Zimny prysznic po wtorkowej wiktorii
W ostatnim spotkaniu rozgrywanym jesienią KKS 1925 Kalisz przegrał 0-3 (0-1) z Garbarnią Kraków. Bramki dla gospodarzy strzelili Adam Żak, Patryk Mularczyk i Patryk Warczak. Tym samym Duma Kalisza straciła szansę na objęcie prowadzenia w ligowej tabeli.
KKS opromieniony wtorkowym awansem do ćwierćfinału Fortuna Pucharu Polski był zdecydowanym faworytem w starciu z ostatnią w tabeli Garbarnią. Trener Bartosz Tarachulski zaskoczył wyjściową jedenastką i nie wystawił kilku kluczowych zawodników dla kaliszan. Na ławce usiadł m.in. Gordillo czy Zawistowski, a poza kadrą znaleźli się Giel czy Borecki.
Początek spotkania był raczej spokojny. Obie drużyny walczyły głównie w środku pola. Pierwszy zalążek akcji miał miejsce w dziewiątej minucie, kiedy Wysokiński zagrywał piłkę z głębi pola w kierunku Gęsiora, ale bramkarz Garbarni Mateusz Bartusik uprzedził pomocnika KKS-u. W 12. minucie gospodarze przeprowadzili pierwszą swoją akcje. Po zagraniu na lewą stronę z piłką dobrze zabrał się Jakub Karbownik, który zszedł z nią do środka i uderzył na bramkę Krakowiaka sprzed pola karnego, ale strzał był niecelny.
Można powiedzieć, że było to ostrzeżenie dla kaliszan, gdyż już dwie minuty później Garbarnia wyszła na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z prawej strony głową uderzył Adam Żak i gospodarze mogli cieszyć się z bramki. Po stracie bramki kaliszanie mieli problem z konstruowaniem akcji i ograniczali się do prostych środków, tak jak w 24. minucie, gdy po długim zagraniu Krakowiaka, w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Putno, ale Bartusik dobrze wygarnął piłkę spod nóg naszego zawodnika.
Trzy minuty później mógł być remis. Po dwójkowej akcji Głaza i Putny, ten drugi dośrodkował z prawej strony na głowę Wilczyńskiego, ale zastępujący Piotra Giela napastnik, trafił w poprzeczkę. Chwilę później Wysokiński zagrał prostopadle do Putny, ale ponownie Bartusik dobrze zachował się w sytuacji sam na sam i obronił strzał kaliskiego gracza i odbił piłkę na rzut rożny. Po rzucie rożnym, gospodarze przeprowadzili groźną kontrę, jednak na szczęście KKS-u Jakub Karbownik strzelił w poprzeczkę. Kaliszanie mieli jeszcze szansę po strzale Gawlika z rzutu wolnego, ale bramkarz Garbarni dobrze interweniował.
Niekorzystny wynik dla KKS-u po pierwszej połowie spowodował, że Bartosz Tarachulski od razu po przerwie wpuścił na boisko Néstora Gordillo, który zmienił Jakuba Wilczyńskiego. Cztery minuty po wznowieniu gry, Trójkolorowi mieli swoją pierwszą szansę na gola. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Putny, źle zachował się młody bramkarz gospodarzy, gdyż minął się w piłką – niestety Gęsior nie trafił w bramkę.
Niewykorzystane okazje lubią się mścić, i tak było i tym razem. W 55. minucie dośrodkowania z lewej strony nie przeciął Filip Kendzia i piłka trafiła pod nogi dobrze zamykającego akcję Mularczyka, który uderzył nie do obrony pod poprzeczkę. Strzelenie drugiego gola dodało animuszu gospodarzom, gdyż zaczęli coraz śmielej atakować bramkę Krakowiaka. W 62. minucie strzał na bramkę oddał Słomka, ale pewnie obronił go Krakowiak.
Chwilę później gospodarze mieli dwie świetne okazje na zdobycie trzeciej bramki. Najpierw z prawej strony w pole karne zagrał Warczak, jednak Żak minął się dosłownie o włos z piłką, a już dwie minuty później po kolejnej dobrej centrze z prawej strony, Żak oddał strzał, ale trafił jedynie w słupek. Kaliszanie później próbowali przeprowadzić akcje, ale brakowało dokładności i trochę szczęścia. Swoje próby mieli Wysokiński i Zmorzyński, ale pierwszy strzelił tuż obok słupka, a strzał drugiego dobrze wybronił Bartusik. Na pięć minut przed końcem gospodarze dobili kaliszan. Dośrodkowanie z rzutu wolnego pewnym strzałem wykończył Warczak. I tak oto wicelider poległ sromotnie na boisku w Krakowie.
Mimo porażki na koniec jesieni, trzeba powiedzieć, że to był świetny okres KKS-u. Przed sezonem większość ekspertów typowała, że kaliszanie prędzej będą walczyć o utrzymanie, niż bić się o awans. Poza wynikami trzeba podkreślić ciekawy, ofensywny styl drużyny trenera Tarachulskiego. Tercet ofensywny w postaci Gordillo-Giel-Borecki nie jeden raz czarował nas swoimi zagraniami.