Dwa płuca kaliskiej akademickości
Zestawiając słowa uczelnia i Kalisz, na myśl przychodzą przede wszystkim dwa ośrodki, które kształcą studentów – Akademia Kaliska im. Prezydenta Stanisława Wojciechowskiego oraz Wydział Pedagogiczno-Artystyczny w Kaliszu, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jak wspomniane uczelnie poradziły sobie z naborem w tak trudnym okresie oraz jak funkcjonują w czasie pandemii? Co można powiedzieć o nauczaniu zdalnym w Kaliszu na tle innych szkół wyższych? W rozmowie z prof. Akademii Kaliskiej dr. hab. n. med. Andrzejem Wojtyłą, Rektorem Akademii Kaliskiej oraz prof. UAM dr. hab. Piotrem Łuszczykiewiczem, Dziekanem Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego w Kaliszu, UAM w Poznaniu odpowiadamy na najaktualniejsze tematy związane z akademickim życiem w naszym mieście.
Krzysztof Łużyński: Ten rok, nie tylko dla szkolnictwa wyższego, obfitował w wiele nieprzewidzianych wydarzeń i pod wieloma względami był trudny. Jak Pan ocenia wyniki naboru w nowym roku akademickim na Uczelni?
Prof. Akademii Kaliskiej dr hab. n. med. Andrzej Wojtyła, Rektor Akademii Kaliskiej: Tegoroczną rekrutację określę jako zadowalającą, ponieważ jest na takim samym poziomie, jak w poprzednim roku akademickim, a trzeba mieć na uwadze, że na studia rekrutują się przedstawiciele roczników zdecydowanego niżu demograficznego. Zatem biorąc pod uwagę fakt, że mniej jest młodych ludzi, którzy przystąpili do egzaminów maturalnych (w porównaniu z sytuacją sprzed kilkunastu lat), mogę wyrazić umiarkowane zadowolenie. Trzeba pamiętać, że funkcjonujemy w szczególnym czasie pandemii, która odcisnęła swe piętno we wszystkich obszarach życia. Właśnie z tego względu nie mogliśmy przeprowadzić spotkania z maturzystami w ramach dnia otwartego na uczelni, nie braliśmy udziału w targach edukacyjnych, a nawet nie odbyły się juwenalia.
Prof. UAM dr hab. Piotr Łuszczykiewicz, Dziekan Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego w Kaliszu, UAM w Poznaniu: Rekrutacja w roku pandemii potwierdziła trend, z którym mamy do czynienia od dłuższego czasu: przypływ kandydatów na studia w dużych, renomowanych uczelniach. Dotyczy to również Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego, który uruchomił wszystkie swoje kierunki. Nie zwiększaliśmy jednak limitów przyjęć, ponieważ UAM należy do elitarnego grona dziesięciu uczelni badawczych w Polsce i w trosce o najwyższą jakość nie może zmierzać ku masowemu kształceniu.
Część osób uważa, że okres pandemii pozwala uczelniom z mniejszych miast nieco zyskać w oczach potencjalnych kandydatów. Studiowanie bliżej swojego miejsca zamieszkania, z dala od największych metropolii, pozwala obniżyć koszty utrzymania poza domem rodzinnym oraz zmniejsza zagrożenia związane z komunikacją zbiorową jak autobusy czy pociągi. Czy w związku z rekrutacją oraz powyższymi obserwacjami, zauważył Pan tendencję, w której młodzi chętniej zwracali się ku lokalnym ośrodkom akademickim?
AW: Póki co nie widzę takiej zależności. Nie zapominajmy, że dzisiaj, zdecydowana większość uczelni pracuje zdalnie i normą stało się kształcenie na odległość. Ponadto nie zapominajmy, że decyzja o studiowaniu jest najczęściej pierwszą poważną w życiu młodego człowieka – jeśli ktoś wymarzył sobie, by studiować medycynę czy prawo, to mam nadzieję, że koronawirus nie będzie powodem, by te plany weryfikować. Jeśli natomiast mówimy o kierunkach technicznych, studiowaniu bezpieczeństwa, zarządzania, pielęgniarstwa czy położnictwa, a wreszcie wychowania fizycznego – nasza uczelnia skutecznie konkuruje z innymi, ulokowanymi w dużych ośrodkach akademickich i tak było również przed pandemią. Nasze kierunki – właśnie pielęgniarstwo i wychowanie fizyczne, znalazły się w czołówce ogólnopolskich rankingów. Mam więc nadzieję, że jeśli ktoś chce studiować na kierunkach, które są w ofercie Akademii Kaliskiej, wybiera właśnie naszą uczelnię, ze względu na doskonałą kadrę, duże możliwości, a nie tylko z powodu bliskości miejsca zamieszkania, chociaż to również może być jednym z powodów studiowania w Kaliszu.
Należy również wziąć pod uwagę zjawisko tzw. big city phenomen studies, które polega na tym, że młodzież z mniejszych miejscowości czy wsi, pragnie studiować w większych ośrodkach akademickich, aby zmienić środowisko w którym się wychowuje i dorasta. Jest to zjawisko obserwowane nie tylko w Polsce, ale również na całym świecie i o tym uczy się np. na renomowanych uczelniach amerykańskich na kierunkach zarządzania nauką i edukacją na poziomie uniwersyteckim. Znam to zjawisko i biorę je pod uwagę w planach działań rekrutacyjnych.
PŁ: To tylko częściowa prawda. Owszem, młodzi ludzie chcą studiować bliżej miejsca zamieszkania, ale o ostatecznym wyborze decyduje poziom i atrakcyjność oferty. Oni nie mają czasu, a także i pieniędzy na studia, które nie otworzą im drogi do zawodowego rozwoju. Nie przesadzajmy więc z lokalnością, za którą nie stoi uznana, rozpoznawalna marka.
Obecnie jesteśmy świadkami tzw. „drugiego etapu” pandemii. Trudno powiedzieć, że wszystko mamy pod kontrolą i sytuacja nas już nie zaskoczy, ale z pewnością wiemy więcej niż jeszcze np. wiosną. W jakim zakresie było realizowane nauczanie zdalne na Uczelni do momentu epidemii oraz czy okres letni został wystarczająco i odpowiednio przepracowany, by przygotować się na obecny jej etap? Czy względem wiosny wprowadzono jakieś zmiany lub ułatwienia?
AW: Ze względu na fakt, iż w przeszłości byłem Głównym Inspektorem Sanitarnym, wiosenny lockdown nas nie zaskoczył. Byliśmy jedną z pierwszych uczelni w Polsce, która podjęła decyzję o nauczaniu w trybie zdalnym i byliśmy do tego przygotowani. Analizując dane, dotyczące zakażeń, wiedziałem doskonale, że rok akademicki 2020/2021 znów będzie się różnił od poprzednich. Dlatego czas wakacji wykorzystaliśmy dobrze, by przygotować uczelnię do nauczania zdalnego. Plany zajęć zostały tak ułożone, by w pierwszym semestrze zajęcia odbywały się wyłącznie w trybie zdalnym.
PŁ: Pierwszy okres zdalnego nauczania był pionierski, z wszystkimi tego wadami i zaletami. Po wakacjach dysponowaliśmy już studenckimi i nauczycielskimi ankietami oceny zajęć na odległość i – jak cały UAM – wdrożyliśmy jednolite rozwiązania. Nauczanie odbywa się na przystosowanych do tego platformach, zaś konsultacje – prócz synchronicznych, które platformy też oferują – przez pocztę uniwersytecką. W ciągu pół roku od początku epidemii wszyscy uczestnicy na pewno wiele się nauczyli, ale twardą ocenę zobaczymy w kolejnych ankietach.
W całej Polsce, w tym również w regionie, odnotowujemy przypadki, w których uczniowie, nauczyciele, studenci i wykładowcy nie zawsze mają np. możliwości techniczne, by podołać czasom nauczania online. Część placówek oferuje np. udostępnianie swojego sprzętu dla pracowników czy swoich podopiecznych lub nawet zachowując odpowiednie normy – udostępnia przestrzeń w swoich obiektach. Czy na podobną pomoc można liczyć na zarządzanej przez Pana Uczelni i jeśli tak, to w jakim zakresie?
AW: Część wykładowców korzysta ze wsparcia technicznego, wiedzy i doświadczenia informatyków i do ich dyspozycji pozostają sale wykładowe. A studenci nie zgłaszali problemu braku możliwości technicznych. Do udziału w zajęciach wystarczy smartfon, a takie urządzenie posiadają dzisiaj niemal wszyscy. Uczelniany system stypendialny zakłada również możliwość udzielenia wsparcia osobom, będącym w trudnej sytuacji materialnej. Możliwe, że właśnie z tej możliwości korzystali ci studenci, którzy nie dysponowali komputerem.
PŁ: Zdarzają się problemy i zazwyczaj nie chodzi o brak sprzętu – telefon komórkowy na ogół wystarcza – lecz o jakość i cenę połączeń internetowych. Udostępniamy zainteresowanym w reżimie sanitarnym bezpieczne miejsca na Wydziale. Osobną kwestią jest dostęp do pracowni specjalistycznych. Tutaj też w zgodzie z przepisami sobie poradziliśmy. Nic jednak nie zastąpi bezpośredniego kontaktu, za którym ogromnie tęsknimy.
Choć w Kaliszu mamy więcej podmiotów akademickich, to zazwyczaj mówiło się o tzw. „dwóch płucach” akademickości miejskiej. Jeszcze jakiś czas temu część środowisk, mniej lub bardziej oficjalnie, sugerowała i skłaniała się ku zdaniu, że jedna połączona Uczelnia złożona z ówczesnej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Kaliszu oraz Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego w Kaliszu, UAM w Poznaniu byłaby najlepszym rozwiązaniem dla miasta i okolicy. Czy sądzi Pan, że zarówno w obliczu pandemii, jak i hipotetycznie bez niej teraz lub w przyszłości, taki ośrodek mógłby liczyć na większe zainteresowanie czy więcej zyskać dla siebie i Kalisza?
AW: Najpierw chciałbym, żebyśmy się zastanowili, dlaczego w innych miastach, o potencjale porównywalnym z Kaliszem, funkcjonują uniwersytety, a w Kaliszu takiej uczelni nie ma. Weźmy Uniwersytet Zielonogórski, czy Uniwersytet Opolski – te uczelnie powstały na bazie Wyższych Szkół Pedagogicznych. W Kaliszu tak się nie stało – Studium Nauczycielskie zostało przekazane Uniwersytetowi im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i powstała tutaj filia tej zasłużonej uczelni, a mieszkańcy Kalisza na wiele lat musieli odłożyć marzenia o własnej publicznej uczelni. Dopiero powstanie Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej zmieniło sytuację, ale trzeba pamiętać, że PWSZ zaczynał od zera – nie miał bazy dydaktycznej, ani nawet miejsca na sekretariat! Od tej chwili minęło 21 lat, nie ma PWSZ-tu, jest Akademia Kaliska, ale przede wszystkim są możliwości oraz ambicje, by wykonać kolejne kroki naprzód. Zapowiadałem już, że będę robił wszystko, by w niedalekiej przyszłości powstał Uniwersytet Kaliski – intensywnie pracujemy, by w kolejnych dyscyplinach naukowych uzyskać prawo nadawania stopnia naukowego doktora, bo to jedyna droga, by rozwijać uczelnię. W roku 2022 przystąpimy do procesu parametryzacji i wierzę, że przebiegnie ona pomyślnie dla Akademii Kaliskiej. Skupiamy się więc na codziennej pracy – na prowadzeniu badań naukowych, na rozwoju naszych naukowców i doskonałym kształceniu studentów. To są dzisiaj moje priorytety. Jeśli chodzi o połączenie Akademii Kaliskiej z kaliskim Wydziałem Pedagogiczno – Artystycznym, to dodam jedynie, iż uzyskałem zgodę Senatu ówczesnej PWSZ, do prowadzenia rozmów na ten temat. Możliwość łączenia jednostek różnych uczelni (działających w jednym mieście) w jedną uczelnię otworzyła nowa ustawa o szkolnictwie wyższym. Gdybym nie podjął działań w tym zakresie, mógłbym być oskarżony o zaniechanie. Dlatego też otrzymałem pełnomocnictwa Senatu PWSZ do prowadzenia rozmów. Nie przyniosły one zmian, chociaż z drugiej strony spotykam się z opiniami, że nie jest kwestią czy nastąpi takie połączenie, ale kiedy…
PŁ: To z gruntu fałszywe myślenie, podszyte centralizacyjnymi zapędami. Cóż byśmy osiągnęli, łącząc wydział, filię i w ogóle reprezentacyjny ośrodek UAM w Kaliszu z Akademią Kaliską, w dodatku pod szyldem tej drugiej? Utratę znakomitej marki, zerwanie światowych kontaktów, odcięcie od ogromnych funduszy. UAM to nie tylko uczelnia badawcza z ponad półmiliardowym budżetem, to także uniwersytet należący do prestiżowej sieci Epicur i budujący wspólny kampus akademicki m.in. z uniwersytetami w Amsterdamie, Fryburgu, Salonikach, Strasburgu czy Wiedniu. A za chwilę liderujący potężnej naukowo oraz finansowo federacji uczelni poznańskich: z Uniwersytetem Medycznym, Uniwersytetem Przyrodniczym, Uniwersytetem Artystycznym, Politechniką Poznańską, Akademią Ekonomiczną, Akademią Muzyczną i Akademią Wychowania Fizycznego. Z całym szacunkiem, ale o czym my mówimy?
Dość znanym stwierdzeniem jest to, że mając „papierek uczelni XY”, gdzie pod XY podstawiamy np. największe uniwersytety w Polsce, możemy więcej. Często też pracodawcy patrząc na ten „XY” stwierdzają, że to ten kandydat otrzyma etat – w końcu w wyniku rozmów kwalifikacyjnych nie jesteśmy w stanie sprawdzić wszystkich cech czy umiejętności, a wtedy to powyższy czynnik może mieć kluczowe znaczenie. Choć czasy się zmieniają, to wśród młodych nadal panuje przekonanie, że ten bardziej prestiżowy „papierek”, nawet jeśli nie pomoże im zdobyć wymarzonej pracy, to na pewno nie zaszkodzi. Czy Pan również zauważa ten „odwieczny” trend i czy można z tym coś zrobić?
AW: Szczerze mówiąc moje doświadczenie w tym zakresie jest nieco inne. Do mnie, do rektora Akademii Kaliskiej zwracają się np. przedstawiciele firm z Kalisza, a nawet całej południowej Wielkopolski, by podjąć współpracę w zakresie kształcenia studentów w określonych specjalnościach. I w wielu przypadkach studenci Akademii Kaliskiej, już podczas studiowania, mają zagwarantowaną pracę. Weźmy inny przykład – na wychowaniu fizycznym kształci się wielu czynnych sportowców, a to potencjalni nauczyciele wf-u w szkołach. Jestem pewien, że jeśli dyrektor placówki oświatowej, otrzyma dyplom Akademii Kaliskiej byłego reprezentanta Polski w piłce ręcznej, czy czołowej siatkarki, wybierze właśnie naszego absolwenta – nie tylko dlatego, że zajęcia z kimś takim to ogromna szansa dla uczniów, ale również, ze względu na doskonałe przygotowanie do wykonywanego zawodu.
Firmy globalne, działające na naszym terenie, np. Pratt & Whitney, zdecydowanie preferują zatrudnienie inżynierów kształcących się na Wydziale Politechnicznym Akademii Kaliskiej, a nie na innych politechnikach.
PŁ: To tak zwany syndrom „Oxbridge” (nazwa z połączenia Oxford i Cambridge), czyli siła marki. No cóż, jak się wyrobiło doskonałą markę, ciężko pracując na nią przez lata, to chyba nic zdrożnego, że jej magia działa. Zachowując właściwe proporcje wobec światowych liderów: z UAM jest na polskiej płaszczyźnie podobnie – przyciąga kandydatów na studia jako gwarant dobrego wykształcenia i otwiera drzwi do kariery absolwentom już samą swoją nazwą. Podsumowałbym to starym przysłowiem: bez pracy nie ma kołaczy.
Dziękuję serdecznie za udzielony wywiad i poświęcony czas.
Fot.: Akademia Kaliska; KŁ
Ten pan z uamu blokuje powstanie uniwerku kaliskiego.. a prawda jest taka ze to tylko jeden z wielu wydzialow. Niski poziom i niski status uczelni. Kibicuje Akademii Kaliskiej i zycze przeksztalcenia w Uniwersytet Kaliski.
„Ten Pan z UAM”… Gdybyś dysponował choć mglistym pojęciem, jak wiele kaliskie szkolnictwo wyższe, zatem kaliszanie i mieszkańcy z ościennych miejscowości zawdzięczają Poznanowi.
Powstanie czegoś tak – nie przymierzając – śmiesznego jak uniwersytet kaliski kosztem WPA zepchnąłby Kalisz w kolejnej kategorii do miana pariasa. Macie AK, przyszłą wylęgarnie doktorków, więc się cieszcie, ale poważnym instytucjom nie wchodźcie w paradę, bo Was zmiecie z planszy.