Piesze rewolucje na drogach?
Piesi, rowerzyści oraz kierowcy – jak pogodzić interesy tych trzech grup i czy to w ogóle możliwe? Choć wszyscy oni są użytkownikami często tych samych dróg i na bezpieczeństwie powinno zależeć każdemu jednakowo, to w skrajnych przypadkach przedstawiciele wszystkich trzech „opcji” niemal ze sobą walczą i nie chodzi tylko o spór na argumenty. Czy możliwy jest kompromis, a pomoże w tym nowo podpisana przez Prezydenta RP nowelizacja Prawa o ruchu drogowym?
Gdyby chcieć odpowiedzieć na zadane powyżej pytania krótko i szybko, to od razu można byłoby to ująć jednym słowem – „nie”. Szczególne kontrowersje budzi odpowiedź prawna na tzw. „jazdę na zderzak”, ale i inne zmiany zapewne nie rozwiążą każdego problemu – tym bardziej nie zaspokoją potrzeb wspomnianych grup. Pozytywem jest tu jednak podjęcie samego tematu, który jak w wielu innych przypadkach może okazać się dobrym polem do szerszej debaty nad faktycznym stanem bezpieczeństwa na polskich, a w tym i kaliskich trasach. W nowelizacji zostały poruszone kwestie m.in. większego uprzywilejowania pieszych czy symbolu współczesności – wszechobecnych smartfonów – również w przypadku osób niezmotoryzowanych. Nierzadko padają argumenty, że piesi w ostatniej chwili decydują się wejść na przejście dla nich przygotowane lub decydują się przekroczyć jezdnię nawet kawałek dalej od miejsca do tego przeznaczonego. Zdarza się tak oczywiście również w naszym mieście – najczęściej w centralnej części, gdzie uliczki są np. wąskie oraz często na mniejszych osiedlowych drogach, ale bywają i śmiałkowie, którzy potrafią „przeciąć” w miejscu niedozwolonym trasy pokroju Al. Wojska Polskiego. Do całej tej plejady należy doliczyć ulicznych spacerowiczów, którzy od chodnika wolą nawierzchnię asfaltową oraz tych, którzy preferują trasy np. po przekątnej mniejszych skrzyżowań.
Wszystkie te sytuacje to realne zdarzenia, które spotykamy niestety także w naszym mieście, ale faktem jest również, że wielu kierowców nadużywa swojej nadal mimo wszystko uprzywilejowanej pozycji. W bezpośrednim „starciu” ani piesi, ani rowerzyści nie mają większych szans z samochodami, a powszechne „wymuszanie” ustąpienia pierwszeństwa na przejściach to również codzienność – gdyby nie ten ruch wielu z nich być może nigdy nie doczekałoby się minięcia skrzyżowania. Podobna skomplikowana relacja łączy rowerzystów oraz kierowców i by nie wchodzić w zbyt wiele szczegółów, warto dopowiedzieć, że część tych drugich jakby z oburzeniem przyjmuje fakt, że rowery również mogą pojawić się obok. Cały ten komunikacyjny trójkąt zamyka się w zestawieniu pieszy-rowerzysta, gdzie jedni i drudzy także między sobą nie mają skrupułów, jeśli chodzi o poruszanie się po chodnikach czy ścieżkach rowerowych.
Co jednak wprowadzają zmiany, od których rozpoczęliśmy? O nowelizacji mówiło się już pod koniec zeszłego roku, ale dopiero teraz zaczęła ona mieć realny kształt – w życie wejdzie od 1 czerwca. Poza niedostosowaniem prędkości na autostradach i trasach szybkiego ruchu (ale i nie tylko), jednym z ważniejszych problemów jest przywołana już „jazda na zderzak”, czyli brak zachowania odpowiedniej odległości między pojazdami – szczególnie niebezpieczny zimą. Według nowych przepisów odpowiednia odległość ma wynosić połowę utrzymywanej prędkości pojazdu w metrach, czyli np. przy 80km/h bezpiecznym odstępem będzie 40m. Zasada nie dotyczy momentów wyprzedzania, a podobne rozwiązania wprowadzono już w innych krajach Europy. Specjaliści dość ochoczo przyjęli propozycję, choć są i tacy, którzy w ostrych komentarzach nie tylko krytykują jak takie odległości wyliczyć, ale także z co najmniej politowaniem odnoszą się do tych, którym na zderzaku „trzeba siedzieć”. W tej pierwszej kwestii Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad objaśnia jak z drogową matematyką można sobie poradzić – trzeba wykorzystać zasadę 3 sekund. Czym wspomniana zasada jest? Należy wybrać na trasie nieruchomy obiekt (np. znak drogowy) i ocenić czy my sami mijamy to miejsce około 3 sekund po samochodzie, który przed nami jedzie – jeśli tak jest, to odległość jest odpowiednia, a to najmniejszy z możliwych i bezpiecznych odstępów.
Inną ze zmian jest również ujednolicenie prędkości w obszarach zabudowanych – dotychczas w godzinach nocnych można było dodać „gazu” i poruszać się 60km/h. Z punktu widzenia liczb modyfikacja wydaje się minimalna, ale eksperci podkreślają, że 10km/h mniej jest istotne z punktu widzenia drogi hamowania w sytuacjach niebezpiecznych. Do kieszeni mają trafić też już nie tylko telefony kierowców, ale również pieszych mijających jezdnię, co wydaje się sprawiedliwym rozwiązaniem. Oczywiście nie o samą równość chodzi – beztroska pieszych ze smartfonami (co gorsze często włącznie z podpiętymi słuchawkami) jest nagminną praktyką, która w sytuacji krytycznej sprowadza całą odpowiedzialność do rozwagi np. tylko kierowcy, a przecież wszyscy łącznie powinni dbać o bezpieczeństwo swoje i innych na drodze.
Ostatnią z „nowości” ma być rozszerzenie przywilejów pieszych na pasach – kierowcy już nie tylko będą musieli ustąpić pierwszeństwa osobom, które się na nich znajdują, ale także i tym dopiero na nie wchodzącym. Wyjątkiem od reguły pozostaną tramwaje. Nowe regulacje nie oznaczają jednak, iż niezmotoryzowani będą mogli pozwolić sobie na wszystko – zachowanie ostrożności to nadal uniwersalna zasada. Zmiany dotyczące przejść dla pieszych, podobnie jak „jazda na zderzak”, budzą porównywalne kontrowersje. Część osób uważa, że założenia przełożą się na zupełnie odwrotny od spodziewanego skutek, gdzie zbyt pewni siebie piesi będą nadużywać przywileju np. niemal wbiegając na przejścia. Czy nowe rozwiązania są idealne? Na pewno nie. Czy pomogą poprawić bezpieczeństwo? Być może częściowo tak, choć trzeba zaznaczyć, że wiele z wykroczeń to również kwestia mentalności samych kierowców czy szerzej – użytkowników dróg. Dobrym przykładem może być dyskusja wywołana chociażby tematem tzw. „czasoumilaczy” w naszym mieście, o którym pisaliśmy w [artykule] na łamach naszego portalu. Niektórzy uważają, że „drogowe szaleństwa” mamy we krwi i to nasz sport narodowy – możliwe, że nowe „okazje” do mandatów poskromią część zapędów, ale poza zmianą praw ważna jest też zmiana świadomości czy edukacja, gdyż wiele z wykroczeń opiera się na bagatelizowaniu problemu np. niedostosowania prędkości przez kierowców.