Wydarzenie_1200x628
baner_FBAnt
Baner AWS
wszystkie_wiadomosci

BANASIAK: Subiektywne podsumowanie lipca

Polityka, matematyka, sport i okolice. Sezon ogórkowy w pełni, ale ciekawych tematów nie brakowało!

W lipcu nawywijał prezydent Krystian Kinastowski. Nawywijał tak, że nie mogą spać jego przeciwnicy, a nawet koalicjanci! Podpadł tym z PO i tym z PiS-u, ponieważ podjechał na zebranie Bezpartyjnych Samorządowców. Na razie publicznie wypowiedziało się na ten temat jedynie konsylium z Platformy, a strona przeciwna milczy.

Naczelna Izba Polityków?

Politycy z PO zarzucili prezydentowi miasta, że zachowuje się jak polityk. I od razu mnie to wzruszyło, ponieważ wygląda to tak, jak w przypadku zawodowych korporacji – lekarze nie chcą dopuszczać do zawodu zbyt wielu lekarzy, bo wydaje im się, że powinni mieć monopol na leczenie, prawnicy nie chcą dopuszczać zbyt wielu prawników, bo żyją w przeświadczeniu, że im będzie prawników mniej, tym lepiej. Dla nich na pewno. Politycy, jak widać, też chcą się w jakiś sposób zabezpieczyć i zaczynają jęczeć, że to przecież niepoważne, żeby jakiś tam samorządowiec z sukcesami, rozpoznawalny, taki, za którym oglądają się panny, mężatki, rozwódki, a nawet szczęśliwe wdowy, próbował się w „polityce”. Oczywiście, gdyby był z nimi w gangu, jeździł na marsze pana Tuska w opłaconych przez partię autobusach, a na profilu na FB miał te wszystkie gwiazdki ze spacją, byłoby ok. Ale skoro nie płaci składek matce partii, skoro nie wrzeszczy WOL-NE SĄ-DY, to trzeba mu spróbować zepsuć wizerunek. Szanowni politycy zapominają jednak, że przecież sami stworzyli system wyborczy, który jest na tyle szczelny, iż samotny żagiel, choćby najmądrzejszy, szans na wybór do Sejmu nie ma. Może startować do Senatu, ale przy obecnej polaryzacji sceny politycznej, każda próba niezależnego startu, skończy się utopieniem pieniędzy w kampanię wyborczą. Mało tego – również w wyborach lokalnych, w miastach takich jak Kalisz, trzeba zarejestrować w całym mieście listę wyborczą i liczyć na pokonanie 5-procentowego progu wyborczego, bo w innym przypadku szans na mandat w Radzie Miasta nie ma. Mamy zatem do czynienia z typową dbałością o własny interes, podobną do interesu korporacji zawodowych.

Cała polityka w dwóch pytaniach

Przy okazji wypada wyjaśnić, co to jest polityka. Spośród wielu definicji mnie najbliżej jest do tej, którą głosi redaktor Stanisław Michalkiewicz. Twierdzi on, że polityka mieści się w przestrzeni, jaka powstaje na skutek zadania dwóch pytań: co będę miał z tego, że zachowam się, jak chcesz? I drugie: co mi zrobisz, jeśli nie zrobię tego, o co mnie prosisz? Takie podejście do polityki rekomenduję tym wszystkim Czytelnikom, którzy obserwują świat, sami wyciągają wnioski i nie czekają na komunikat, co mogą myśleć, przysłany SMS-em, bądź stręczony przez TVN czy TVP.

Można zatem odnieść wrażenie, że prezydent Kinastowski pojął w mig, co to jest polityka i właśnie ją ćwiczy. Zła wiadomość dla chłopaków z PO jest taka: na pytanie – co będzie miał z tego, że zachowa się tak, jak oni chcą – odpowiedź brzmi: nic. A na drugie pytanie: co mogą mu zrobić, jeśli nie będzie spełniał ich oczekiwań – odpowiedź również brzmi: nic. Tym sposobem mogą sobie wołać dziennikarzy nawet sześć razy w tygodniu i psioczyć na Kinastowskiego, ale póki co on może ich kompletnie ignorować. I robi to naprawdę widowiskowo.

Ile kosztuje darmowe ciastko?

Prezydent Kalisza miał pełne prawo wystąpić na konwencji Bezpartyjnych Samorządowców, tak jak miał prawo wystąpić na spotkaniu członków Polskiego Związku Wędkarskiego, a nawet członków Polskiego Związku Hodowców Koni Arabskich, że o Polskim Związku Hodowców Gołębi Pocztowych nie wspomnę. Wybrał jednak spotkanie samorządowców i raczej można mieć pretensje do niego o to, co mówił, a nie za to, że tam był. A wygłosił tezę – przynajmniej dla mnie – kontrowersyjną, ponieważ zaproponował bezpłatną komunikację w skali ogólnopolskiej. Hm… Nie ma czegoś takiego, jak darmowe ciastko. Ktoś ciastko musi upiec, ale zanim to zrobi, musi kupić mąkę Babuni, masło Dziadunia, niemiecki cukier dla zmyły nazwany Polskim Cukrem (tak jak kurczak w kebabowniach dla zmyły jest nazywany „baraniną”), jajka, albo susz jajeczny i za wszystko musi zapłacić. Później musi poświęcić swój czas, energię, zapłacić Enerdze za prąd i światło, a na końcu dowieźć ciastka, albo co najmniej opakować. Za darmo można to komuś dać, ale za darmo nie zrobią tego nawet krasnoludki. A mówimy przecież o ciastkach, a nie o transporcie zbiorowym w skali kraju! Tutaj sytuacja jest zdecydowanie bardziej skomplikowana: trzeba wynająć autobus, do niego wsadzić kierowcę, albo dwóch, zatankować paliwo itd. Jeszcze gorzej jest w przypadku pociągu, bo tutaj trzeba opłacić tabun dróżników, dyżurnych ruchu, maszynistów i też zapłacić za prąd, czy energię. No i prezydent Kinastowski nie doprecyzował, czy w ramach bezpłatnej komunikacji będzie można latać z Krakowa do Poznania, a z Poznania do Warszawy. Bo tutaj koszty byłyby jeszcze większe. A co z taksówkami? Może również byłyby bezpłatne taksówki, np. z Krupówek do Warszawy? W tym zakresie pomóc może red. Jaros, bo kiedyś jechał w miłym towarzystwie góralskich grajków i też nie miał zamiaru płacić z własnej kieszeni… Trzeba zatem doprecyzować pomysł prezydenta Kinastowskiego, a najlepiej go porzucić na rzecz prostej zasady – niech każdy płaci za siebie – za galat, za setkę, za ogórki małosolne i chleb z Gruszczyc. W innym przypadku wszyscy będą musieli płacić za wszystko i teoretycznie wszyscy powinni wszystko mieć. Zła wiadomość jest taka, że taki eksperyment był już przeprowadzony i nie powiódł się, bo komuna widowiskowo zbankrutowała. A zbankrutowała, ponieważ zakładany dobrobyt wszystkich, sprowadził się do tego, że ludzie nie mieli nic.

Sport, sport, sport, wszędzie polityka…

Teraz o polityce w sporcie, a w zasadzie o sporcie i urojeniach. Odbyła się – drugi raz z rzędu – genialna impreza – siatkarskie mistrzostwa drużyn polonijnych. Do Kalisza przyjechały drużyny naprawdę wyjątkowe – z niemal całej Europy. Wszyscy (poza młodymi mieszkańcami podwileńskich Solnecznik) mówili po polsku, rozumieli nasz język i często, ze wzruszeniem, opowiadali jak tęsknią za ojczyzną. Ale impreza i jej reklama spotkała się ze stanowczą krytyką faceta, który ją zrobił. Od razu przyznam: Jana Dziedziczaka nie za bardzo lubię, w wielu kwestiach nie zgadzam się z nim częściej niż z teściową, ale po raz kolejny odwalił kawał dobrej roboty. Najlepszym dowodem na to są owacje, jakie mu zgotowali uczestnicy mistrzostw. I zabawne jest to, że ktoś tam brzęczał, że nie powinien zapraszać ludzi do odwiedzania hali na bilbordach. Ciekawe, że krytycy nie znaleźli czasu, żeby przyjść i zobaczyć, jak mistrzostwa wyglądają. Nie przeszkodziło im to jednak, żeby pitolić farmazony. Kompletnie to bez sensu. Mam nadzieję, że za rok podobna mistrzostwa znów będą tak fantastyczne, jak tegoroczna impreza. I że Jan Dziedziczak znów dostanie owacje od polonusów.

A skoro już jesteśmy przy sporcie, trzeba wspomnieć o KKS-ie, który słabo rozpoczął ligowe zmagania – dwa mecze, jeden punkt, zero goli. Trzeba jednak pamiętać, że drużyna jest przemeblowana i ma nowego trenera. O tym, jak ważny jest trener, wiedzą niemal wszyscy. Nie wszyscy jednak mają świadomość, że trenerzy dzielą się na cztery grupy: dobry trener – dobry człowiek, dobry trener – wredny człowiek, słaby trener – dobry człowiek i słaby trener – wredny człowiek. Jakim trenerem jest Paweł Ozga – tego jeszcze nie wiem, ale mam nadzieję, że z pierwszej wymienionej grupy. Wbrew pozorom, mamy takiego nawet w Kaliszu! Niestety, zła wiadomość jest taka, że słabego trenera i wrednego człowieka, również (na razie) musimy tolerować w naszym mieście.

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Starsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze
kaliszaninZKrwiIKości

Chyba wiem kogo ma Pan na myśli… :c

Ostatnio edytowany 1 rok temu przez kaliszaninZKrwiIKości

Najnowsze