FinalFour
Bryłka
Stokado
baner_FBAnt
Baner AWS

BANASIAK: subiektywne podsumowanie października

Koniec męki i udręki! Ogłaszam uroczyście, że zakończyła się kampania wyborcza i można spokojnie zajrzeć do skrzynek pocztowych bez obaw, że wypadną stamtąd odchudzone kandydatki na żony i przypudrowani kandydaci na mężów stanu.

Chciałoby się przy okazji ogłosić za jednym zamachem powrót do normalności, ale to nie jest wcale takie oczywiste. Historia uczy nas, że obiektywna normalność nie istnieje, bo dla każdego oznacza coś innego. Abstrahując jednak od historii, trzeba spojrzeć na wyniki głosowania, zachowując odpowiedni dystans i właściwą perspektywę. Możemy zatem zaczynać!

Co nam mówią wyniki wyborów?

Interesujące są niekoniecznie same wyniki wyborów (w znaczeniu kto wygrał, kto przegrał), ale reakcja zainteresowanych. Ewidentnie wszyscy gracze, wydają się być zadowoleni – jedni wygrali, drudzy wygrali, trzeci są trzeci, ale telewizje mówią, że wygrali, więc też czują się wygrani, a nawet czwarta siła polityczna w Polsce, też zapisała się do grona zwycięzców. Bezsprzecznie wszyscy zwyciężyli, chociaż lider ostatniego ugrupowania, które do Sejmu weszło, w przypływie szczerości przyznał, że to porażka. I od razu został przykładnie obsztorcowany przez kolegów z partii, że ma nie opowiadać farmazonów, bo jest rozkaz cieszyć się w wygranej i już. Ewentualnie, gdybyśmy mieli poszukać przegranych, to znajdziemy ich pod szyldem Bezpartyjnych Samorządowców. Panie, a przede wszystkim panowie utopili grubszą kasę, a wynik nie pozostawia złudzeń co do uzyskania subwencji, czyli za plakaty i bilbordy trzeba będzie zapłacić z własnej kieszeni. Albo znaleźć naiwnych. Uprzejmie jednak i zupełnie za darmo ostrzegam – to będzie trudne, a nawet niemożliwe. Ludzie nie są naiwni, ani rozrzutni, zatem można się spodziewać, że Bezpartyjni u progu samorządowej kampanii wyborczej, będą mieli kłopot. I sami go sobie wyhodowali. Nie wykorzystali okazji (przynajmniej w Kaliszu) do przygotowania kandydata na wiosenne wybory. Krystian Kinastowski – owszem – uczestniczył w jakichś spotkaniach, ale raczej wyglądało to jak spotkania teatralnej trupy. Objazdowej.

Wybory i co dalej?

Wyniki wyborów nie pozostawiają złudzeń – w Polsce dojdzie do zmiany władzy. Zmienią się ochraniani przez SOP pasażerowie rządowych limuzyn, trzeba będzie nauczyć się nazwisk nowych ministrów i mieć nadzieję, że jednak Polska wytrzyma także ten eksperyment. Dzień po wyborach słońce wzeszło nad zalewem w Szałem, podobnie jak dzień przed elekcją, kury tak samo niosły jaja w Fajum, a złośliwy kierowca miejskiego autobusu, tak samo jak przed wyborami, odjechał z przystanku widząc w lusterku niżej podpisanego, biegnącego z wywieszonym jęzorem. W okręgu mamy jednego nowego parlamentarzystę, zatem szczególnej rewolucji spodziewać się nie należy. Zresztą, rewolucje już były i żadna (na szczęście) nie osiągnęła celu. Byłoby zatem dobrze, gdybyśmy zatrudnianych przez nas posłów i senatora traktowali podobnie, jak np. firmy, opiekujące się ogrodami. Po otrzymaniu konkretnych ofert decydujemy się na jedną z nich i oczekujemy, że zrobi z naszym ugorem to, co obiecywała. To porównanie można rozszerzyć – 8 lat temu zdecydowaliśmy się zmienić firmę, która zajmowała się naszym ogrodem. Firma pracowała w miarę rzetelnie, chociaż konkurencja zza płotu wrzeszczała, że siejąc trawę wszystko niszczą i że faszyzm. Po czterech latach znów musieliśmy wybierać i po raz drugi zdecydowaliśmy się powierzyć nasz ogród tym samym ludziom. I znów konkurencja dostała szału, a nawet założyła konsorcjum, żeby przygotować lepszą ofertę. Ale żadne konsorcjum nie zabraniało wybranej firmie uczciwie pracować. Tymczasem jej pracownikom coraz mniej się chciało robić, a coraz więcej czasu poświęcali na opowiadaniu, jak ciężko pracują i jak pięknie wygląda ogród. Dodatkowo, gdy przyszła burza, mówili, żeby nie łazić po ogrodzie, bo to może być niebezpieczne. A nawet pozamykali kościoły.

Unia pomoże 🙂

Teściowa z wyboru nowej firmy się cieszy, bo zawsze chciała żeby w ogrodzie panował niemiecki porządek. I żeby nie było tak duszno. Ojciec załamany, bo nie wierzy w uczciwość konsorcjum i boi się, że za chwilę ogródek zostanie wynajęty jakimś szemranym bezdomnym. Nie zdążyli się jednak wzajemnie poobrażać, bo wspólnie ruszyli na mnie, gdy powiedziałem, że w zasadzie obie firmy niewiele się różnią. A ja wolałbym sam decydować o tym, co wykarczować, a co zostawić…

Tę metaforę każdy może rozwinąć sobie sam. I dopowiedzieć kolejne wątki. Problem jednak jest poważny i nie jest jego istotą kto rządzi, tylko jak! Wielu z nas uległo złudzeniu, że od wyników wyborów zależy nasze życie. Tak nie jest – od wyniku wyborów zależy jakość życia tych, którzy w ramach polityki miłości zostaną teraz zwolnieni i jakość życia tych, którzy zostaną powołani. Reszta pozostanie mniej więcej na tym samym poziomie. Wyczuwalne jest jednak globalne złudzenie po stronie wygranych, że Unia Europejska rozwiąże wszystkie kłopoty… Nie rozwiąże! Zabronili podawania na Pięterku wódki w kieliszkach 50 ml, a w sklepie na Dobrzeckiej sprzedaży ,,trzy czwarte” na rzecz ,,zero/siedem”, a nie potrafią zrezygnować z koszmarnej zmiany czasu, która doskwiera wszystkim! Wygląda na to, że lokowanie nadziei w jakichś niejasnych strukturach, które realizują niemieckie interesy, jest póki co głupotą. A może się okazać zbrodnią, jeśli spełnią się czarne scenariusze przegranego obozu, który – uczciwie pisząc – zgodził się na wiele szaleństw europejskich komunistów.

Tymczasem największym dylematem ostatniego dnia października, nie jest żadna kwestia, związana z polityką, ale pytanie: cukierek czy psikus. W takich sytuacjach, niezależnie od tego, czy przed ratuszem, przed Tęczą, czy na ulicy Chodyńskiego, odpowiadam: wybieram rozum dziecko, rozum!

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze