkę podam, że jeszcze w tym samym roku w grudniu w miesięczniku „Szachy” pojawiła się informacja następującej treści:

ZEGARY SZACHOWE PRODUKCJI KRAJOWEJ P. K.P.G. polecił Centrali Zarządu Przemysłu Metalowego włączenie produkcji 1000 szt. zegarów szachowych do planu na rok 1951. W związku z tym, P. Z. Szach prosi sekcje, kluby i Okręgi szachowe o natychmiastowe przesłanie zamówień celem szybkiego i sprawnego rozprowadzenia zegarów.

W roku 1962 znaleziono w Polsce, w czasie wykopalisk, tzw. „Szachy Sandomierskie”. Są one najprawdopodobniej pozostałością po najazdach  mongolskich, które dotknęły te tereny w połowie XIII w. Bardziej powszechnie do naszego kraju szachy przyszły z Rusi w XV wieku, a już w wieku XVI znajomość ich była powszechna na terenie całego kraju, który rozciągał się wówczas od Bałtyku do Morza Czarnego. Grano na dworach, zamkach i klasztorach. Już Łukasz Górnicki herbu Ogończyk (1527-1603 – polski humanista renesansowy, poeta, pisarz polityczny, tłumacz, sekretarz królewski Zygmunta Augusta i jego bibliotekarz, sekretarz Stefana Batorego) powiada, że wykształcony dworzanin polski musi znać grę w szachy, należącą do ważnych umiejętności towarzyskich. Jan Kochanowski pisze swój piękny poemat „Szachy”. Dawne kroniki wspominają także wybitnych pisarzy i poetów, takich jak Henryk Sienkiewicz, Adam Mickiewicz, Bolesław Prus czy Ignacy Krasicki, dla których gra w szachy była ulubioną formą wypoczynku po pracy.

Gdy 10 września 1964 r. nastąpiło otwarcie Klubu Zakładowego WSK „Ikar”, polepszyły się warunki do szerszego upowszechniania tej dyscypliny sportu wśród mieszkańców Kalisza. Gazeta „Ziemia Kaliska” z dnia 16 listopada 1968 roku informuje o rozegranych przez szachistów „Ikara” drugiej i trzeciej rundzie mistrzostw kl. A. W pierwszym spotkaniu z „Pogonią Skalmierzyce” zwyciężyli kaliszanie stosunkiem 5,5 do 2,5, przy czym zwycięstwa odnieśli: Fryderyk Zosik, Ryszard Pych, Tadeusz Kucharczyk, Zbigniew Woźniak, Stefan Jończyk i Aleksander Marcinkiewicz. W drugim spotkaniu „Ikar” zremisował ze „Stomilem” Poznań 4:4, a zwycięstwa odnieśli: Ryszard Pych, Henryk Sibielak, Piotr Adamski i Ryszard Krótkopad.

Jak wspomina długoletni sędzia klasy państwowej Ryszard Pych, pierwsze mecze szachowe na czas rozgrywane były tylko wtedy, gdy zawodnicy przynieśli ze sobą swoje zegary. W przeciwnym razie sędzia odliczał sekundy na głos… raz, dwa, trzy, cztery, pięć – białe ruch. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć – czarne ruch. Pod koniec rozgrywek gardło odmawiało posłuszeństwa. Z pomocą przyszedł ówczesny redaktor rozgłośni zakładowej i publicysta gazety „Delta WSK Kalisz”, Czesław Kurzajewski, który dzięki swoim kontaktom nagrał płytę gramofonową z głosem sędziego odliczającym czas na ruch zawodnika. Od tamtej pory rozgrywkom szachowym zaczął towarzyszyć gramofon.

Gazeta „ZK” w wydaniu z 1 marca 1969 roku informuje ponadto o zwycięstwie zawodników „Ikara” w rozgrywkach szachowych o mistrzostwo okręgu pomiędzy „Ikarem” Kalisza, a „Turem” Turek. Wynik spotkania 5,5 : 2,5 pkt. przyniósł zwycięstwo zawodnikom „Ikara”. Punkty dla tego zespołu zdobyli: Ryszard Pych, Tadeusz Kucharczyk, Stefan Jończyk, Aleksander Marcinkiewicz i Barbara Czarnojańczyk. Ta sama gazeta informuje ponadto, że „w bieżącym miesiącu, również w klubie zakładowym „Ikar” odbyło się towarzyskie spotkanie pomiędzy „Ikarem” Kalisz, a CWSK Szczypiorno na 7 szachownicach. Spotkanie zakończyło się wynikiem remisowym 3,5 : 3,5 pkt”.

Pan Maciej Sroczyński, jak sam mówi, mimo późnego startu (dzisiaj dzieci zaczynają już od 4. roku życia), wspinał się w drabinkach rankingowych, zdobywając nowe kategorie szachowe – Trzy razy zagrałem w finałach mistrzostw Polski, wygrałem wiele lokalnych i ogólnopolskich turniejów szachowych. Grałem też w klubie szachowym BLASZAK Kalisz, gdzie napotkałem kolejnego, wielkiego szachowego pasjonata, który tak jak ja spędził większość życia przy szachownicy albo na sali turniejowej. Myślę, że największy pasjonat szachów w Kaliszu w ostatnich kilkudziesięciu latach to Pan Rysiu Pych. Miałem okazję być u Pana Ryszarda Pycha w domu, to proszę sobie wyobrazić cały pokój od dołu do góry „zawalony” książkami szachowymi, wycinkami z gazet,  klaserami ze znaczkami (szachowymi oczywiście), przeróżnymi kompletami szachów, posiadał też liczny zbiór kart pocztowych ze stemplami szachowymi. Niesamowity widok. Pokazał mi to i byłem pod wrażeniem – mówi Pan Maciej.

Pan Maciej Sroczyński jest od wielu lat prezesem Kaliskiego Towarzystwa Szachowego, założonego w 1993 roku. KTS jest stowarzyszeniem, skupia się ono na szkoleniu szachowym dzieci i młodzieży, dzięki czemu jesteśmy w tej dziedzinie jednym z najlepszych klubów szachowych w Wielkopolsce i liczącym się w Polsce.

Panie Macieju, czy to prawda, że prawdziwy sukces nauczyciela poznaje się wtedy, gdy jego uczniowie przewyższą go rezultatami nauki?

Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że moi uczniowie osiągnęli znacznie więcej niż ja jako zawodnik: wygrywali medale Mistrzostw Polski, Europy i Świata, co jest dla mnie również powodem do dumy. Dzięki szachom mogłem równocześnie realizować drugą moją pasję – do podróżowania. Będąc na wakacjach, szukałem lokalnych turniejów szachowych i tym sposobem udało mi się wygrać lub być na podium zawodów w: Wiedniu. Ljublanie, Wenecji, Rzymie, Portorożu czy na Cyprze.

Jak przy tak intensywnej aktywności szachowej, znalazł Pan jeszcze czas na randki, bo przecież spotkał Pan wreszcie swoją „Królową”?

W 2015 roku ożeniłem się z moją kochaną żoną Malwiną, a poznałem ją również dzięki szachom. Malwina jest instruktorką szachową, ma II kategorię. Znaliśmy się z widzenia, ale nie poznaliśmy się w jakiś klasyczny sposób, np. w czasie prywatki czy dyskoteki. Poznaliśmy się przez internet, a  wspólna pasja do szachów przypieczętowała nasz związek. Trudno się dziwić, ponieważ niemal cała rodzina Malwiny to zapaleni szachiści. Ogromnym sukcesem było wywalczenie w 2017 roku wejścia do pierwszej ligi szachowej w Polsce. Sukces tym większy, że wywalczyli go nasi wychowankowie. Nie „pożyczaliśmy” nikogo, aby nas reprezentował. Nic dziwnego, ponieważ tych zawodników „wychowaliśmy” na szachowych mistrzów od przedszkolaka. Jeszcze inną aktywnością Pana Macieja jest pisanie książek szachowych oraz publikowanie materiałów szachowych na YouTube.

W tej chwili organizujemy turnieje szachowe każdej wielkości. Począwszy od lokalnych mistrzostw miesiąca w klubie szachowym KTS Kalisz (około 50-70 graczy) po wielkie ogólnopolskie zawody   na kaliskiej Hali Arena (około 300 osób). W ostatnim czasie sporym zainteresowaniem cieszą się turnieje typu OPEN (mogą grać dzieci i dorośli, 100-150 graczy), w których zawodnicy walczą o wyższe kategorie szachowe. Od wielu lat wraz z kaliską firmą DGCS S.A. organizuję Mistrzostwa Polski Przedsiębiorców.

Panie Macieju czas tak szybko ucieka, która to już edycja?

W 2023 roku będzie już 15. edycja tego turnieju, a pamiętam jeszcze jak po ukończeniu studiów organizowaliśmy pierwszą edycję. Szachy są w Kaliszu i w Polsce bardzo popularne. Turnieje szachowe to świetna forma sprawdzenia swoich umiejętności, a dla najmłodszych zawodników nauka logicznego myślenia, planowania, wygrywania i… przegrywania. Na stałe w kalendarzu wpisały się również kaliskie mistrzostwa 7 – latków, na których wyłapujemy talenty szachowe, które później dumnie reprezentują Kalisz na ogólnopolskiej arenie. Pamiętam, że jako dziecko bardzo płakałem po jednym z „Turniejów Solidarności”, na którym sromotnie przegrałem.

Szachy oprócz doskonałej rozrywki ćwiczą umysł, uczą planowania, strategicznego myślenia, ale także kształtują charakter i, jak twierdzi Pan Maciej, żeby nauczyć się wygrywać, trzeba najpierw  nauczyć się przegrywać.

Już wkrótce, bo 3 czerwca bieżącego roku, odbędą się Mistrzostwa Kalisza w szachach do lat 7. Jest to turniej zamknięty dla dzieci z kaliskich szkół i przedszkoli z placówek obsługiwanych przez Szkołę Szachową SzachMistrz.

Szachy to nie tylko zwyczajna gra planszowa, to przepis na udane i szczęśliwe życie.

PS Dodam od siebie, że Ryszard Pych był przez długie lata najaktywniejszym sędzią szachowym w Polsce. Na stronach szachypolskie.pl możemy przeczytać: „Ryszard Pych – sędzia klasy państwowej (1977), działacz szachowy, II kategoria szachowa.

Jeden z najbardziej aktywnych działaczy i sędziów szachowych w Polsce w latach 70., 80., i 90. XX wieku. Długoletni działacz (w tym również prezes) Okręgowych Związków Szachowych w Koninie oraz w Kaliszu. Organizator niezliczonej liczby imprez szachowych rangi okręgowej i krajowej, m.in. w latach 1984 – 1986 Mistrzostw Polski w szachach błyskawicznych (które zorganizował w Centrum Szkolenia Nauczycieli w Kaliszu).

Jako sędzia główny prowadził m.in. dwa finały Mistrzostw Polski Kobiet (Konin 1986, Konin 1990), oraz dwa finały Drużynowych Mistrzostw Polski w szachach korespondencyjnych (10 finał, 1992 -1994 oraz 12 finał, 1997 – 1998). Był członkiem Kolegium Sędziów PZSzach (1991 – 1996), jak również członkiem Komisji Szachowej Gry Korespondencyjnej (1996-2000).

Wielokrotnie organizował w Kaliszu Ogólnopolskie Konferencje Sędziów Szachowych oraz centralne kursy sędziowskie w Półwiosku Starym k. Ślesina (pow. koniński). W prowadzonej przez Komisję Sędziowską PZSzach klasyfikacji aktywności sędziów szachowych znajdował się przez długi czas na pierwszym miejscu przed Zygmuntem Ryllem, który starał się zrównać z nim pod względem aktywności sędziowskiej. Ryszard Pych jest znanym filatelistą i posiada duży zbiór znaczków i całostek szachowych z całego świata. Bardzo koleżeński, powszechnie znany jako zaangażowany i ceniony działacz szachowy zarówno w województwie wielkopolskim, jak i na szczeblu centralnym. W uznaniu zasług otrzymał m. in. Złotą Odznakę Honorową PZ Szach (1976, nr legitymacji 463)”.

Widać, że szachy to nie tylko zwyczajna gra planszowa, to przepis na udane i szczęśliwe życie.

Źródło: Miesięcznik „Szachy”, literatura szachowa (zbiory własne)

Zdjęcia ze zbiorów Macieja Sroczyńskiego.

Opracowanie Dariusz Pych

cdn.

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze