Wigry Składaki naprawdę Dobre Chłopaki
Na początku sierpnia z Kalisza wyruszyła akcja charytatywna zmierzająca aż do Zakopanego. Jej organizatorami była wyjątkowa grupa mężczyzn, podróżująca klasykami, jednak nie na czterech, a na dwóch kołach. Naszą redakcję odwiedził jeden z uczestników tego szlachetnego przedsięwzięcia – Mikołaj Biedka.
Wigry Składaki Dobre Chłopaki to właściwie paczka znajomych, którzy chcą dzielić się swoją siłą, wytrwałością, radością i pomocną dłonią z ludźmi potrzebującymi, a w szczególności z dziećmi. W poprzednim roku wyruszyli po raz pierwszy na Hel, by wszyscy usłyszeli o zbiórce dla małej Ani Mrówczyńskiej borykającej się z Zespołem Leigha. Jest to ultra rzadka genetyczna choroba neurometaboliczna, która degeneracyjnie wpływa na ośrodkowy układ nerwowy, powodując zmiany m.in. w mięśniach, sercu, wątrobie, płucach i nerkach. Tegorocznym celem, w ramach pomocy dla Wiktorka Teterka, była stolica polskich Tatr – Zakopane. Chłopiec wymaga kosztownej rehabilitacji, by mógł stawiać samodzielne kroki.
Zacznijmy od początku, czyli od tego jak powstała grupa Wigry. Jest to paczka znajomych, którą połączyły wystawy i zamiłowanie do klasycznych samochodów. Poruszając się w tym środowisku, nie trudno natknąć się np. na „Rajd Koguta”. Jest to charytatywny rajd klasyków, mający na celu zbiórkę pieniędzy dla chorych dzieci oraz fundacji – również takich dla zwierzaków. To jednak ogólna zbiórka, z której kwota jest dzielona pomiędzy potrzebujących. W zeszłym roku nagłaśniana była sytuacja Ani. Chłopaki również zakochani w pojazdach na czterech kołach stwierdzili, że rajd w sprawie dziewczynki przebyty przy pomocy pojazdów nie będzie już oryginalny. Chcieli zrobić dla kogoś coś dobrego. Po namysłach jednak wpadł im do głowy pomysł, by pokonać trasę charytatywną, też na klasykach, ale dwukołowych, czyli Wigrach firmy Romet. Kwota była określona i w całości miała powędrować do Ani. Po podjęciu decyzji i wystawieniu pomysłu na światło dzienne, do grupy dołączyły dwie osoby również aktywnie zainteresowane pomocą w takiej formie. Był to moment, w którym rozpoczęła się działalności zespołu. Nie wszyscy byli posiadaczami takiego sprzętu jak Wigry. Choćby Mikołaj Biedka natknął się na swojego kołowego przyjaciela przypadkiem. Gdy był na zlocie Starych Samochodów w Koninie i nagłaśniał wraz ze swoimi przyjaciółmi zbiórkę pieniędzy dla Ani i akcję podróży na Wigrach, spotkał dwóch mężczyzn, którzy chcieli dowiedzieć się więcej na ten temat. Po chwili rozmowy panowie stwierdzili, że skoro jest taka akcja, to oni podarują składak dla Mikołaja. Wigry z 1976 roku zostały przez nowego właściciela przywrócone do blasku. Zachowały oryginalny wizerunek w postaci lakieru, a jedyną konkretną renowacją była zmiana opon i siodełka na wygodniejsze.
Jak się stało, że trafili na Wiktora. Wiadomo, że jednym z pytań na mecie na Helu było „A co będzie za rok?” i nikt nie potrafił wtedy na to odpowiedzieć. Zeszłoroczna trasa zdecydowanie dała rozgłos chłopakom i dzięki temu mogli jechać w tym roku dla Wiktora, który pojawił się na ich drodze na początku roku. Pytanie postawione na mecie znalazło odpowiedź po kilku miesiącach. Chłopiec w ostatnim czasie przeszedł operację, po której potrzebne są środki na kosztowną rehabilitację. Więcej o sytuacji Wiktora można przeczytać na profilu na Facebooku – Wigry Składaki Dobre Chłopaki. Decyzja o miejscu, które będzie celem podróży na jednośladach, była podjęta już w styczniu. Intensywne przygotowania ruszyły w lipcu. Chłopcy po trasie dla Ani byli zdecydowanie przygotowani kondycyjnie i robili wspólne wyjazdy bardziej dla przyjemności niż treningu. Ciekawą kwestią jest fakt, że każdy z nich zabierał podstawowy bagaż dla siebie i dla swojego roweru. W tym celu oczywiście posiadali samochód serwisowy, w którym znajdowały się rozmaite części na każdy wypadek jak koła, zębatki, korby itp. 1 sierpnia pojawiła się pierwsza usterka i to 20 m za startem, którą była urwana korba. Naprawa tego problemu trwała na szczęście niecały kwadrans. Warto wspomnieć, że chłopacy wyruszali spod Starostwa Powiatowego w Kaliszu, a na pierwszym odcinku trasy towarzyszył im starosta Krzysztof Nosal – również na składaku Wigry, który użyczyła mu grupa. Niestety deszcz zapowiedział swoją obecność od samego początku, a sroga ulewa już po 60 km była zwiastunem kolejnych deszczowych dni. Z relacji Mikołaja wynika, że nie była to straszna przeszkoda i w pelerynach przeciwdeszczowych pedałowali dzielnie dalej. Woda jednak pokrzyżowała plany z noclegiem, który miał się odbywać pod namiotami. Przemoczone ubrania, zmęczenie organizmu jak w przypadku pierwszego dnia 120. km trasą w połączeniu z noclegiem w namiocie podczas deszczowej nocy – nie było to przyjemne już na samą pierwszą myśl. Chłopcy szukali kwater noclegowych wszędzie gdzie było to możliwe. W hotelach, agroturystykach, a nawet i w stodołach byle by mieć dach nad głową. Szczegółem godnym wspomnienia jest fakt, że grupa Wigry jest super zorganizowana. Podczas wieczornej rutyny istnieje podział zadań. Jedni sprawdzają rowery, drudzy noszą rzeczy, a inni przygotowują kolację – wszystkie dłonie są zajęte. Podobnie jest również rankami. Jeśli chodzi o stan zdrowia podczas podróży, chłopakom raczej nic nie dolegało. Pojawiał się ból kolan lub pleców, który był łagodzony odpowiednimi maściami. W przypadku stanu technicznego pojazdów była jedna większa awaria związana właśnie z jednośladem Mikołaja. Oryginalna zębatka się obróciła i w wyniku tego zerwały się zęby, które trzymały koło. Po zmianie zębatki okazało się, że nie pasuje łańcuch, ponieważ jest przystosowany do poprzedniej. Inny łańcuch nie pasował do założonej zębatki. Nawet zmiana koła nie pomogła w przyśpieszeniu rozwiązania problemu – raczej nawet przedłużyła naprawę. Finalnie zdecydowano o skróceniu łańcucha i założeniu go na stare koło i dobrą zębatkę. Cała awaria zabrała chłopakom godzinę z trasy, ale zdecydowanie zebrali kolejne doświadczenie na przyszłość.
Trasy, którymi się przemieszczali bywały różne. Drogi boczne czy wojewódzkie, na których panowało szczególne skupienie i wzmożona ostrożność. Trzeba sobie wyobrazić, że potrafili utrzymywać tempo nawet 23 km/h. Gdzie było to możliwe, Wigry sunęły po ścieżkach rowerowych. W trzeci dzień podróży taka trasa się trafiła – 30 km wzdłuż Wisły, sunąc do Zatoru. Swoją drogą miejscowość jest przystosowana dla turystów, dlatego problemem był też nocleg. Wszystko było zajęte do końca sierpnia. Towarzyszący stres nie sprzyjał sytuacji. Trafiła się jednak jednak kobieta, która udostępniła chłopakom wiatę na swojej posesji i wtedy pierwszy raz rozłożyli namioty. Jednak nie na długo, gdyż okazało się, że w wiacie jest mały, ciepły strych, gdzie chłopacy mogli spać bezpiecznie, bez obawy o kapiący na nos deszcz.
Po drodze grupa spotykała wiele osób. Będąc w Wadowicach ludzie podchodzili po zdjęcia z argumentami “Widziałam was w telewizji”. Akcja zdecydowanie nabrała rozgłosu, dzięki udzielanym wywiadom dla redakcji, radia czy nagłaśnianiem sprawy o wyruszeniu przez lokalne gazety. Dzięki temu spotykali się z dużo większym odzewem ze strony ludzi na obszarze całej Polski. Nawet podczas obiadu właściciele lokalu “Karczma u Lipy” zorientowali się, że chłopacy jadą charytatywnie i przeznaczyli dość hojną kwotę dla Wiktora. Puszka była oblegana wszędzie tam, gdzie pojawili się bohaterzy pięciolatka. Spotykali się nawet z zachowaniem, gdzie ludzie najpierw wspomagali zbiórkę, a dopiero później zapoznawali się ze szczegółami. Ostatni dzień był wyścigiem z pogodą. Nie dość, że aplikacje meteorologiczne zapowiadały każdemu coś innego, to niebo sugerowało swoje zamiary w jeszcze poważniejszy sposób. Nie mieli żadnej pewności, że po drodze znajdą jakikolwiek dach, by schronić się dla własnego bezpieczeństwa przed oberwaniem chmury. Dodatkowo zmieniła się topografia terenu i zdarzyły się sytuacje, że podjazdy były na tyle strome, że Wigry musiały zostać podprowadzone z czystego szacunku do sprzętu. Trasa prowadziła tuż przy Gubałówce, więc jeden z odcinków biegł z górki. Ścieżka rowerowa okazała się szlakiem dla pieszych, więc po mokrych kamieniach nie było innej opcji, jak zejście z Wigrami przy boku. Udało się po czasie znaleźć asfalt, ale nie pogoda nie ułatwiała tego zadania. Woda lała się strumieniem, nawierzchnia była śliska, ukształtowanie terenu pochyłe i dodatkowo również ostre zakręty. Utrzymywana prędkość to mniej więcej 20km/h i to na hamulcu! Po pokonaniu tej trudnej przeprawy, na samym dole okazało się, że hamulce dymią, a opony były niesamowicie rozgrzane. Na szczęście na mecie w Zakopanem, która była na Krupówkach, podróżników przywitała dzielna, mała Ania z rodzicami, dla której jechali w zeszłym roku. Być może pogoda odstraszyła miejscowych, ale jedne najważniejsze osoby dla tych dzielnych mężczyzn zupełnie o nich nie zapomniały. Żony i dziewczyny zrobiły im niespodziankę w postaci filmiku wrzuconego na oficjalny profil na Facebooku. W podobny sposób jak kobiety, przywitał bohaterów i Wiktor z rodzicami. Brzdąc wraz z rodzicami nie mógł dotrzeć na metę z powodu długiej trasy i męczących korków, gdyż miałoby to dla niego bolesny wpływ na zdrowie. Choć chłopaki chcieli zrobić jakąś relację na żywo, gdy dotarli na metę, to urządzenia mobilne odmówiły im posłuszeństwa, gdyż od deszczu były całe zalane. Po pięciu dniach trasy udało się zebrać prawie dwa tysiące złotych do puszki. W ramach rozluźnienia mięśni chłopacy wybrali się ostatniego dnia na termy, a co niektórzy nawet na spacer rowerowy do Zakopanego by zrobić sobie choćby fotkę pod Skocznią.
Ważna w całym temacie jest jeszcze rola Wiktora. Ten chłopak potrafił w kilka sekund zmiękczyć serca dorosłych mężczyzn. Brzdąc wraz z rodzicami wspierał Chłopaków nieustannie ciepłymi słowami. Jeden z członków zespołu dostawał filmiki z udziałem Wiktora, a zaraz później pojawiały się one na ich stronie. Przed samym startem grupa widywała się z nim i jego rodzicami. Na profilu Facebookowym wrzucone są filmy z Wiktorkiem, który oświadcza chłopakom, że gdy będzie starszy to pojedzie z nimi na składaku w taką trasę. To najlepsza motywacja dla nas wszystkich, a w szczególności dla jego superbohaterów, by działać. Chłopiec posiada swój trójkołowy rowerek i na wzór mężczyzn, bawi się w jego remont tak, jak serwisowane były Wigry podczas trasy.
Działalność grupy Wigry Składaki Dobre Chłopaki przyprawia wszystkich o uśmiech na twarzach. Są szlachetni, wytrwali i zdecydowanie mogą być autorytetem dla nas wszystkich. Podczas takiej wyprawy zacieśniają się też więzy pomiędzy nimi i jak mówi sam Mikołaj – są “małą rodzinką”. Jednym z zabawniejszych wspomnień jakie ze sobą zabrali jest np. filmik o pizzy, który wszyscy mogą obejrzeć na Facebooku. Zbiórka nadal trwa i każdy może być wsparciem dla Wiktorka. Chłopaki organizują obecnie licytacje, z których dochód będzie przekazany na zbiórkę. Ciekawym zwyczajem jest wykorzystywanie popsutych rzeczy. W tym roku jeden z uczestników wykonał lampkę nocną z korby, która odpadła zaraz za startem. Ich wielkie serca są przepiękne i my również wspierajmy ich w tej szlachetnej inicjatywie!