
„Żyjemy na tykającej bombie” – Kaliszanie stawiają opór wobec nowego przebiegu KDP
Wczoraj w ramach programu „W punkt” Radia Poznań odbyła się debata publiczna na temat planowanego przebiegu Kolei Dużych Prędkości (KDP) przez Kalisz. W spotkaniu udział wzięli prezydent Krystian Kinastowski, radni Maciej Antczak i Sławomir Chrzanowski, przewodniczący Rady Osiedla Piwonice Mateusz Antolczyk, a także mieszkańcy miasta.
Kinastowski: „Zostaniemy z tego projektu wykluczeni”
Prezydent Kalisza wskazywał, że nowy przebieg linii nie tylko nie przynosi miastu korzyści, ale może oznaczać jego trwałe odsunięcie od systemu szybkiej kolei:
– „Dla Kalisza – nie tylko dla mieszkańców ulicy Elektrycznej, ulicy Zachodniej i innych rejonów naszego miasta – ten bajpas jest po prostu niekorzystny. Nasze główne obawy dotyczą tego, że Kalisz, jako drugie co do wielkości miasto w Wielkopolsce, a licząc całą aglomerację kalisko-ostrowską to prawie 400 tysięcy mieszkańców, zostanie z tego projektu wykluczony”.
Przypomniał również, że wcześniej opracowany wariant nr 9 był efektem szerokich konsultacji społecznych:
– „Ten wcześniejszy projekt, który zakładał, że pociągi będą jeździły z prędkością 260 kilometrów na godzinę, był dosyć profesjonalny, bardziej inkluzywny dla innych ośrodków tego typu jak Kalisz, ale również Sieradz i inne miasta”.
Obecna zmiana kierunku inwestycji – jego zdaniem – jest efektem decyzji politycznej, nie merytorycznej:
– „Została podjęta na szczeblu centralnym decyzja o zwiększeniu prędkości. Mam wrażenie, że trochę przez ludzi zaślepionych prędkościami, jakichś fanatyków kolei, którzy próbują pobijać tutaj w Polsce rekordy prędkości. (…) Powstanie inwestycja, która znaczącą aglomerację w Polsce wyłączy z tego projektu”.
Antczak: „Trzy minuty nie są warte trzech miliardów”
Radny Koalicji Kaliskiej Maciej Antczak podkreślił, że rzeczywiste korzyści czasowe są znikome, a koszty społeczne i finansowe ogromne:
– „Tu chodzi o naprawdę pojedyncze minuty, które potencjalnie zyska pociąg z Poznania do Warszawy. To jest de facto 3 do 6 minut w zależności od tego, czy ten pociąg przejedzie bez zatrzymania przez Kaliską Stację, czy też tutaj się zatrzyma. I dla tych 3 minut, kosztem 3 miliardów złotych i kosztem tak naprawdę cierpienia mieszkańców, utraty przez nich dobytku, chce się zbudować kolejowy bypass”.
Antczak zwrócił również uwagę na brak dialogu ze strony spółki odpowiedzialnej za inwestycję:
– „Dowodzi to temu, że niestety spółka CPK po raz kolejny nie chciała dyskutować. Nie ma tutaj żadnego przedstawiciela CPK, nie ma żadnego przedstawiciela rządu. Wielokrotnie byli oni zapraszani do dyskusji, natomiast nie są w stanie być może odeprzeć argumentów, które po prostu są nie do odparcia”.
Chrzanowski: „Czekam na ostateczny wariant”
Radny KO Sławomir Chrzanowski przyznał, że rozwiązania powinny jak najmniej ingerować w tkankę mieszkańców, zaznaczył jednak, że kluczowe będzie przedstawienie ostatecznego wariantu przez CPK, którego wciąż brakuje:
– „Życzylibyśmy sobie, żeby faktycznie tych pociągów zatrzymywało się więcej i tego bajpasa nie było, ale chcę powiedzieć, że czekam na ostateczną wersję CPK i wiemy, że jej dzisiaj nie ma. Wiemy, że tak do końca nie można jeszcze dyskutować nad pewnym wariantem, bo one są jeszcze w przygotowaniu.
Antolczyk: „Nasze domy mogą być następne”
Głos zabrał również Mateusz Antolczyk, przewodniczący Rady Osiedla Piwonice. Podkreślił solidarność mieszkańców w obliczu zagrożenia:
– „Jeżeli zburzą państwa domy, to nasze mogą być następne. Nie możemy pozwolić, żeby pod pretekstem tak naprawdę koncepcji skracania przejazdu pociągu do Poznania z Warszawy o 3 do 6 minut burzyć czyjeś domy. Dobytek pokoleń, bo prawda jest taka, że wielu z nas odziedziczyło te budynki po naszych przodkach i z tego powodu nie chcemy się ich pozbywać”.
Przypomniał też, że Kalisz – w rzadko spotykanej zgodzie – wypracował społecznie zaakceptowany kompromis:
– „Tak naprawdę rzadko się zdarza, żebyśmy jako naród w jakiejś sprawie mówili jednym zdaniem, jednym językiem, a jako Kalisz wypracowaliśmy wariant, który poparła znaczna część mieszkańców”.
Mieszkaniec: „Żyjemy na tykającej bombie”
W trakcie debaty wypowiedział się również jeden z mieszkańców miasta, który mówił o obawach związanych z brakiem informacji i możliwymi wyburzeniami:
– „Owszem, obawiam się wyburzenia domu, obawiam się jak zaplanować szkołę dzieciom, ponieważ mamy czwórkę dzieci. (…) Natomiast największym problemem, który obecnie mamy jest to, że tak naprawdę brak jest informacji ze strony spółki. (…) Spółka unika z nami kontaktu, nie pojawiają się żadne oficjalne dokumenty. Jeżeli w ten sposób spółka informuje miasto o tym, co tu się ma dziać, to my żyjemy na tykającej bombie”.
CPK nieobecne
Jak poinformowali organizatorzy, do udziału w spotkaniu zaproszono również przedstawicieli spółki CPK. Żaden z reprezentantów inwestora nie pojawił się na debacie.