Wydarzenie_1200x628
baner_FBAnt
Baner AWS
wszystkie_wiadomosci

„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

Był jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?

Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.

Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.

To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 

Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.

Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 

Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.

Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.

Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 

Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.

Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 

W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.

Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.

Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.

Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.

Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 

W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.

Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.

A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!

Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 

Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.

Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. 

Dostaliśmy 600 tys. zł jako dofinansowanie dla gmin popegeerowskich, a kwotę tę przeznaczymy na zakup wielofunkcyjnego samochodu komunalnego dla naszych pracowników. Ponadto pozyskaliśmy dofinansowanie rządowe na termomodernizację ośrodka zdrowia na kwotę 810 tys. zł. Podjęliśmy współpracę z firmą Pokojowy&Humieja, która świadczy usługi medyczne w naszym ośrodku. Panowie dołożą się do tej inwestycji w wysokości 100 tys. zł. W ramach tej inwestycji wykonamy podjazd dla wózków, windę dla niepełnosprawnych, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, termomodernizację, fotowoltaikę, ponadto wymienimy starego „kopciucha” na piec na pellet.

Z mniejszych inwestycji, które realizujemy dzięki środkom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego, mamy dotację na trzy odcinki dróg w ramach Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych oraz dwie inwestycje z programu „Pięknieje Wielkopolska Wieś”: w Moczalcu na budowę miejsca spotkań dla mieszkańców i placu zabaw, w Przystajni wybudujemy zaś plac zabaw. To są co prawda mniejsze projekty, ale też bardzo potrzebne i dziękuję za zaufanie Urzędowi Marszałkowskiemu.

Przed naszą rozmową podpisałem umowę na budowę wodociągu w miejscowości Jagodziniec: doprowadzimy wodę do kilku ostatnich gospodarstw, które są bez wody. Mieszkańcy ratowali się swoimi studiami, ale niestety w ostatnich latach obniżył się poziom wody i realizacja tej inwestycji jest niezbędna.

Złożyliśmy również trzy wnioski do programu Polski Ład. W tym miejscu chcę podziękować całemu zespołowi Urzędu Gminy, który aktywnie działa i wspiera mnie w mojej działalności jako wójta.

Inwestycji faktycznie jest bardzo dużo. Jednak Brzeziny słyną też z kultury i rekreacji: z muzyki ludowej i rzeźby, a także z pięknych lasów czy z jednego z niewielu w okolicy kąpieliska. A co dzieje się w tematach „miękkich”? 

Zacznę od kultury. W tym roku zaszła ważna zmiana, ponieważ od 1 maja nową dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury została Izabela Wiśniewska, mieszkanka naszej gminy. Wcześniej podobną funkcję pełniła w Kępnie. Nowa dyrektor zabrała się do pracy bardzo prężnie, składa wnioski na miękkie projekty zarówno dla kapeli, jak i zespołu śpiewaczego. Nie chcę za dużo zdradzać, ale kilka takich wniosków zostało złożonych i liczę na ich powodzenie. Dodam jeszcze, że zmieniliśmy nazwę jednostki na Brzezińskie Centrum Kultury.

W zeszłym roku udało się pozyskać środki na umundurowanie orkiestry parafialno-strażackiej. Współpracujemy z licznymi jednostkami, a także organizacjami pozarządowymi, jak np. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania Długosz Królewski czy Stowarzyszenie Rozwoju Gminy Brzeziny.

Jeśli zaś chodzi o turystykę i wypoczynek, to mamy wypracowaną pewną koncepcję modernizacji naszego Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jest to miejsce atrakcyjne, natomiast jeśli chodzi o infrastrukturę, w skład której wchodzi m.in. scena, amfiteatr czy ośrodek wczasowy, trąci myszką. Standard domków dla turystów jest bardzo słaby, one pamiętają epokę Edwarda Gierka i lata 70. XX w. i od wielu lat nie były remontowane. Składaliśmy także wniosek o dofinansowanie na ten cel, ale akurat ten nie zakończył się sukcesem. W zanadrzu mamy cały czas ten projekt, bo uważam, że to sztandarowa inwestycja w gminie Brzeziny.

Nie ukrywam, że prowadzę działania związane z przejęciem stawów rybnych wokół kąpieliska. Gdyby udało się przejąć te tereny od Skarbu Państwa, to można stworzyć zbiornik wodny o powierzchni ok. 15 ha. Byłaby to o wiele większa atrakcja turystyczna, niż jest obecnie. Moglibyśmy się stać „drugim Antoninem”. Na pewno nastąpiłby poważny rozwój infrastruktury turystycznej i wodnej: marzy mi się, aby pojawiły się tu kajaki, łódki, rowerki wodne, ale równocześnie rozwinie się gastronomia. Można pomyśleć o nowych domach wczasowych czy polu campingowym – w tym zakresie prowadzę rozmowy z Lasami Państwowymi. Są podejmowane działania, a jakie będą efekty – to pokaże czas.

Czego można życzyć gminie Brzeziny i Panu jako włodarzowi? 

Wójtowi – spokoju, a radnym – również spokoju i dobrej współpracy. Mieszkańcom życzyłbym cierpliwości i wyrozumiałości. Obecnie cechą naszego społeczeństwa, która mocno zaczęła być widoczna, jest brak cierpliwości. Brakuje takiej reakcji, że na terenie gminy coś się dzieje: jest droga, plac zabaw, zaraz są pytania, komentarze czy telefony: „Dobrze, ale dlaczego nie u nas? Dlaczego tu, a nie tam”. Mamy takie środki, jakie mamy i zapewniam na każdym kroku, że na każde sołectwo czy grupę mieszkańców przyjdzie kolej i czas, by dla nich coś robić. Wójt iradni, ale też urzędnicy czy sołtysi – wszyscy jesteśmy po to, by służyć mieszkańcom. To oni są naszymi pracodawcami, poprzez wybory „zatrudnili” mnie i radnych na kontrakt pięcioletni i od tego, jak się wywiążemy z tego kontaktu, zależy, czy podejmiemy się startu w kolejnych wyborach. Chciałbym mieć takie zadowolenie obiektywne, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić, a nawet więcej. Wtedy mogę z podniesioną przyłbicą stanąć do startu w kolejnych wyborach.

Od razu ciśnie się na usta pytanie, czy czuje się Pan na tyle zadowolony, by spróbować kontynuować swoją pracę jako wójt gminy Brzeziny w kolejnej kadencji? 

Na dzisiaj tak. Czuję się bardzo zadowolony i mogę śmiało podjąć dyskurs publiczny na argumenty w zakresie podsumowania działań gminy i jeśli ktoś chciałby być moim oponentem merytorycznym, to śmiem twierdzić nieskromnie, że niewiele zdziała.

Nie boi się Pan powrotu i ponownego startu Krzysztofa Niedźwiedzkiego? Albo innego kandydata, który będzie przez niego popierany? 

Każdy ma prawo wziąć udział w wyborach samorządowych. Nie czuję żadnych demonów, które mogłyby mi zagrozić. Na pewno nie będę wchodził w argumenty populistyczne. Przedstawię te dokonania, które się udały, a kwestia oceny mojej osoby to już decyzja wyborców. Tak czy inaczej, każdy werdykt przyjmę z pokorą, choć oczywiście wygraną w wyborach z radością.

Gmina Brzeziny nie planuje co prawda dożynek, ale na koniec lata szykuje się inne wydarzenie. 

Tak, będziemy organizowali dwudniowy festyn, przygotowany przez Brzezińskie Centrum Kultury. Pierwszy dzień będzie miał profilsportowy – odbędą się m.in. rozgrywki w siatkówkę oraz w tenisa stołowego. Wśród drużyn nie zabraknie samorządowców czy strażaków. Drugi dzień tej plenerowej imprezy odbędzie się pod znakiem pleneru rzeźbiarskiego, który organizowany jest dzięki naszemu rzeźbiarzowi Zdzisławowi Gotfrydowi i jego przyjaciół. Po tych plenerach zostaną piękne pamiątki w postaci drewnianych rzeźb.

Dlatego na zakończenie serdecznie zapraszam do Brzezinwszystkich mieszkańców okolicznych miast i gmin w ostatni weekend sierpnia!

Dziękuję za rozmowę.

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
47 komentarzy
Starsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze
marcinxx4xx@wp.pl
marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem
Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!
Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

marcinxx4xx@wp.pl

„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? „Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

marcinxx4xx@wp.pl

„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Był jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

marcinxx4xx@wp.pl

„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Był jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dos

marcinxx4xx@wp.pl

„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? „Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990

marcinxx4xx@wp.pl

„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie „Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?
gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Był jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dos

marcinxx4xx@wp.pl

„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Był jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności

marcinxx4xx@wp.pl

„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień prze

marcinxx4xx@wp.pl

„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej c„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale d„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Był jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?
o takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?
zęści regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu?

marcinxx4xx@wp.pl

„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.
Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. 
Dostaliśmy 600 tys. zł jako dofinansowanie dla gmin popegeerowskich, a kwotę tę przeznaczymy na zakup wielofunkcyjnego samochodu komunalnego dla naszych pracowników. Ponadto pozyskaliśmy dofinansowanie rządowe na termomodernizację ośrodka zdrowia na kwotę 810 tys. zł. Podjęliśmy współpracę z firmą Pokojowy&Humieja, która świadczy usługi medyczne w naszym ośrodku. Panowie dołożą się do tej inwestycji w wysokości 100 tys. zł. W ramach tej inwestycji wykonamy podjazd dla wózków, windę dla niepełnosprawnych, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, termomodernizację, fotowoltaikę, ponadto wymienimy starego „kopciucha” na piec na pellet.
Z mniejszych inwestycji, które realizujemy dzięki środkom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego, mamy dotację na trzy odcinki dróg w ramach Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych oraz dwie inwestycje z programu „Pięknieje Wielkopolska Wieś”: w Moczalcu na budowę miejsca spotkań dla mieszkańców i placu zabaw, w Przystajni wybudujemy zaś plac zabaw. To są co prawda mniejsze projekty, ale też bardzo potrzebne i dziękuję za zaufanie Urzędowi Marszałkowskiemu.
Przed naszą rozmową podpisałem umowę na budowę wodociągu w miejscowości Jagodziniec: doprowadzimy wodę do kilku ostatnich gospodarstw, które są bez wody. Mieszkańcy ratowali się swoimi studiami, ale niestety w ostatnich latach obniżył się poziom wody i realizacja tej inwestycji jest niezbędna.
Złożyliśmy również trzy wnioski do programu Polski Ład. W tym miejscu chcę podziękować całemu zespołowi Urzędu Gminy, który aktywnie działa i wspiera mnie w mojej działalności jako wójta.
Inwestycji faktycznie jest bardzo dużo. Jednak Brzeziny słyną też z kultury i rekreacji: z muzyki ludowej i rzeźby, a także z pięknych lasów czy z jednego z niewielu w okolicy kąpieliska. A co dzieje się w tematach „miękkich”? 
Zacznę od kultury. W tym roku zaszła ważna zmiana, ponieważ od 1 maja nową dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury została Izabela Wiśniewska, mieszkanka naszej gminy. Wcześniej podobną funkcję pełniła w Kępnie. Nowa dyrektor zabrała się do pracy bardzo prężnie, składa wnioski na miękkie projekty zarówno dla kapeli, jak i zespołu śpiewaczego. Nie chcę za dużo zdradzać, ale kilka takich wniosków zostało złożonych i liczę na ich powodzenie. Dodam jeszcze, że zmieniliśmy nazwę jednostki na Brzezińskie Centrum Kultury.
W zeszłym roku udało się pozyskać środki na umundurowanie orkiestry parafialno-strażackiej. Współpracujemy z licznymi jednostkami, a także organizacjami pozarządowymi, jak np. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania Długosz Królewski czy Stowarzyszenie Rozwoju Gminy Brzeziny.
Jeśli zaś chodzi o turystykę i wypoczynek, to mamy wypracowaną pewną koncepcję modernizacji naszego Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jest to miejsce atrakcyjne, natomiast jeśli chodzi o infrastrukturę, w skład której wchodzi m.in. scena, amfiteatr czy ośrodek wczasowy, trąci myszką. Standard domków dla turystów jest bardzo słaby, one pamiętają epokę Edwarda Gierka i lata 70. XX w. i od wielu lat nie były remontowane. Składaliśmy także wniosek o dofinansowanie na ten cel, ale akurat ten nie zakończył się sukcesem. W zanadrzu mamy cały czas ten projekt, bo uważam, że to sztandarowa inwestycja w gminie Brzeziny.
Nie ukrywam, że prowadzę działania związane z przejęciem stawów rybnych wokół kąpieliska. Gdyby udało się przejąć te tereny od Skarbu Państwa, to można stworzyć zbiornik wodny o powierzchni ok. 15 ha. Byłaby to o wiele większa atrakcja turystyczna, niż jest obecnie. Moglibyśmy się stać „drugim Antoninem”. Na pewno nastąpiłby poważny rozwój infrastruktury turystycznej i wodnej: marzy mi się, aby pojawiły się tu kajaki, łódki, rowerki wodne, ale równocześnie rozwinie się gastronomia. Można pomyśleć o nowych domach wczasowych czy polu campingowym – w tym zakresie prowadzę rozmowy z Lasami Państwowymi. Są podejmowane działania, a jakie będą efekty – to pokaże czas.
Czego można życzyć gminie Brzeziny i Panu jako włodarzowi? 
Wójtowi – spokoju, a radnym – również spokoju i dobrej współpracy. Mieszkańcom życzyłbym cierpliwości i wyrozumiałości. Obecnie cechą naszego społeczeństwa, która mocno zaczęła być widoczna, jest brak cierpliwości. Brakuje takiej reakcji, że na terenie gminy coś się dzieje: jest droga, plac zabaw, zaraz są pytania, komentarze czy telefony: „Dobrze, ale dlaczego nie u nas? Dlaczego tu, a nie tam”. Mamy takie środki, jakie mamy i zapewniam na każdym kroku, że na każde sołectwo czy grupę mieszkańców przyjdzie kolej i czas, by dla nich coś robić. Wójt iradni, ale też urzędnicy czy sołtysi – wszyscy jesteśmy po to, by służyć mieszkańcom. To oni są naszymi pracodawcami, poprzez wybory „zatrudnili” mnie i radnych na kontrakt pięcioletni i od tego, jak się wywiążemy z tego kontaktu, zależy, czy podejmiemy się startu w kolejnych wyborach. Chciałbym mieć takie zadowolenie obiektywne, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić, a nawet więcej. Wtedy mogę z podniesioną przyłbicą stanąć do startu w kolejnych wyborach.
Od razu ciśnie się na usta pytanie, czy czuje się Pan na tyle zadowolony, by spróbować kontynuować swoją pracę jako wójt gminy Brzeziny w kolejnej kadencji? 
Na dzisiaj tak. Czuję się bardzo zadowolony i mogę śmiało podjąć dyskurs publiczny na argumenty w zakresie podsumowania działań gminy i jeśli ktoś chciałby być moim oponentem merytorycznym, to śmiem twierdzić nieskromnie, że niewiele zdziała.
Nie boi się Pan powrotu i ponownego startu Krzysztofa Niedźwiedzkiego? Albo innego kandydata, który będzie przez niego popierany? 
Każdy ma prawo wziąć udział w wyborach samorządowych. Nie czuję żadnych demonów, które mogłyby mi zagrozić. Na pewno nie będę wchodził w argumenty populistyczne. Przedstawię te dokonania, które się udały, a kwestia oceny mojej osoby to już decyzja wyborców. Tak czy inaczej, każdy werdykt przyjmę z pokorą, choć oczywiście wygraną w wyborach z radością.
Gmina Brzeziny nie planuje co prawda dożynek, ale na koniec lata szykuje się inne wydarzenie. 
Tak, będziemy organizowali dwudniowy festyn, przygotowany przez Brzezińskie Centrum Kultury. Pierwszy dzień będzie miał profilsportowy – odbędą się m.in. rozgrywki w siatkówkę oraz w tenisa stołowego. Wśród drużyn nie zabraknie samorządowców czy strażaków. Drugi dzień tej plenerowej imprezy odbędzie się pod znakiem pleneru rzeźbiarskiego, który organizowany jest dzięki naszemu rzeźbiarzowi Zdzisławowi Gotfrydowi i jego przyjaciół. Po tych plenerach zostaną piękne pamiątki w postaci drewnianych rzeźb.
Dlatego na zakończenie serdecznie zapraszam do Brzezinwszystkich mieszkańców okolicznych miast i gmin w ostatni weekend sierpnia!
Dziękuję za rozmowę.Był jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.
Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. 
Dostaliśmy 600 tys. zł jako dofinansowanie dla gmin popegeerowskich, a kwotę tę przeznaczymy na zakup wielofunkcyjnego samochodu komunalnego dla naszych pracowników. Ponadto pozyskaliśmy dofinansowanie rządowe na termomodernizację ośrodka zdrowia na kwotę 810 tys. zł. Podjęliśmy współpracę z firmą Pokojowy&Humieja, która świadczy usługi medyczne w naszym ośrodku. Panowie dołożą się do tej inwestycji w wysokości 100 tys. zł. W ramach tej inwestycji wykonamy podjazd dla wózków, windę dla niepełnosprawnych, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, termomodernizację, fotowoltaikę, ponadto wymienimy starego „kopciucha” na piec na pellet.
Z mniejszych inwestycji, które realizujemy dzięki środkom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego, mamy dotację na trzy odcinki dróg w ramach Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych oraz dwie inwestycje z programu „Pięknieje Wielkopolska Wieś”: w Moczalcu na budowę miejsca spotkań dla mieszkańców i placu zabaw, w Przystajni wybudujemy zaś plac zabaw. To są co prawda mniejsze projekty, ale też bardzo potrzebne i dziękuję za zaufanie Urzędowi Marszałkowskiemu.
Przed naszą rozmową podpisałem umowę na budowę wodociągu w miejscowości Jagodziniec: doprowadzimy wodę do kilku ostatnich gospodarstw, które są bez wody. Mieszkańcy ratowali się swoimi studiami, ale niestety w ostatnich latach obniżył się poziom wody i realizacja tej inwestycji jest niezbędna.
Złożyliśmy również trzy wnioski do programu Polski Ład. W tym miejscu chcę podziękować całemu zespołowi Urzędu Gminy, który aktywnie działa i wspiera mnie w mojej działalności jako wójta.
Inwestycji faktycznie jest bardzo dużo. Jednak Brzeziny słyną też z kultury i rekreacji: z muzyki ludowej i rzeźby, a także z pięknych lasów czy z jednego z niewielu w okolicy kąpieliska. A co dzieje się w tematach „miękkich”? 
Zacznę od kultury. W tym roku zaszła ważna zmiana, ponieważ od 1 maja nową dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury została Izabela Wiśniewska, mieszkanka naszej gminy. Wcześniej podobną funkcję pełniła w Kępnie. Nowa dyrektor zabrała się do pracy bardzo prężnie, składa wnioski na miękkie projekty zarówno dla kapeli, jak i zespołu śpiewaczego. Nie chcę za dużo zdradzać, ale kilka takich wniosków zostało złożonych i liczę na ich powodzenie. Dodam jeszcze, że zmieniliśmy nazwę jednostki na Brzezińskie Centrum Kultury.
W zeszłym roku udało się pozyskać środki na umundurowanie orkiestry parafialno-strażackiej. Współpracujemy z licznymi jednostkami, a także organizacjami pozarządowymi, jak np. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania Długosz Królewski czy Stowarzyszenie Rozwoju Gminy Brzeziny.
Jeśli zaś chodzi o turystykę i wypoczynek, to mamy wypracowaną pewną koncepcję modernizacji naszego Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jest to miejsce atrakcyjne, natomiast jeśli chodzi o infrastrukturę, w skład której wchodzi m.in. scena, amfiteatr czy ośrodek wczasowy, trąci myszką. Standard domków dla turystów jest bardzo słaby, one pamiętają epokę Edwarda Gierka i lata 70. XX w. i od wielu lat nie były remontowane. Składaliśmy także wniosek o dofinansowanie na ten cel, ale akurat ten nie zakończył się sukcesem. W zanadrzu mamy cały czas ten projekt, bo uważam, że to sztandarowa inwestycja w gminie Brzeziny.
Nie ukrywam, że prowadzę działania związane z przejęciem stawów rybnych wokół kąpieliska. Gdyby udało się przejąć te tereny od Skarbu Państwa, to można stworzyć zbiornik wodny o powierzchni ok. 15 ha. Byłaby to o wiele większa atrakcja turystyczna, niż jest obecnie. Moglibyśmy się stać „drugim Antoninem”. Na pewno nastąpiłby poważny rozwój infrastruktury turystycznej i wodnej: marzy mi się, aby pojawiły się tu kajaki, łódki, rowerki wodne, ale równocześnie rozwinie się gastronomia. Można pomyśleć o nowych domach wczasowych czy polu campingowym – w tym zakresie prowadzę rozmowy z Lasami Państwowymi. Są podejmowane działania, a jakie będą efekty – to pokaże czas.
Czego można życzyć gminie Brzeziny i Panu jako włodarzowi? 
Wójtowi – spokoju, a radnym – również spokoju i dobrej współpracy. Mieszkańcom życzyłbym cierpliwości i wyrozumiałości. Obecnie cechą naszego społeczeństwa, która mocno zaczęła być widoczna, jest brak cierpliwości. Brakuje takiej reakcji, że na terenie gminy coś się dzieje: jest droga, plac zabaw, zaraz są pytania, komentarze czy telefony: „Dobrze, ale dlaczego nie u nas? Dlaczego tu, a nie tam”. Mamy takie środki, jakie mamy i zapewniam na każdym kroku, że na każde sołectwo czy grupę mieszkańców przyjdzie kolej i czas, by dla nich coś robić. Wójt iradni, ale też urzędnicy czy sołtysi – wszyscy jesteśmy po to, by służyć mieszkańcom. To oni są naszymi pracodawcami, poprzez wybory „zatrudnili” mnie i radnych na kontrakt pięcioletni i od tego, jak się wywiążemy z tego kontaktu, zależy, czy podejmiemy się startu w kolejnych wyborach. Chciałbym mieć takie zadowolenie obiektywne, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić, a nawet więcej. Wtedy mogę z podniesioną przyłbicą stanąć do startu w kolejnych wyborach.
Od razu ciśnie się na usta pytanie, czy czuje się Pan na tyle zadowolony, by spróbować kontynuować swoją pracę jako wójt gminy Brzeziny w kolejnej kadencji? 
Na dzisiaj tak. Czuję się bardzo zadowolony i mogę śmiało podjąć dyskurs publiczny na argumenty w zakresie podsumowania działań gminy i jeśli ktoś chciałby być moim oponentem merytorycznym, to śmiem twierdzić nieskromnie, że niewiele zdziała.
Nie boi się Pan powrotu i ponownego startu Krzysztofa Niedźwiedzkiego? Albo innego kandydata, który będzie przez niego popierany? 
Każdy ma prawo wziąć udział w wyborach samorządowych. Nie czuję żadnych demonów, które mogłyby mi zagrozić. Na pewno nie będę wchodził w argumenty populistyczne. Przedstawię te dokonania, które się udały, a kwestia oceny mojej osoby to już decyzja wyborców. Tak czy inaczej, każdy werdykt przyjmę z pokorą, choć oczywiście wygraną w wyborach z radością.
Gmina Brzeziny nie planuje co prawda dożynek, ale na koniec lata szykuje się inne wydarzenie. 
Tak, będziemy organizowali dwudniowy festyn, przygotowany przez Brzezińskie Centrum Kultury. Pierwszy dzień będzie miał profilsportowy – odbędą się m.in. rozgrywki w siatkówkę oraz w tenisa stołowego. Wśród drużyn nie zabraknie samorządowców czy strażaków. Drugi dzień tej plenerowej imprezy odbędzie się pod znakiem pleneru rzeźbiarskiego, który organizowany jest dzięki naszemu rzeźbiarzowi Zdzisławowi Gotfrydowi i jego przyjaciół. Po tych plenerach zostaną piękne pamiątki w postaci drewnianych rzeźb.
Dlatego na zakończenie serdecznie zapraszam do Brzezinwszystkich mieszkańców okolicznych miast i gmin w ostatni weekend sierpnia!
Dziękuję za rozmowę.

marcinxx4xx@wp.pl

„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? „Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? „Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucj„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? „Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.
Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. 
Dostaliśmy 600 tys. zł jako dofinansowanie dla gmin popegeerowskich, a kwotę tę przeznaczymy na zakup wielofunkcyjnego samochodu komunalnego dla naszych pracowników. Ponadto pozyskaliśmy dofinansowanie rządowe na termomodernizację ośrodka zdrowia na kwotę 810 tys. zł. Podjęliśmy współpracę z firmą Pokojowy&Humieja, która świadczy usługi medyczne w naszym ośrodku. Panowie dołożą się do tej inwestycji w wysokości 100 tys. zł. W ramach tej inwestycji wykonamy podjazd dla wózków, windę dla niepełnosprawnych, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, termomodernizację, fotowoltaikę, ponadto wymienimy starego „kopciucha” na piec na pellet.
Z mniejszych inwestycji, które realizujemy dzięki środkom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego, mamy dotację na trzy odcinki dróg w ramach Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych oraz dwie inwestycje z programu „Pięknieje Wielkopolska Wieś”: w Moczalcu na budowę miejsca spotkań dla mieszkańców i placu zabaw, w Przystajni wybudujemy zaś plac zabaw. To są co prawda mniejsze projekty, ale też bardzo potrzebne i dziękuję za zaufanie Urzędowi Marszałkowskiemu.
Przed naszą rozmową podpisałem umowę na budowę wodociągu w miejscowości Jagodziniec: doprowadzimy wodę do kilku ostatnich gospodarstw, które są bez wody. Mieszkańcy ratowali się swoimi studiami, ale niestety w ostatnich latach obniżył się poziom wody i realizacja tej inwestycji jest niezbędna.
Złożyliśmy również trzy wnioski do programu Polski Ład. W tym miejscu chcę podziękować całemu zespołowi Urzędu Gminy, który aktywnie działa i wspiera mnie w mojej działalności jako wójta.
Inwestycji faktycznie jest bardzo dużo. Jednak Brzeziny słyną też z kultury i rekreacji: z muzyki ludowej i rzeźby, a także z pięknych lasów czy z jednego z niewielu w okolicy kąpieliska. A co dzieje się w tematach „miękkich”? 
Zacznę od kultury. W tym roku zaszła ważna zmiana, ponieważ od 1 maja nową dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury została Izabela Wiśniewska, mieszkanka naszej gminy. Wcześniej podobną funkcję pełniła w Kępnie. Nowa dyrektor zabrała się do pracy bardzo prężnie, składa wnioski na miękkie projekty zarówno dla kapeli, jak i zespołu śpiewaczego. Nie chcę za dużo zdradzać, ale kilka takich wniosków zostało złożonych i liczę na ich powodzenie. Dodam jeszcze, że zmieniliśmy nazwę jednostki na Brzezińskie Centrum Kultury.
W zeszłym roku udało się pozyskać środki na umundurowanie orkiestry parafialno-strażackiej. Współpracujemy z licznymi jednostkami, a także organizacjami pozarządowymi, jak np. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania Długosz Królewski czy Stowarzyszenie Rozwoju Gminy Brzeziny.
Jeśli zaś chodzi o turystykę i wypoczynek, to mamy wypracowaną pewną koncepcję modernizacji naszego Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jest to miejsce atrakcyjne, natomiast jeśli chodzi o infrastrukturę, w skład której wchodzi m.in. scena, amfiteatr czy ośrodek wczasowy, trąci myszką. Standard domków dla turystów jest bardzo słaby, one pamiętają epokę Edwarda Gierka i lata 70. XX w. i od wielu lat nie były remontowane. Składaliśmy także wniosek o dofinansowanie na ten cel, ale akurat ten nie zakończył się sukcesem. W zanadrzu mamy cały czas ten projekt, bo uważam, że to sztandarowa inwestycja w gminie Brzeziny.
Nie ukrywam, że prowadzę działania związane z przejęciem stawów rybnych wokół kąpieliska. Gdyby udało się przejąć te tereny od Skarbu Państwa, to można stworzyć zbiornik wodny o powierzchni ok. 15 ha. Byłaby to o wiele większa atrakcja turystyczna, niż jest obecnie. Moglibyśmy się stać „drugim Antoninem”. Na pewno nastąpiłby poważny rozwój infrastruktury turystycznej i wodnej: marzy mi się, aby pojawiły się tu kajaki, łódki, rowerki wodne, ale równocześnie rozwinie się gastronomia. Można pomyśleć o nowych domach wczasowych czy polu campingowym – w tym zakresie prowadzę rozmowy z Lasami Państwowymi. Są podejmowane działania, a jakie będą efekty – to pokaże czas.
Czego można życzyć gminie Brzeziny i Panu jako włodarzowi? 
Wójtowi – spokoju, a radnym – również spokoju i dobrej współpracy. Mieszkańcom życzyłbym cierpliwości i wyrozumiałości. Obecnie cechą naszego społeczeństwa, która mocno zaczęła być widoczna, jest brak cierpliwości. Brakuje takiej reakcji, że na terenie gminy coś się dzieje: jest droga, plac zabaw, zaraz są pytania, komentarze czy telefony: „Dobrze, ale dlaczego nie u nas? Dlaczego tu, a nie tam”. Mamy takie środki, jakie mamy i zapewniam na każdym kroku, że na każde sołectwo czy grupę mieszkańców przyjdzie kolej i czas, by dla nich coś robić. Wójt iradni, ale też urzędnicy czy sołtysi – wszyscy jesteśmy po to, by służyć mieszkańcom. To oni są naszymi pracodawcami, poprzez wybory „zatrudnili” mnie i radnych na kontrakt pięcioletni i od tego, jak się wywiążemy z tego kontaktu, zależy, czy podejmiemy się startu w kolejnych wyborach. Chciałbym mieć takie zadowolenie obiektywne, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić, a nawet więcej. Wtedy mogę z podniesioną przyłbicą stanąć do startu w kolejnych wyborach.
Od razu ciśnie się na usta pytanie, czy czuje się Pan na tyle zadowolony, by spróbować kontynuować swoją pracę jako wójt gminy Brzeziny w kolejnej kadencji? 
Na dzisiaj tak. Czuję się bardzo zadowolony i mogę śmiało podjąć dyskurs publiczny na argumenty w zakresie podsumowania działań gminy i jeśli ktoś chciałby być moim oponentem merytorycznym, to śmiem twierdzić nieskromnie, że niewiele zdziała.
Nie boi się Pan powrotu i ponownego startu Krzysztofa Niedźwiedzkiego? Albo innego kandydata, który będzie przez niego popierany? 
Każdy ma prawo wziąć udział w wyborach samorządowych. Nie czuję żadnych demonów, które mogłyby mi zagrozić. Na pewno nie będę wchodził w argumenty populistyczne. Przedstawię te dokonania, które się udały, a kwestia oceny mojej osoby to już decyzja wyborców. Tak czy inaczej, każdy werdykt przyjmę z pokorą, choć oczywiście wygraną w wyborach z radością.
Gmina Brzeziny nie planuje co prawda dożynek, ale na koniec lata szykuje się inne wydarzenie. 
Tak, będziemy organizowali dwudniowy festyn, przygotowany przez Brzezińskie Centrum Kultury. Pierwszy dzień będzie miał profilsportowy – odbędą się m.in. rozgrywki w siatkówkę oraz w tenisa stołowego. Wśród drużyn nie zabraknie samorządowców czy strażaków. Drugi dzień tej plenerowej imprezy odbędzie się pod znakiem pleneru rzeźbiarskiego, który organizowany jest dzięki naszemu rzeźbiarzowi Zdzisławowi Gotfrydowi i jego przyjaciół. Po tych plenerach zostaną piękne pamiątki w postaci drewnianych rzeźb.
Dlatego na zakończenie serdecznie zapraszam do Brzezinwszystkich mieszkańców okolicznych miast i gmin w ostatni weekend sierpnia!
Dziękuję za rozmowę.
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.
Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. 
Dostaliśmy 600 tys. zł jako dofinansowanie dla gmin popegeerowskich, a kwotę tę przeznaczymy na zakup wielofunkcyjnego samochodu komunalnego dla naszych pracowników. Ponadto pozyskaliśmy dofinansowanie rządowe na termomodernizację ośrodka zdrowia na kwotę 810 tys. zł. Podjęliśmy współpracę z firmą Pokojowy&Humieja, która świadczy usługi medyczne w naszym ośrodku. Panowie dołożą się do tej inwestycji w wysokości 100 tys. zł. W ramach tej inwestycji wykonamy podjazd dla wózków, windę dla niepełnosprawnych, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, termomodernizację, fotowoltaikę, ponadto wymienimy starego „kopciucha” na piec na pellet.
Z mniejszych inwestycji, które realizujemy dzięki środkom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego, mamy dotację na trzy odcinki dróg w ramach Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych oraz dwie inwestycje z programu „Pięknieje Wielkopolska Wieś”: w Moczalcu na budowę miejsca spotkań dla mieszkańców i placu zabaw, w Przystajni wybudujemy zaś plac zabaw. To są co prawda mniejsze projekty, ale też bardzo potrzebne i dziękuję za zaufanie Urzędowi Marszałkowskiemu.
Przed naszą rozmową podpisałem umowę na budowę wodociągu w miejscowości Jagodziniec: doprowadzimy wodę do kilku ostatnich gospodarstw, które są bez wody. Mieszkańcy ratowali się swoimi studiami, ale niestety w ostatnich latach obniżył się poziom wody i realizacja tej inwestycji jest niezbędna.
Złożyliśmy również trzy wnioski do programu Polski Ład. W tym miejscu chcę podziękować całemu zespołowi Urzędu Gminy, który aktywnie działa i wspiera mnie w mojej działalności jako wójta.
Inwestycji faktycznie jest bardzo dużo. Jednak Brzeziny słyną też z kultury i rekreacji: z muzyki ludowej i rzeźby, a także z pięknych lasów czy z jednego z niewielu w okolicy kąpieliska. A co dzieje się w tematach „miękkich”? 
Zacznę od kultury. W tym roku zaszła ważna zmiana, ponieważ od 1 maja nową dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury została Izabela Wiśniewska, mieszkanka naszej gminy. Wcześniej podobną funkcję pełniła w Kępnie. Nowa dyrektor zabrała się do pracy bardzo prężnie, składa wnioski na miękkie projekty zarówno dla kapeli, jak i zespołu śpiewaczego. Nie chcę za dużo zdradzać, ale kilka takich wniosków zostało złożonych i liczę na ich powodzenie. Dodam jeszcze, że zmieniliśmy nazwę jednostki na Brzezińskie Centrum Kultury.
W zeszłym roku udało się pozyskać środki na umundurowanie orkiestry parafialno-strażackiej. Współpracujemy z licznymi jednostkami, a także organizacjami pozarządowymi, jak np. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania Długosz Królewski czy Stowarzyszenie Rozwoju Gminy Brzeziny.
Jeśli zaś chodzi o turystykę i wypoczynek, to mamy wypracowaną pewną koncepcję modernizacji naszego Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jest to miejsce atrakcyjne, natomiast jeśli chodzi o infrastrukturę, w skład której wchodzi m.in. scena, amfiteatr czy ośrodek wczasowy, trąci myszką. Standard domków dla turystów jest bardzo słaby, one pamiętają epokę Edwarda Gierka i lata 70. XX w. i od wielu lat nie były remontowane. Składaliśmy także wniosek o dofinansowanie na ten cel, ale akurat ten nie zakończył się sukcesem. W zanadrzu mamy cały czas ten projekt, bo uważam, że to sztandarowa inwestycja w gminie Brzeziny.
Nie ukrywam, że prowadzę działania związane z przejęciem stawów rybnych wokół kąpieliska. Gdyby udało się przejąć te tereny od Skarbu Państwa, to można stworzyć zbiornik wodny o powierzchni ok. 15 ha. Byłaby to o wiele większa atrakcja turystyczna, niż jest obecnie. Moglibyśmy się stać „drugim Antoninem”. Na pewno nastąpiłby poważny rozwój infrastruktury turystycznej i wodnej: marzy mi się, aby pojawiły się tu kajaki, łódki, rowerki wodne, ale równocześnie rozwinie się gastronomia. Można pomyśleć o nowych domach wczasowych czy polu campingowym – w tym zakresie prowadzę rozmowy z Lasami Państwowymi. Są podejmowane działania, a jakie będą efekty – to pokaże czas.
Czego można życzyć gminie Brzeziny i Panu

marcinxx4xx@wp.pl

12 sierpnia 202112 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najwa

marcinxx4xx@wp.pl

12 sierpnia 202112 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.
Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. 
Dostaliśmy 600 tys. zł jako dofinansowanie dla gmin popegeerowskich, a kwotę tę przeznaczymy na zakup wielofunkcyjnego samochodu komunalnego dla naszych pracowników. Ponadto pozyskaliśmy dofinansowanie rządowe na termomodernizację ośrodka zdrowia na kwotę 810 tys. zł. Podjęliśmy współpracę z firmą Pokojowy&Humieja, która świadczy usługi medyczne w naszym ośrodku. Panowie dołożą się do tej inwestycji w wysokości 100 tys. zł. W ramach tej inwestycji wykonamy podjazd dla wózków, windę dla niepełnosprawnych, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, termomodernizację, fotowoltaikę, ponadto wymienimy starego „kopciucha” na piec na pellet.
Z mniejszych inwestycji, które realizujemy dzięki środkom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego, mamy dotację na trzy odcinki dróg w ramach Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych oraz dwie inwestycje z programu „Pięknieje Wielkopolska Wieś”: w Moczalcu na budowę miejsca spotkań dla mieszkańców i placu zabaw, w Przystajni wybudujemy zaś plac zabaw. To są co prawda mniejsze projekty, ale też bardzo potrzebne i dziękuję za zaufanie Urzędowi Marszałkowskiemu.
Przed naszą rozmową podpisałem umowę na budowę wodociągu w miejscowości Jagodziniec: doprowadzimy wodę do kilku ostatnich gospodarstw, które są bez wody. Mieszkańcy ratowali się swoimi studiami, ale niestety w ostatnich latach obniżył się poziom wody i realizacja tej inwestycji jest niezbędna.
Złożyliśmy również trzy wnioski do programu Polski Ład. W tym miejscu chcę podziękować całemu zespołowi Urzędu Gminy, który aktywnie działa i wspiera mnie w mojej działalności jako wójta.
Inwestycji faktycznie jest bardzo dużo. Jednak Brzeziny słyną też z kultury i rekreacji: z muzyki ludowej i rzeźby, a także z pięknych lasów czy z jednego z niewielu w okolicy kąpieliska. A co dzieje się w tematach „miękkich”? 
Zacznę od kultury. W tym roku zaszła ważna zmiana, ponieważ od 1 maja nową dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury została Izabela Wiśniewska, mieszkanka naszej gminy. Wcześniej podobną funkcję pełniła w Kępnie. Nowa dyrektor zabrała się do pracy bardzo prężnie, składa wnioski na miękkie projekty zarówno dla kapeli, jak i zespołu śpiewaczego. Nie chcę za dużo zdradzać, ale kilka takich wniosków zostało złożonych i liczę na ich powodzenie. Dodam jeszcze, że zmieniliśmy nazwę jednostki na Brzezińskie Centrum Kultury.
W zeszłym roku udało się pozyskać środki na umundurowanie orkiestry parafialno-strażackiej. Współpracujemy z licznymi jednostkami, a także organizacjami pozarządowymi, jak np. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania Długosz Królewski czy Stowarzyszenie Rozwoju Gminy Brzeziny.
Jeśli zaś chodzi o turystykę i wypoczynek, to mamy wypracowaną pewną koncepcję modernizacji naszego Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jest to miejsce atrakcyjne, natomiast jeśli chodzi o infrastrukturę, w skład której wchodzi m.in. scena, amfiteatr czy ośrodek wczasowy, trąci myszką. Standard domków dla turystów jest bardzo słaby, one pamiętają epokę Edwarda Gierka i lata 70. XX w. i od wielu lat nie były remontowane. Składaliśmy także wniosek o dofinansowanie na ten cel, ale akurat ten nie zakończył się sukcesem. W zanadrzu mamy cały czas ten projekt, bo uważam, że to sztandarowa inwestycja w gminie Brzeziny.
Nie ukrywam, że prowadzę działania związane z przejęciem stawów rybnych wokół kąpieliska. Gdyby udało się przejąć te tereny od Skarbu Państwa, to można stworzyć zbiornik wodny o powierzchni ok. 15 ha. Byłaby to o wiele większa atrakcja turystyczna, niż jest obecnie. Moglibyśmy się stać „drugim Antoninem”. Na pewno nastąpiłby poważny rozwój infrastruktury turystycznej i wodnej: marzy mi się, aby pojawiły się tu kajaki, łódki, rowerki wodne, ale równocześnie rozwinie się gastronomia. Można pomyśleć o nowych domach wczasowych czy polu campingowym – w tym zakresie prowadzę rozmowy z Lasami Państwowymi. Są podejmowane działania, a jakie będą efekty – to pokaże czas.
Czego można życzyć gminie Brzeziny i Panu jako włodarzowi? 
Wójtowi – spokoju, a radnym – również spokoju i dobrej współpracy. Mieszkańcom życzyłbym cierpliwości i wyrozumiałości. Obecnie cechą naszego społeczeństwa, która mocno zaczęła być widoczna, jest brak cierpliwości. Brakuje takiej reakcji, że na terenie gminy coś się dzieje: jest droga, plac zabaw, zaraz są pytania, komentarze czy telefony: „Dobrze, ale dlaczego nie u nas? Dlaczego tu, a nie tam”. Mamy takie środki, jakie mamy i zapewniam na każdym kroku, że na każde sołectwo czy grupę mieszkańców przyjdzie kolej i czas, by dla nich coś robić. Wójt iradni, ale też urzędnicy czy sołtysi – wszyscy jesteśmy po to, by służyć mieszkańcom. To oni są naszymi pracodawcami, poprzez wybory „zatrudnili” mnie i radnych na kontrakt pięcioletni i od tego, jak się wywiążemy z tego kontaktu, zależy, czy podejmiemy się startu w kolejnych wyborach. Chciałbym mieć takie zadowolenie obiektywne, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić, a nawet więcej. Wtedy mogę z podniesioną przyłbicą stanąć do startu w kolejnych wyborach.
Od razu ciśnie się na usta pytanie, czy czuje się Pan na tyle zadowolony, by spróbować kontynuować swoją pracę jako wójt gminy Brzeziny w kolejnej kadencji? 
Na dzisiaj tak. Czuję się bardzo zadowolony i mogę śmiało podjąć dyskurs publiczny na argumenty w zakresie podsumowania działań gminy i jeśli ktoś chciałby być moim oponentem merytorycznym, to śmiem twierdzić nieskromnie, że niewiele zdziała.
Nie boi się Pan powrotu i ponownego startu Krzysztofa Niedźwiedzkiego? Albo innego kandydata, który będzie przez niego popierany? 
Każdy ma prawo wziąć udział w wyborach samorządowych. Nie czuję żadnych demonów, które mogłyby mi zagrozić. Na pewno nie będę wchodził w argumenty populistyczne. Przedstawię te dokonania, które się udały, a kwestia oceny mojej osoby to już decyzja wyborców. Tak czy inaczej, każdy werdykt przyjmę z pokorą, choć oczywiście wygraną w wyborach z radością.
Gmina Brzeziny nie planuje co prawda dożynek, ale na koniec lata szykuje się inne wydarzenie. 
Tak, będziemy organizowali dwudniowy festyn, przygotowany przez Brzezińskie Centrum Kultury. Pierwszy dzień będzie miał profilsportowy – odbędą się m.in. rozgrywki w siatkówkę oraz w tenisa stołowego. Wśród drużyn nie zabraknie samorządowców czy strażaków. Drugi dzień tej plenerowej imprezy odbędzie się pod znakiem pleneru rzeźbiarskiego, który organizowany jest dzięki naszemu rzeźbiarzowi Zdzisławowi Gotfrydowi i jego przyjaciół. Po tych plenerach zostaną piękne pamiątki w postaci drewnianych rzeźb.
Dlatego na zakończenie serdecznie zapraszam do Brzezinwszystkich mieszkańców okolicznych miast i gmin w ostatni weekend sierpnia!
Dziękuję za rozmowę.
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.
Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. 
Dostaliśmy 600 tys. zł jako dofinansowanie dla gmin popegeerowskich, a kwotę tę przeznaczymy na zakup wielofunkcyjnego samochodu komunalnego dla naszych pracowników. Ponadto pozyskaliśmy dofinansowanie rządowe na termomodernizację ośrodka zdrowia na kwotę 810 tys. zł. Podjęliśmy współpracę z firmą Pokojowy&Humieja, która świadczy usługi medyczne w naszym ośrodku. Panowie dołożą się do tej inwestycji w wysokości 100 tys. zł. W ramach tej inwestycji wykonamy podjazd dla wózków, windę dla niepełnosprawnych, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, termomodernizację, fotowoltaikę, ponadto wymienimy starego „kopciucha” na piec na pellet.
Z mniejszych inwestycji, które realizujemy dzięki środkom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego, mamy dotację na trzy odcinki dróg w ramach Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych oraz dwie inwestycje z programu „Pięknieje Wielkopolska Wieś”: w Moczalcu na budowę miejsca spotkań dla mieszkańców i placu zabaw, w Przystajni wybudujemy zaś plac zabaw. To są co prawda mniejsze projekty, ale też bardzo potrzebne i dziękuję za zaufanie Urzędowi Marszałkowskiemu.
Przed naszą rozmową podpisałem umowę na budowę wodociągu w miejscowości Jagodziniec: doprowadzimy wodę do kilku ostatnich gospodarstw, które są bez wody. Mieszkańcy ratowali się swoimi studiami, ale niestety w ostatnich latach obniżył się poziom wody i realizacja tej inwestycji jest niezbędna.
Złożyliśmy również trzy wnioski do programu Polski Ład. W tym miejscu chcę podziękować całemu zespołowi Urzędu Gminy, który aktywnie działa i wspiera mnie w mojej działalności jako wójta.
Inwestycji faktycznie jest bardzo dużo. Jednak Brzeziny słyną też z kultury i rekreacji: z muzyki ludowej i rzeźby, a także z pięknych lasów czy z jednego z niewielu w okolicy kąpieliska. A co dzieje się w tematach „miękkich”? 
Zacznę od kultury. W tym roku zaszła ważna zmiana, ponieważ od 1 maja nową dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury została Izabela Wiśniewska, mieszkanka naszej gminy. Wcześniej podobną funkcję pełniła w Kępnie. Nowa dyrektor zabrała się do pracy bardzo prężnie, składa wnioski na miękkie projekty zarówno dla kapeli, jak i zespołu śpiewaczego. Nie chcę za dużo zdradzać, ale kilka takich wniosków zostało złożonych i liczę na ich powodzenie. Dodam jeszcze, że zmieniliśmy nazwę jednostki na Brzezińskie Centrum Kultury.
W zeszłym roku udało się pozyskać środki na umundurowanie orkiestry parafialno-strażackiej. Współpracujemy z licznymi jednostkami, a także organizacjami pozarządowymi, jak np. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania Długosz Królewski czy Stowarzyszenie Rozwoju Gminy Brzeziny.
Jeśli zaś chodzi o turystykę i wypoczynek, to mamy wypracowaną pewną koncepcję modernizacji naszego Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jest to miejsce atrakcyjne, natomiast jeśli chodzi o infrastrukturę, w skład której wchodzi m.in. scena, amfiteatr czy ośrodek wczasowy, trąci myszką. Standard domków dla turystów jest bardzo słaby, one pamiętają epokę Edwarda Gierka i lata 70. XX w. i od wielu lat nie były remontowane. Składaliśmy także wniosek o dofinansowanie na ten cel, ale akurat ten nie zakończył się sukcesem. W zanadrzu mamy cały czas ten projekt, bo uważam, że to sztandarowa inwestycja w gminie Brzeziny.
Nie ukrywam, że prowadzę działania związane z przejęciem stawów rybnych wokół kąpieliska. Gdyby udało się przejąć te tereny od Skarbu Państwa, to można stworzyć zbiornik wodny o powierzchni ok. 15 ha. Byłaby to o wiele większa atrakcja turystyczna, niż jest obecnie. Moglibyśmy się stać „drugim Antoninem”. Na pewno nastąpiłby poważny rozwój infrastruktury turystycznej i wodnej: marzy mi się, aby pojawiły się tu kajaki, łódki, rowerki wodne, ale równocześnie rozwinie się gastronomia. Można pomyśleć o nowych domach wczasowych czy polu campingowym – w tym zakresie prowadzę rozmowy z Lasami Państwowymi. Są podejmowane działania, a jakie będą efekty – to pokaże czas.
Czego można życzyć gminie Brzeziny i Panu jako włodarzowi? 
Wójtowi – spokoju, a radnym – również spokoju i dobrej współpracy. Mieszkańcom życzyłbym cierpliwości i wyrozumiałości. Obecnie cechą naszego społeczeństwa, która mocno zaczęła być widoczna, jest brak cierpliwości. Brakuje takiej reakcji, że na terenie gminy coś się dzieje: jest droga, plac zabaw, zaraz są pytania, komentarze czy telefony: „Dobrze, ale dlaczego nie u nas? Dlaczego tu, a nie tam”. Mamy takie środki, jakie mamy i zapewniam na każdym kroku, że na każde sołectwo czy grupę mieszkańców przyjdzie kolej i czas, by dla nich coś robić. Wójt iradni, ale też urzędnicy czy sołtysi – wszyscy jesteśmy po to, by służyć mieszkańcom. To oni są naszymi pracodawcami, poprzez wybory „zatrudnili” mnie i radnych na kontrakt pięcioletni i od tego, jak się wywiążemy z tego kontaktu, zależy, czy podejmiemy się startu w kolejnych wyborach. Chciałbym mieć takie zadowolenie obiektywne, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić, a nawet więcej. Wtedy mogę z podniesioną przyłbicą stanąć do startu w kolejnych wyborach.
Od razu ciśnie się na usta pytanie, czy czuje się Pan na tyle zadowolony, by spróbować kontynuować swoją pracę jako wójt gminy Brzeziny w kolejnej kadencji? 
Na dzisiaj tak. Czuję się bardzo zadowolony i mogę śmiało podjąć dyskurs publiczny na argumenty w zakresie podsumowania działań gminy i jeśli ktoś chciałby być moim oponentem merytorycznym, to śmiem twierdzić nieskromnie, że niewiele zdziała.
Nie boi się Pan powrotu i ponownego startu Krzysztofa Niedźwiedzkiego? Albo innego kandydata, który będzie przez niego popierany? 
Każdy ma prawo wziąć udział w wyborach samorządowych. Nie czuję żadnych demonów, które mogłyby mi zagrozić. Na pewno nie będę wchodził w argumenty populistyczne. Przedstawię te dokonania, które się udały, a kwestia oceny mojej osoby to już decyzja wyborców. Tak czy inaczej, każdy werdykt przyjmę z pokorą, choć oczywiście wygraną w wyborach z radością.
Gmina Brzeziny nie planuje co prawda dożynek, ale na koniec lata szykuje się inne wydarzenie. 
Tak, będziemy organizowali dwudniowy festyn, przygotowany przez Brzezińskie Centrum Kultury. Pierwszy dzień będzie miał profilsportowy – odbędą się m.in. rozgrywki w siatkówkę oraz w tenisa stołowego. Wśród drużyn nie zabraknie samorządowców czy strażaków. Drugi dzień tej plenerowej imprezy odbędzie się pod znakiem pleneru rzeźbiarskiego, który organizowany jest dzięki naszemu rzeźbiarzowi Zdzisławowi Gotfrydowi i jego przyjaciół. Po tych plenerach zostaną piękne pamiątki w postaci drewnianych rzeźb.
Dlatego na zakończenie serdecznie zapraszam do Brzezinwszystkich mieszkańców okolicznych miast i gmin w ostatni weekend sierpnia!
Dziękuję za rozmowę.
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.
Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. 
Dostaliśmy 600 tys. zł jako dofinansowanie dla gmin popegeerowskich, a kwotę tę przeznaczymy na zakup wielofunkcyjnego samochodu komunalnego dla naszych pracowników. Ponadto pozyskaliśmy dofinansowanie rządowe na termomodernizację ośrodka zdrowia na kwotę 810 tys. zł. Podjęliśmy współpracę z firmą Pokojowy&Humieja, która świadczy usługi medyczne w naszym ośrodku. Panowie dołożą się do tej inwestycji w wysokości 100 tys. zł. W ramach tej inwestycji wykonamy podjazd dla wózków, windę dla niepełnosprawnych, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, termomodernizację, fotowoltaikę, ponadto wymienimy starego „kopciucha” na piec na pellet.
Z mniejszych inwestycji, które realizujemy dzięki środkom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego, mamy dotację na trzy odcinki dróg w ramach Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych oraz dwie inwestycje z programu „Pięknieje Wielkopolska Wieś”: w Moczalcu na budowę miejsca spotkań dla mieszkańców i placu zabaw, w Przystajni wybudujemy zaś plac zabaw. To są co prawda mniejsze projekty, ale też bardzo potrzebne i dziękuję za zaufanie Urzędowi Marszałkowskiemu.
Przed naszą rozmową podpisałem umowę na budowę wodociągu w miejscowości Jagodziniec: doprowadzimy wodę do kilku ostatnich gospodarstw, które są bez wody. Mieszkańcy ratowali się swoimi studiami, ale niestety w ostatnich latach obniżył się poziom wody i realizacja tej inwestycji jest niezbędna.
Złożyliśmy również trzy wnioski do programu Polski Ład. W tym miejscu chcę podziękować całemu zespołowi Urzędu Gminy, który aktywnie działa i wspiera mnie w mojej działalności jako wójta.
Inwestycji faktycznie jest bardzo dużo. Jednak Brzeziny słyną też z kultury i rekreacji: z muzyki ludowej i rzeźby, a także z pięknych lasów czy z jednego z niewielu w okolicy kąpieliska. A co dzieje się w tematach „miękkich”? 
Zacznę od kultury. W tym roku zaszła ważna zmiana, ponieważ od 1 maja nową dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury została Izabela Wiśniewska, mieszkanka naszej gminy. Wcześniej podobną funkcję pełniła w Kępnie. Nowa dyrektor zabrała się do pracy bardzo prężnie, składa wnioski na miękkie projekty zarówno dla kapeli, jak i zespołu śpiewaczego. Nie chcę za dużo zdradzać, ale kilka takich wniosków zostało złożonych i liczę na ich powodzenie. Dodam jeszcze, że zmieniliśmy nazwę jednostki na Brzezińskie Centrum Kultury.
W zeszłym roku udało się pozyskać środki na umundurowanie orkiestry parafialno-strażackiej. Współpracujemy z licznymi jednostkami, a także organizacjami pozarządowymi, jak np. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania Długosz Królewski czy Stowarzyszenie Rozwoju Gminy Brzeziny.
Jeśli zaś chodzi o turystykę i wypoczynek, to mamy wypracowaną pewną koncepcję modernizacji naszego Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jest to miejsce atrakcyjne, natomiast jeśli chodzi o infrastrukturę, w skład której wchodzi m.in. scena, amfiteatr czy ośrodek wczasowy, trąci myszką. Standard domków dla turystów jest bardzo słaby, one pamiętają epokę Edwarda Gierka i lata 70. XX w. i od wielu lat nie były remontowane. Składaliśmy także wniosek o dofinansowanie na ten cel, ale akurat ten nie zakończył się sukcesem. W zanadrzu mamy cały czas ten projekt, bo uważam, że to sztandarowa inwestycja w gminie Brzeziny.
Nie ukrywam, że prowadzę działania związane z przejęciem stawów rybnych wokół kąpieliska. Gdyby udało się przejąć te tereny od Skarbu Państwa, to można stworzyć zbiornik wodny o powierzchni ok. 15 ha. Byłaby to o wiele większa atrakcja turystyczna, niż jest obecnie. Moglibyśmy się stać „drugim Antoninem”. Na pewno nastąpiłby poważny rozwój infrastruktury turystycznej i wodnej: marzy mi się, aby pojawiły się tu kajaki, łódki, rowerki wodne, ale równocześnie rozwinie się gastronomia. Można pomyśleć o nowych domach wczasowych czy polu campingowym – w tym zakresie prowadzę rozmowy z Lasami Państwowymi. Są podejmowane działania, a jakie będą efekty – to pokaże czas.
Czego można życzyć gminie Brzeziny i Panu jako włodarzowi? 
Wójtowi – spokoju, a radnym – również spokoju i dobrej współpracy. Mieszkańcom życzyłbym cierpliwości i wyrozumiałości. Obecnie cechą naszego społeczeństwa, która mocno zaczęła być widoczna, jest brak cierpliwości. Brakuje takiej reakcji, że na terenie gminy coś się dzieje: jest droga, plac zabaw, zaraz są pytania, komentarze czy telefony: „Dobrze, ale dlaczego nie u nas? Dlaczego tu, a nie tam”. Mamy takie środki, jakie mamy i zapewniam na każdym kroku, że na każde sołectwo czy grupę mieszkańców przyjdzie kolej i czas, by dla nich coś robić. Wójt iradni, ale też urzędnicy czy sołtysi – wszyscy jesteśmy po to, by służyć mieszkańcom. To oni są naszymi pracodawcami, poprzez wybory „zatrudnili” mnie i radnych na kontrakt pięcioletni i od tego, jak się wywiążemy z tego kontaktu, zależy, czy podejmiemy się startu w kolejnych wyborach. Chciałbym mieć takie zadowolenie obiektywne, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić, a nawet więcej. Wtedy mogę z podniesioną przyłbicą stanąć do startu w kolejnych wyborach.
Od razu ciśnie się na usta pytanie, czy czuje się Pan na tyle zadowolony, by spróbować kontynuować swoją pracę jako wójt gminy Brzeziny w kolejnej kadencji? 
Na dzisiaj tak. Czuję się bardzo zadowolony i mogę śmiało podjąć dyskurs publiczny na argumenty w zakresie podsumowania działań gminy i jeśli ktoś chciałby być moim oponentem merytorycznym, to śmiem twierdzić nieskromnie, że niewiele zdziała.
Nie boi się Pan powrotu i ponownego startu Krzysztofa Niedźwiedzkiego? Albo innego kandydata, który będzie przez niego popierany? 
Każdy ma prawo wziąć udział w wyborach samorządowych. Nie czuję żadnych demonów, które mogłyby mi zagrozić. Na pewno nie będę wchodził w argumenty populistyczne. Przedstawię te dokonania, które się udały, a kwestia oceny mojej osoby to już decyzja wyborców. Tak czy inaczej, każdy werdykt przyjmę z pokorą, choć oczywiście wygraną w wyborach z radością.
Gmina Brzeziny nie planuje co prawda dożynek, ale na koniec lata szykuje się inne wydarzenie. 
Tak, będziemy organizowali dwudniowy festyn, przygotowany przez Brzezińskie Centrum Kultury. Pierwszy dzień będzie miał profilsportowy – odbędą się m.in. rozgrywki w siatkówkę oraz w tenisa stołowego. Wśród drużyn nie zabraknie samorządowców czy strażaków. Drugi dzień tej plenerowej imprezy odbędzie się pod znakiem pleneru rzeźbiarskiego, który organizowany jest dzięki naszemu rzeźbiarzowi Zdzisławowi Gotfrydowi i jego przyjaciół. Po tych plenerach zostaną piękne pamiątki w postaci drewnianych rzeźb.
Dlatego na zakończenie serdecznie zapraszam do Brzezinwszystkich mieszkańców okolicznych miast i gmin w ostatni weekend sierpnia!
Dziękuję za rozmowę.

marcinxx4xx@wp.pl

12 sierpnia 202112 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najwa

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem Cieślarczykiem
Był jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!

Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?

Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.

Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.

To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze.

Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.

Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15?

Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.

Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.

Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca?

Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.

Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie?

W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.

Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.

Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.
Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.
Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. 
Dostaliśmy 600 tys. zł jako dofinansowanie dla gmin popegeerowskich, a kwotę tę przeznaczymy na zakup wielofunkcyjnego samochodu komunalnego dla naszych pracowników. Ponadto pozyskaliśmy dofinansowanie rządowe na termomodernizację ośrodka zdrowia na kwotę 810 tys. zł. Podjęliśmy współpracę z firmą Pokojowy&Humieja, która świadczy usługi medyczne w naszym ośrodku. Panowie dołożą się do tej inwestycji w wysokości 100 tys. zł. W ramach tej inwestycji wykonamy podjazd dla wózków, windę dla niepełnosprawnych, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, termomodernizację, fotowoltaikę, ponadto wymienimy starego „kopciucha” na piec na pellet.
Z mniejszych inwestycji, które realizujemy dzięki środkom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego, mamy dotację na trzy odcinki dróg w ramach Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych oraz dwie inwestycje z programu „Pięknieje Wielkopolska Wieś”: w Moczalcu na budowę miejsca spotkań dla mieszkańców i placu zabaw, w Przystajni wybudujemy zaś plac zabaw. To są co prawda mniejsze projekty, ale też bardzo potrzebne i dziękuję za zaufanie Urzędowi Marszałkowskiemu.
Przed naszą rozmową podpisałem umowę na budowę wodociągu w miejscowości Jagodziniec: doprowadzimy wodę do kilku ostatnich gospodarstw, które są bez wody. Mieszkańcy ratowali się swoimi studiami, ale niestety w ostatnich latach obniżył się poziom wody i realizacja tej inwestycji jest niezbędna.
Złożyliśmy również trzy wnioski do programu Polski Ład. W tym miejscu chcę podziękować całemu zespołowi Urzędu Gminy, który aktywnie działa i wspiera mnie w mojej działalności jako wójta.
Inwestycji faktycznie jest bardzo dużo. Jednak Brzeziny słyną też z kultury i rekreacji: z muzyki ludowej i rzeźby, a także z pięknych lasów czy z jednego z niewielu w okolicy kąpieliska. A co dzieje się w tematach „miękkich”? 
Zacznę od kultury. W tym roku zaszła ważna zmiana, ponieważ od 1 maja nową dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury została Izabela Wiśniewska, mieszkanka naszej gminy. Wcześniej podobną funkcję pełniła w Kępnie. Nowa dyrektor zabrała się do pracy bardz

marcinxx4xx@wp.pl

Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemSamorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewn

marcinxx4xx@wp.pl

12 sierpnia 202112 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w rok12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w ma

marcinxx4xx@wp.pl

12 sierpnia 202112 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.
Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. 
Dostaliśmy 600 tys. zł jako dofinansowanie dla gmin popegeerowskich, a kwotę tę przeznaczymy na zakup wielofunkcyjnego samochodu komunalnego dla naszych pracowników. Ponadto pozyskaliśmy dofinansowanie rządowe na termomodernizację ośrodka zdrowia na kwotę 810 tys. zł. Podjęliśmy współpracę z firmą Pokojowy&Humieja, która świadczy usługi medyczne w naszym ośrodku. Panowie dołożą się do tej inwestycji w wysokości 100 tys. zł. W ramach tej inwestycji wykonamy podjazd dla wózków, windę dla niepełnosprawnych, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, termomodernizację, fotowoltaikę, ponadto wymienimy starego „kopciucha” na piec na pellet.
Z mniejszych inwestycji, które realizujemy dzięki środkom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego, mamy dotację na trzy odcinki dróg w ramach Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych oraz dwie inwestycje z programu „Pięknieje Wielkopolska Wieś”: w Moczalcu na budowę miejsca spotkań dla mieszkańców i placu zabaw, w Przystajni wybudujemy zaś plac zabaw. To są co prawda mniejsze projekty, ale też bardzo potrzebne i dziękuję za zaufanie Urzędowi Marszałkowskiemu.
Przed naszą rozmową podpisałem umowę na budowę wodociągu w miejscowości Jagodziniec: doprowadzimy wodę do kilku ostatnich gospodarstw, które są bez wody. Mieszkańcy ratowali się swoimi studiami, ale niestety w ostatnich latach obniżył się poziom wody i realizacja tej inwestycji jest niezbędna.
Złożyliśmy również trzy wnioski do programu Polski Ład. W tym miejscu chcę podziękować całemu zespołowi Urzędu Gminy, który aktywnie działa i wspiera mnie w mojej działalności jako wójta.
Inwestycji faktycznie jest bardzo dużo. Jednak Brzeziny słyną też z kultury i rekreacji: z muzyki ludowej i rzeźby, a także z pięknych lasów czy z jednego z niewielu w okolicy kąpieliska. A co dzieje się w tematach „miękkich”? 
Zacznę od kultury. W tym roku zaszła ważna zmiana, ponieważ od 1 maja nową dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury została Izabela Wiśniewska, mieszkanka naszej gminy. Wcześniej podobną funkcję pełniła w Kępnie. Nowa dyrektor zabrała się do pracy bardzo prężnie, składa wnioski na miękkie projekty zarówno dla kapeli, jak i zespołu śpiewaczego. Nie chcę za dużo zdradzać, ale kilka takich wniosków zostało złożonych i liczę na ich powodzenie. Dodam jeszcze, że zmieniliśmy nazwę jednostki na Brzezińskie Centrum Kultury.
W zeszłym roku udało się pozyskać środki na umundurowanie orkiestry parafialno-strażackiej. Współpracujemy z licznymi jednostkami, a także organizacjami pozarządowymi, jak np. Stowarzyszenie Lokalna Grupa D

marcinxx4xx@wp.pl

12 sierpnia 202112 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.
Rozpoczynałem tę kadencję ze świadomością, że oprócz dofinansowań z Urzędu Marszałkowskiego, to jednak wiele pozyskanych środków dla gminy pochodziło z kredytów i pożyczek. Spodziewałem się, że przyszłe lata mogą być chude, bo te kredyty trzeba spłacić. Obawiałem się zastoju czy regresu inwestycyjnego. Tymczasem w tym roku realizujemy inwestycje na kwotę 7,5 mln zł! Największa z nich to droga gminna na odcinku Czempisz – Ostrów Kaliski – toprawie 10 km naprawdę dobrej drogi. Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie z Rządowego Funduszu Dróg Samorządowych. Z innych inwestycji chciałbym jeszcze wymienić kilka najważniejszych, przede wszystkim przebudowę budynku po dawnej szkole rolniczej w Brzezinach na dzienny dom seniora i klub seniora – tutaj dofinansowanie wynosi 600 tys. zł z urzędu wojewódzkiego, a przy tej okazji gościliśmy w Brzezinach minister Marlenę Maląg na wręczeniu symbolicznego czeku na tę inwestycję.Ponad 1,2 mln zł otrzymaliśmy jako dofinansowanie rządowe, wyliczone na podstawie wskaźników inwestycyjnych gminy. Wysokość dotacji była trzecia pod względem wielkości w powiecie kaliskim, na co wpłynął fakt ukończenia rozbudowy oczyszczalni ścieków. 
Dostaliśmy 600 tys. zł jako dofinansowanie dla gmin popegeerowskich, a kwotę tę przeznaczymy na zakup wielofunkcyjnego samochodu komunalnego dla naszych pracowników. Ponadto pozyskaliśmy dofinansowanie rządowe na termomodernizację ośrodka zdrowia na kwotę 810 tys. zł. Podjęliśmy współpracę z firmą Pokojowy&Humieja, która świadczy usługi medyczne w naszym ośrodku. Panowie dołożą się do tej inwestycji w wysokości 100 tys. zł. W ramach tej inwestycji wykonamy podjazd dla wózków, windę dla niepełnosprawnych, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, termomodernizację, fotowoltaikę, ponadto wymienimy starego „kopciucha” na piec na pellet.
Z mniejszych inwestycji, które realizujemy dzięki środkom pozyskanym z Urzędu Marszałkowskiego, mamy dotację na trzy odcinki dróg w ramach Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych oraz dwie inwestycje z programu „Pięknieje Wielkopolska Wieś”: w Moczalcu na budowę miejsca spotkań dla mieszkańców i placu zabaw, w Przystajni wybudujemy zaś plac zabaw. To są co prawda mniejsze projekty, ale też bardzo potrzebne i dziękuję za zaufanie Urzędowi Marszałkowskiemu.
Przed naszą rozmową podpisałem umowę na budowę wodociągu w miejscowości Jagodziniec: doprowadzimy wodę do kilku ostatnich gospodarstw, które są bez wody. Mieszkańcy ratowali się swoimi studiami, ale niestety w ostatnich latach obniżył się poziom wody i realizacja tej inwestycji jest niezbędna.
Złożyliśmy również trzy wnioski do programu Polski Ład. W tym miejscu chcę podziękować całemu zespołowi Urzędu Gminy, który aktywnie działa i wspiera mnie w mojej działalności jako wójta.
Inwestycji faktycznie jest bardzo dużo. Jednak Brzeziny słyną też z kultury i rekreacji: z muzyki ludowej i rzeźby, a także z pięknych lasów czy z jednego z niewielu w okolicy kąpieliska. A co dzieje się w tematach „miękkich”? 
Zacznę od kultury. W tym roku zaszła ważna zmiana, ponieważ od 1 maja nową dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury została Izabela Wiśniewska, mieszkanka naszej gminy. Wcześniej podobną funkcję pełniła w Kępnie. Nowa dyrektor zabrała się do pracy bardzo prężnie, składa wnioski na miękkie projekty zarówno dla kapeli, jak i zespołu śpiewaczego. Nie chcę za dużo zdradzać, ale kilka takich wniosków zostało złożonych i liczę na ich powodzenie. Dodam jeszcze, że zmieniliśmy nazwę jednostki na Brzezińskie Centrum Kultury.
W zeszłym roku udało się pozyskać środki na umundurowanie orkiestry parafialno-strażackiej. Współpracujemy z licznymi jednostkami, a także organizacjami pozarządowymi, jak np. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania Długosz Królewski czy Stowarzyszenie Rozwoju Gminy Brzeziny.
Jeśli zaś chodzi o turystykę i wypoczynek, to mamy wypracowaną pewną koncepcję modernizacji naszego Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jest to miejsce atrakcyjne, natomiast jeśli chodzi o infrastrukturę, w skład której wchodzi m.in. scena, amfiteatr czy ośrodek wczasowy, trąci myszką. Standard domków dla turystów jest bardzo słaby, one pamiętają epokę Edwarda Gierka i lata 70. XX w. i od wielu lat nie były remontowane. Składaliśmy także wniosek o dofinansowanie na ten cel, ale akurat ten nie zakończył się sukcesem. W zanadrzu mamy cały czas ten projekt, bo uważam, że to sztandarowa inwestycja w gminie Brzeziny.
Nie ukrywam, że prowadzę działania związane z przejęciem stawów rybnych wokół kąpieliska. Gdyby udało się przejąć te tereny od Skarbu Państwa, to można stworzyć zbiornik wodny o powierzchni ok. 15 ha. Byłaby to o wiele większa atrakcja turystyczna, niż jest obecnie. Moglibyśmy się stać „drugim Antoninem”. Na pewno nastąpiłby poważny rozwój infrastruktury turystycznej i wodnej: marzy mi się, aby pojawiły się tu kajaki, łódki, rowerki wodne, ale równocześnie rozwinie się gastronomia. Można pomyśleć o nowych domach wczasowych czy polu campingowym – w tym zakresie prowadzę rozmowy z Lasami Państwowymi. Są podejmowane działania, a jakie będą efekty – to pokaże czas.
Czego można życzyć gminie Brzeziny i Panu jako włodarzowi? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mo12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta

marcinxx4xx@wp.pl

12 sierpnia 202112 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie: mowa o rozbudowie oczyszczalni ścieków w Brzezinach. Nie było dyskusji nad zasadnością kontynuowania tej inwestycji, bo jej realizacja była koniecznością. Jako gmina byliśmy już karani przez właściwe służby za zanieczyszczanie środowiska. Koszt inwestycji wynosił ok. 14 mln zł, rozbudowa została rozpoczęta w kwietniu 2019 r., a zakończona w grudniu 2020 r. Jest to oczyszczalnia na wysokim poziomie technologicznym.12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym,

marcinxx4xx@wp.pl

12 sierpnia 202112 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zada12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 
Zostając wójtem, „odziedziczyłem” bardzo poważne zadanie:12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli

marcinxx4xx@wp.pl

12 sierpnia 202112 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak

marcinxx4xx@wp.pl

12 sierpnia 202112 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w rok12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorząd

marcinxx4xx@wp.pl

12 sierpnia 202112 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 
W roku 1990 r. wszystko było inne i nowe. Prawdziwą rewolucją było odejście od gminnych rad narodowych i naczelników, dzięki czemu pojawiły się pierwsze prawdziwe samorządy. Było więcej radnych, np. w 1990 r. w gminie Brzeziny było 20 radnych, a teraz jest ich 15. Dużą różnicą w stosunku do początków samorządności w latach 90. są bezpośrednie wybory na stanowisko wójta, burmistrza czy prezydenta. Przez pierwsze trzy kadencje to rada wybierała wójta, przez co wójt był zakładnikiem rady. Skoro mogli powołać włodarza, to mogli go również w każdym momencie odwołać. W tej chwili wójt ma silny mandat społeczny całego społeczeństwa danej gminy czy miasta, dzięki czemu staje się równorzędnym partnerem dla całej rady. Tu musi zaistnieć współdziałanie bez względu na sympatie, preferencje polityczne czy też personalne. W przeciwnym razie ocenią to wyborcy. Istnieje ryzyko, że w razie konfliktu obie strony mogą zapłacićdużą cenę. Zarówno wójtowi, jak i radnym powinno zależeć na dobrych relacjach i współdziałaniu, ramię w ramię.
Gdybym miał porównać, to kiedyś było dużo prościej. Przez te ponad 30 lat wzrosły nam bariery biurokratyczne: pozwolenia, konsultacje, dużo papierologii. Kwestia przygotowania inwestycji trwa czasem pół roku, a nawet dłużej! Mieszkańcy się niecierpliwią, nie rozumieją tego. Niektórzy wręcz mówią: „róbcie coś, a papiery dorobicie później”. Jednak tak to nie działa, bo samorządy są kontrolowanezarówno przez wojewodę, jak i przez Regionalną Izbę Obrachunkową, więc trzeba być bardzo ostrożnym i przestrzegać procedur.
A na koniec, tak z uśmiechem: wtedy miałem 25 lat, w dodatku powierzono mi funkcję przewodniczącego rady gminy, a teraz, będąc wójtem, mam po prostu 30 lat więcej (śmiech). Jest jednak pewne podobieństwo: wtedy się uczyłem jako radny i przewodniczący, a dziś uczę się jako wójt. Nigdy wcześniej nie pełniłem w samorządzie funkcji wykonawczych. Ale uważam, że, patrząc na pierwszą połowę obecnej kadencji, po prostu nie jest źle!
Wspomnieliśmy o gminnych inwestycjach. Co w tym roku będzie budowane w gminie Brzeziny? Co uważa Pan za najważniejszą inwestycję czy decyzję dotychczas w ciągu obecnej kadencji samorządu? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak to działa w małych społecznościach lokalnych. Z reguły to są społecznicy zaangażowani w działania organizacji, np. w Ochotniczych Strażach Pożarnych, stąd mają pewną charyzmę w miejscach zamieszkania.
Wróćmy jednak do oceny Pana współpracy z radą gminy.
Myślę, że ten trudny okres mamy w tej chwili za sobą. Uważam, że nie ma w radzie osoby, z którą nie potrafiłbym się porozumieć. Wszyscy zrozumieli, łącznie ze mną, że utarczki nic nie dadzą, a jeśliby pojawiły się niepotrzebne spory, to spowodują one brak działania gminy. A to nie jest krok z korzyścią dla mieszkańców. Tylko wspólne porozumienie i wspólne planowanie inwestycjidają rozwój gminie, pozyskiwanie środków i nowe działania.Wychodzę z takiego założenia, że jak mamy dobry pomysł, to chcemy się z nim dzielić, zanim wystąpimy o środki, przedyskutować na komisjach z radnymi. Dzięki temu jestem pewien, że rada poprze takie pomysły. Jak mówi przysłowie: tylko zgoda buduje.
Jest Pan samorządowcem z długim stażem, był Pan gminnym radnym już w pierwszej kadencji od 1990 r., miał Pan epizod w radzie powiatu. Proszę powiedzieć, czym różni się samorząd Anno Domini 2021 od tego, który raczkował w roku 1990, gdy w Polsce weszła w życie ustawa o samorządzie gminnym? 12 sierpnia 2021
„Samorządy obecnie mocno się upolityczniły” – rozmowa z wójtem Brzezin, Markiem CieślarczykiemBył jedynym wójtem z naszej części regionu wybranym w poprzednich wyborach samorządowych z list Kukiz’15 – ugrupowania, które odgrywa już marginalną rolę w polskiej polityce. Marek Cieślarczyk, bo o nim mowa, w rozmowie z Latarnikiem Kaliskim opowiedział o tym, jak widzi samorząd dzisiaj, a jak widział go 30 lat temu, gdy został radnym i przewodniczącym Rady Gminy Brzeziny. Nasz gość wspominał również wybory w 2018 r. i zdradził nam kilka szczegółów dotyczących kulis jego startu! W wywiadzie także o tym, jakie inwestycje w swojej gminie uważa za najważniejsze,jak układa się współpraca z radą, w której komitet wójta nie ma większości i o tym, jaki pomysł ma włodarz na rozwój turystyki Brzezin. O tym wszystkimdowiecie się Państwo w drugim wywiadzie z cyklu Latarnika Kaliskiego „Światło na gminy”!Mateusz Walczak: Jesteśmy za półmetkiem kadencji samorządowej. Został Pan wójtem jako jedyny w naszych okolicach kandydat ruchu Kukiz’15. Od wyborów samorządowych w roku 2018 sukcesywnie ugrupowanie to traci swoją pozycję na scenie politycznej. Jak Pan dziś odnosi się do tego komitetu i jak Pan ocenia dzisiejsze posunięcia ruchu, który Pan reprezentował?
Marek Cieślarczyk: Po niemal trzech latach obecnej kadencji mam już wyrobione zdanie na ten temat. Mój start w wyborach był zupełnie spontaniczny. Nie uczestniczyłem w strukturach ruchu Kukiz’15, nie znałem jego działaczy. Poznałem ich na tydzień przed terminem zgłaszania kandydatów w wyborach samorządowych z panem Pawłem Raczakiem, przedstawicielem biura poselskiego ówczesnego posła Kukiz’15 z naszego okręgu, Jerzego Kozłowskiego. Próbował on na terenie gminy Brzeziny zbudować komitet do startu na wójta i radnych. W momencie naszego spotkania lista Kukiz’15 liczyła troje kandydatów na radnych na 15 okręgów wyborczych. Podjąłem się startu w wyborach, ale komunikując panu Raczakowi, że jedyne co wchodzi w grę w moim przypadku, to start na wójta gminyz jednoczesną deklaracją, że postaram się znaleźć kandydatów na radnych w pozostałych okręgach. Miałem na to dosłownie parę dni, a mimo to udało się zarejestrować kandydatów w 11 okręgach oraz moją kandydaturę na funkcję wójta gminy Brzeziny.
Postawiłem na bezpośrednią agitację wyborczą. Przygotowałem się poligraficznie i podjąłem próbę dotrzeć do każdego gospodarstwa na terenie gminy, by zapoznać wyborców z moimi propozycjami i programem. Niestety, nie wszędzie mi się to udało, ponieważ zabrakło czasu, ale wydaje mi się, że przekonałem wyborców do mojej osoby. Trzeba podkreślić, że w wyborach na wójta starło się ze sobą trzech kandydatów: oprócz mnie byli to dotychczasowy wójt Krzysztof Niedźwiedzki z PSL orazŻaneta Pławiak-Baś z PiS.
To była podwójna sensacja – po pierwsze, że wygrał Pan z wieloletnim włodarzem Brzezin, a po drugie, że stało się to już w pierwszej turze. 
Dokładnie tak. Niespodziewanie dla wszystkich wygrałem i to już w pierwszej turze.
Wracając jednak do pierwszego pytania, czy dziś wystartowałby Pan znów z Kukiz’15? 
Powinniśmy sobie najpierw zadać pytanie, czy Kukiz’15 jeszcze istnieje? Z wyborów na wybory ugrupowanie to roztrwoniło mandat zaufania społecznego. Poparcie, którePaweł Kukiz zdobył w wyborach prezydenckich w roku 2015, to był ogromny kapitał, co dało mu trzecie miejsce w tych wyborach. Na tej bazie kilka miesięcy później wprowadził on do Sejmu kilkudziesięciu posłów, którzy byli wartościowymi ludźmi, reprezentującymi różne frakcje, m.in. narodowców czy wolnościowców. Klub Kukiz’15 utworzyło politycznie ciekawe spektrum, ale jak widać temperament liderów ruchu i poszczególnych frakcji spowodował, że szeregi ruchu zaczęły stopniowo topnieć. Ostatnie wybory parlamentarne to mariaż K’15 z PSL pod szyldem Koalicja Polska. W mojej ocenie Kukiz’15zmarginalizował się na własne życzenia.
Czy bym wystartował? Na poziomie gminnym nadmierne upolitycznienie nie jest właściwe. Włodarz gminy musi działać wielotorowo, nie może się kierować sympatiami, a tym bardziej uprzedzeniami politycznymi. To mieszkańcy są najważniejsi, dla nich trzeba działać, pozyskiwać środki zewnętrzne. Takie gminy jak Brzeziny, mające niewielkie środki finansowe własne, bazują na środkach z zewnątrz. Jeśli ich nie pozyskamy, to nie będziemy inwestować. I tutaj trzeba współpracować z samorządem wojewódzkim czy powiatowym, ale także z Rządem, urzędem wojewódzkim czy też z lokalnymi grupami działania. Po prostu: ze wszystkimi partnerami, którzy są w stanie pomóc. Jeśli wójt czy burmistrz się mocno określa politycznie, to jedna strona polityczna udzieli mu dużego wsparcia, ale druga przykręci kurek z pieniędzmi. Niestety, samorządy obecnie mocno się upolityczniły i tak to teraz wygląda – w mojej ocenie, nie jest tak, jak być powinno.
Wspomniał Pan o pozyskiwaniu środków, ale do takiej skutecznej działalności włodarza jest potrzebna dobra współpraca wójta z radą gminy. Mimo Pana sukcesu w rywalizacji o fotel wójtaudało się wprowadzić jedynie trzech radnych z Pana komitetu. Zdecydowaną większość mają przedstawiciele PSL. Jak się układa ta współpraca? 
Nie ukrywam, że na początku były trudne momenty. Do rady weszło 10 radnych z komitetu wyborczego PSL, popierającychbyłego wójta. Tak jak Pan wspomniał, z mojego komitetu radnymi zostały trzy osoby, a pozostałe dwie to kandydaci, którzy startowali pod szyldem PiS. Nie powiedziałbym, że w radzie większość stanowili przeciwnicy, ale na pewno nie zwolennicy mojej osoby. Mentalnie to było trudne dla radnych z PSL, którzy startowali z pełną nadzieją, że wygra mój poprzednik, a nagle znaleźli się w sytuacji, gdzie mają większość w radzie, ale ich kandydat przegrał rywalizację na wójta.
Skąd Pana zdaniem taki „rozstrzał” poparcia wśród wyborców: wybrano wójt z jednego komitetu, a drugi komitet uzyskał większość w radzie? 
W wielu okręgach nastąpiło klasyczne rozbicie głosów. Byli kandydaci z trzech komitetów i gdyby nastąpiła koncentracja na jednym kandydacie przeciw obecnemu radnemu, to być może wynik byłby inny.
Nie zawsze ocena włodarza gminy jest zsynchronizowana z oceną radnego z danego okręgu. Jeżeli radny ma mocną pozycję w okręgu, to niezależnie od tego, czy jego kandydat na wójta wygrywa, czy nie, to radny wygrywa. Tak

marcinxx4xx@wp.pl

udzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcej

marcinxx4xx@wp.pl

udzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcej

marcinxx4xx@wp.pl

udzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcejudzie żeby nie głować na marszał ka roberta bo jest alkohlik jest alkoholik tyli rywiasz lubi prezentować czyli wyśietl więcej

Najnowsze