Tabliczki uliczne – do wyboru, do koloru…
Tabliczki wskazujące nam nazwy ulic to nieodzowny element miejskiego krajobrazu. Wiele miast ujednoliciło ich wygląd, by były czytelne, przyjazne dla oka i otoczenia, a co najważniejsze spójne. Takie założenie było (jest) również w Kaliszu. Niestety nadal na jednym osiedlu, a nawet na jednym skrzyżowaniu możemy spotkać różne wzory.
W 2017 roku mieszkańcy wybrali w głosowaniu internetowym jaki kształt i kolorystykę mają mieć tabliczki, a urząd po decyzji kaliszan ogłosił przetarg na opracowanie dokumentacji projektowej. Był to ważny krok do uporządkowania chaosu jaki wśród tego typu znaków w naszym mieście panuje. Projekt jak dla mnie jest bardzo ładny, schludny i po prostu kaliski. Przewiduje jednolity wygląd znaków, drogowskazów, numerów budynków czy tablic z informacją i mapami. Niestety wdrażanie w życie całego Systemu Informacji Miejskiej nie może się rozpędzić, czemu winne są rzecz jasna pieniądze (a raczej ich braki) w budżecie miasta. Mamy więc o jeden model tabliczek więcej, a tym samym większą plejadę i różnorodność.
Pierwsze tabliczki zgodne z przyjętym SIM pojawiły się na kilku osiedlach za sprawą projektów w Budżecie Obywatelskim. Okazją do zmiany była także dekomunizacja. MZBM oznaczył swoje budynki, a MZDiK przystanki zgodną grafiką. Dobrym pomysłem, wskazywanym przez mieszkańców m.in. w komentarzach na profilach miasta bądź prezydenta, jest to by przy remontach bądź budowie nowych ulic od razu montować znaki wg przyjętego wyglądu. Ostatnio chyba się to udaje – pojawiły się one na ulicy Żwirki i Wigury oraz ulicach przecinających się z nią. Podobnie na Hożej, Szapocznikow, Inwestorskiej, Rozwojowej, Batalionów Chłopskich. Ma je także rondo Janusza Korczaka czy Wincentego Witosa. Nie wiedzieć czemu ul. Rodzinna i Batalionu Parasol otrzymała tabliczki zwykłe – niebieskie.
Wspomniane niebieskie spotkamy w wielu miejscach Kalisza. Były montowane w dużych ilościach. Wyglądają pospolicie i mało atrakcyjnie. Są po prostu nijakie, a wydano na nie na pewno nie małą sumę. Szkoda, że już wtedy nie pomyślano o jakimś jednolitym, ogólnomiejskim projekcie.
Jeszcze inne oznakowanie, to tabliczki białe z herbem miasta, które po upływie czasu straciły swoje oryginalne ubarwienie. Wiele drogowskazów w naszym mieście jest utrzymanych w tym wzorze -wskazują drogę np. do muzeów, szkół, policji itp. Na niejednym skrzyżowaniu jest z tego utworzony pokaźny, wysoki „wiatrak” – zapewne mało czytelny dla podróżujących. Dlaczego zrezygnowano z tego wzoru na rzecz prostego niebieskiego? Pewnie ponownie odpowiedzią byłyby tu pieniądze.
Na wielu płotach czy budynkach dostrzeżemy także inne, stare, niebieskie tablice, które mogę chyba nazwać kultowymi. W wielu polskich miastach możemy spotkać podobne. Pojawiały się masowo w całym kraju.
Gdyby jeszcze tego było mało, to mamy także na niektórych skrzyżowaniach słupy z świecącymi „ramionami” z nazwami ulic, często dublujące się z innymi tabliczkami. Nie należą one do miasta, a właściciel tych elementów wykorzystuje je po prostu jako miejsce na reklamę.
W życie wejść ma uchwała krajobrazowa, która powinna zrobić porządek z reklamami. Może warto byłoby zrobić także większy ład z tabliczkami – stopniowo, osiedle za osiedlem? Myślę, że miasto zyskałoby na tym wizualnie. Inną kwestią jest sposób ich montowania. Wiatr często dokonuje „korekt” i np. możemy zauważyć dwie tabliczki w jednym kierunku z różnymi nazwami ulic. Niby drobnostka, ale także takie szczegóły mogą wpływać na odbiór miasta.