Kształcenie dualne lekiem na całe zło?
W 2016 r. wdrożono w Ministerstwie Edukacji Narodowej szerokie prace nad kolejną (która to już z kolei?) reformą systemu edukacji. Osobiście przyznaję, że w pierwszym momencie, gdy się o tym dowiedziałem, nie wróżyło to nic dobrego. W tym obszarze zmiany systemowe po prostu zachodzą od wielu lat zbyt często. Począwszy od 1989 r. doświadczamy permanentnych zmian, co rodziło niepewność i dodatkowy stres zarówno dla uczniów, ich rodziców, jak i nauczycieli czy dyrektorów szkół. Tym razem postanowiono dokonać kolejnych zmian polegających na likwidacji gimnazjów (powołanych w 1999 r.), przywróceniu 8-klasowych szkół podstawowych oraz 4-letnich liceów, a także przemianowaniu szkół zawodowych na branżowe (I i II stopnia).
Artykuł jest kontynuacją artykułu opublikowanego 23.12.22 w Latarniku Kaliskim pt. „Dlaczego dziś brakuje fachowców”.
- Wprowadzenie
- Co tak naprawdę oznacza kształcenie dualne?
- Jak nie wiadomo o co chodzi…
- A co z egzaminami?
- Rzemiosło zasługuje na więcej
- Co można zrobić więcej?
Wprowadzenie
Przyznać trzeba obiektywnie, że wprowadzenie zmian poprzedziła próba dość szerokich konsultacji ze środowiskiem. Według danych z Ministerstwa, w konsultacjach wzięło udział 1667 ekspertów, którzy zgłosili ponad 3600 opinii w trakcie 50 debat w MEN, 17 debat wojewódzkich i 130 spotkań z samorządami. Jednocześnie jednak zaskakiwało bardzo szybkie tempo konsultacji i wprowadzanych zmian, ponieważ uczniowie już 1 września 2017 r. uczyli się w nowym systemie.
Dziś, po 4 latach, można pokusić się o pewne podsumowanie wprowadzonych zmian, a także ocenę uzyskanych rezultatów, zwłaszcza w zakresie szkolnictwa zawodowego. Oficjalnie wprowadzanie reformy uznane będzie z zakończeniem roku szkolnego 2022/2023.
Co tak naprawdę oznacza kształcenie dualne?
W skrócie chodzi o to, aby uczeń, zdobywając teorię w szkole, nabywał równolegle umiejętności praktyczne w zakładzie pracy. Specjaliści są zgodni, że jedynie w ten sposób można spełnić oczekiwania większości pracodawców co do cech, jakie powinni posiadać absolwenci wkraczający na rynek pracy. Kształcenie zawodowe w systemie mistrz-uczeń przynosi tu bowiem najlepsze efekty i daje największą gwarancję, że nie wypuszczamy z murów szkoły kolejnego młodego bezrobotnego. Kształcenie dualne zgodnie z założeniami reformy ma być podstawą głównie w szkołach branżowych, ale jego elementy należałoby stosować również na innych etapach edukacji ze studiami wyższymi włącznie, czy też nawet w szkołach podstawowych i przedszkolach.
Ubolewam, bo poza nielicznymi wyjątkami, godziny przeznaczone w szkołach podstawowych na doradztwo są marnowane, a przecież mamy tyle ciekawych opcji do wykorzystania z korzyścią dla przyszłości młodzieży. Niestety ze względu zbyt małą liczbę godzin i braki odpowiednio przygotowanych nauczycieli, lekcje te mają charakter grupowy i często pomijają przekazanie pełnych informacji rodzicom, a przecież to oni mają decydujący wpływ na wybór szkoły dla swojego dziecka. Doradztwo zawodowe jest kluczem i podstawą do sukcesu całego procesu opartego na dualnym kształceniu zawodowym.
Jak nie wiadomo o co chodzi…
…to chodzi o pieniądze. Twardo trzeba zaznaczyć, że bez podwyżek wynagrodzeń nauczycieli w szkołach oraz instruktorów praktycznej nauki zawodu, żadne reformy szkolnictwa nie przyniosą spektakularnych sukcesów. Twórcy reformy niestety do końca nie wyjaśnili roli poszczególnych organów, a przede wszystkim tego, kto za to całe kształcenie dualne ma płacić. Dodatkowo mamy do czynienia z walką o absolwenta szkoły podstawowej pomiędzy jednostkami, których kompetencje i zadania w dużej części się pokrywają. Oczywiste jest, że w pierwszej kolejności dotyczy to szkół średnich, bo przecież za każdym uczniem idzie subwencja oświatowa, a więc godziny i etaty dla nauczycieli, których w kształceniu zawodowym mamy coraz mniej. Nie może więc dziwić, że w czasach niżu demograficznego dyrektorzy prześcigać się będą w tworzeniu atrakcyjnej oferty i klas profilowych (mundurowe, prawnicze etc.).
Przy wyborze szkoły średniej powinniśmy bowiem kierować się predyspozycjami danego ucznia, jego talentem, zainteresowaniami, a także umiejętnościami, tak aby uniknąć rozczarowania i przenosin, gdy trafi nie tam, gdzie powinien. Decydująca powinna więc być opinia ze szkoły podstawowej (tak jak ma to miejsce w systemie niemieckim), którą należycie powinien wypracować wychowawca klasy w porozumieniu z doradcą zawodowym i pedagogiem. Ważna jest również świadomość rodzica, który powinien być rzetelnie informowany o zagrożeniach, ale i zaletach wyboru poszczególnych ścieżek edukacyjnych.
Jest to możliwe, ponieważ kształcenie zawodowe młodzieży w Polsce wspierane jest ze środków Funduszu Pracy i przekazywane za pośrednictwem OHP w formie zwrotu wynagrodzeń pracowników młodocianych, a także jako zwrot kosztów kształcenia (po zdanym egzaminie końcowym). Niestety nie są to kwoty, które mogą przekonywać masowo pracodawców do podjęcia się trudów organizacji tego typu kształcenia. Nie były to także kwoty przesadnie atrakcyjne dla uczniów, ale od roku 2023 może się to zmienić, gdyż minimalne wynagrodzenie pracownika młodocianego będzie podniesione o 3% do poziomu ok. 700 zł w klasie III. Zmiany te zapowiedziała na początku grudnia Minister Rodziny i Polityki Społecznej Marlena Maląg. I należy to uznać za krok w dobrym kierunku.
A co z egzaminami?
Egzamin potwierdzający kwalifikacje zawodowe wydaje się dziś kolejnym problemem systemu. Co ciekawe, okazuje się, że nie zależy to od formy jego zdawania – wyniki są bowiem zbliżone zarówno w Okręgowych Komisjach Egzaminacyjnych, jak i w Izbach Rzemieślniczych. Jego znaczenie wzrosło jeszcze bardziej od tego roku, ponieważ uczeń musi do niego przystąpić przed zakończeniem edukacji, aby otrzymać świadectwo ukończenia szkoły. Od jego wyniku zależy także zwrot kwoty refundacji dla mistrza szkolącego. Powoduje to, że zarówno szkoła, jak i rzemieślnicy, kładą ogromny nacisk na przygotowanie do jego zaliczenia. Zamiast kreatywności i projektowego podejścia do problemów czy współdziałania w grupie, w efekcie wbijamy na pamięć pytania egzaminacyjne. Dochodzi do sytuacji, gdy czas przeznaczony na zajęcia praktyczne poświęcany jest na wyrównywanie braków w teorii i rozwiązywania testów. Wszystko po to, aby wynik egzaminu był pozytywny.
Nie ma także dostępnych miarodajnych informacji o losach absolwentów już po zdaniu egzaminów i odebrania dyplomu ze szkoły. Zbieranie takich informacji powinno przecież być podstawą do oceny działania całego systemu. W tym zakresie mamy tylko szacunki, a one nie są optymistyczne – mamy do czynienia z dosyć dużym bezrobociem w tej grupie lub podejmowaniem pracy w innym niż wyuczony zawodzie.
Rządzący też to dostrzegają. W 2020 r. ruszył program wsparcia izb i cechów rzemieślniczych pod nazwą „Inkubator rzemiosła”. Opracowuje się także nową ustawę o rzemiośle, która ma ujrzeć światło dzienne na wiosnę 2023 r. Jest to wyraźny sygnał, żeby wzmocnić ten rodzaj kształcenia dualnego, w którym udział bierze ok. 17% wszystkich uczniów. To wciąż jednak w mojej ocenie zbyt mało, jak na skalę problemu.
Rzemiosło zasługuje na więcej
Ma ogromne tradycje, sprawne struktury (cechy są prawie w każdym mieście powiatowym, a w Kaliszu nawet dwa), a egzaminy zawodowe mają wysoką rangę (tytuł czeladnika lub mistrza w zawodzie jest uznawany za granicą). Przedsiębiorcy zrzeszeni w samorządzie gospodarczym rzemiosła już od dłuższego czasu postulowali wprowadzenie zmian (patrz: list członków Cechu Rzemiosł Różnych z Kalisza do parlamentarzystów z kwietnia 2021 r.). Po jego publikacji i złożeniu kilku interpelacji dało się zauważyć wzmożoną dyskusję nie tylko na wyszczególnione w nim tematy, ale także nad ogólnym stanem kształcenia zawodowego w naszym kraju.
Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, stanął tu po stronie przedsiębiorców i w czerwcu 2022 r przekazał do analizy rządu niektóre z ich postulatów.
Tymczasem rząd, podtrzymując tradycję zaskoczenia i szybkości zmian, niejako w odpowiedzi na postulaty zgłaszane przez uczestników systemu ogłosił w październiku 2022 r. wprowadzenie dodatkowego programu dla wzmocnienia edukacji zawodowej i przeznaczył niespotykaną do tej pory kwotę 1,4 mld zł na utworzenie w całym kraju do końca 2023 r. w liczbie 120-tu zupełnie nowych jednostek – tzw. Branżowych Centrów Umiejętności, które zgodnie z przedstawionymi założeniami mają spełniać rolę szkoleniową i innowacyjną w danym zawodzie na rzecz szkolnictwa, samorządu i przedsiębiorców. Wnioski można było składać do 15 grudnia i niedługo pewnie dowiemy się, gdzie i na jakiej zasadzie BCU będą funkcjonować i czy faktycznie okażą się właściwą odpowiedzią na trudności systemu.
Tymczasem nie czekając na rozwiązania na najwyższym szczeblu, Wielkopolanie wzięli sprawy w swoje ręce i na terenie naszego województwa od 5 lat funkcjonują z wieloma sukcesami na swoim koncie Centra Wsparcia Rzemiosła, Kształcenia Dualnego i Zawodowego z siedzibą w Kaliszu, Poznaniu, Koninie, Pile i Lesznie. Jest to ewenement niespotykany nigdzie indziej, podkreślający zaangażowanie organizacyjne i finansowe naszych władz samorządu województwa w rozwój kształcenia dualnego. Oprócz szeregu działań aktywizujących uczniów szkół zawodowych, ich nauczycieli oraz przedsiębiorców, na szczególne uznanie zasługuje innowacyjna działalność tych jednostek z zakresu indywidualnego doradztwa zawodowego.
Nie można tu zapominać o pozostałych „graczach” systemu, takich jak Centra Kształcenia Praktycznego, OHP, Okręgowe Komisje Egzaminacyjne, Wydziały edukacji w samorządach… Wszystkie te wymienione jednostki i szkoły oraz świat przemysłu powinny ze sobą współpracować, tak aby uczeń jak najwcześniej dostrzegł swoją szansę na sukces zawodowy i realizację osobistych pragnień w zgodzie ze swoimi predyspozycjami. Jeśli uda się przy tym obudzić pasję, to jego wyuczony zawód będzie dawał satysfakcję, a praca stanie się przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem.
Co można zrobić więcej?
Najważniejsze decyzje i możliwości wspomagania kształcenia dualnego muszą być realizowane systemowo. Najlepiej gdyby dało się to przeprowadzać spójnie i równocześnie na szczeblu rządowym, wojewódzkim i samorządowym – tak szybko, jak to możliwe. Niestety w obecnej sytuacji nie da się uniknąć poniesienia większych nakładów, jeśli efekty mają być trwałe. Mówiąc wprost: bez dosypania pieniędzmi się nie obejdzie. Można też wewnątrz systemu próbować połączonymi siłami jednostek edukacyjnych efektywnie popularyzować i uatrakcyjnić kształcenie branżowe i to się już dzieje. Służą już temu inicjatywy:
dla przedszkoli („Akademia Krasnala Zawodowca”), dla szkół podstawowych gry zawodoznawcze („Noc zawodowców”), dla szkół branżowych konkursy („Mistrz i Czeladnik roku”, „Euroskills”), wyróżnienia dla najbardziej zaangażowanych nauczycieli („Zawodowiec roku„) i firm („Biznes klasa„), a także organizacja praktyk i staży zagranicznych („Erasmus„).
Zainteresowanych przyszłością kształcenia zawodowego w Polsce, po więcej szczegółów, odsyłam do stron wymienionych w tym artykule instytucji, a także do tematycznych grup dyskusyjnych na FB: „Popieram rzemiosło„, „Kształcenie- zawodowe.pl” i „Doradztwo zawodowe„.