Stokado
baner_FBAnt
Baner AWS
FinalFour

Włoski temperament i polska pasja. Kim jest zwycięzca „RapPrix Mała Plaża”?

Simone Pica to artysta, którego twórczość stanowi mieszankę włoskiego temperamentu i polskiej pasji. Swoją muzyczną podróż rozpoczął od fascynacji Michaelem Jacksonem, by parę lat później podbić polską scenę hip-hopową i nagrywać z legendami rapu. Kim jest zwycięzca „RapPrix Mała Plaża”?

Wiktoria Pliszek: Zacznijmy od kluczowej kwestii. Jak naprawdę się nazywasz? Przyznam, że szukając informacji na Twój temat, „poległam” już na samym początku.

Simone Pica: Nazywam się Simone Pica. Może nietypowo, ale wynika to z faktu, że urodziłem się we Włoszech, gdzie również mieszkałem przez 7 lat. Mój tata jest Włochem, a mama Polką. Drugie imię jest już zdecydowanie bardziej polskie – Witold.

W jakim miejscu we Włoszech mieszkałeś i co sprawiło, że znalazłeś się w Kaliszu?

Od urodzenia mieszkałem w Neapolu i uważam, że nie jest to dobre miejsce dla rozwoju dziecka. Dużo bloków, trochę przestępczości i całkowity brak zieleni. Z Kalisza pochodzi za to cała moja rodzina ze strony mamy. Właśnie 6-7 lat temu moi rodzice doszli do wniosku, że jest tutaj bezpieczniej i mówiąc wprost – lepiej.

Zgadzasz się z nimi z perspektywy czasu, który minął?

Jeśli miałbym ocenić to na teraz to zdecydowanie tak. Wolałabym tu mieszkać i to może nawet od urodzenia.

Dlaczego? Myślę, że wielu osobom na myśl o mieszkaniu u stóp Wezuwiusza zaświeciłyby się oczy.

Włochy mają ten stereotyp, że są piękne i z jednej strony nie jest to kłamstwem, ale jak się wejdzie w to „bardziej od środka”, to nie jest już tak kolorowo. Oczywiście mam tu na myśli głównie Neapol, bo słyszałem, że miasta na północy są bardziej społeczne i przyjaźniejsze w kwestii wychowywania i rozwoju dzieci.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką – z rapem/trapem? Rozgraniczasz w ogóle te dwa gatunki?

Nie, w tej chwili już tego nie rozgraniczam. Na początku z muzyką nie miałem tak naprawdę nic wspólnego. Od zawsze chciałem grać w piłkę nożną, oglądałem z tatą mecze, a później sam faktycznie zacząłem grać. Zamiłowanie do muzyki pojawiło się w momencie, gdy usłyszałem o Michaelu Jacksonie. Moja mama oglądała w telewizji tę chwilę, w której informowano o jego śmierci. Wtedy właśnie zacząłem słuchać jego utworów. Później prosiłem babcię, żeby szyła mi rękawice z cekinami, a wujka, by kupił mi mokasyny. Muzyka zaczęła się od tańca. Dopiero w 2016/17 roku zacząłem odkrywać rap – wcześniej raczej nie było mi z nim po drodze.

To czego słuchałeś zanim w Twoim życiu pojawił się rap?

Lubiłem muzykę latynoską – Pitbulla, Rihannę… Wszystko to było jednak w popowych klimatach. Dopiero właśnie w 16/17 roku zacząłem odkrywać rap i to on najbardziej przypadł mi do gustu.

Możemy spodziewać się jakichś popowych brzmień w Twoim wykonaniu?

Może tak „for fun”, ale nie mam głosu do śpiewania, a pop już go wymaga. W przypadku rapu ten głos nie jest na tyle istotny.

Skoro już o tym wspomniałeś, to przejdźmy do tematu budzącego wiele kontrowersji. Mam tu na myśli Auto-Tune, który stanowi chyba nieodłączny element Twoich utworów. Wnioskuję zatem, że popierasz korzystanie z niego.

Tak, choć aktualnie staram się używać go mniej, ponieważ coraz bardziej przyzwyczajam się do barwy swojego głosu. Niektórzy raperzy są zdania, że wykorzystuje się go jako instrument i całkowicie się z tym zgadzam.

Wydaje mi się, że w wielu przypadkach „starzy muzyczni wyjadacze” zarzucają przez to młodym brak talentu.

Ke$ha w 2009-2010 roku w swoich hitowych kawałkach również korzystała z autotune. T-Pain był jednym z jego prekursorów i stworzył też wtyczkę Antares, z której korzysta aktualnie niemal każdy raper. No i jeszcze Kanye West, który na 808s & Heartbreak w 2009 roku spopularyzował całe to brzmienie… Myślę, że przechodzi to już do porządku dziennego, jednak niektórzy do końca będą podtrzymywać, że Auto-Tune zniszczył muzykę.

Przejdźmy w takim razie do 50-lecia hip-hopu, które niedawno organizowano na Małej Plaży.  Jak to się stało, że się tam znalazłeś, a przede wszystkim czy spodziewałeś się wygranej?

To było kilka naprawdę zwariowanych dni. Zacznijmy od tego, że moja mama zna Gorzkiego, którego mogę chyba określić przyjacielem rodziny. Pewnego dnia przyszła do mnie mówiąc: „Słuchaj synek, Ty zawsze chciałeś grać koncerty, więc mam dla Ciebie jeden”. Zgodziłem się. Początkowo moim celem było jedynie dać koncert i dobrze się przy tym bawić, ale… wyszło jak wyszło. Moim celem nie było zdobycie pierwszego miejsca, bo nagroda, czyli nagranie piosenki z Liroyem i Afu-Rą, odbiegało od moich upodobań muzycznych, przez co bałem się, że wyszłoby średnio. Ale jednak wygrałem i nie żałuję.

Czyli spodziewałeś się,  że możesz okazać się tym najlepszym?

Chciałem dać z siebie wszystko i wiedziałem, że jeśli to zrobię, mogą odnieść sukces. Stawiałem jednak na innych, a moim faworytem był Suchy.

A jak Twoje oczekiwania w kwestii nagrań miały się do rzeczywistości?

Nie oczekiwałem, że już na drugi dzień znajdę się w studio – to było zdecydowanie zbyt chaotyczne. Czekając na spóźnionego cztery godziny Liroya, pogadałem trochę z Afu-Rą – od tego człowieka bije ogromna inspiracja.  Podkład był już gotowy, a dzięki świetnej atmosferze, napisanie tekstu i nagranie zajęło mi raptem 10 minut.

Czyli skomponowanie tekstu leżało po Twojej stronie? Nie dostałeś tzw. „gotowca”?

Nie zgodziłbym się na to nigdy w życiu. Znajomi też pytali: „A co jeśli dadzą Ci gotowca?”, ale gdzie wtedy byłaby tam zachowana prawdziwość? Skoro rapuje na czymś, co nawet nie jest moim stylem, to dajcie mi dołożyć do tego coś od siebie.

Co było dalej?

Liroy, gdy już dotarł, opowiedział mi wiele na temat polityki i innych spraw, na temat których nie miałem pojęcia. Nagranie było najkrótszą częścią tego wszystkiego. Zaraz po nim przenieśliśmy się na Szałe, żeby nagrać scenki do klipu. Teledysk to tak naprawdę mashup koncertów, urywków ze studio i późniejszych dogrywek.

O czym w takim razie będzie Wasz kawałek?

Tak naprawdę to są to dwa kawałki. Pierwszy jest moją nagrodą i będzie nosił tytuł „Sukces”. To storyline o tym, jak znalazłem się w miejscu, w którym jestem. W drugim kawałku poruszyliśmy temat marihuanny, CBD i recept, ale nie chodziło w nim o namawianie do czegokolwiek.  Jest to projekt „HIT RAPPERS” autorstwa Gorzkiego i jego fundacji „Pomaganie Jest  Trendy”, w którym nie miałem nawet uczestniczyć, jednak wyszło nieco inaczej. To już kolejna edycja, a w ramach ciekawostki wspomnę, że na jednym z poprzednich kawałków znalazł się nawet Snopp Dog!

Czyli jest to projekt na skalę światową. Z kim w takim razie sam chciałbyś nagrać kawałek?

Dowolny artysta ze świata?

Pełna dowolność.

Ciężkie pytanie. Myślę, że najbardziej chciałbym pracować z Drakem, bo nieważne co wyda, to staje się to światowym hitem. Drugą osobą, która przychodzi mi do głowy jest Kanye, bo Kanye to po prostu Kanye.

A Travis Scott? Niedawno koncertował w Rzymie i wygląda na to, że włoska społeczność lubuje się w jego muzyce.

Też, pomimo że nie jestem jego zagorzałym fanem. Zauważyłem, że Włosi bardzo lubią Travisa i ma on na nich znaczny wpływ.

Nawiązując do tego wpływu muzyki  – jakie tematy lubisz poruszać w swoich utworach?

Chcę, żeby moje kawałki miały łatwy przekaz, bez konieczności doszukiwania się w nim drugiego dna. Lubię się bawić.

Mimo to nawiązujesz też do bardziej negatywnych aspektów dotyczących Twojego życia.

Bo każdy takie miewa. Preferuję pozytywne wibracje, ale tworzę pod wpływem chwili – czasem jest to szczęście, a innym razem wręcz przeciwnie. Stawiam na spontaniczność.

Chcąc rozwijać swoją karierę muzyczną myślisz o Kaliszu?

Karierę muzyczną planowałbym w innym mieście, ale nie dlatego, że tutaj nic się nie dzieje. Mała Plaża pokazała, że jest zupełnie inaczej. Większe miasta to jednak automatycznie więcej odbiorców oraz możliwości i pod tym kątem najbardziej odpowiada mi Wrocław. Z drugiej strony gdzieś z tyłu głowy mam też powrót do Neapolu i tworzenie muzyki w dwóch językach. Włoska scena rapowa jest jedną z najbardziej rozwiniętych europejskich scen na świecie. Poza tym mam tam przyjaciół, których znam od kołyski i rodzinę, z którą pandemia utrudniła mi kontakt. W Neapolu mogę być włoską wersją siebie.

A którą wersję siebie lubisz bardziej?

Obydwie. W Polsce moja włoska wersja wydaje się jednak być zbyt głośna i ekspresyjna.

Nie tęsknisz za nią?

Oczywiście, że tęsknie i brakuje mi tego. Zauważyłem, że większość Polaków jest bardziej stonowana. We Włoszech nie ma takiej niezręczności społecznej jak w Polsce, człowiek nie wstydzi się przed ludźmi, którzy są mu obcy.

Czyli brakuje nam szeroko rozumianej otwartości.

W pewnym sensie tak. Wspomniana otwartość niezwykle pomaga w byciu sobą między ludźmi.

Jak oceniasz rolę rapu jako środka społecznego wyrazu?

Myślę, że rap staje się nowym rockiem, popem – gatunkiem muzycznym, który jest globalny. Dzieje się tak za sprawą artystów, którzy stworzyli takie masowe hity, że nawet artyści popowi zaczęli kolaborować z nimi, bo jest to opłacalne i najprościej mówiąc – fajne.

Myślisz, że przez to rap może stracić na swojej autentyczności, którą budował przez lata?

Dobrze, że o tym wspomniałaś – to właśnie największy minus. Kiedyś rap był muzyką buntu, dzięki której chciało się postawić krok w przód i uciec od systemu. Aktualnie uległo to diametralnej zmianie. Rap może być lżejszy, pozytywny. Widzę w tym plusy i minusy, jak we wszystkim.

Z jednej strony to dobrze, bo teksty nacechowane negatywnym wydźwiękiem nie mogły nieść za sobą pozytywnych skutków. Słuchając jednak niektórych utworów zastanawiam się czy w dalszym ciągu mogę nazywać je rapem, a może jest to zgoła coś innego. Można się w tym pogubić.

Bardzo wielu artystów, mimo że robi rap, nie określa się mianem raperów. Mamy już tyle nowych stylów i odnóg tego gatunku – ciężko to rozróżnić.

Co najbardziej lubisz w procesie tworzenia muzyki?

Uwielbiam miksować kawałki, obrabiać dźwięk i bawić się muzyką. Nie wykluczam, że kiedyś pójdę właśnie tą drogą. Miksowanie to nieskończenie wiele pomysłów i możliwości, nie ma żadnych zasad określających dane brzmienie.

Kiedy możemy spodziewać się Twojego kolejnego występu?

Myślę, że mogę to tutaj zdradzić. 23 września pojawię się w Ostrowie za sprawą chłopaków z zespołu Blessy, których poznałem właśnie na 50-leciu hip-hopu. Będzie to event skierowany do młodszego pokolenia. Nie znam jeszcze wszystkich szczegółów, ale zachęcam do śledzenia informacji na bieżąco!

A co poza muzyką?

Do teraz uwielbiam grać w piłkę, jednak poważna kontuzja, operacja i długa rehabilitacja pokrzyżowały moje plany. Po powrocie na boisko nie byłem już tak szybki, jak wcześniej, a do teraz nie mam czucia w niektórych częściach nogi. Pozostało mi grać czysto hobbystycznie, ale i tak to uwielbiam. Próbowałem też swoich sił na deskorolce, jednak nie było nam po drodze.

Takim prawdziwym zainteresowaniem, które chciałbym wykonywać zawodowo jest grafika cyfrowa. Często sam tworzę grafiki do swoich utworów, bo oprócz tego, co słyszą Twoi odbiorcy, ważne jest też to, co widzą. Rzuciłem wszystko na jedną kartę i oparłem swój zawód na grafice.

Dziękuję za rozmowę.

Dzięki!


Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze