„Takie spotkania tworzą historię” – refleksje po Widzewie
Po takim meczu ciężko ochłonąć. Takie spotkania, jak wczorajsze starcie KKS-u z Widzewem, tworzą historię. Już na zawsze ten mecz będzie istniał w pamięci tych, którzy go widzieli i przeżywali. Będzie wracał we wspomnieniach kaliskich kibiców przez dekady. Może to naprawdę być nasz kaliski „mecz na Wembley” z 1973 roku – oczywiście szanując wszelkie proporcje.
Kaliski klub nie może zachłysnąć się tym niewątpliwym sukcesem – zarówno pod względem organizacyjnym, jak i sportowym. Można widzieć szklankę do połowy pełną lub do połowy pustą. Przyjęcie tylko optymistycznej optyki może zaszkodzić sprawie, więc skupię się na tym, dlaczego szklanka jest jednak do połowy pusta i jak ją zapełnić.
Zacznijmy od frekwencji – z nią wszakże zawsze bywały problemy. Wczoraj teoretycznie można byłoby być z niej zadowolonym. Ponad 6 tysięcy kibiców zasiadło na Stadionie Miejskim. Kaliski obiekt może pomieścić jednak 8.000 osób, więc prosta matematyka wskazuje, że nie sprzedano około półtora tysiąca wejściówek, a przecież pokaźną część kibiców stanowili ci przybyli na mecz Łodzi bądź okolic. Dlatego, doceniając wynik, można mieć pewne poczucie niedosytu. Wiele wskazuje na to, że w kolejnej rundzie ponownie zagramy u siebie, a rywal może być równie interesujący. Trzeba podjąć działania, aby tym razem już żadne krzesełko nie pozostało puste. Wszyscy, którzy wspierając kaliską drużynę opuszczali stadion, muszą być ukontentowani tym, co zobaczyli. Powinni więc następnym razem zabrać ze sobą również rodzinę i znajomych. Mecz z Widzewem to gotowy materiał promocyjny – trzeba wytworzyć wśród mieszkańców Kalisza poczucie żalu, że nie widzieli tego meczu „na żywo” i takiego błędu nie mogą popełnić drugi raz. Jeśli rywal będzie ciekawy i klub wykaże minimum aktywności, to powinno się udać. Jako przedstawiciel kaliskich mediów, a nie mówię tego z pewnością tylko za siebie, mogę niczym stoczniowcy na spotkaniu z Edwardem Gierkiem zapewnić, że w osiągnięciu celu pomożemy.
Ważniejsze jednak od jednorazowego „piku” frekwencyjnego jest wytworzenie stałej bazy kibiców na meczach eWinner II Ligi – niezależnie od rywala. Zwłaszcza, że drużyna spisuje się na tyle dobrze, by walka o awans do 1 ligi stała się jak najbardziej realna. Już w niedzielę kolejne spotkanie z rezerwami Śląska Wrocław. Pojawi się frekwencyjny progres czy wrócimy do poprzedniego stanu? Na miejscu klubu zaryzykowałbym z akcją marketingową, która może trochę kosztować, ale i przynieść zysk w przyszłości. Osoby, które nabyły wejściówkę na mecz z Widzew, weszłyby na mecz ze Śląskiem za darmo? Czemu nie! Kolejną propozycją mógłby być darmowy bilet, wtedy gdy dana osoba przyciągną ze sobą kogoś, kogo na spotkaniu z Widzewem nie było.
Innym problem są finanse klubu. Liczba firm z regionu, które wspierają klub jest w dalszym ciągu niewystarczająca. Tu ponownie mecz z Widzewem wygląda jak gotowe portfolio. Wieść o sukcesie KKS-u poszła w świat, a to oznacza większy potencjał marketingowy klubu. Należy wykazać, że wspieranie kaliskiej drużyny po prostu się opłaca. Mamy w kraju dobre praktyki, jak choćby klub biznesu przy Miedzi Legnica. Kiedy z takimi inicjatywami ruszać jak właśnie nie teraz?
Więcej sponsorów to również większe pieniądze. W tym momencie przechodzimy do wątku sportowego. Drużyna, której trzon stanowią piłkarze grający już od jakiegoś czasu w Kaliszu, wyraźnie nabyła „team spiritu” za kadencji trenera Tarachulskiego. Zawodnicy wspierają się wzajemnie, radują się po sukcesach i mobilizują przy trudniejszych momentach. We wczorajszym meczu KKS mógł załamać się właściwie czterokrotnie – gdy Widzew trzykrotnie wyrównywał oraz gdy Widzew objął prowadzenie w karnych po pudle Boreckiego. Jednak za każdym razem KKS się odradzał i ostatecznie udało się odnieść sukces. Szkoda by było, na bazie dobrych występów poszczególnych graczy, aby drużyna została osłabiona w zimowym okienku transferowym. By jednak utrzymać niektórych zawodników, konieczne mogą być finansowe zachęty, na co trzeba oczywiście znaleźć fundusze.
Mankamentem wydaje się ławka rezerwowych. Gdy od drugiej połowy w obu zespołach wprowadzani byli zmiennicy, to na boisku lepiej zaczął się prezentować Widzew. Oczywiście trudno mieć pretensje, iż klub z Ekstraklasy ma bardziej szeroką kadrę niż drugoligowiec, choć kilka wzmocnień zimą należałoby poczynić. Tym bardziej, jeśli wśród graczy z pierwszego składu miałyby pojawić się kontuzje, których rzecz jasna nie życzymy.
Po serii uwag nie można zapominać, że sporo wody w tej szklance już jest. Dlatego w imieniu swoim, jak i całej redakcji „Latarnika Kaliskiego”, chciałbym pogratulować piłkarzom, sztabowi szkoleniowemu, władzom i pracownikom klubu wczorajszego awansu. Niech będzie on natchnieniem do dalszej pracy na rzecz własnych ambicji i dobra całej kaliskiej piłki nożnej. A my widzimy się już w niedzielę na Stadionie Miejskim w Kaliszu!
Fot.: M. Antczak