Baner AWS
2-Latarnik-1200x200-Zyczenia-Wielkanocne-Uniwersytet-Kaliski-baner-2024
Baner AWS
Baner 3D
Baner AWS
Stokado
baner_FBAnt
Baner AWS
baner_GM

Pobitewne skarby

W treściach składanych sobie noworocznych życzeń, obok innych priorytetowych wartości, pojawiają się czasem tęsknoty za materialnym bogactwem. Pieniążki szczęścia wprawdzie nie dają, ale przyjemnie byłoby podreperować domowe budżety ekstraordynaryjnym przypływem gotówki. Może temu służyć nieoczekiwany spadek po nieznanym wujku z Ameryki, trafienie „szóstki” w totolotku, wypłata olbrzymiej dywidendy w naszym korpo (bo przecież – jakże przyjemnie posłuchać rządowych mediów –  nasza gospodarka ma się coraz lepiej). Można też, ewentualnie znaleźć na polu lub w swoim ogródku solidny „skarb” pozostawiony tam onegdaj przez naszych mundurowych gości. I o tych ostatnich darach „z nieba” – a właściwie z ziemi naszej kaliskiej –  trochę niniejszym pospekulujemy.

Zostawię tym razem na boku wszelkie „skarby”, ukryte w ziemi, widać na czarną godzinę, przez przodków w – nielicznych w przeszłości – spokojniejszych czasach. A tego bogactwa znalazłoby się (a właściwie – znaleziono już) całkiem sporo. [W tym miejscu polecamy artykuł nt. Skarbu ze Słuszkowa]. Porozmawiajmy za to o skarbach zakopanych w litościwej kaliskiej ziemi w obliczu mającej lada chwili nastąpić zawieruchy wojenno – bitewnej. Przy czem część z tych dóbr doczesnej natury była skrywana z intencją, że jak się tylko z tamtymi nikczemnikami uwinę, to po to wrócę lub – gdyby owi nędznicy mi to uniemożliwili (naruszając na przykład skutecznie moją powłokę cielesną, wieszając, paląc lub inną niegodziwość mi czyniąc) – to i tak mego dorobku życia w swoje podłe łapska nie dostaną.

A więc wojny, najazdy, bitwy. Oczywiście nie ma żadnych wątpliwości, że stanowiły one tragiczne epizody w dziejach miasta i jego mieszkańców, przynosząc czasem olbrzymie straty – zarówno w liczbie ludności, jak i w tzw. substancji materialnej miejscowości. Pan śp. Kościelniak doliczył się w naszych dziejach21 tego rodzaju wydarzeń o sporej skali.  Wymieńmy krótko choć niektóre z nich.

Kaliskie bitwy:

 1233  – w czasach rozbicia dzielnicowego i związanych z nim walk między książętami wojowie Henryka Brodatego niszczą gród na dzisiejszym Zawodziu;

1241 – okolice Kalisza zostały spustoszone przez Tatarów zdążających pod Legnicę;

 1259 – Kazimierz, książę kujawski, łęczycki i sieradzki, napadł ziemię kaliską i złupił Kalisz;

1306 – Litwini pod wodzą księcia Witenesa napadli na tworzący się już wówczas w nowym miejscu Kalisz, lecz nie zdołali go zdobyć;

1331 r. – pod Kalisz, od strony Łęczycy, Sieradza i Uniejowa (niszcząc je) przybyły oddziały krzyżackie. Przez dwa dni oblegały go bezskutecznie (obrona mieszkańców, wylew Prosny, nieprzybycie Jana Luksemburskiego), złupili jednak Stare Miasto i kolegiatę św. Pawła w starym grodzie;

1333 – Książę mazowiecki Ziemowit III oblegał Kalisz, nie mogąc go jednak zdobyć, odstąpił paląc jedną z miejskich wież;

1383 – oblężenie Kalisza przez połączone wojska księcia mazowieckiego Siemowita IV i wojewody poznańskiego Bartosza Wezenborga;

Potop szwedzki: stacjonujący w mieście od sierpnia 1655 r. żołnierze za gościnę rewanżują się grabieżami, gwałtami i profanowaniem kościołów. W międzyczasie Czarniecki stoczył pod Kaliszem potyczkę ze Szwedami, zmuszony był jednak ustąpić ze względu na szybkie postępy wojsk szwedzkich. Później oddziały pospolitego ruszenia jeszcze kilkakrotnie, acz nieskutecznie oblegały Szwedów (ich obozy rozbite były m.in. nad Swędrnią i na Ogrodach). Aż wreszcie w listopadzie 1656 r. załoga szwedzka skapitulowała na warunkach honorowych i opuściła – nie z pustymi rękoma – Kalisz;

Wojna północna – październik 1706 r. – popierające Leszczyńskiego wojska polskie i szwedzkie, w sile ok. 15 tys. żołnierzy, rozłożyły się obozem w okolicy Ogrodów, kilka dni później przez Kalisz i jego okolice przeciągnęły wojska polskie, rosyjskie i saskie pod dowództwem króla Augusta II Mocnego, łącznie ok. 35 tys. żołnierzy. Wychodzi więc na to, że 29 października 1706, w godzinach popołudniowych na polach między Dobrzecem, Kościelną Wsią i rzeką ok. 50 tys. chłopa próbowało – w sposób siłowy i ostateczny – udowodnić swą wyższość nad wrażym bliźnim, o czym książę Mienszykow w liście do szefa – cara Piotra II – donosił jak następuje:

Przyjemnie było patrzeć, jak regularnie walczo­no z obydwu stron i oglądać nad wyraz miły widok: całe pole bitwy usłane martwymi ciałami.

W tej bitwie zwyciężyli zwolennicy Sasa, a przy szczątkach „martwych ciał” (poległo ok. 3 tys.)  oprócz kul muszkietowych i pistoleto­wych, nie znaleziono żadnych cennych rzeczy, co jednoznacznie świadczy o procederze ograbiania zmarłych;

1759 – na polach po drugiej stronie Dobrca rozegrała się bitwa Rosjan z Prusakami;

 1768 – na ulicach miasta doszło do krwawych walk konfederatów barskich z Rosjanami. Trzy dni później konfederaci zaskoczyli i zlikwidowali podjazd kozacki w okolicach Kościelnej Wsi, ale dwa lata później opuszczają oni miasto, by pod Dobrą stoczyć bitwę z wojskami rosyjskimi. Przegraną, bo stosunek sił wynosił 0,5 do 3 tys.;

13 lutego 1813 r. na przedmieściach Kalisza oraz leżących nieopodal miasta wsiach: Ilna, Borkowa, Kokanina, Pawłówka i Tyńca została rozegrana bitwa między – nazwijmy rzecz po imieniu – uciekającymi spod mroźnej Moskwy niedobitkami wojsk wielkiej koalicji napoleońskiej a goniącymi ich Rosjanami. Rezultat – łatwy do przewidzenia i dzień później w Kaliszu pojawiają się nowi „gospodarze”, by pozostać u nas na ponad sto jeden lat;

Kres panowania Rosjan w Kaliszu był dla naszego miasta jeszcze bardziej tragiczny niż jego początek. W sierpniu 1914 r. wyganiają ich z grodu nad Prosną Prusacy, ale początek ich u nas pobytu jest chyba najbardziej tragicznym okresem w dziejach miasta. O tym, co oni, a później i wojska saskie wyrabiali wtedy w Kaliszu, napisano już tomy – ja nie będę zatem już do tego wracał. A listę nieszczęść spowodowanych przez działania wojenne zamykają – miejmy nadzieję, że na długo jeszcze – lata 1939-1945.

Każde z opisanych wydarzeń wiązało się niewątpliwie ze zniszczeniami miasta, tragedią jego mieszkańców i oby już nigdy… I marną pociechą jest nawet fakt, że przy okazji tychże do piwnic, ziemianek czy wręcz „w grunt” trafiały dobra, które albo chcieli w obliczu zaglądającej im śmierci lub – w najlepszym wypadku – grożącego im wygnania zachować pobici albo – na czas decydujących rozstrzygnięć – złożyć w ziemi jako depozyt niepewni losu zarówno wojacy, jak i ludność cywilna.

Bitwa pod Kaliszem 1706

Szpalta się kończy, naczelny już szuka nożyczek – ograniczę się zatem do pokazania choć dwóch takich, wybranych z opisanych wyżej, przypadków. Pierwszy dotyczy owej Bitwy pod Kaliszem 29 października 1706 r. Przybyli dzień wcześniej, popierający Leszczyńskiego Szwedzi rozłożyli się obozem na – wówczas jeszcze podkaliskich – Ogrodach. Wieczorem pewno imprezka, nazajutrz rano (z lekko bolącymi głowami) zaczęli powoli szykować się do bitwy. Przygotowania objęły zapewne, między innymi, pochowanie dotychczasowego dorobku wojennego. Do tej pory Szwedom szło nieźle, wygrali większość potyczek tej wojny, zatem ów dorobek musiał być spory. Szefostwo – zamiast wypłacać uznaniowe premie – dało przyzwolenie do „przytulania” wszystkiego, co się w czasie wojennej przygody przywłaszczyć dało. Było tego sporo, dołki w ziemi  na depozyty rosły jak grzyby po deszczu, ale do popołudnia jakoś się z tym uporali. Po czym ruszyli na pobliskie pola do roboty. A tu – masz ci los. Niespodziewanie dostają tęgiego łupnia (co tu dużo mówić – do porażki przyczyniła się m.in. fatalna postawa sprzymierzonych z nimi wojsk polskich). Część wpisuje się w opisany wyżej pejzaż z martwymi ciałami, pozostali czmychają w stronę Kalisza. Słyszą za sobą kałmuckie wycie goniących – nie w głowie im odkopywanie (nie)swoich zdobyczy na Ogrodach. No i pewno spoczywają tam one (zdobycze – nie żołnierze) do dzisiaj. Leniwym z natury „ogrodowszczykom” – sam tam mieszkałem, więc wiem coś o tym – nie chce się widać przy okazji wiosennego spulchniania ziemi w ogródkach zagłębić szpadelków cokolwiek głębiej – skarby leżą nietknięte, a ludzie z Ogrodów ledwo wiążą koniec z końcem.

Bitwa pod Kaliszem 1813

Nieco inne realia miały miejsce z związku z pełnymi kosztowności wozami zatopionymi przez powracające z nieudanej (to eufemizm) wyprawy do Rosji niedobitki oddziałów napoleońskich. Zmizerowane wojska obozowały w napotkanych po drodze kościołach, klasztorach, dworach i folwarkach, no ale wyczerpanie i licha kondycja fizyczna nie przeszkodziły im ogołacać te miejsca z wartościowych przedmiotów. Wszystkie „zarekwirowane” rzeczy transportowano na wozach konnych. Ale przed Kaliszem dopadła ich rosyjska pogoń (na marginesie – Rosjanami dowodził… Niemiec), zanosiło się na konieczność wydania, dla ratowania skóry, bitwy. Zdążyli jeszcze tylko zatopić w okolicznych stawach i mokradłach owe wozy – pewno w mniejszym stopniu w nadziei, że po bitwie da się jeszcze coś ze skarbu uratować, a bardziej dla zasady, by wrogowi tego nie oddać.

No i tak już zostało. Jeden z tych wozów zatonąć miał w lekko podmarzniętych, pokrytych cienkim lodem mokradłach w Skarszewie, inny bliżej Swędrni w Rożdżałach, jeszcze inny gdzieś pomiędzy Tyńcem a Zawodziem na brzegach Prosny. Minęły dwa wieki, wody i bagna pokryła warstwa ziemi. I nic. Ostatnią koncepcję związaną z ukrytym skarbem zweryfikowały chyba solidne wykopki pod blokowisko na tynieckich Wzgórzach Kalisza. Ale operatorzy koparek nic nie wspomnieli o nieoczekiwanym trafieniu w skarb łyżek ich maszynek. Zatem konkluzja końcowa:  kiedy będzie już nam bardzo źle a bieda przyciśnie niemiłosiernie (wiadomo: „dosłownie wszystko drożeje”) – ducha nie gaśmy, serc nie zatwardzajmy. A nuż nagle natrafimy na zakopane skarby – łupy wojenne sprzed dwóch lub trzech wieków.

Podoba‚ Ci się materiał? Udostępnij go i komentuj - Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Chcesz by podobnych materiałów powstawało jeszcze więcej?Wesprzyj nas!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze