Wędrówki bez szkicownika. Sztuka, która skłania do refleksji
Nie tak dawno pisałem na swoim profilu internetowym „Kalisz najstarsze miasto w Polsce”, że kaliscy „graficiarze” to prawdziwi artyści. Byłem wtedy pod wrażeniem dzieła obrazującego postać Adama Asnyka na jednej ze ścian kaliskiego budynku wykonanego przez artystów Łukasza Rudeckiego i Pawła Witkowskiego.
Wczoraj zawędrowałem do Galerii Sztuki im. Jana Tarasina, gdzie prace swoje wystawił Ziemowit Fincek. Tytuł wystawy – „Utopiciel”.
Zamieniłem kilka słów z Ziemowitem, który podzielił się ze mną przemyśleniami na temat wystawianych prac i szerzej na temat swojej twórczości. Jest ona głęboko ukierunkowana na człowieka i na całą ludzkość. Wyraża troskę o przyszłość i niepokój z tym związany, zmusza do refleksji.
Twórczość, którą proponuje artysta, ukazuje zdeformowaną rzeczywistość dającą pole do dowolnej interpretacji, zmusza do myślenia, tym bardziej, że wyrażona jest w sposób dwuznaczny, symboliczny i często niezrozumiały dla obserwatora. Część prac, jak twierdzi sam artysta, stanowi swoistą abstrakcyjną formą wizualnego dziennika, a pozostałe prace pozostają otwartymi pytaniami. Można w nich znaleźć obserwacje na tematy, takie jak: natura ludzka, duchowość, rozwój technologiczny, negatywny wpływ działalności człowieka na środowisko naturalne, władza i inne tematy otaczające nas codziennie z każdej strony.
Twórczość Ziemowita skłania do zadania sobie pytania – kim jest „Utopiciel”? Futurologiem amatorem, utopią, topielcem, alkoholikiem, naiwnym optymistą, samobójcą, a może czymś/kimś zupełnie innym? Czy patrząc z oddali przez lunetę na własne życie, widok byłby satysfakcjonujący? A może brakowałoby jakiegoś elementu w układance pt. „JA”? Czy człowiek ma jeszcze czas i chęci, żeby zadać sobie pytanie, kim naprawdę jestem?
Artysta przywitał przybyłych na wernisaż gości słowami: tutaj wszystko się zaczęło. Tutaj, a właściwie w piwnicach tego pomieszczenia, gdzie przyprowadzała mnie mama na moje pierwsze w życiu zajęcia plastyczne. Dziś Ziemowita hojnie wspiera Miasto Kalisz. Wspomniała o tym, otwierając wystawę pani dyrektor Galerii Joanna Dudek, a obecny również Prezydent Miasta Krystian Kinastowski dodał, że miasto nadal będzie wspierać rodzimych artystów, powiększać przestrzeń wystawienniczą i pozyskiwać kolejne środki finansowe na ten cel. Na uroczystości obecna była również min. Naczelnik Wydziału Kultury i Sztuki, Sportu i Turystyki Pani Grażyna Dziedziak, co dodatkowo podniosło rangę wydarzenia. Ucieszyła mnie także bardzo licznie przybyła grupa kaliskiej młodzieży uwrażliwionej – jak się wydaje – w sposób szczególny na odbiór sztuki współczesnej. To też z reguły najlepsi krytycy.
Ziemowit tworzy dzieła artystyczne, urozmaicając nie tylko treść i formę, ale także materiały, na których tworzy. Tak więc jego prace olejne powstają zarówno na płótnie, na drewnie, jak i na płycie mdf, na szkle, a nawet jako multimedialne pokazy video. Wszystkie niemal dzieła, które miałem okazję oglądać w czasie wernisażu artysty, wyróżnia mieszanka żywych kolorów, dynamika i zaskakująca treść obrazów, w której można się doszukać głębszego przesłania.
W czasie wernisażu okazało się, że ten młody, bardzo utalentowany i pracowity kaliski artysta, znany i uznany jest nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Jego prace niejednokrotnie prezentowane były na wystawach krajowych i zagranicznych, w takich miastach jak: Kalisz, Bydgoszcz, Wrocław, Sandomierz, Poznań, Gdańsk czy Warszawa, ale i w Niemczech, Bułgarii, Szwajcarii, Francji, Monako, Anglii czy w Kanadzie.
Ziemowit Fincek jest także autorem i wykonawcą jednego z największych kaliskich murali przy ulicy Wojska Polskiego w okolicach Ronda Westerplatte. To potwierdziło moją tezę, że kaliskie murale to prawdziwe dzieła sztuki i że tworzą je prawdziwi artyści, tacy właśnie jak Ziemowit Fincek.
Dziękujemy Ziemowit, że upiększasz nasze miasto – tak trzymaj!
PS Na zdjęciu głównym znajduje się obraz pt. „Radość życia II”. Mnie jednak kojarzy się z postaciami podobnymi do ludzi, aniołów czy zwierząt, uzbrojonymi czasami w kolce, jak kaktusy.