Wydarzenie_1200x628
baner_FBAnt
Baner AWS
wszystkie_wiadomosci

Lenistwo czy zmieniające się priorytety: dlaczego młodzi unikają rodzicielstwa?

Rola rodzin we współczesnym świecie została zdegradowana na bardzo wielu polach. Relacje z najbliższymi zostają niejednokrotnie  „sprzedane” za „lajki”, „serduszka” lub po prostu zamienione w powierzchowny substytut kontaktu, by mieć „święty spokój”. O tym, jak wygląda sytuacja w rodzinach z punktu widzenia poradni terapeutycznych, rozmawiam z psycholog kliniczną i seksuolog Magdaleną Chojnacką – prowadzącą gabinet w Centrum Medycznym przy ul. Bocznej 1 w Kaliszu oraz wykładowczynią Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, wydział zamiejscowy w Kaliszu.

Pierwsza część rozmowy dostępna w czerwcowym wydaniu kwartalnika!

Wracając do kwestii uzależnienia od komputera i internetu. Czy uważa pani, że presja społeczna i media – w tym szczególnie media społecznościowe – wpływają na funkcjonowanie dzisiejszych rodzin i osób myślących o zakładaniu rodzin?

Myślę, że media społecznościowe mają bardzo duży wpływ na trendy i sposób myślenia ludzi, również w zakresie prezentowania różnych modeli życia. To, o czym jeszcze nie powiedziałam to kult ciała. Kobiety pod presją mediów często inwestują w siebie, a słysząc, że po ciąży nie będą już atrakcyjne, rezygnują z macierzyństwa. Większą wartością jest dla nich to, jak wyglądają.
Inną rzeczą jest porównywanie się, rywalizacja oraz „wyścig szczurów”. Ponadto niejednokrotnie zdarza się współcześnie, że o dzieciach mówi się, że są skarbonką. Jeżeli ktoś chce odpowiedzialnie je posiadać, to musi liczyć się z tym, że przez bardzo długi czas te dzieci będą, – brzydko mówiąc – „ciągnąć”pieniądze. Niektórzy z tego rezygnują, bo chcą żyć inaczej.

Nie wiem czy to możliwe do oszacowania, ale jakiemu procentowi pacjentów, którzy przychodzą do Pani gabinetu, udaje się zażegnać całkowicie swoje problemy?

Myślę, że do tej grupy mogę zaliczyć ok. 10%  osób. Nie twierdzę, że ich problemy nie nawracają, ale przede wszystkim mają świadomość, w jaki sposób sobie z nimi radzić. Obserwuję, że jeżeli pojawia się poważniejszy problem, to najczęściej dotyczy on dziecka. Rodzice oczekują, że „naprawię” ich pociechę i rzadko kiedy nachodzi ich refleksja, że jednak nie tędy droga. Dziecko wraca potem do domu, do swojego miejsca i środowiska i to tam trzeba coś zmienić.

Kto jest bardziej skory do stosowania się do zaleceń – ojciec czy matka?

Z moich obserwacji wynika, że kobiety częściej gotowe są na zmiany. Są gotowe na to, żeby ponieść jakiś wysiłek. Wielu mężczyzn jest skoncentrowanych na swoim ego i nie dopuszczają do siebie myśli, że ktoś śmiałby im zwrócić uwagę lub czegoś wymagać. Przecież oni zrobili to, co mieli zrobić. Przyszli do gabinetu, zapłacili za wizytę – taka to postawa. Jeżeli w rozmowie wyjdzie, że dziecko jest karane fizycznie, to najczęściej widzę rodzinę po raz ostatni.

Czy zauważyła Pani zjawisko, że mieszkańcy naszego miasta coraz bardziej akceptują korzystanie z pomocy psychologicznej? Czy istnieją tematy, o których wyjątkowo trudno jest rozmawiać otwarcie?

W pracy obserwuję dwa trendy. Pierwszy polega na tym, że przychodzą do mnie licealiści, osoby dorastające lub dorośli, chcący coś zmienić, przepracować, znaleźć odpowiedź na nurtujące ich pytania. Szukają przyczyn, dlaczego istnieją takie, a nie inne problemy. Co więcej, wydaje mi się, że jest to dla nich coś wyróżniającego, że „ja mam swojego terapeutę, ja chodzę do XYZ, mam swojego psychologa”. Z drugiej strony są osoby, które bardzo wzbraniają się przed wizytą i jest to ostateczność podyktowana decyzją sądu, wskazaniem ze szkoły, czy też całkowitą bezradnością. Właśnie te osoby są bardzo oporne i pojawiają się u mnie, ale nie są zainteresowane zmianą.

A co z obszarem Pani pracy jako seksuologa, czy na tym podłożu również zgłaszają się jakieś rodziny? Czego dotyczą ich problemy?

Jeżeli chodzi o obszar seksuologii,  to najczęściej przychodzą mężczyźni z problemem zaburzeń erekcji, kobiety z dyspareunia oraz rodzice, którzy nie radzą sobie z masturbacją dzieci. Nie są w stanie zaakceptować, że ich dziecko się masturbuje. Oczywiście mówię, jak należy wtedy postępować. Informuję, że to masturbacja rozwojowa to przejaw zdrowia, ale bardzo duża część rodziców ma z tym problem. Są też osoby, które zdradzają partnera, przeważnie nie z jedną, a z kilkoma partnerkami, bo problem dotyczy przeważnie mężczyzn. Najczęściej to kobieta chce tej terapii, a mąż jej towarzyszy, bo ta zagroziła mu rozwodem. Zdarzył mi się pan, który podczas pierwszej wizyty powiedział, że żona postraszyła go właśnie w taki sposób i dlatego przyszedł. Uprzedził też, że żona może nawet dzwonić i pytać, czy się pojawił. Porozmawialiśmy wtedy, po czym na drugi dzień zadzwonił i zapytał, czy może mi płacić, ale nie przychodzić, a jak żona zadzwoni, to żebym dała mu alibi. Powiedziałam, że nie biorę pieniędzy za oszukiwanie, więc absolutnie nie pójdę na taki układ.

A co z przemocą seksualną?

Do najbardziej skrajnych przypadków zaliczają się sytuacje, w których rodzic zgłasza objawy świadczące o wykorzystywaniu seksualnym dziecka. Nie zdarzyło mi się jednak, by kiedykolwiek zrobił to ojciec – zawsze była to matka. Takie sprawy wymagają wyjątkowego podejścia i niezbędne jest też nawiązanie relacji z dzieckiem, by uzyskać jakieś informacje. W takich sytuacjach często sugeruję matkom, by zgłaszały sprawę odpowiednim organom ścigania lub sama składam zawiadominie. Kończy się to jednak różnie. Dziecko częstokroć wciągane jest w tajemnicę z osobą, która je krzywdzi, bo przecież „nie chcesz, żeby tatuś poszedł do więzienia”. Problemem jest też to, że prawnicy muszą mieć wszystko „czarno na białym”. Oczekują, że dziecko powie, że było „tak i tak”, w tym i w tym okresie, 5 razy itp., a w praktyce wygląda to inaczej.

Na zakończenie pozwolę sobie na trochę prywaty. Czy były momenty, kiedy czuła się Pani bezradna lub przytłoczona pracą z pewną rodziną? Czy takie sytuacje miały bezpośredni wpływ na relację z Pani bliskimi?

Mam takie momenty, w których czuję bezradność i po prostu nie wiem, jak mogę pomóc. Nauczyłam się jednak z tym sobie radzić. Nie lubię czuć się bezsilna, bezradna, dlatego, że mój zawód polega na pomaganiu. W takich jednak przypadkach zawsze dzielę się swoimi przemyśleniami z pacjentami. Czasami słyszę, że im pomagam, pomimo tego, że ani tego nie widzę, ani nie czuję. Mam nadzieję, że nie mówią tego z grzeczności (śmiech). Mam pacjentów, którzy przychodzą do mnie od dłuższego czasu i mają mój prywatny numer. Zdarza się, że do mnie dzwonią, a ja mam poczucie, że powinnam się nimi opiekować. To nie jest tak, że zamykam drzwi gabinetu, koniec i kropka. Mam przekonanie, że realna pomoc polega na tym, że gdy ktoś znajduje się w poważnym kryzysie, to dopuszczam taką możliwość, że mogę odebrać i w jakiś sposób pomóc temu człowiekowi.

A jak to wygląda w kontekście Pani rodziny?

Przychodziłam kiedyś do domu i opowiadałam, ale w tej chwili tego nie robię. Zdarza mi się pracować bardzo długo, więc gdy przychodzę do domu, to nie chce mi się nawet nic mówić. Po powrocie moi bliscy coś do mnie mówią, zasypują mnie swoimi sprawami, a ja wtedy zwykle nie jestem specjalnie rozmowna. Córka spytała się kiedyś, czy ma zapisać się na ul. Boczną (tam przyjmuję), żeby ze mną porozmawiać. Staram się to kontrolować, ale jestem tylko człowiekiem, więc różnie bywa.

Dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję.

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Starsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze