Wydarzenie_1200x628
baner_FBAnt
Baner AWS
wszystkie_wiadomosci

DĘBSKI: Powyborczy kurz opadł – czas na subiektywne podsumowanie

Być może stworzenie klasycznego podziału na wygranych i przegranych tych wyborów jest zbyt surowe dla tych przegranych, niemniej sądzę, że warto nazwać pewne rzeczy, mówiąc kolokwialnie – po imieniu.

Wygrani:

Barbara Oliwiecka – trudno tutaj się spierać, niewątpliwie osiągnęła spory sukces. O ile lider listy Trzeciej Drogi (wieloletni polityk PSL-u, Andrzej Grzyb), mówiąc potocznie – był nie do ruszenia, o tyle sprawną (a przy tym, jak widać, skuteczną i merytoryczną kampanią) Barbara Oliwiecka osiągnęła drugi wynik na liście, co dało Jej mandat (przy dobrym wyniku TD w skali kraju, jak i naszego okręgu wyborczego). Można troszkę z przymrużeniem oka napisać, że kaliska radna opuszcza nasz kaliski grajdołek i idzie do wielkiej polityki w skali krajowej 🙂 Jakkolwiek to nazwiemy – zdobycie mandatu jest sporym sukcesem, którego należy pogratulować (odstawiając na bok sympatie czy antypatie związane z centro-lewicowym rządem, który zapewne (dużo na to wskazuje) powstanie do końca obecnego roku).

Mariusz Witczak/Jan Mosiński – wrzucam Panów posłów (jednak!) do jednego worka, mówiąc potocznie, bowiem rzutem na taśmę każdy z Nich zdobył mandat poselski. Proporcjonalnie większym sukcesem może poszczycić się poseł Witczak, bowiem uzyskał mandat z 7. miejsca na liście KO. Poseł Mosiński natomiast, mimo marnego wyniku (biorąc pod uwagę Jego rozpoznawalność poprzez występy w mediach ogólnopolskich) w skali listy PiS-u, zdobył mandat (startując z 5. miejsca), wyprzedzając ledwie o 268 głosów Lidię Czechak, z tej samej listy. Obaj Panowie tak naprawdę na ostatniej prostej pozbawili mandatu Andrzeja Kuświka (startującego z ramienia Konfederacji). Sukces i wygrana zrodzone w bólach, jednakże wymiernie rzecz ujmując – to wciąż wygrana.

Dawid Borowiak – kandydat niezależny do Senatu, bez struktur, bez finansowania partyjnego, bez działaczy w terenie – sam zwykł mawiać za pośrednictwem swoich social mediów „Dawid przeciwko dwóm Goliatom”. O ile w zderzeniu ze wspomnianymi Goliatami nie miał szans, o tyle Jego wynik (prawie 10 000 głosów), zważywszy na wymienione powyżej czynniki, należy rozpatrywać w kategorii sukcesu (w samym Kaliszu osiągnął 3. wynik, zdobywając prawie 4 000 głosów). Taki wynik, czy sam fakt, że Borowiak dał się poznać wyborcom, jest z całą pewnością dobrym kapitałem w kontekście ewentualnej dalszej lokalnej działalności w sferze publicznej.

Piotr Kaleta – 3. wynik na liście PiS-u z 6. miejsca. Nie sposób nie odnotować, jak dobry wynik „wykręcił” poseł Kaleta, startując dopiero z 6. miejsca na liście PiS-u. Z pewnością częsta obecność i tzw. dyżury medialne w ogólnopolskich mediach (zarówno tych sprzyjających PiS-owi, jak i w mediach po drugiej stronie politycznej barykady) zaprocentowały. Twardy, zdecydowany elektorat PiS-u w okręgu 36. zagłosował na znanego, medialnego polityka z ramienia tej partii – dobry wynik dziwić więc nie może, choć jest jednocześnie sukcesem (lepsze wyniki z listy PiS-u osiągnęły tylko obie Panie minister), jak podkreśliłem kilka zdań wcześniej.

PRZEGRANI:

Grzegorz Kulawinek – może to ocena zbyt surowa, jednakże trzeba napisać wprost – Grzegorz Kulawinek postawił na złego konia. Bezpartyjni Samorządowcy nie zawojowali polskiej sceny politycznej w skali krajowej (nie osiągnęli nawet wyniku 3%, dającego subwencję). O ile wiceprezydent Kalisza pozostał wierny swoim przekonaniom i ideałom (nie chcąc uczestniczyć w wojnie polsko-polskiej – więc może zdanie o „postawieniu na złego konia” jest w tym kontekście jednak niezręczne), o tyle związanie się z tą frakcją, patrząc na to zupełnie wymiernie, nie dało nic… Jedyną korzyścią (aczkolwiek nie było Mu to chyba aż tak niezbędne) minionej kampanii wyborczej jest kwestia PR-u czy marketingu politycznego per se – kaliszanie obyli się jeszcze bardziej z twarzą i osobą Grzegorza Kulawinka, a to zawsze może zaprocentować w wyborach na poziomie samorządowym (te przecież tuż za rogiem – już wiosną).

Andrzej Wojtyła – do dziś zastanawiam się, kto w lokalnych władzach PiS-u wpadł na pomysł, by zagrać zgraną kartą i do wyścigu o fotel senatora wystawić kolejny raz Andrzeja Wojtyłę… Tak, euforia związana z powstaniem Uniwersytetu Kaliskiego (i z kluczową rolą w tym procesie Pana Wojtyły) z całą pewnością mogła pomóc, jednakże spytać należy, na jaką skalę?! Można było spodziewać się, że wyborcy opozycji zmobilizują się, by wybrać senatora z tzw. paktu senackiego (w tym wypadku ponowie Janusz Pęcherz z KO), stąd należało postawić w szranki kogoś na tyle mocnego, by miał większe szanse w starciu z kandydatem KO. Fakt, różnica wyniku ok. 5000 głosów nie jest miażdżąca, jednak – można było zakładać, że skoro 4 lata temu Andrzej Wojtyła przegrał z Januszem Pęcherzem (gdy wyborcy antyPiS-u nie byli aż tak zmobilizowani), to w obecnych wyborach (który były poniekąd plebiscytem dążącym do odsunięcia PiS od władzy) nie będzie miał tym bardziej szans pokonać swojego rywala (tego samego rywala przecież!) w wyścigu o Senat. Wydarzyło się więc nieuniknione – wyborcza porażka. Nie wiem, jakie decyzje należało podjąć (przekazać poparcie innemu z kandydatów, czy po prostu nie wystawiać pana Wojtyły, kosztem mocniejszego kandydata z ramienia PiS), wiem jedno – z czystym sumieniem Andrzeja Wojtyłę można zakwalifikować do kategorii przegranych tych wyborów z naszego podwórka.

Andrzej Kuświk – w tym przypadku, by uzasadnić dołączenie Pana Kuświka do kategorii przegranych, warto posłużyć się matematyką (jak i ordynacją wyborczą, która tę matematykę komplikuje), która nie była łaskawa dla kandydata Konfederacji. Andrzej Kuświk zdobył ponad 16 tysięcy głosów i został bez mandatu… Natomiast wspomniani w tym tekście powyżej, poseł Mosiński i poseł Witczak zdobyli wyraźnie mniej głosów (razem ok. 20 tysięcy głosów, z czego Jan Mosiński „marne” 7 321), a zarówno przedstawiciel KO, jak i PiS-u, zasiądą w poselskich ławach – a Andrzeja Kuświka tam zabraknie… Za to należy jednak podziękować pewnemu belgijskiemu prawnikowi (żyjącemu w latach 1841-1901), a mianowicie – Victorowi D’Hondtowi 🙂

To tyle – z tego jakże subiektywnego (co celowo podkreślam) zestawienia naszych lokalnych polityków, którzy mogą czuć się wygranymi po rozstrzygnięciach wyborczych, jak i tych, którzy niestety rezultatu wyborczego nie mogą uznać za udany. Wygranych pozostaje zmobilizować, by pamiętali o swoich wyborcach, jak i naszym regionie, nie tylko w czasie kampanii wyborczej, a przegranym kibicować, by takie rozstrzygnięcie wyborcze nie zdemobilizowało Ich w kontekście dalszej działalności politycznej/publicznej.

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Starsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze
Delaa

Wygrana debiut i piękny wynik Urszula Janczar , szkoda ze autor nie zauważył

Delaa

Wynik borowiaka taki sobie zważywszy na to ze niby działa już od bardzo dawna na rzecz miasta

ppp

Trzeba uczciwie napisać, że Dawid Borowiak zajął ogólnie 5. miejsce.

kaliszaninZKrwiIKości

widzę, że w komentarzach boli Wielki Borowiak

Najnowsze