Wernisaż „MALARSTWA” Janusza Lewandowskiego za nami
W czwartek 9 grudnia 2021 roku, o godz. 19.00, w Galerii Sztuki im. Jana Tarasina w Kaliszu, miał miejsce wernisaż wystawy Janusza Lewandowskiego MALARSTWO. Galeria zaprasza na spotkanie z najnowszą odsłoną twórczości autora – wystawa potrwa do 29 stycznia 2022 roku.
Sztuka Janusza Lewandowskiego wyrasta z kilku tradycji. Starsza z nich odsyła do pejzażu i sposobów jego malowania przez postimpresjonistów, młodsza sięga do malarstwa gestu i ekspresjonizmu abstrakcyjnego. Obie drogi spotykają się w najnowszych pracach artysty, choć jedną ze ścieżek poruszania się widać więcej, a drugą ukrywają warstwy czerni i bieli.
Na cykl składają się płótna o sporych wymiarach, których boki są mierzone w metrach. Ta wydawałoby się banalna uwaga zyskuje znaczenie, gdy zobaczymy malarza przy pracy. Janusz Lewandowski stoi przy stelażu-platformie i nakłada farbę na rozpięte płótno szerokim pędzlem lub najczęściej zwykłym kawałkiem tektury. Powstające w ten sposób formy „żyją” w swoistym niedokończeniu. Nie należy z tej przesłanki wyciągać za daleko idących wniosków o spontaniczności tego aktu tworzenia. Przeciwnie. Budowanie obrazu jest poprzedzone wieloma przymiarkami zapisanymi w formie niewielkich szkiców (kartki ułożone obok siebie mogłyby tapetowo zakryć ściany i podłogę pracowni). Te rysunkowo-malarskie notatki powstające w ciągu zaledwie kilkunastu sekund przypominają biały ekran, na którym nagle wyświetlają się czarne formy. Skojarzenie z grafiką lub kaligraficznymi ideogramami szybko weryfikują gotowe obrazy. Na ich powierzchni czarne plamy tracą siłę znaku na rzecz kompozycji wziętych z innego porządku. Szorstkie, nierówne, zamalowane czy zaledwie prześwitujące warstwy farby budują abstrakcje. Większość z nich rozgrywa się w czerni i bieli, których ostry kontrast przełamują szarości. Tym mocniej na tym tle grają nasycone żółcie, kobalty i błękity położone równie szybkim, zdecydowanym gestem. Jeśli farba ujawnia podobrazie, tym lepiej. Bo tematem tych dzieł – jeśli w ogóle można go wskazać – jest sama materia/żywioł malowania.
Janusz Lewandowski chętnie odnosi się do Franza Kline (1910-1962), amerykańskiego abstrakcjonisty, którego znakiem rozpoznawczym pozostaje ekspresja. Czerń na bieli, z czasem także intensywne kolory, eksplodowały na jego płótnach nowymi dźwiękami. Nic nie dzieje się w próżni. Twórczość Kline powstawała w czasoprzestrzeni, której rytm wyznaczały wieloakordowe struktury jazzu. Odczytywana z prac tego artysty spontaniczność powstawała w taki sam sposób jak muzyka – przez rozwijanie i nakładanie (malarskich) motywów. Wbrew ostatecznemu efektowi, Kline wyprowadzał je z dogłębnych studiów realnych kształtów. Mimo wielokrotnych przetworzeń (przemalowań) jego forma, jak jazzowy akord, nie traciła wyrazistości.
Obrazy Janusza Lewandowskiego także powstają w rytmach słuchanego jazzu (podczas mojej wizyty w pracowni „Crazy Girl” Komedy) i także są wielowarstwowe. Uważnie oglądane ujawniają swoje „podskórne” kody i transformacje. Co było pierwsze: czerń czy z pasją nakładana biel? Kilka dekad wcześniej malarz uprawiał artystyczny recykling. Ze starych uczniowskich prac (Lewandowski wychował już kilka pokoleń adeptów sztuki) tworzył własne kompozycje – przez zamalowywanie bielą. Wprawdzie wtedy miał jeszcze w głowie unizm Władysława Strzemińskiego, który w konsekwencji doprowadził go do niemal jednokolorowych powierzchni o chropowatej fakturze, ale po latach tamte poszukiwania okażą się ważne. W pamięci artysty osadziły się jako silne doświadczenie. Można je opisać w następujący sposób: liczy się ślad pozostawiony przez zamalowywanie. Z czasem na płótna wrócą także kompozycje monochromatyczne.
Droga do tego etapu w twórczości prowadziła przez kolor. Najogólniej rzecz ujmując, sztuka Janusza Lewandowskiego była dotychczas kojarzona z syntezą form natury oddanych wielobarwną, świetlistą paletą. Struktura tych pejzaży zdradza dobre rozpoznanie tradycji malarstwa realistycznego i modernistycznego z przełomu XIX i XX wieku, a wypracowana przez lata technika dzisiaj pozwala twórcy sięgnąć po znacznie większe płótna. Teraz tło i motyw, plany i plamy, forma i rysunek oraz światło i jego brak budują abstrakcyjne krajobrazy, a ich niespokojne faktury działają jak kolor – migoczą. Zdecydowanie zmienia się jednak nastrój. Nowe obrazy Janusza Lewandowskiego wnoszą melancholię i niepokój (zwłaszcza cykl w cyklu, czyli kompozycje z figurami geometrycznymi).
Trzeba się jeszcze zatrzymać przy samych płótnach. Prace powstają na obrusach, nakryciach, odzyskanych z „czegoś” kawałkach. Najpierw materiał zostaje rozpięty na desce (stelażu), a dopiero po ukończeniu obrazu jest przenoszony na własnoręcznie wykonane krosna. Malowanie bezpośrednio na blejtramie mogłoby się zakończyć katastrofą. Nacisk narzędzi używanych z impetem jest zbyt duży. Malarz z ekscytacją mówi o „pierworództwie” płócien, jakby w nich samych tkwił już początek, który usilnie chce zobaczyć, wydobyć albo do niego wrócić. Dlatego tak ważne są szkice, to jest ciągle ponawiana praca nad myślą i ręką, która pozwala na takie powroty.
Źródło: GJT; Fot.: Jakub Seydak