Stokado
baner_FBAnt
Baner AWS
FinalFour

Błachowicz: Zabytek to nie tylko pałac, czy dawny kościół

Ponad stuletni budynek (na rogu Polnej i Asnyka) zniknie z krajobrazu miasta. Ten temat podzielił wypowiadających się w mediach społecznościowych. Jedni chcieliby widzieć w nim godny ocalenia zabytek, a inni stary obiekt nadający się wyłącznie do rozbiórki.

Upraszczając można powiedzieć, że do dziś w świadomości społecznej za zabytkowe uważa się najczęściej reprezentacyjne budowle związane z warstwami uprzywilejowanymi – pałace, kościoły lub kamienice mieszczańskie. Jeśli jednak historia jest dziś w większym stopniu również nauką o dziejach „zwykłego człowieka”, to tak samo godne ochrony jest dziedzictwo po tych ludziach. Może to być dziewiętnastowieczny chłop, rzemieślnik czy robotnik – przecież to oni, a nie książęta i królowie, są przodkami większości z nas. Tak zresztą termin „zabytek” rozumie ustawa z 23 lipca 2003 r. „O ochronie zabytków i opiece nad zabytkami”, podkreślając, że są to obiekty będące świadectwem minionej epoki lub zdarzenia. W myśl ustawy ich zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową. To niezwykle szeroka definicja, więc nic dziwnego, że do rejestru zabytków na podstawie ustawy (zresztą słusznie) wpisano np. dworzec centralny w Warszawie z lat 1972-75.

Ruina kamieniczki z rogu ulicy Polnej jest przykładem dawnej zabudowy przedmiejskiej z początku XX w. (wartość historyczna) i reprezentuje gust estetyczny tamtej epoki (wartość artystyczna). Z drugiej strony, tak jak historia nie może opowiedzieć „wszystkiego o przeszłości”, tak nie ma możliwości zachowania całego dziedzictwa minionych epok. Można by tu się zgodzić z tymi, którzy rozsądnie zauważają, że nie można i nawet nie powinno się chronić każdego starego budynku. Koszt prac przy takim obiekcie w dodatku jest zawsze dużo większy, niż postawienie nowego, nawet identycznego budynku. Problemem jest jednak brak prób konsensusu, czy debaty o tym, co powinniśmy próbować ocalić, a co – z mniejszym lub większym żalem – usunąć. Brakuje tego, co nazwałbym „gospodarką zasobami dziedzictwa”. Taką rolę powinien spełniać m.in. „Gminny program opieki nad zabytkami dla miasta Kalisza”, ale czy ją spełnia? To osobny temat.

Decyduje nie rozwaga, cierpliwe ważenie argumentów, ale brutalna siła ekonomiczna lub polityczna. Jest ona w dodatku wsparta przez potworną ignorancję lub łagodną niewiedzę. Znamy to zresztą z innych dziedzin polskiego życia społeczno-państwowego, poczynając od edukacji i służby zdrowia. Kłania się łacińskie „nihil novi sub sole”, czyli „nic nowego pod słońcem”. Samo spełnienie wymogów ustawowej definicji „zabytku” w kwestii wspomnianego budynku nie zapewnia ochrony przed rozbiórką. Daje ją jedynie wpis do rejestru zabytków. Wspomniany budynek figurował tylko w Gminnej Ewidencji Zabytków, po czym, po spełnieniu procedury prawnej, został z niej wyłączony, co otworzyło drogę do rozbiórki. Nie usprawiedliwiając ani nie potępiając tej decyzji, to gdybym miał wybierać, zauważyłbym, że jako dość typowy obiekt z początku XX w. funkcjonuje on pojedynczo i w całkowicie zmienionym już krajobrazie kulturowym. Jego wartość jest w tym sensie z pewnością dużo mniejsza, niż powstałej w tym samym czasie i podobnej zabudowy ulicy Jabłkowskiego, Podgórze i części ulicy Ogrody. Ta ostatnia, jako dobrze zachowana (oczywiście nie pod względem technicznym) całość, daje dużo lepsze wyobrażenie o przeszłości, niż jeden samotny budynek. 

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze