Zmagania z ortografią i interpunkcją
Za nami Dyktando Kaliskie 2022 o Złote Pióro Prezydenta Miasta Kalisza. Najlepiej z tekstem przygotowanym przez dra Macieja Michalskiego poradziła sobie Joanna Dolna – polonistka, dyrektorka IV Liceum Ogólnokształcącego im. Ignacego Jana Paderewskiego.
W dyktandzie wzięło udział 46 osób, reprezentantów różnych środowisk, grup i zawodów – uczniowie, nauczyciele, mundurowi, urzędnicy, lekarze, emeryci… Z ortografią i interpunkcją zmierzyli się też prezydent Krystian Kinastowski oraz wiceprezydent Grzegorz Kulawinek.
Tekst dyktanda był opowieścią o działalności Iwona Galla – przedwojennego dyrektora Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego. Treść obfitowała w ortograficzne pułapki, związane przede wszystkim z pisownią wielką bądź małą literą oraz rozłączną lub łączną pisownią z „nie”.
Podczas sprawdzania prac uczestników dyktanda organizatorzy zaprosili do udziału w panelu dyskusyjnym, który dotyczył języka piosenek, przede wszystkim ich wpływu na język ludzi młodych. Dla zgromadzonych wystąpili też Majkel & Sepson.
Organizatorami dyktanda byli Miasto Kalisz i Szkoła Podstawowa nr 22 w Kaliszu. Wydarzenie honorowym patronatem objął Krystian Kinastowski – Prezydent Miasta Kalisza.
Poniżej tekst dyktanda, z którym zmierzyli się dziś jego uczestnicy.
Ponadprzeciętny artysta w Kaliszu
Objęcie dyrekcji kaliskiego teatru przez Iwona Galla w 1936 roku wiązało się z wydarzeniami, których znaczenie jest szczególnie ważne dla kaliszan. Oddano wówczas do użytku nowo wybudowany i wtenczas nowoczesny gmach służący sztuce scenicznej. Za patrona powstałego przybytku Melpomeny wybrano Wojciecha Bogusławskiego, czyli aktora, dramatopisarza i propagatora ideologii oświecenia, który na początku XIX wieku sześciokrotnie odwiedził gród nad Prosną, wystawiając sporo spektakli wykorzystanych przezeń do przekazania mieszkańcom treści patriotycznych.
Na otwarcie podwoi teatru oczekiwano w przedwojennym Kaliszu od 22 lat, a dokładnie od sierpnia 1914, kiedy to wojska pruskie zniszczyły ostrzałem artyleryjskim oraz wielokrotnym podpalaniem większość budynków w mieście. Nie oszczędzono również teatru. Pozostało po nim pogorzelisko. Przypomnijmy, że ogień podłożono w nim po raz pierwszy 15 sierpnia.
Razem z nowym dyrektorem dostało angaż wielu aktorów. Oprócz jego żony, Haliny Gallowej, przyjechali: Stefania Gintelówna, Stanisław Dębicz i Janina Gozdecka, czyli artyści naonczas jeszcze młodzi, jednakże coraz bardziej znani i to nie tylko w Wielkopolsce. Wszak nie byli nowicjuszami, bo już nie raz i nie dwa stali na scenicznych deskach.
Z frekwencją na spektaklach bywało różnie. W dni targowe, a także w soboty i niedziele przyjeżdżali do Kalisza właściciele ziemscy. Wszystkie miejsca na widowni były wtedy zapełnione. Jednak gdy wiosenne słońce przygrzewało dłużej i ludzi nęciła świeża zieleń, jasnożółte, piaszczyste alejki parkowe, także spacery nad żwawym nurtem zielono-chabrowej Prosny czy ciemnoszarej Swędrni, to dla teatru zaczynała się katastrofa. Gall był niesłychanie rzetelnym dyrektorem i zawsze aktorom wypłacał honoraria, ale na wiosnę brakowało pieniędzy. Nastawał nie najłatwiejszy czas dla artystów.
Wspominając tamte lata, Gintel-Domańska powiedziała wiele dobrego o mieszkańcach starozakonnych: „Oni kochali nasz teatr i niezmiernie sprzyjali Gallowi i aktorom. Dzięki sklepom żydowskim mogliśmy się godziwie ubrać. Bywało, że braliśmy u nich wiele rzeczy na kredyt i wstyd się przyznać, że nie zawsze mieliśmy z czego zapłacić. Nigdy nie upominali się o pieniądze, a długi umarzali bez najmniejszych problemów. Cóż, niejeden aktor wyjechał, pozostawiając nieuregulowane sprawy finansowe”.
Gall postanowił rozpocząć kolejny sezon od „Nie-Boskiej komedii” Zygmunta Krasińskiego, następnie zamierzał wystawić „Marię Stuart” Juliusza Słowackiego i „Rewizora” Mikołaja Gogola. Niestety, propozycje te nie znalazły akceptacji w magistracie, poza tym realizacja sceniczna tych sztuk byłaby zbyt kosztowna. Publiczność wolała na ogół oglądać nie najwyższej jakości komedyjki. Niewystawienie wspomnianych tytułów zirytowało dyrektora. Nasamprzód postanowił porozmawiać o tym z zespołem aktorskim, aby zyskać poparcie swoich pracowników. Było to jednak poniewczasie, bo władze już przedtem nie zatwierdziły repertuaru i nie zamierzały wycofywać się z podjętej decyzji. Sytuacja stała się co najmniej niekomfortowa, a przy tym wzbudzała niesmak wśród redaktorów gazet: „Echa Kaliskiego Ilustrowanego”, „Ekspresu Kaliskiego” i „Gazety Kaliskiej”.
Niestety, po ponadośmioipółmiesięcznym okresie sezonu 1937/1938 Gall postanowił złożyć dymisję. Po załatwieniu formalności eksdyrektor wrócił do Warszawy. Trudności budżetowe nie pozwoliły mu wytrwać do końca sezonu.
źródło: Urząd Miasta Kalisza, zdjęcie: Magdalena Bartnik